Nareszcie dzisiaj krótki moment czystego nieba i szansa na Pierwsze Światło... Cóż, jakby to powiedzieć w sposób cenzuralny. Ja ********! Tego się nie spodziewałem! Po rozkręceniu i czyszczeniu obiektywu przykręciłem soczewki jak leciało i nie próbowałem się nawet bawić w kolimację, do której musiałbym sobie zrobić jakąś naprawdę odległą sztuczną gwiazdę, bo ognisko dla bliższych obiektów wypada w tej i tak długaśnej rurze grubo poza wyciągiem. Zdążyłem kuknąć na Marsa i Plejady.
Powiększenie 120x z okularem orto Zeiss O-10. Tarczka wyrysowana jak od żyletki. Piękny soczysty kolor, plastyczna, "kulkowata". Faza widoczna mimo, że niewielka. Trudno przy tym powiększeniu i obecnym rozmiarze mówić, że widać wyraźnie szczegóły na powierzchni, ale wyraźnie widać że są ciemniejsze placki na tarczy. Aberracja na poziomie który trudno oddzielić od tego co daje okular i od rozmazań powodowanych przez ruch powietrza. Niestety zanim rozstawiłem się z edkiem żeby porównać, niebo się zaciągnęło, ale ma wrażenie, że obraz nie był w jakiś wyraźny sposób gorszy od edkowego, na pewno nie powiedziałbym "o - aberracja!". Nawet z najbardziej chamskim okularem H-6mm obraz tarczy nie raził aberracją ani nie cierpiał z jej powodu na precyzji.
Potem zdążyłem jeszcze popatrzeć na Plejady, używając szerokokątnego dziwoląga Polarex MONOCHRO 40mm. Piękne! Gwiazdki idealne, błękitne ostre punkciki. Moje najkrótsze podsumowanie pierwszego wrażenia: NIE CZUĆ INSTRUMENTU! Nie czuć tej optyki - po prostu się tam jest!
Powiem szczerze, że od lat tego nie czułem. A tu proszę - być może tylko na chwilę, ale się niespodziewanie odnalazło... Za to pogłaszczę dzisiaj statyw po smukłych nogach na dobranoc