gronki napisał(a):(...) A myślę że światów podobnych do Ziemii zaopatrzonych w ciekłą wodę i występujących w "zielonej strefie" dookoła ich gwiazd jest bardzo wiele. Kwestią czasu jest namierzenie takiej planety. Wystarczy zobaczyć że w naszym US woda pływa w postaci ciekłej prawie wszędzie tam gdzie nie zamarzła lub nie wyparowała. (...)
Jeszcze kilkanaście lat temu panował antropocentryczny pogląd, że Ziemia jest unikatem we Wszechświecie, miejscem "wybranym" i przeznaczonym akurat ludziom. To oczywista nieprawda. Układów planetarnych w skończonym Wszechświecie są zapewne co najmniej miliardy. Oczywiście kopii Ziemi raczej nigdzie nie znajdziemy, ale miejsc dogodnych dla życia biologicznego jest na pewno wiele.
Po pierwsze dlatego, że w znanym nam Kosmosie obowiązują uniwersalne prawa fizyki. Układy planet wszędzie powstają zapewne tak samo, wg schematu:
- wybuchy supernowych, tworzące pierwiastki cięższe od żelaza i rozrzucające je wokół;
- formowanie się mgławicy planetarnej;
- nowe układy.
W naszym US 4 mld lat temu wygladało to zapewne tak.
Najpierw zagęszczony pył - przypominający dym - zaczął się zbrylać w okruszki i bryłki (tu dominowało przyciąganie elektrostatyczne). Dalsze przyciąganie grawitacyjne tworzy tryliony krążących wokół gwiazdy małych obiektów, które zderzając się tworzą tzw. planetazymale (o średnicy kilku km).
Kosmiczny bilard trwał dalej, tworząc z planetazymali około setki małych planetek (wielkości powiedzmy Merkurego). To ich zderzenia uformują układy planetarne, nadając indywidualny "rys" każdemu układowi. Ciśnienie gwiazdy centralnej odsuwa lżejsze pierwiastki i związki na obrzeża.
Czynniki wpływające na ten proces to ilość materiału w mgławicy, moment pędu układu i wielkość gwiazdy centralnej. Przy układach wielokrotnych zapewne proces jest bardziej złożony.
W naszym US jednym z ostatnich zderzeń planeta wielkości Marsa (nazwijmy ją Thea) zderzyła się z Ziemią nr 1. Efektem zderzenia jest obecna Ziemia i Księżyc, zbudowany z lekkich skał płaszcza Ziemi. Teraz Ziemia ma duże żelazowo-niklowo jądro, znacznie większe niż średnia kosmiczna u innych planet. Jądro Ziemi nr 1 i Thei zlały się w jedno, a na orbitę wystrzeliły lekkie skały, które utworzyły Księżyc.
Tak duże metaliczne jądro (żelazo-nikiel) zapewnia Ziemi istnienie pola magnetycznego (to rzadkość wśród planet skalistych). A pole magnetyczne tworzy magnetosferę wokół Ziemi, która chroni życie na Ziemi przed zabójczym promieniowaniem kosmicznym. Więcej: Księżyc stabilizuje rotację Ziemi, zmniejszając zmiany kąta precesji i tworzy fale przypływów, miliardy lat temu znacznie wyższe i częstsze niż teraz.
Dlaczego o tym piszę? To po drugie. Ziemia na której żyjemy jest właśnie unikalna, ale nie z powodu jej wyjątkowego położenia, czy osamotnienia w Kosmosie, lecz ze względu na wielość czynników wpływających na układ finalny. To czy stanie się ona błękitną oazą czy dusznym piekłem zależy znowu od całego szeregu czynników. Nasza bliźniaczka Wenus stała się właśnie takim piekłem, chociaż miała szansę na powstanie innych warunków na powierzchni.
Podobnie - ilość planet w układzie może zapewne zawierać się pomiędzy 1 a np. 100, wszystko zależy od warunków początkowych i brzegowych, resztę załatwiają prawa fizyki i probabilistyka.
Ten fascynujący temat można odnaleźć m.in. w:
Od gwiezdnego pyłu do planet - Harry McSween
Krótka historia Ziemi - J. Macdougall