O trzeciej w nocy otworzyłem okno na formalnie ciemne podwórko za blokiem mieszkalnym prawie w centrum Wrocławia.
Byłem zdumiony bo było jasno jak o poranku.
Sprawdziłem. Mogłem przy oknie czytać tekst wydrukowany drobną czcionką na kartce formatu A4.
Akurat niebo było zasnute jednolitą warstwą jasnych chmur czyli jakby brudnym mlekiem pomalowane.
Mechanizm zjawiska - z uwzględnieniem śniegu, którego było sporo wszędzie - jest taki jak narysowałem.
Niektóre fotony zanim oświetliły moją kartkę papieru mogły kilkakrotnie odbić się od kryształków lodu budujących najmniejszą porcję śniegu oraz od kryształku lodu (lub kropli wody) budującego chmurę.
Nawet gdy nie ma chmur i śniegu szkodliwość astronomiczna sztucznego oświetlenia jest znacząca (choć mniejsza niż gdy są chmury oraz - co gorsza - śnieg) bo fotony odbijają się w dół ku naszym oczom, lornetkom i teleskopom od drobin pyłu (itp) co zawsze bywają w powietrzu.
Gdyby nie było śniegu na trawnikach, to byłoby dla nas - astronomów - lepiej, bo trawa odbijałby tylko fotony zielone, a inne pochłaniała.
Moją hipotezę skonsultowałem z naszym forumowiczem z Wrocławia znającym się na mechanice kwantowej (ZbyT, ZbyszekT).
Siema
Wszystkie wszechświaty są wieczne