Problemy z zasilaniem zaczęły się na zlocie astronomicznym - w pierwszą nockę zaczęła dioda od sterownika pikać, że kończy się bateria (chociaż akumulatorki były po ponad dobowym ładowaniu). Podłączyłem te akumulatorki do ładowarki, a nią do prądu - dioda sterownika przestała pikać - wszystko działało. Po jakimś czasie zgasła dioda od sterownika, ale prowadzenie było. Na ranem coś się stało, zapaliła się dioda czerwona i napęd przestał działać. Odłączyłem, podłączyłem, podziałało chwilę i znowu to samo. Dałem sobie spokój, spakowałem sterownik i akumulatorki do samochodu. Po południu sprawdziłem, o dziwo wszystko działało - nawet dioda świeciła na zielono bez migania. Podładowałem akumulatorki w pokoju, na kolejnej nocce z początku działało wszystko przez pewien czas, w środku nocy niestety znowu przestało cos działać i znowu czerwona dioda. Na kolejnej już nocce (po naładowaniu akumulatorów w dzień) podłaczyłem sobie wszystko, po 1 klatce próbnej z aparatu okazało się, ze prowadzenie nie działa, chcoiaż dioda w sterowniku się świeciła normalnie, ale silnik nie pracował.
Po sprawdzeniu ogólnym - jakiś prąd do silnika dochodzi ( słychac tykanie, ale nie kręci się pokretło), silnik podobno dobry, ze sterownikiem coś nie tak. Znajomy co zajmuje się elektroniką sprawdzał u siebie ten sterownik, wyszły mu 2 tranzystory zepsute, wymienił na inne, ale bez zmian, dodatkowo tranzystory które włożył się grzały. Mówił, że jest jakieś podwójne uzwojenie, z czego 1 nie działa i dlatego ten silnik nie kręci. Czy da się/opłaca naprawiać ten sterownik, czy trzeba kupić nowy ? A jeśli to nie sterownik, a jednak silnik. To może cały napęd trzeba ?