Och kocham wiersze Leśmiana..bardzo dobrze je czuję!
Przyjrzyjmy się temu"
Coś bez twarzy i na wznak śpi w gwiazdach niezłomnie.
Śpi i nie chce się zbudzić w tych skier zawierusze.
Autor kieruje oczy ku gwiazdom, postrzega je jako wszech-wieczny, niezmącony ogrom, na początku próbowałem zinterpretować postać leżącą na wznak jako pas Drogi Mlecznej od horyzontu do horyzontu, lecz autorowi chodziło zapewne o głębszy sens.. gwiezdne niebo dla nas ludzi ulotnych jest niewzruszone, wieczne i biegnie swoim wolnym niezmąconym trybem..niczym bóstwo bez twarzy, nie wrażliwe na nasze małe ziemskie sprawy.. wydaje się być nie obecne jednak bogowie może tam są tylko śpią?
Mieszkasz w domu nad rzeką i trwożysz się o mnie.
Przyjdę jutro na pewno! Dziś smucić się muszę.
Wyobraża sobie, że jego ukochana zamartwia się o niego, wyszedł przecież na pole i w milczeniu kontempluje gwiazdy..może coś sobie zrobi,
bo przecież coś się stało.. dziś nie przyszedł, boi się że noc jest ciemna a on tam jest sam, jakie myśli gonią w jego zrozpaczonym mózgu.
On mając do wyboru przyjść do niej a zostać tu gdzie jest w tej chwili, woli zostać sam na sam z nocnym niebem i poukładać sobie rzeczy logicznie
(No logicznie w jego rozumieniu
-tak robi przeważnie każdy facet gdy ma podjąć trudną decyzję- ja tak np. robię)
Śpieszy w zaświat na żebry cień brzozy sierocy.
Krzyż chce w przepaść się rzucić z pagórka nad drogą!
Ścielące się, długie nocne cienie...Autor też widocznie mieszka na uboczu przy drodze..ten przerywnik jest jakby ucieczką od stagnacji .. nadanie motoryki przedmiotom nieożywionym to poszukiwanie bratnich dusz w otoczeniu, przekierowywanie emocji na otoczenie.. szukanie obiawów udręki w otoczeniu!...ELEMENTY które w nocy odżywają I ŻYJĄ swoim życiem są odbiciem postrzeżeń człowieka.
Wszyscy na raz bogowie wymarli tej nocy
I odtąd już się nie mam pomodlić do kogo!
Nie zaufam bezmiarom! Nie załkam w noc ciemną!
Rąk nie wzniosę ku niebu po modlitwy zgonie!
A ty za mnie w tej chwili wyciągasz swe dłonie.
Choć wiesz, że prócz tych dłoni nic nie ma nade mną!
Z jakiegoś znanego Autorowi powodu zwątpił w silę sprawczą niebios. Nie chce dać satysfakcji bóstwom, które zawiodły jego nadzieje i ZAUFANIE ...to co się stało jest tylko mu znane. Patrzy w niebo, lecz nie dostrzega w tym ręki Boga.. Wszechświat jest jakby pusty , wypalony..i (chyba) trochę wrogi.. tak to czuję..ale nie pisze tego bezpośrednio. Autor jest rozbitkiem a piękno wszechświat jest pozorne nie oparte o sacrum, Bogowie przecież umarli, zasnęli?Odeszli?
Została tylko realna osoba ludzka,ukochana która roztacza dłonie nad jego głową dając mu otuchę, oparcie..realne nie wyimaginowaną.
Jest tylko ta próżnica, w którą czar przelewa
Słońce, ażeby spełnić mgieł wolę daleką...
Ta próżnica - te kwiaty - motyle i drzewa
Drzewa - kwiaty - motyle - i ten dom nad rzeką..
Tu widać....całkowicie zwątpienie w Boga.. próżnica =zwykle prawidła natury...tryby machiny, sprawcze, jałowe procesy utrzymujące świat w ryzach.. fizyka. W tamtym miejscu był kiedyś Bóg.. teraz go nie ma w sercu autora dlaczego?
Pewne wydarzenia..rzucają jednostki w otchłań zwątpienia. Nie ma nadziei w Bogu.. jest jeszcze ukochany człowiek.
Ale wiersz rozpierdziela dokumentnie tu Stasiowi uścisnął bym grabę gdyby żył!