Paweł Baran | 02 Lip 2019, 11:33
warunki. A jeszcze w innej dziedzinie nie mamy nowych tematów badań, ale nie mamy na to warunków. Tak, że to są audyty naprawdę merytoryczne. Jeżeli teraz w tych zespołach eksperckich - a mówi się o trzech ekspertach - znajdą się ludzie wybierani przez prezesa, nawet w najlepszym, że tak powiem, wyobrażeniu, to jeżeli trzy osoby do mnie do instytutu przyjdą, to będą to musiały być trzy osoby z trzech różnych dziedzin. Bo trzy główne dziedziny mam w Instytucie. Czyli na dziedzinę przypadnie jeden ekspert. Daj Panie Boże, żeby to był ekspert rzeczywiście z najwyższej półki, mało tego, nie był to ekspert, który być może konkuruje z nami w pewnym temacie. My wszyscy wiemy, że te konkurencje nie są specjalnie uczciwe, że pewne publikacje są przetrzymywane do czasu opublikowania przez inne ośrodki. Takie rzeczy się w nauce zdarzają, jak zresztą wszędzie indziej. To jest druga sprawa, teraz trzecia. W tej chwili te ekspertyzy są robione przez rady kuratorów. Rady kuratorów to są akademicy, zasłużeni ludzie polskiej nauki, powoływanie innych ekspertów to jest wyraz, że tak powiem braku zaufania do własnych akademików, w końcu wybranych przez całe środowisko polskie. Więc ja w ogóle tego nie rozumiem.
GM: To znajduje uzasadnienie w tym projekcie, mianowicie pisze się tam, że Rady Kuratorów nie mają odpowiednich środków finansowych na zatrudnianie ekspertów zagranicznych. To oczywiście jest dosyć trudne do logicznego wytłumaczenia. Najprostszą odpowiedzią byłoby przekazanie środków finansowych tym Radom Kuratorów, a nie zatrudnianie ekspertów z zewnątrz. Ale ja pozwolę się nie zgodzić z tym co powiedziała przed chwilą pani profesor Witko, że nie obawia tych zagranicznych ekspertów. Ja się troszeczkę obawiam, ponieważ ta nowelizacja przewiduje dosyć precyzyjnie opisaną ścieżkę postępowania, co się wydarzy w sytuacji kiedy przyjadą eksperci zagraniczni, czyli ta komisja powołana przez prezesa Akademii. Oni mają przygotować jakieś zalecenia naprawcze, rekomendacje do zastosowania w Instytucie, które zostają przekazane dyrektorowi tegoż Instytutu. Dyrektor ma obowiązek wprowadzić je, wdrożyć w swojej placówce. Jeżeli tego nie zrobi, albo zdaniem władz wydziału lub wiceprezesa PAN odpowiedzialnego za Wydział, zrobi to w sposób nieodpowiedni, niewystarczający, to właściwie trudno powiedzieć jak to będzie stopniowane, to wiceprezes Akademii składa wniosek do prezesa PAN, czyli do swojego bezpośredniego przełożonego o to, żeby tego dyrektora usunąć ze stanowiska przed końcem kadencji. I tutaj niestety nie ma żadnego trybu odwoławczego. I ja nie mówię o tym tylko dlatego, żeby bronić praw obywatelskich dyrektorów do tego żeby oni zasiadali na swoich fotelach dyrektorskich. Absolutnie nie o to chodzi. To chodzi o przyszłość Instytutu. Jeżeli dyrektor, który jest odpowiedzialny jednoosobowo za politykę finansową i politykę naukową Instytutu, zostaje usunięty ze stanowiska, na jego miejsce przychodzi nominat prezesa Akademii, to nieuchronnie dojdzie do istotnych zmian w profilu badawczym, profilu naukowym Instytutu. Nawet jeżeli ten dyrektor pójdzie się sądzić przed sądem administracyjnym i wygra tę sprawę, co pewnie zajmie dłużej niż dzień, tydzień, czy miesiąc, to wróci już do innego Instytutu, albo w ogóle nie będzie miał do czego wracać. Niestety ten projekt przewiduje przekazanie prezesowi Akademii dosyć istotnych, dosyć mocnych, ja bym powiedział potężnych narzędzi do restrukturyzacji instytutów.
MW: Ja powiedziałam, że ja się nie boję tych audytów zewnętrznych, jeśli są one dobre. Grona eksperckiego trzyosobowego się boję. Ja mam grono ośmioosobowe a i tak od czasu do czasu wychodzą bardzo zabawne sytuacje. Na posiedzeniach takiego "boardu" ostatnio pojawiły się cztery nowe osoby. My wymieniamy te osoby, dlatego że ci zasłużeni ludzie z zagranicy też przechodzą na emeryturę. W związku z tym szukamy jak najlepszych ludzi i zawsze są nowi. Ostatnio jak raportowałam wyniki finansowe Instytutu to wstał jeden z panów i zapytał, pani dyrektor, dlaczego pani robi to w tak skomplikowany sposób. Ja nie bardzo wiedziałam o co chodzi, ale pan mi wytłumaczył, że przecież ja to muszę wszystko mnożyć przez 12. W tym momencie ja trochę zgłupiałam i pytam, dlaczego pan ma to mnożyć przez 12. No bo pani chyba podaje liczby miesięczne. Ja mówię, że nie, ja podaje liczby roczne. To też świadczy o tym, że jednak to co dostajemy na naukę w naszych instytutach jest o rząd mniejsze, niż dostają na przykład Instytuty Maxa Plancka, do których mi się tak chętnie jako Polska Akademia Nauk przemierzamy i porównujemy. Zmartwienie przeciętnego dyrektora Instytutu Maxa Plancka - wiem, bo szereg razy byłam w Berlinie - polega na tym, że przychodzi połowa grudnia, jemu gdzieś tam z kieszeni wypada pół miliona i martwi się, jak to szybko wydać. I to nie jest kwestia wydania szybko, bo to jest łatwe, tylko dostania rachunku do końca roku. To już nie jest takie łatwe.
GM: Żeby dopowiedzieć do tego co powiedziała panie profesor, to budżet Instytutu Maxa Plancka to jest 2,5 miliarda euro rocznie, francuskiego CNRS (Centre national de la recherche scientifique) to jest ponad 3 miliardy euro rocznie, a budżet wszystkich 69 instytutów Polskiej Akademii Nauk to jest około 700 milionów złotych. To dla porównania. Trudno nas z dnia na dzień zrobić Maxem Planckiem, albo CNRS.
Pan wspominał na początku, ja trochę przerwałem, o tej swojej obawie związanej z nową ustawą dotyczącej współpracy z instytucjami zagranicznymi. Jakby pan zechciał dokończyć ten wątek. Co w tym jest pana zdaniem ryzykowne?
GM: My z panią profesor Witko reprezentujemy zarówno różne dziedziny wiedzy, jak i różne dyscypliny, więc mój Instytut jest właściwie monodyscyplinarny. Wszyscy pracownicy deklarują literaturoznawstwo. Generalnie Instytuty wydziału pierwszego czyli reprezentujące nauki humanistyczne i społeczne jak sądzę powinny obawiać się tego, że właśnie te nauki humanistyczne są szczególnie wrażliwe, czy szczególnie dotkliwie mogą odczuwać skutki kontroli merytorycznych, zagranicznych, zupełnie również arbitralnych czy dowolnych. Proszę sobie wyobrazić taką rzecz. My na przykład wydajemy teraz dzieła wszystkie Jana Kochanowskiego. I ja uważam, że taki naród jak nasz powinien mieć taką kolekcję jednego z najwybitniejszych poetów w całej historii polskiej literatury dostępną w księgarniach, dostępną w bibliotekach. I przyjeżdżają teraz tacy audytorzy na przykład z Anglii, z Holandii, ze Szwecji i oni mówią, że to może nawet ciekawe jest, ale oni tego do końca nie rozumieją bo to jest po polsku. Więc może jak by im to przetłumaczyć na angielski, to to by zadziałało. Ale oni nam na przykład sugerują, że może byśmy się zajęli Szekspirem, bo to trochę lepszy i bardziej rozpoznawalny poeta na Zachodzie. My oczywiście odpowiemy, że to bardzo jest szlachetne i godne uwagi, ale nie jesteśmy ekspertami od Szekspira w takim stopniu, w jakim są ludzie mówiący w języku angielskim, a bibliografia dotycząca Szekspira jest przeogromna i prawdopodobnie nasz wkład byłby tutaj nieistotny z punktu widzenia nauki światowej. No, ale prezes Akademii powie, że takie są zalecenia naprawcze zespołów eksperckich i powinniśmy się zająć Szekspirem. Wtedy zaprotestuje nasza Rada Naukowa, która nie jest żaden sposób zależna od dyrekcji Instytutu, która jest ciałem niezależnym, złożonym z Akademików i przedstawicieli uczelni. I Rada Naukowa powie, że jednak nie, że może jednak zostaniemy przy Kochanowskim. Jest to sytuacja patowa, która kończy się później zgodnie z tą przewidzianą ścieżką postępowania zwolnieniem dyrektora. Następny dyrektor zajmuje się Szekspirem, my w Szekspirze nie mamy żadnych osiągnięć i koło się zamyka.
MW: Spadacie z A+
GM: Chyba w ogóle wypadamy. Jedną rzecz warto powiedzieć, bo ja mówiłem o tym że my możemy wypaść w ogóle z tego szerokiego systemu nauki w Polsce. Otóż prezes Duszyński ogłosił najpierw w prasie, a później na spotkaniu z dyrektorami Instytutów, że on przygotował własny projekt ewaluacyjny jakości badań prowadzonych w poszczególnych instytutach. Jeszcze, wedle mojej wiedzy on tego projektu nie ujawnił, powiedział jedynie, że on się rozmija z wynikami parametryzacji prowadzonej co 4 lata przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Osobiście powiem, że gdybym był przedstawicielem ministerstwa i bym to usłyszał, to bym poprosił prezesa żeby to schował gdzieś do jakieś szafy, albo do jakiejś ciemnej komórki, ponieważ kwestionowanie wyników ewaluacji przeprowadzonej przez bardzo duże zespoły eksperckie w komisji ewaluacji nauki, czyli w ministerstwie, nie jest moim zdaniem dla ministerstwa dobre i nie brzmi zachęcająco. ten raport merytoryczny prezesa podobno został przygotowany przez jedną osobę, prezes nie chce ujawnić jej nazwiska. Pani profesor Witko przed chwilą się żaliła, że będzie musiała mieć komisje złożone z przedstawicieli trzech różnych dyscyplin i każdy z tych przedstawicieli będzie musiał być geniuszem w swojej dyscyplinie, czy wybitnym specjalistą w swojej dyscyplinie, a tu mamy człowieka anonimowego, który zna się na wszystkich dyscyplinach realizowanych w Polskiej Akademii Nauk, czyli właściwie na wszystkich dyscyplinach naukowych. jakie są uprawiane w polskiej nauce. Dlaczego mówię o tym raporcie? Dlatego, że trudno mi uwierzyć i byłbym bardzo naiwny gdybym sądził, że jest przypadkiem czas opublikowania projektu nowelizacji oraz czas ogłoszenia tej informacji o tym raporcie prezesa. W moim przekonaniu istnieje bardzo poważne niebezpieczeństwo, że wkrótce nie będziemy ewoluowanie przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego, ale będziemy ewaluowani przez prezesa Akademii na podstawie bliżej nieokreślonych kryteriów, które na przykład zupełnie nie stosują się do takiego Instytutu jak mój. Prezes ogłosił, że podstawą jego ewaluacji jest baza Scopus. To jest taka baza bibliometryczna, zachodnia, komercyjna, która przede wszystkim notuje osiągnięcia w naukach ścisłych i technicznych. W humanistycznych również, ale takich które są interesujące dla odbiorcy anglojęzycznego. Jan Kochanowski, Gustaw Herling Grudziński czy Juliusz Słowacki nie będą interesujący dla odbiorcy zagranicznego. My mamy dwa czasopisma w Scopusie, ale one tam są zupełnie niereprezentowane. I to nie wynika z faktu że my robimy jakieś błędy, bo nie. To wynika po prostu z faktu, że ich to nie interesuje i oni nie angażują swoich środków i swoich zasobów ludzkich, żeby nad tym czuwać i żeby to uzupełniać. Dlatego to są - by tak powiedzieć - źródła zupełnie nieadekwatne do tego, czym się zajmujemy. Profesor Jacek Koronacki z Instytutu Podstaw Informatyki PAN sugerował żeby wprowadzić zasady ewaluacji - to była mowa o właśnie tej ewaluacji ministerialnej - naturalne. To znaczy takie, które by odpowiadały specyfice prowadzonych badań. Inaczej wyglądają badania w fizyce, inaczej wyglądają badania w informatyce, inaczej wyglądają badania w literaturoznawstwie. I tego tutaj zupełnie brakuje. Jeszcze zwróciłbym tylko na koniec uwagę na jedną rzecz. W tym projekcie mówi się, że prezes PAN przeprowadza audyt różnego rodzaju, różnej maści audyty i kontrole, ale do ministerstwa raportuje wszystkie z wyłączeniem raportów jakości naukowej, merytorycznej. Dla mnie jest to całkowicie zastanawiające. Dlaczego ministerstwo nie chcę wiedzieć, jaki poziom badań reprezentują instytuty naukowe Polskiej Akademii Nauk. My znamy zresztą założenia, takie przedstawione jeszcze na slajdach, to nie są gotowe zapisy tak zwanej dużej nowelizacji. Nie chciałbym wrzucać tego tematu, ale powiem o tym dlatego, że tam się pojawia że tam się pojawia rzecz analogiczna. Mówi się o tym, że prezes Rady Ministrów będzie mógł się dowiadywać u prezesa Akademii o wszystkim, z wyłączeniem jakości merytorycznej, jakości badawczej. To znaczy, że właściwie nikogo w Polsce nie będzie interesowało to, co te instytuty robią i na jakim poziomie to robią. A jeżeli my zaczniemy naukowo spadać, bo takie będą wytyczne zespołów eksperckich prezesa albo samego prezesa, to właściwie nie będziemy mieli w jaki sposób się przed tym bronić.
MW: Pytał pan o to rozdzielenie Akademii, budowanie murów między poszczególnymi pionami w nauce. Jeśli chodzi o ocenę Komitetu Ewaluacji Jednostek Naukowych (KEJN), to
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba