Odkopuję temat. Jestem ciekaw czy autor rozpoczął prace nad opowiadaniem? Mam nadzieję że powstanie, bo takie "hard s-f" zawsze się miło czyta.
Ale do rzeczy. Przeczytałem temat i wpadła mi do głowy pewna myśl. Z obliczeń wynika, że rzeczywiście prawdopodobieństwo zderzenia jest niewielkie. Z drugiej strony wybierając się w długą podróż z prędkością, która stanowi spory ułamek prędkości światła nie można lekceważyć możliwości zderzenia mimo nikłego prawdopodobieństwa. Żeby coś ominąć albo zepchnąć z toru lotu statku trzeba znać pozycję dane ciała odpowiednio wcześnie (załóżmy będąc kilka- kilkanaście AU przed tym obiektem). I tutaj zaczyna się zabawa.
Kolega MateuszW wspomniał, że cywilizacja zdolna do tak dalekich podróży może mieć skatalogowane większe ciała układów słonecznych przez które odbywać się będzie lot i to jest logiczne. Dokładne pozycje planet i pozycje mniejszych ciał można ustalać na bieżąco, zbliżając się do danego układu słonecznego. Alternatywą jest lot nieprzecinający wnętrza układów słonecznych, ale tutaj pojawia się problem który mnie nurtuje.
W odległości kilkuset czy nawet kilku tysięcy AU od gwiazdy wykrywanie różnego rodzaju planet/asteroid/komet itp. nie powinno być trudne. Ale jak rozwiązać ten problem kiedy do najbliższej gwiazdy jest np. 2-3 lata świetlne i leci się przez ciemną kosmiczną pustkę? Prędzej czy później w podróży natrafimy na taki moment. Na obserwacjach wizualnych chyba ciężko będzie polegać na obserwacjach wizualnych, bo tak daleko od gwiazdy nieduże ciała niebieskie nie będą odbijać za dużo światła i nie będą zbyt widoczne (chyba że się mylę
). Można oczywiście statek wyposażyć w olbrzymi teleskop ale sens tego jest mały a i tak można się przejechać na obiektach o bardzo małym albedo. Można spróbować detekcji w podczerwieni, ale sprawdzi się to tylko dla naprawdę dużych obiektów. Małe, nieogrzewane od dawna przez żadną gwiazdę z pewnością będą już wychłodzone i praktycznie niemożliwe do wykrycia (chyba że znów się mylę). Może w takim razie obrazowanie radiowe? Coś na podobieństwo metody obecnie używanej do obrazowania asteroid przelatujących blisko Ziemi? Tylko czy znów nie trzeba będzie zabrać ze sobą potężnej aparatury która umożliwi taką detekcję chociażby z odległości 10 AU?
Jak myślicie, jaka metoda byłaby tutaj najlepsza? Chyba, że ktoś już się zastanawiał nad tym tematem i w jakiejś książce, której nie czytałem jest pomysł jak to rozwiązać.
PS. Swoją drogą ciekawe jakie ilości różnego rodzaju obiektów mniejszych niż planety znajduje się w przestrzeni niezwiązana na stale grawitacyjnie z żadną gwiazdą, tzn. poza obłokami Oorta? Nie spotkałem się dotychczas nawet z żadnymi szacunkowymi wartościami (dla planet takie są).