przecież wiele osób już się wypowiedziało na temat wyższości modelu ex nad cf więc temat jest ogarnięty i wniosek prosty jeśli finansowo dasz radę nawet odkładając zakup na później to oczywiście ex.
Słusznie pisze acubenes, że temat jest ogarnięty i wniosek prosty, nawet cena modelu EX jest dokładnie w tym przedziale, który Shizuku wymienił.
Sam się zastanawiałem, po co podkreślam
EX, skoro Shizuku jasno zaznaczył ten symbol w tytule swego
postu. Ale zrobiłem to dlatego, że jest masa skrótów, których znaczenia nie wszyscy się domyślają.
I tak, symbol CF nie odgrywa tu roli, gdyż oba modele Nikon ją mają. Dla przypomnienia, sam symbol CF oznacza
central focusing – centralna regulacja ostrości (jednym regulatorem zmienia się ustawienie ostrości na odległość obiektów), w przeciwieństwie do IF
individual eyepiece focusing (każdy okular regulowany niezależnie). W astronomii nie ma to większego znaczenia, bo zawsze ustawiamy ostrość na nieskończoność (tylko lekkie poprawki na różnice dioptrii i
seeingu; gorzej, gdy lorneta przechodzi z rąk do rąk). Stąd niektóre modele mają IF, bo konstrukcja okularu może być wtedy solidniejsza i prostsza. Do celów naziemnych regulacja każdego oka z osobna przy wciąż zmieniających się odległościach może stać się zmorą!
Nazwy omawianych Nikonów różnią się symbolami
EX i
VII; Nikon Action
VII 10x50 CF i Nikon Action
EX 10x50 CF.
Dalszy ciąg dla bardziej cierpliwych i bardziej wyrozumiałych.
nie bijcie jeżeli to było już wałkowane do znudzenia
z góry przepraszam za oklepany temat
Shizuku i Tobie podobni, nie macie za co przepraszać, że temat jest oklepany, czy że coś jest wałkowane do znudzenia;
PO JEST FORUM (jak rozumiem). Kto przegląda zagraniczne strony, ten wie że na całym świecie
są i będą się stale pojawiać niedoświadczeni i mniej doświadczeni, i aby ich uświadomić, trzeba będzie ciągle na nowo wracać do tych samych tematów.
Sam nie jestem wyjątkiem, i nawet najbardziej doświadczeni mogą przeoczyć jakieś śmiesznie proste problemy. Czasem kopię
bardzo długo na stronach, zanim jakiś
geniusz wreszcie zdoła wyjaśnić jakiś oklepany, pozornie banalny problem, który jednak nikt przed nim nie był w stanie jasno przeanalizować.
Ostatnio na zlocie w Bieszczadach z Astromaniaka, obserwując przyrodę Nikonem 10x50 CF, bo na tyle tylko pogoda pozwoliła, zaobserwowałem niesamowity efekt 3D w tej lornetce!
Wydaje mi się, że ci, którzy używają lornetek
tylko, albo
prawie wyłącznie, do obserwacji
nieba, nie zauważają, albo zauważają dopiero po jakimś czasie, że między obserwowaniem nieba a obserwowaniem obiektów naziemnych istnieje zasadnicza różnica.
Obiekty na niebie są tak bardzo oddalone, że bez względu na to, czym je obserwujemy, dają obrazy tworzące jeden plan, tj. wszystkie obiekty wydają się być w jednakowej odległości. Tłumaczy to złudzenie, które udzielało się człowiekowi przez wieki, zanim dokonał się postęp w astronomii.
Obiekty na Ziemi znajdujące się w różnych odległościach tworzą plany.
Z tym wiążą się dwa zjawiska: głębia ostrości i stereoskopia. Oba mają udział w tworzeniu 3D.
Gdy mamy oko nieuzbrojone (groźna nazwa), obraz w lewym oku różni się od obrazu w prawym o
odległość źrenic oczu. W przypadku lornety, do oczu wpada obraz z obiektywów, które są bardziej odległe od siebie niż
gołe oczy. Obiekty będące w różnej odległości, zasłaniają się wzajem w inny sposób dla oka lewego, a inny dla prawego. Stąd, gdy patrzymy przez lornetę, obraz z lewego oka jest taki, jak punktu widzenia lewego obiektywu. Analogicznie z prawym okiem.
I ta właśnie różnica powoduje, że lewe oko widzi nieco bardziej z lewej strony, a prawe nieco bardziej z prawej. W mózgu obrazy te się nakładają, ale tak naprawdę nie do końca, bo jednak obrazy się
różnią. Efekt ten jest tym większy, im większy rozstaw oczu, czy obiektywów.
Podobną różnicę można zauważyć nawet w pojedynczym okularze w teleskopie! A jeśli okular jest szerokokątny i ma
soczewkę wyjściową (tę przy oku) o dużej średnicy (np. Ethos, ale i też Baader Hyperion), to przesuwając oko od brzegu do brzegu soczewki (czy to na boki, czy góra – dół, po ukosie; obojętne) widać tę różnicę jeszcze wyraźniej. Tu efekt pseudo-stereo (bo w końcu przy obserwacji jednym okiem) jest taki, jak gdyby się zaglądało to bardziej z prawej, to bardziej z lewej strony obiektu.
Do tego dochodzi teraz jeszcze głębia ostrości; obiekty z planów dalszych i planów bliższych stwarzają piękne, rozmyte tło dla głównego obiektu na planie, na który nastawiona jest ostrość, i daje to odczucie różnej odległości dla różnych elementów obserwowanego obrazu. Niebo nigdy nie daje autentycznego 3D, gdyż nie ma planów, mimo używania stereoskopowych przyrządów optycznych.
Chociaż! Przy możliwościach współczesnej technologii, można by uzyskać efekt 3D, składając obrazy z teleskopów o wystarczająco dużej odległości, by chociaż oddawały bliższe obiekty (planety, księżyce, itp.) na tle tych nieporównywalnie dalszych, z DS. A może to już ktoś zrobił, a ja znowu
jestem do tyłu?
Astro Mati ,opisany przez ciebie efekt 3d to normalne zjawisko i nie ma czym się zachwycać.
Nie dziwię się AstroMati, że się zachwyca. Sam się cały czas tym efektem delektuję.
Dlatego też wolę okulary szerokokątne z dużymi soczewami, i lornety z układem Porro; mają większy rozstaw obiektywów, tym samym większy efekt 3D. Lornety z układem
dachowym dają mniejszy efekt, ale – być może – efekt ten jest bardziej naturalny (taki, jak bez użycia lornety). Kwestia gustu. I nie tylko; obserwując obiekty z bardzo bliska (z kilku metrów, a zwłaszcza mając kilka planów) lornetą Porro, obrazy tak się różnią, że oczy aż bolą od ich nakładania (mózg się poci, by nałożyć na siebie obrazy, a oczy dostają zeza!).
Warto sprawdzić na własne oczy.
VIT