Witam!
Na wstępie muszę pokornie przyznać, że w dziedzinie astronomii i astrofizyki jestem właściwie kompletnym laikiem. Nigdy nie spoglądałem na niebo przez teleskop, jeden jedyny raz udało mi się dostrzec Wielką Niedźwiedzicę. To tyle.
Traf chciał, że jestem zapalonym czytelnikiem książek science fiction, a im bardziej "hard", a więc im większy nacisk autor kładzie na zgodność z aktualną wiedzą naukową, tym lepiej. Zachciało mi się w końcu samemu napisać krótkie opowiadanie. Będę się w nim koncentrował raczej na zachowaniu ludzi w sytuacji zagrożenia, element fantastycznonaukowy odegra rolę drugorzędną, ale i tak bardzo chciałbym uniknąć błędów merytorycznych. Research utrudnia mi praktycznie zerowa dostępność odpowiedniej literatury w moim miejscu zamieszkania, do Wikipedii mam ograniczone zaufanie, do pewnych informacji zwyczajnie trudno mi się dokopać.
Pierwsza rzecz, która dla fabuły mojego opowiadanka ma pewne znaczenie, to prawdopodobieństwo przypadkowego zderzenia statku kosmicznego z jakimś obiektem - planetoidą, meteorem, księżycem, itd. Wydaje mi się oczywiste, że aby gwiezdne podróże miały jakikolwiek sens, potrzeba wielkiej prędkości - jeśli nawet nie prędkości światła, teoretycznie nieosiągalnej, to i tak wielkiej. Zwrotność tak rozpędzonej maszyny powinna drastycznie spaść, co rodzi niebezpieczeństwo kolizji. Intryguje mnie stopień... hmmm... "zaśmiecenia" kosmosu różnego rodzaju ciałami niebieskimi, na które rakieta mogłaby wpaść.
Autorzy science fiction często popełniają ten błąd, że nie doceniają skali Wszechświata i nie potrafią wyobrazić sobie gigantycznych dystansów, np. pomiędzy poszczególnymi układami gwiezdnymi. Ja staram się dociec, na ile kosmos to bezkresna próżnia, a na ile "zupa" pełna najrozmaitszego sortu skalnych i gazowych obiektów, z którymi bliskie spotkanie mogłoby się źle dla astronautów skończyć, a zatem w jakim stopniu utrudniona byłaby nawigacja podczas kosmicznej podróży, nad którą pieczę sprawowałby pewnie już nie człowiek, ale zaawansowany technicznie automat. Chciałbym wykreować jednego z moich bohaterów na wiecznego malkontenta, twierdzącego, że "Wszechświat to jeden wielki bałagan" - czy miałby prawo do narzekań?
Przepraszam, jeśli te moje wątpliwości wydadzą się Wam głupie i naiwne, ale od czegoś trzeba zacząć. Na naukę nigdy nie jest za późno.