Moim skromnym zdaniem podstawowym błędem jest kupowanie na początek sprzętu, który ma być "docelowym" (plisss o zwrócenie uwagi na cudzysłów!). Ktoś, kto nie wie w sumie nic o astro, nie zna nawet gwiazdozbiorów, powinien kupić możliwie tanio swój pierwszy sprzęcior.
Wszyscy dobrze wiedzą, że sam teleskop to drobny ułamek tego wszystkiego, co trzeba mieć i wiedzieć w tym całym astro... A już bóle towarzyszące astrofoto wymagają jednak jeszcze więcej- tu się liczy wiedza i praktyka.
Zbyt wielu ludzi ignoruje to, że tak jak w każdej dziedzinie - i tu trzeba przejść przez pewne "etapy wtajemniczenia". To tak jak w innym, równoległym temacie na forum, gdy ktoś nie potrafi zlokalizować na niebie Marsa, a pyta o Koński Łeb...
Inną sprawą jest to, że tak naprawdę o pomyłkach w doborze sprzętu decyduje najczęściej brak czasu. Przecież każdy, kto skorzystał z możliwości wyjazdu na zlot, albo dołączył PRZED zakupem do innej osoby na wspólnych obserwach WIE, ze to jest jedyny skuteczny sposób przekonania się o wadach/zaletach sprzętu.
No i osobna sprawa to masowy pęd do astrofoto "w narodzie". Rozumiem, że kwitnie kultura obrazkowa, ale jak można myśleć o foceniu, nie potrafiąc na niebie zlokalizować nic poza Księżycem.
Nie piszę tego wszystkiego złośliwie! Proponuję tylko, aby wziąć to pod uwagę przy doradzaniu sprzętu.