Darek Hoffmann napisał(a):altanka napisał(a):całe życie spotykałem się
z betonowym murem: to jest niemożliwe, tego się nie da, to już jest wszystko
odkryte i obliczone.
To miałeś jakiegoś kosmicznego pecha, bo nauka taka nie jest. Nauka kocha to co niepoznane.
altanka napisał(a):tak samo było onegdaj z doskonałą
sprawdzalnością obliczeń Newtona. Aż mu Einstein nie dokopał.
Dokopał ??? A od kiedy to prawa Newtona przestały obowiązywać ??? Nadal uczymy go w szkołach. Teorie Einsteina są rozszerzeniem. Nie obaleniem. Nawet jeśli kiedyś pojawi się nowy geniusz na miarę Tych Dwóch, to rozszerzy ich myśli. Nie sprawi że staną się błędne. Jedynie "prawdziwe dla danych przypadków".
altanka napisał(a):I chociaż wielkość
Einsteina trzeba potwierdzić przez fakt, że on dopuszczał teoretycznie
istnienie tuneli czasoprzestrzennych i tachionów
Myślę, że jednak nie na tym polega wielkość Einsteina.
altanka napisał(a):Niech żyją marzenia o kontaktach z innymi cywilizacjami, antygrawitacji czy maszynie czasu!
Daj nam Boże, aby naukowcy z CERN nie mylili się i aby tym samym odrodziła się
przestrzeń dla największych marzeń Człowieka!
Tu to już w ogóle pojechałeś. Kreujesz wizję skutych łańcuchami naukowców, z których żaden nie śmie wyjść przed szereg by nie narazić się na śmieszność, ukazując niesamowitą PRAWDĘ złożoną z Twoich fantastycznych wizji. Nauka działa w sposób systematyczny. Systematycznie proponuje się hipotezy, potwierdza je i obala. Systematycznie projektuje eksperymenty, prowadzi obserwacje. Następnie wysuwa wnioski i tworzy ostateczny wynik - Teorię Naukową, która jest zwieńczeniem badań na obecnym etapie wiedzy, najdoskonalszym tworem. Natomiast pojawiające się później, kolejne elementy układanki są analizowane i czynione są próby ich dopasowania. Jeśli nie pasują nigdzie, to są dwie możliwości, albo dotychczasowe teorie naukowe są niekompletne, albo wyniki obserwacji i eksperymentów nie są właściwie interpretowane. Obie te możliwości są traktowane w nauce na równi. Historia pokazuje, że odkrycia zawsze przebijają się na wierzch, jeśli tylko są zweryfikowane.
tak mi cholernie smutno, że ktoś nie
podziela mojej fascynacji tym, że być może zaczyna się walić świat
skamieniałych tworów i może nauka rusza właśnie naprzód
Nauka cały czas prze naprzód. A to, że co drugi dzień nie następuje przewrót do góry nogami, nie oznacza że stoi ona w miejscu.
W wypadku astrofizyki, mamy szczęście żyć w jej złotym okresie. Teraz właśnie trwa złoty okres astrofizyki i każde kolejne 5 lat sprawia że inaczej rozumiemy Wszechświat. Astrofizyka to ostatnia dziedzina nauki, którą dziś można by nazwać "zamkniętą".
Przyjdzie czas na Spójną Teorię. Ale nie dojdziemy do niej krzycząc że wszyscy się mylą, tylko systematyczną, metodyczną pracą, przy jak najszerzej otwartym umyśle.
Wreszcie opanowałem trochę nerwy i mogę koledze odpowiedzieć. A opanowałem nerwy, bo po kretyństwie z nadświetlnymi neutrinami jestem boleśnie zawiedziony i przygnębiony.
W końcu najbardziej wiarygodny i ceniony ośrodek naukowy na świecie a tu taka kupa!
Już człowiek miał nadzieję a tu znowu tylko ten zasrany bozon Higgsa! Zresztą są oni tak już niewiarygodni, że już go odkryli tylko że jeszcze nie odkryli. I tak za przeproszeniem sralis mazgalis. Nie jest to wreszcie w ogóle ważne bo jak już napisałem, to jest tylko kwestia ostatniej cegiełki do przestarzałego i przemijającego obrazu świata.
Kit tam zresztą z ostatnim epicyklem albo rozważaniem co do wielkości skorupy żółwia, na której leży płaska Ziemia.
To jedziemy.
1. Jasne, że nauka kocha to co niepoznane. Tylko po co mnie krytykujesz w temacie ... skoro model standardowy właśnie taki nie jest? Gdzie w modelu standardowym przewidziano zjawiska ciemnej materii i ciemnej energii? A ponieważ jest to teoria, która w miarę upływu czasu i następujących odkryć coraz bardziej się rozmija z rzeczywistością to śmiem to potępiać jak epicykle Ptolemeusza. I żadne odkrycie bądź nie ostatniej cegiełki nieaktualnej wizji rzeczywistości (ten głupi bozon) nic tu już nie zmieni.
2. No dobra; Einstein nie dokopał Newtonowi. Faktem jest, że wielkość Newtona okazała się być szczególnym przypadkiem w świecie Einsteina. Broń mnie Boże, żebym miał ośmielać się pyskować na takich gigantów myśli jak np. Newton. No ale przyszedł następny gigant umysłu i wykazał np. że ruch afeliów Merkurego jest inny niż to powiedział Newton. Albo, że światło gwiazd w zauważalnym stopniu ugina się w polu grawitacyjnym Słońca. Jest więc to kwestią semantyki - dokopał czy "twórczo rozszerzył".
Wiemy o co chodzi i nie kłóćmy się - proszę - o słowa.
3. A na czym polega wielkość Einsteina? Ano na wielu sprawach. I jest w tym co wspaniale przewidział i co już zdążyło się doświadczalnie potwierdzić (już wiele spraw) ale też i w fakcie, że w swej wielkiej otwartości umysłu dopuszczał też możliwość wystąpienia faktów takich właśnie jak tachiony, tunele czasoprzetrzenne czy "białe dziury", których jeszcze nie potwierdziliśmy obserwacyjnie. Jasne; może są a może nie są. Jednak jakże nienaukowe jest Twoje zachowanie, potępiające teoretyczne możliwości fizyczne tylko dlatego, że jeszcze nie są odkryte/wynalezione!
4.Wreszcie największa żenada - bo imputująca mi jakoweś uleganie "moim fantastycznym wizjom". Żałosne to jest tak w ogóle - człowieku tak samo krytycznie mógłbyś napisać np. o funkcjonalności telefonu komórkowego w roku np. 1700. Wzięliby Cię za psychicznie chorego i miałbyś szczęście, że nie za czarownika. Więc w sensie ogólnym to wypraszam sobie krytykę moich postów na takim poziomie intelektualnym. Zaś co do szczegółów: jest ich tu kilka godnych riposty.
Ad a: Cytuję: "Nauka działa w sposób systematyczny. Systematycznie proponuje się hipotezy, potwierdza je i obala. Systematycznie projektuje eksperymenty, prowadzi obserwacje. Następnie wysuwa wnioski i tworzy ostateczny wynik - Teorię Naukową, która jest zwieńczeniem badań na obecnym etapie wiedzy, najdoskonalszym tworem."
Zdechnąć można ze śmiechu! Już to pisałem wcześniej jako brylujący przykład, no ale widocznie trzeba jeszcze raz. Ku rozwadze takich krytyków jak Ty. Ekonomia. Czasy sprzed wynalezienia maszyny parowej. Anglia. Otóż powstawały nadzwyczaj poważne i wszechstronnie udokumentowane opracowania naukowe, które określały maksymalne zaludnienie miasta (na szczególnym przykładzie Londynu), które w ogóle może istnieć.
Ówcześni naukowcy przyjmowali jako zmienną decydującą możliwości transportu opartego na koniach, osłach, ludziach i ew. transporcie rzecznym. Uwzględniano nader szczegółowo zarówno wydajność samego transportu jak też np. transport potrzebnej karmy dla zwierząt jak i usuwanie powstających odchodów. I jak byk z całą ścisłą "Teorią Naukową" wychodziło, że miasto powyżej 500-600 tysięcy mieszkańców nie może istnieć. A jak chcesz to możemy uwzględnić nawet konstrukcję batów z kevlaru.... Ano wynaleziono maszynę parową. I całe bajdurzenie jakie zapodałeś idzie na śmietnik. Bo to właśnie jest nauka, a nie "twórcze rozwijanie" wiedzy o np. ilości końskich odchodów. Tak jak z tym gównianym bozonem.
Ad b.: cytuję "Nauka cały czas prze naprzód. A to, że co drugi dzień nie następuje przewrót do góry nogami, nie oznacza że stoi ona w miejscu.
W wypadku astrofizyki, mamy szczęście żyć w jej złotym okresie. Teraz właśnie trwa złoty okres astrofizyki i każde kolejne 5 lat sprawia że inaczej rozumiemy Wszechświat. Astrofizyka to ostatnia dziedzina nauki, którą dziś można by nazwać "zamkniętą"."
Zdechnąć można ze śmiechu z tym "złotym okresem". Jak się zacząłem interesować astronomia (dajmy na to 1972 r. na przykład) to przeczytałem świetną książkę o astrofizyce, w której było napisane bez żadnej różnicy WSZYSTKO to, co i dzisiaj obowiązuje. Owszem dziś doszły kwestie np. ciemnej materii czy energii. Owszem trochę się zmienił np. szacowany czas istnienia Wszechświata. Owszem niektóre kwestie jak np. związane z czarnymi dziurami były uważane wtedy za prawie pewną teorię, podczas gdy dziś są jużpotwierdzone obserwacyjnie. Owszem, wtedy masowe istnienie egzoplanet tylko spekulowano a dziś się to potwierdza obserwacyjnie. Itd itd. I proszę mnie tu nie kontrargumentować np. teoriami co do ew. gwiazd kwarkowych. I wtedy i dzisiaj się to tylko teoretyzuje. Itd itd. Itd. itd.
W sensie JAKOŚCIOWYM (nie mylić kurna z ilościowym) NIC się w naszym obrazie ogólnym wszechświata nie zmieniło. A jakby ktoś chciał przeciw mnie obrócić moje własne słowa np. o ciemnej materii to przypominam, że anomalie w obrotach galaktyk i hipoteza ew. wyjaśniającej je ciemnej materii powstały w latach 30-tych XX-wieku. Tak to wspominam na wszelki wypadek, jakby co.
No więc niech gęś kopnie taki rzekomo "złoty okres" astrofizyki. Toż to można najwyżej pawia puścić.
Ad c.: ja nie krzyczę. Jestem tylko zawiedziony nędznym postępem astrofizyki. A także różnych innych nauk. Gdzie tym dzisiejszym żałosnym "odkryciom" czy też "badaniom naukowym" do tak wspaniałych i rewolucyjnych odkryć/wynalazków jak np. odkrycie istnienia bakterii, użycie lunety do patrzenia na niebo, odkrycie fal radiowych, wynalazki silników cieplnych (i maszyny parowej i na paliwa kopalne), odkrycie prądu elektrycznego, użycie promieni rentgenowskich do diagnostyki medycznej, teoria psychoanalizy Freuda, wszystko co wymyślił Einstein (ze wszystkimi konsekwencjami). Itd. itd. Co jakiś gówniany bozon Higgsa ma się z takimi tytanami nauki równać?!
To nie wiadomo, czy się śmiać czy płakać....
Daj se chłopie siana z tym złotym okresem w astrofizyce. Żenujące to jest i tyle.
Żeby jeszcze tak dodać coś osobistego. Ten zasrany zastój w nauce to jest wcale nie tylko akurat w astrofizyce. To jest ogólny szajs w nauce za naszych czasów. Oto coś osobistego. Ano 2 lata temu złamałem nogę. I jakie to postępowanie medyczne zastosowano? Ano unieruchomienie i czekanie aż się samo zrośnie. Tak samo byłoby np. w roku 1850. Owszem, zamiast niezdejmowalnego gipsu pojawiły się zdejmowalne tzw. ortezy. Taka konstrukcja mechaniczna, unieruchomiająca kończyne tyle, że zdejmowalna żeby nogę np. umyć. Ot i cały postęp. A medycznie jest tak samo jak w 1850 r. Unieruchomienie i czekanie aż się samo zrośnie. Taki postęp.
Jako też w astrofizyce. Tak od 1940 to nic nowego. I najwyżej pawia można puścić.
No więc przestań - kolego - nawijać o jakimś "złotym okresie" w astrofizyce. Stawiam mocną tezę, że żyjemy w czasie smrodu i zastoju. Również w astrofizyce. I proszę nie brać tu żadnych moich słów osobiście. Piszę to co piszę jedynie w celu dyskusji o nauce a nie wycieczek osobistych. Jeśli ktoś czuje się personalnie dotknięty to przepraszam.
Moje wypowiedzi i opinie mają jedynie na celu dyskusję naukową. Pozdrowienia.