Damian P. napisał(a):A ja tam z chęcią zabiorę jeszcze głos, bo posiadam akurat - tak chętnie przytaczany tutaj - teleskop 12 cali, od prawie trzech lat. A lornetką obserwuję ciut dłużej. Nie jest to może super staż obserwacyjny, ale co nieco już widziałem. Pod pojęciem obserwacji rozumiem piękno tychże obserwacji i spełnienie własnych satysfakcji. A ja mogę z powodzeniem spełniać swoje obserwacje wyłącznie lornetkowo. Bino 10/50 vs newton 12 cali? A proszę bardzo. Mam oba te sprzęty i mam 15/70 i kwintesencją moich obserwacji mogą być tylko lornetki. A jeśli mi się nagle zechcę obserwować teleskopem, to wyciągnę teleskop i będzie to dla mnie także moja obserwacja i spełnienie w danej chwili. Doceniam teleskop i lornetkę. Uznaję to i to. Cenię sobie jednak bardziej lornetki, ale to już moje osobiste podejście do obserwacji nieba.
Pierwsza rzecz: Księżyc. Nie rozumiem za bardzo ludzi (I wcale nie upieram się by ludzie też rozumieli mnie), którzy potrafią docenić tylko powiększone dziury a nie widzą niczego w obrazach, jakie potrafi pokazać lornetka. Kilka przykładów: Budzący się Księżyc, zatopiony w kołdrze leniwych chmur, niekiedy odgrywający niesamowite spektakle przy zakrywaniu. Innym przykładem może być koniunkcja z Saturnem. Do diabła, po co mi wtedy pękata bania, co mi zasłania cały widok? Wolę piękny Księżyc usiany drobniutkimi kraterkami i obok miniaturowego Saturna z malutkim pierścieniem. Oto moje zestawienie sezonu! Hey-ho, let's go. Jeśli do tego dochodzą swoiste smugi chmur i w kadrze przelatują odległe ptaki to "wsadźcie" wtedy sobie swój powiększony Księżyc i jego dziury. Ja mam obraz jak z malowidła. Tylko ptaki tak szybko odlatują, ale to nawet może lepiej. Były chwilą a chwila była krótka i magiczna.
Druga rzecz: Planety. Tutaj niejako się zgodzę. Jest to jeden z atutów teleskopu. Lornetka (szczególnie mała) pokaże tylko planety z satysfakcji widzenia, choć i ta satysfakcja budzi dla mnie czasem wielki sens. Wenus jako miniaturka Księżyca? Czemu nie. A pierwszy mój Jowisz w starej Tento wywołał u mnie największy zachwyt ze wszystkich moich obserwacji planetarnych (włącznie z Syntą) Dobra, ok. Teleskop Jest tutaj niezły. Pokaże super Jowisza, Saturna, w odpowiednim okresie Marsa, sprawi, że Uran i Neptun będą większe i bardziej kolorowe, i w końcu Wenus; powiększony rogalik z lornetki. Wygląda wtedy jak ziemski Księżyc widziany gołym okiem i do tego wypalony z jakiegokolwiek detalu. Lubię i doceniam jak wszystko co na niebie, ale skoro mam porównywać..
Kropki zamiast planet - prawię się zgodzę. Mały Księżyc jednak trochę mnie rozśmieszył, ale szanuję Twoje preferencję i lubisz to co lubisz. Astronomia to pasja, która daje mnóstwo możliwości do wyboru, wedle gustów. Wszyscy jakby cieszymy się tą samą pasją, tylko niekiedy innymi jej odnogami i to normalne.
Teraz najistotniejsze, czyli DSy.
Koledzy wspomnieli tutaj już o Ameryce i Pelikanie jako o pewnych przykładach. Ja nie będę bronił się tylko tymi dwiema mgławicami. Mam pewien arsenał i wyłożę tyle przykładów ile będzie trzeba.
Pierwsza rzecz będzie krótka, bo dotyczy ciemnych mgławic i nie wszyscy je lubią. Jednak są to obiekty często stosunkowo spore i lornetka jest tutaj świetnych instrumentem do ich wypatrywania. Jeśli ktoś powie, że to tylko pociemnienia na niebie - ja odpowiem, że mgławice jasne to z reguły tylko pojaśnienia. Dlaczego nie docenić ciemnej mgławicy tylko dlatego, że świeci jakby na odwrót? Nie znam wiele ciemnych mgławic, ale kilkadziesiąt już widziałem i cóż..były to satysfakcjonujące obserwacje i nie przypominam sobie bym używał do nich teleskopu.
Druga rzecz to gromady otwarte. Wiele osób chcąc bronić się przed teleskopiarzami, wykłada na stół kilka standardów. Plejady, Hiady, Melotte 111 i lada chwila lista się urywa. Ja mogę tą listę nieco przedłużyć i zrobi się z niej niezły spis obiektów, które wyglądają całkiem ładnie w lornetce. Wiele Collinderów to domena lornetek. A gdyby zaczerpnąć jednak listę? Pierwsze z brzegu: Melotte 25, NGC 752, M41, M48, Cr 463, IC 4665, NGC 6633 i IC 4756, NGC 1647, M46 i M47, Plejady, Gromada Podwójna, Messier 24 wraz ze zgrają obiektów pobocznych, gromady Woźnicy i okolice, M35, M7, M6, M25. Oj długo by wymieniać. I kiedy patrze na trójkącik świecący w środku M48 czy na M38 i M36 z całym swoim sąsiedztwem przebogatym, myślę sobie: a wynocha mi z tym wielkim białym, dwunastocalowym cyklopem! Ja mam teraz piękne widoki i jak zechcę popatrzeć przez teleskop to się upomnę.
Dość o gromadach. Mgławice też mają tu sporo do powiedzenia. Nie chce się rozpisywać, ale np Pętla Barnarda, Rozeta, Kalifornia, wspomniana Ameryka, IC 1318, Tokyo 994, B 142-143, B168, B361 i wiele innych pasuje jakby lepiej do lornetek i to nie koniecznie większych. A widok mgławic Strzelca i Wężownika z perspektywy małego poweru jest nieziemski. Jak zechce powiększyć Omegę czy powalczyć z Filarami to wezmę teleskop, tymczasem widoki lornetkowe są równie piękne i magiczne.
Słabe mgiełki zamiast struktury mgławic? A co jest strukturą? Nieregularne mgiełki - postrzępione tak? Owszem jest ich wiele. Fajna jest NGC 7008, czy galaktyka NGC 4244, ale to także są szare mgiełki tylko nieregularne. Jest ich dużo i ja osobiście uwielbiam za to teleskop. Ale żeby teleskop pokazywał kolorowe obrazy w odróżnieniu od lornetki to okej - byłby niewątpliwie górą. Ale czy to lornetka, czy teleskop, to każde z nich pokazuje mnóstwo szarych i wykropkowanych deesów. Grunt to mieć świadomość na co się patrzy.
Tak więc Ty lubisz swoje a ja swoje. Potrafię się zachwycać teleskopem a innej nocy lornetką. Bo Kosmos jest taki sam, tylko widać go z innej perspektywy. Co będzie fajniejsze? Widok głowy sarny co skubie gałąź (po przejechaniu kadru na drugi kraniec zwierzęcia możemy dotrzeć do innych jej części ciała), czy może widok całej sarny co skubie gałąź i stoi na skale przy drzewie otoczonym polaną, gdzie obok płynie strumyk i widać kolejne sarny?
Odpowiedz może być różna, jednak ostatecznie to nasze osobiste "co kto lubi". Jednak myślę, że warto docenić widok zarówno pierwszy jak i drugi. Ja też lubię pogrzebać w mgławicach i spojrzeć na piękną M11 czy galaktykę Wieloryb, ale uwielbiam też obrazy z szerszej perspektywy. Obiekty wtedy widać z otoczeniem, bogatym polem gwiezdnym i sąsiednimi mgławicami. To jak ze zdjęciami. Można robić fotkę samej M17 a można razem z M16. Będą mniejsze i detal ucieknie, ale czy będzie gorzej? M8 razem z M20 i M21 w jednym kadrze lornetki są dla mnie świetne. Czy powiększenie to coś co musi być wielkie? Chyba tak samo może, jak i nie musi.
Jest jeszcze sprawa kłaków lornetkowych. Wyłapywanie takich obiektów to niezła frajda i satysfakcja. I niech mi powie jakiś obserwator - jeśli potrafi - czym różnią się słabe kłaki lornetkowe, od słabych kłaków teleskopowych? Poza pułapem magnitudo w którym będą oscylowały naturalnie.
Taki tam mały wywód. Temat się skończy i każdy z nas będzie obserwował niebo tak jak lubi. I to uszanujmy. Jeśli nie rozumiemy magii i perspektywy lornetki, nie obrzucajmy jej zaraz błotem tylko dlatego, że ma małe powiększenie i aperturę. To chyba celowe, że jest mała. Dlatego konfrontacja z teleskopem nigdy nie będzie miała sensu. Ja mam to i to. I szanuję upodobania innych i także Twoje Maxx.
PS Do autora wątku: Jeśli chcesz w miarę stabilnie obserwować z ręki bez statywu czy żurawia, pomyśl o jakimś fotelu, czy składanym leżaku, tak by podeprzeć łokcie. Obserwuję tak często Nikonem 10/50 EX i obraz daje radę, choć trochę drży. Najbardziej cierpią gwiazdy podwójne. Tylko taki fotel to też pewien klamot.
Cześć jeśli chodzi o leżak to mam krzesełko wędkarskie Elektrostatyk z regulacją oparcia aż do samego leżenia i z niego będę korzystał.
A wracając do wątku to widzę, że rozpętała się niewielka konfrontacja pomiędzy zwolennikami lornetek i teleskopów, co nie było moim celem. Ja chciałem znać tylko wasze doświadczenia z małymi powiekszeniami, czy 8x40 czy 7x35 a dyskusja zeszła na temat wyższości jabłka nad gruszką . Tak jak pisałem pojadę do sklepu obejrzeć wybrane modele lornetek i nie omieszkam napisać która najbardziej przypadła mi do gustu i dlaczego.
Pozdrawiam.