Witam!
Niedawno zorientowałem się, że dobry sprzęt optyczny nie jest zarezerwowany dla NASA i wysokogórskich obserwatoriów i podobnie jak u większości z Was coś we mnie pękło. To nie jest dobre.
Zapoznałem się z poradnikami i ofertami kilku sklepów i stron astronomicznych i wiem już, że dobór sprzętu to nie tylko sprawa wielkości i ceny, ale przede wszystkim wstrzelenie się w typowe warunki obserwacyjne.
Nie jestem oryginalny i też chciałbym móc obserwować wszystkie dostępne na moim niebie obiekty, przy czym, nieco nierozsądnie, obiekty dalsze interesują mnie bardziej niż nasz Układ Słoneczny.
Utkwił mi w pamięci wniosek jednego z Was, że do obserwacji DS-ów minimum to 10” i na takim poziomie prowadziłem pierwsze rozpoznanie sprzętowe. Teoretyczne zupełnie.
Tylko czy na moim niebie widać DS-y???
I tu prośba o wsparcie Waszym doświadczeniem. Ile światła (apertura) powinien łapać mój potencjalny teleskop?
Dół wydaje się oczywisty: im więcej tym lepiej.
Ale góra? Przy jakiej aperturze obiekty które chcę zobaczyć zginą już w poświacie miasta lub z innych blokowiskowych powodów?
Moje niebo to:
Skrajny budynek miejskiego, blokowego osiedla, przedostatnia kondygnacja.
Przede mną stosunkowo rozległa, ale podświetlana przez inne osiedla panorama.
Cywilnie miałem wrażenie że w dobrych warunkach pogodowych niebo nade mną jest całkiem poprawne, ale gdy przyjrzałem się mu pod kątem astronomii mina mi zrzedła.
W górnych 45° gołym okiem sięgam do gwiazd rzędu 4,4 m, przez lornetkę (dzienną: 12x40) w tym samym obszarze widziałem do 7,6 m. Pogoda nie sprzyja weryfikacji tych danych, ale myślę, że dużo więcej już nie wyciągnę.
Gdzie dla takich warunków postawilibyście górną granicę sensownego miejskiego sprzętu.
Jakich najgłębszych obiektów można się w takich warunkach doszukiwać.
Jakie mój blok pozwoli jeszcze zobaczyć.
Powiedzmy, że tymczasowo interesują mnie tylko ograniczenia optyczne.
No chyba że zupełnie źle się do tego zabieram :/
Markus