szuu napisał(a):altanka napisał(a):tak mi cholernie smutno, że ktoś nie
podziela mojej fascynacji tym, że być może zaczyna się walić świat
skamieniałych tworów i może nauka rusza właśnie naprzód
chyba rozumiem twoją tęsknotę... to tak jak z wielkimi odkrywcami, wystarczył dobry żaglowiec i odkrywałeś lądy na których nigdy nie stanęła stopa białego człowieka. a dzisiaj? geografia zupełnie skostniała i mija już kilkaset lat odkąd nie odkryto żadnego nowego kontynentu!
niestety, epoka łatwych odkryć się skończyła. co gorsza, jeżeli powstanie nowa lepsza fizyka to i tak obecnie obowiązujące teorie będą jej szczególnym przypadkiem. nie ma powodu żeby przypuszczać że kolejna rewolucja będzie uproszczeniem modelu. może być wręcz przeciwnie - zwielokrotnieniem praw i stałych. a już na pewno nie okaże sie intuicyjnie zrozumiała dla szarego człowieka. nie ma szans na kolejnego galileusza który by sam z siebie patrząc na świat zdroworozsądkowo odkrył połowę praw natury.
jeżeli szukasz jakiejś dziedziny gdzie możnaby się fascynować łatwo zrozumiałymi odkryciami to polecam genetykę, nanotechnologię itp... bo akurat tam jesteśmy niedaleko za galileuszem więc każdy ma jeszcze szansę własnymi rękami w kilka lat przewrócic świat do góry nogami.
altanka napisał(a):Mówią cholera, że nauka zaczyna się od marzeń.
to na pewno była nauka? a nie np. łyżwiarstwo figurowe?
No cóż panie Szuu, jak drwina i złośliwości to czemu nie?
Skoro narzucasz taki ton to spróbuję Ci odpowiedzieć po Twojemu.
1. wielcy odkrywcy i żaglowce. Akurat przypadkiem trochę się onegdaj
o tym dowiedziałem. Ano historia to moje hobby na 4-tym miejscu.
Pecha masz profanie z tymi żaglowcami.
Dajmy na to np. największy żeglarz w historii Danii. Niejaki Jens Munk.
Aby zdobyć finansowanie swojej najcięższej wyprawy
mającej na celu opłynięcie Kanady od północy pracował pół życia
ryzykując wielokrotnie cały swój majątek, wysługując się największym
bogaczom swoich czasów i upokarzając się przed nimi (wedle ówczesnego
pojęcia honoru które dla ówczesnych ludzi bywało cenniejsze niż życie).
Jak już popłynęli, to przyszło im zimować na lądzie na północnym
brzegu Kanady, gdzie z zimna, głodu, szkorbutu i innych chorób umarło
95 % uczestników wyprawy. Jens Munk z kilkoma ocalałymi ludźmi przeżył i
wyremontowali częściowo mniejszy z 2 statków. Mając otwarty pokład,
zniszczone maszty i do dyspozycji tylko wiosła przepłynęli z powrotem
przez wiosenne sztormy na Atlantyku i żywi wrócili do Danii. A tam czekały
ich procesy sądowe, wytoczone przez obrażonych bogaczy, że zmarnowali
ich inwestycję. Jens Munk umarł w nędzy i pogardzie i jeszcze miał
szczęście, że nie w więzieniu.
W latach 60-tych 20-go wieku Dania wysłała ekspedycję archeologiczną
w miejsce, gdzie zimowali i odnaleźli trochę oryginalnych rzeczy.
Do dziś są one w muzeum w Kopenhadze; jako narodowe świętości.
Tak to było łatwiutko z tymi żaglowcami i z wielkimi odkryciami
geograficznymi.
Trzeba być zupełnym durniem (w kwestiach historycznych), żeby wypisywać
takie bzdury. Jakie to prostackie wobec ludzi, którzy dawno już nie
żyjąc nie mogą powiedzieć prawdy - jak to było.
2. Nic tu nie pisałem o jakiejś "łatwości" odkryć w czasach dzisiejszych.
Wręcz przeciwnie. Odkrycie rodem z CERN-u na pewno kosztowało wiele
pracy, pieniędzy i cierpliwości. W końcu można przeczytać, że powtarzali
rzeczony eksperyment 15000 razy w ciągu 3 lat. Proszę więc nie wkładać
mi w usta rzeczy, których nie powiedziałem. To jest tak zwane
"przyprawianie gęby". Wypraszam sobie.
3. Nic nie postowałem w kwestii, czy nowe odkrycia dadzą bardziej prosty
czy bardziej skomplikowany model. Nie o samą komplikację jako taką
mi chodziło tylko o nowość. Oczywistym jest w nauce, że coś zrazu
prostego ma skłonność do komplikacji, aż wreszcie okazuje się, że owa
postępująca komplikacja staje się sztuką dla sztuki i zawziętą próbą
reanimowania trupa. I pojawia się nowy gość, który to wszystko
wynosi na śmietnik i postuluje coś nowego-prostego. I cykl się powtarza.
To jest jak funkcja okresowa. Widać to w całej historii nauki.
Powtarzam: trzeba być durniem w kwetii historii nauki, żeby tego nie
widzieć (i wypisywać takie rzeczy).
3. Czy ja coś postowałem, że coś ma się okazać "intuicyjnie zrozumiałe
dla szarego człowieka"? Nadchodzi zapewne (jak mam nadzieję) twórcze
rozszerzenie świata Einsteina, Feynmann'a., Schwartch'ilda, Bohra i
całej tej grupy. A przecież przytłaczająca większość ludzi nic by z ich
tez nie zrozumiała. Pochlebiam sobie, że rozumiem jakieś uproszczone
fragmenty. I tyle. I znowu: musisz naprawdę "przyprawiać gębę"?
4. A jak chodzi o Galileusza i wspaniałą "łatwość" z rzekomym
"zdroworozsądkowym odkrywaniem.." to po prostu wykazujesz się
tzw. ahistoryzmem. To taki rodzaj durnoty, który ludzi żyjących w innych
czasach ocenia wg. dzisiejszych kryteriów. Jak możesz w ogóle mieć
pojęcie ile np. odwagi intelektualnej wymagało w tamtych czasach
skierowanie lunety na niebo i samo przypuszczenie, że ciała niebieskie
są w ogóle z takiej samej materii jak nasz zwykły świat codzienny?!
5. Co do genetyki się nie wypowiem. Nie znam się.
6. "Łyżwiarstwo figurowe". Postujesz aby się wyzłośliwiać?
Nie będę się jednak zniżał do takiego poziomu.
Ale nic to. Jeszcze raz napiszę. Oby przyszedł nowy Kopernik, Faraday,
Newton, Roentgen, Kepler czy Einstein. To były ODKRYCIA I WYNALAZKI.
Jakże żałośnie małe jest w obliczu tamtych asów poszukiwanie szczególików
jednego z parametrów kolejnego mionu czy pionu.
To jeszcze przypowieść (autentyczna) dla wszystkich chwalców status quo.
Była kiedyś taka poważna praca naukowa grupy ekonomistów z Anglii tuż
sprzed czasów wynalezienia maszyny parowej. Dotyczyła wyliczenia granic
rozwoju Londynu (z przyczyn ekonomicznych). Uwzględniono skrupulatnie
wszystkie możliwe konsekwencje transportu konnego (a także ręcznego i przy
użyciu osłów). Z przewidywanym zużyciem siana i ilością koniecznych do
usunięcia odchodów włącznie. Wykazano niezbicie określone granice rozwoju
miasta. Wszystko było bardzo skomplikowane i ściśle udowodnione....
A ja mam nadzieję, że przyjdzie nowy Kopernik i wszystkich ich wyniesie na
śmietnik.Tych od mionów i pionów i takich, co piszą, że skoro coś się
pięknie sprawdzało przez 40 lat to już wystarczy, żeby mieć pewność, że
musi się już na zawsze sprawdzać. A nam miałoby już tylko pozostawać
uszczegółowienie ilości odchodów. Może uwzględnić i ludzkie?
Daj Boże, żeby mieli rację z tym upadłym c!
P.s. (tak po staremu bo już swoje lata mam): właśnie przeczytałem,
że rzekomo zaobserwowano rok temu zmianę czasu półrozpadu jakiegoś izotopu
cezu w funkcji wielkości neutrin słonecznych. Jasne; To nie wiarygodność
CERN-u, a też i nie taka bomba jak upadek c. Może i nieprawda.
No ale te czasy półrozpadu to też jest nienaruszalna i święta stała
w świecie transportu konnego NIE?! Chyba, że uwzględnimy jeszcze odchody
ludzkie...
Pozdrowienia dla wszystkich forumowiczów. Obyśmy zdrowi byli i doczekali
jeszcze przyszłych cudów nauki. Czego sobie i Tobie Szuu życzę.