Latający w dziwnych miejscach żołnierze USA zauważyli kilka miesięcy temu błysk kuli ognia nad Morzem Beringa niedaleko Kamczatki.
To skłoniło innych ludzi do uważnego pooglądania zdjęć Ziemi z pewnego japońskiego satelity.
Zauważono, w końcu malutką źółtawą kreskę, a nieco w lewo w górę od niej jej cień.
Był to efekt wybuchu o energii dziesięć razy większej niż bomby atomowej co spadła na Hiroszimę. Odowiadało to wybuchowi 173 tysięcy ton trotylu.
Spowodował go impakt meteoroidu tak potężny w skutkach, że podobne zdarzają się tyko kilka razy w ciągu stu lat.
Ja się pytam, dlaczego znowu nie u nas?!
Obiekt miał kilka metrów średnicy, a prędkość 32 km/sek. i dokonał swojego żywota na wysokości 25 km nad gruntem.
Czelabiński impakt kilka lat temu był dwa razy bardziej "energetyczny".
https://www.bbc.com/news/science-environment-47607696
Pozdrawiam