Astronomiczne wiadomości z Internetu

Wiadomości, wydarzenia, kalendaria​, literatura, samouczki, Radio...

PostPaweł Baran | 25 Wrz 2019, 08:45

NASA podpisuje kontrakt na produkcję Orionów
2019-09-24. Radek Kosarzycki
NASA uruchamia linię produkcyjną kapsuł Orion, które mają zapewnić nawet 12 misji Artemis, włącznie z misją, która zawiezie pierwszą kobietę i kolejnego mężczyznę na Księżyc do 2024 roku.
Agencja przyznała kontrakt na produkcję Orionów (OPOC, Orion Production and Operations Contract) firmie Lockheed Martin z Littleton w Kolorado. Produkcja kapsuł do programu Artemis, zarządzana z Johnson Space Center w Houston, będzie skupiała się na możliwości wielokrotnego wykorzystania i budowania stałej obecności na powierzchni Księżyca.
“To wspaniały dzień dla wszystkich pracowników Johnson Space Center. Stanowią oni niezbędny element naszego narodowego programu kosmicznego i mają za sobą niezaprzeczalne dziedzictwo i historię sukcesów na drodze do zapewnienia prymatu USA w załogowych badaniach przestrzeni kosmicznej” powiedział senator Ted Cruz z Teksasu. “Cieszę się, że Administrator Bridenstine podejmuje kolejne ważne kroki, aby Johnson rozrastał się wraz z ekscytującym programem załogowej eksploracji Księżyca. Jeszcze wiele pracy przed nami i nie mogę się doczekać wzrostu intensywności produkcji w nadchodzących tygodniach i miesiącach”.
OPOC to umowa na budowę minimum sześciu, a maksimum dwunastu kapsuł Orion, obowiązująca do 30 września 2030 roku. Produkcja i obsługa kapsuł w trakcie sześciu do dwunastu misji pozwoli na opracowanie kluczowego zestawu umiejętności, ustabilizuje proces produkcyjny i potwierdzi możliwość wykorzystania niektórych komponentów kapsuły.
“Umowa ta zabezpiecza produkcję Oriona na nadchodzące dziesięć lat, co potwierdza determinację NASA do ustanowienia trwałej obecności na Księżycu” dodaje administrator NASA Jim Bridenstine.
Przyznając kontrakt, NASA zamówiła trzy kapsuły Orion do misji Artemis III, IV oraz V za lącznie 2,7 miliarda dolarów. Zgodnie z planem w 2022 roku agencja zamówi trzy kolejne kapsuły Orion do misji Artemis VI, VII i VIII za 1,9 miliarda dolarów. Zamawianie kapsuł w grupach po trzy pozwala skorzystać ze wzrostu wydajności, optymalizacji produkcji i niższych kosztów.
Prace wykonywane w ramach tej umowy będą wspierały także budowę stacji Gateway. Produkcja określonych komponentów kapsuły, zaprojektowanych i zakwalifikowanych do Oriona będzie wykorzystywana także w projekcie Gateway, dzięki czemu naukowcy z tego projektu nie będą musieli ponownie projektować i kwalifikować podobnych komponentów.
Houston od dawna jest centrum amerykańskiego programu załogowych lotów kosmicznych, a jego historia zaczyna się od misji Gemini, Mercury oraz Apollo. Johnson Space Center zarządza teraz większą liczbą głównych programów lotów załogowych niż kiedykolwiek w przeszłości. Oprócz programu Orion, centrum zajmuje się programem Gateway, zarządza programami Międzynarodowej Stacji Kosmicznej oraz jest siedzibą Centrum kontroli misji oraz amerykańskiego korpusu astronautów. Johnson zarządza także programem Commercial Lunar Payload Services, w ramach którego pierwsze dwie dostawy ładunków wystartują w stronę Księżyca w lipcu 2021 roku.
Celem NASA jest dostarczenie pierwszej kobiety i kolejnego mężczyzny na powierzchnię Księżyca w ciągu nadchodzących pięciu lat w ramach misji Artemis. Orion, rakieta SLS oraz stacja Gateway stanowią kluczowe elementy opracowanego przez NASA programu załogowych misji kosmicznych.
Źródło: NASA
https://www.pulskosmosu.pl/2019/09/24/n ... e-orionow/

www.astrokrak.pl
Załączniki
Astronomiczne wiadomości z Internetu: NASA podpisuje kontrakt na produkcję Orionów.jpg
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 33588
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

PostPaweł Baran | 25 Wrz 2019, 08:46

Cztery najbardziej niebezpieczne obiekty w kosmosie. Każdy z nich może sprowadzić na nas koniec świata
2019-09-24.
Klaudia Zawistowska

Naukowcy z NASA nieustannie prowadzą obserwacje kosmosu w celu namierzenia obiektów, które mogą zagrozić życiu na Ziemi. Na ich czarnej liście znajdują się 4 obiekty, które mogą doprowadzić do końca świata. Niektóre z nich zagrożą naszej cywilizacji już niebawem.
NASA stworzyła listę obiektów, które zagrażają naszej planecie. W zestawieniu NEO (Near-Earth Objects) znajduje się kilkanaście tysięcy obiektów. Większość z nich nie stanowi realnego zagrożenia dla naszej cywilizacji.
Niektóre są jednak wyjątkowo niebezpieczne. Szczegółową obserwacją zostały objęte 4 asteroidy:
• (29075) 1950DA
• (99942) Apophis
• (101955) Bennu
• (410777) 2009FD
Apophis doprowadzi do końca świata w 2036 roku?
Obecnie największe zagrożenie końcem świata związane jest z asteroidą Apophis. Obiekt o średnicy ok. 330 metrów już w 2029 roku minie Ziemię w odległości zaledwie 30 tys. km. Szansa na jego zderzenie z naszą planetą wynosi 1:37, czyli 2,7 proc. Asteroida za 10 lat wejdzie w kontakt z ziemską atmosferą, przez co przy kolejnym powrocie w okolice naszej planety (w 2036 roku) może znaleźć się na kursie kolizyjnym.
Asteroida Bennu. Kosmiczny olbrzym zagrozi Ziemi w przyszłym stuleciu
Bennu zagrozi naszej planecie w 2054 roku, kiedy to minie ją w odległości zaledwie 5 mln kilometrów. Jeszcze niebezpieczniej może być w 22 września 2060 roku, kiedy to Bennu zbliży się do Ziemi na odległość 750 tys. kilometrów.
Naukowcy największego zagrożenia ze strony Bennu spodziewają się znacznie później. Ta mierząca ok. 500 metrów Asteroida znajdzie się najbliżej naszej planety w latach 2169 – 2199, a szanse na kolizję wyniosą wtedy 0,037 proc.
Koniec świata po uderzeniu (410777) 2009FD lub (29075) 1950DA
Na liście najniebezpieczniejszych asteroid znalazły się również (29075) 1950DA i (410777) 2009FD. Pierwsza z nich zagrozi Ziemi już w marcu 2032 roku, kiedy to przeleci w odległości zaledwie miliona kilometrów od naszej planety. Kolejne zbliżenie prognozowane jest na rok 2074.
2009FD została odkryta w 2009 roku i od tej pory stanowi jedno z największych zagrożeń dla naszej planety. Obiekt ten może mieć nawet 470 metrów średnicy i ważyć ok. 2,8 mln ton. Największe ryzyko związane z ewentualną kolizją 2009FD z Ziemią będzie miało miejsce w 2185 roku i 2190 roku.
https://wiadomosci.wp.pl/cztery-najbard ... 298873473a


www.astrokrak.pl
Załączniki
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Cztery najbardziej niebezpieczne obiekty w kosmosie. Każdy z nich może sprowadzić na nas koniec świata.jpg
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 33588
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

PostPaweł Baran | 25 Wrz 2019, 08:51

Białystok/ Blisko 38 mln zł będzie kosztowała budowa uniwersyteckiej biblioteki i planetarium
2019-09-25.
Blisko 38 mln zł będzie kosztowała budowa gmachu biblioteki Uniwersytetu w Białymstoku i obserwatorium astronomicznego wraz z planetarium. Obiekty te - jak mówią władze uczelni - będą służyły zarówno środowisku akademickiemu, jak i mieszkańcom.
We wtorek uroczyście wmurowano akty erekcyjne pod budowę obu obiektów, które powstają na kampusie Uniwersytetu w Białymstoku (UwB). Uczelnia od jakiegoś czasu starała się o budowę nowego gmachu biblioteki, po sprzedaży dotychczasowego budynku związanej z przenosinami części wydziałów na kampus uczelni. Wykonawcę udało się wyłonić na początku roku w drugim przetargu, który obejmował nie tylko budowę biblioteki, ale też obserwatorium. Wybrano ofertę firmy Budimex; prace rozpoczęły się w kwietniu.
Jak mówił podczas wtorkowej uroczystości rektor UwB prof. Robert Ciborowski, "będzie to naprawdę nowoczesna biblioteka, świetnie wyposażona, myślę, że odpowiadająca XXI wiekowi, przede wszystkim w kwestii dostępu do tego, co dla studentów i pracowników najważniejsze, czyli do książek". Dodał, że obserwatorium z planetarium wprowadzi w XXI wiek - jeśli chodzi o zainteresowanie nauką - także mieszkańców miasta i regionu; ma być też początkiem parku doświadczalnego na wzór krakowskiego Parku Jordana.
Inwestycja dofinansowana jest ze środków resortu nauki. Minister nauki i szkolnictwa wyższego, wicepremier Jarosława Gowina podkreślił w liście odczytanym podczas uroczystości, że Uniwersytet w Białymstoku "stale poszerza swój potencjał, czego jednym z wyznaczników jest rozbudowa bazy naukowo-dydaktycznej". "To niezaprzeczalny dowód prężnego rozwoju uniwersytetu i zaangażowania środowiska akademickiego" - napisał szef resortu nauki. Wyraził nadzieję, że inwestycja przyczyni się do podniesienia poziomu kształcenia, jakości badań i rangi uczelni. Zauważył też, że dla rozwoju nauki i gospodarki ważne jest wspieranie ośrodków położonych z dala od dużych metropolii.
Obecni na uroczystości przedstawiciele władz miasta i regionu podkreślali ważną rolę inwestycji dla rozwoju uczelni i miasta. Wojewoda podlaski Bohdan Paszkowski wyraził nadzieję, że inwestycja będzie impuls nie tylko do rozwoju uczelni, ale i w rozwoju społeczno-gospodarczym województwa i miasta, a wszyscy mieszkańcy będą mogli korzystać ze wsparcia uczelni.
Marszałek województwa podlaskiego Artur Kosicki zauważył, że powstające obiekty wpłyną na jakość i komfort nauczania na uczelni, ale - jak dodał - spowoduje, że będzie to jeden z najlepszych ośrodków w kraju, ale też w Europie. Natomiast prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski wskazał, że każda nowa inwestycja w mieście "pomnaża nasz kapitał i nasz dorobek", a ta będzie służyła wszystkim mieszkańcom.
W aktach erekcyjnych, które wmurowano na budowach obu gmachów, znalazł się zapis, że zarówno biblioteka, jak i obserwatorium z planetarium to "kolejny etap integracji budynków uczelni w kampusie", a inwestycje spełnią "wszelkie potrzeby akademickiej społeczności i przyczyni się do urzeczywistnienia najważniejszej misji uniwersytetu, jaką jest rozwój nauki".
Budowa biblioteki i obserwatorium z planetarium finansowana jest ze środków własnych uczelni oraz środków z Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego; z MNiSW pochodzi blisko 35 mln zł. Budowa biblioteki ma się zakończyć na początku 2021 roku, obserwatorium na wiosnę 2020 roku. Przedstawiciel wykonawcy Mariusz Hurylski zapowiedział we wtorek, że firma stara się, by ukończyć inwestycję kilka miesięcy wcześniej.
Biblioteka będzie miała ponad 3 tys. metrów kwadratowych powierzchni, będzie można w niej pomieścić 12 tys. metrów bieżących półek na woluminy. Zostanie zbudowana na planie pięciokąta, będzie dwupiętrowa. Bryła ma nawiązywać do budynków kampusu. Na parterze znajdzie się magazyn o powierzchni ponad 850 m kw., który pomieści 500 tys. woluminów. Na tym poziomie znajdą się też pokoje pracy dla pracowników. Główną częścią na piętrze będzie atrium - zielone miejsce do wspólnego spędzania czasu. W nowej bibliotece znajdzie się też gabinet urodzonego w Białymstoku ostatniego prezydenta RP na uchodźstwie Ryszarda Kaczorowskiego.
Natomiast obserwatorium astronomiczne i planetarium będzie miało sześć kondygnacji, wokół budynku powstanie park doświadczeń, a wraz z Uniwersyteckim Centrum Przyrodniczym, które już znajduje się na kampusie, będzie służyło popularyzowaniu nauk przyrodniczych i ścisłych.
Nowy kampus UwB otwarto w 2015 roku, ale zajęcia odbywały się tam już w 2014 roku. To największa inwestycja w dziejach uczelni; koszt budowy oraz wyposażenia obiektów w nowoczesny sprzęt to blisko 250 mln zł, w większości sfinansowany z funduszy unijnych. Swoje siedziby mają tam m.in. wydziały: matematyki, fizyki, informatyki oraz biologiczno-chemiczny.(PAP)
autorka: Sylwia Wieczeryńska
swi/ agt/

http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/ ... rsyteckiej

www.astrokrak.pl
Załączniki
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Białystok Blisko 38 mln zł będzie kosztowała budowa uniwersyteckiej biblioteki i planetarium.jpg
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 33588
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

PostPaweł Baran | 25 Wrz 2019, 08:53

Nowe, ciekawe wieści z Marsa. Pole magnetyczne planety pulsuje w tajemniczy sposób
2019-09-25.
Sonda InSight, wysłana na Marsa przez NASA w ramach programu Discovery, zaobserwowała właśnie bardzo ciekawe zjawisko, które może pomóc nam zrozumieć istotę funkcjonowania tego wciąż tajemniczego dla nas obiektu.
Amerykańska agencja poinformowała właśnie, że lądownik InSight, wysłany na Czerwoną Planetę w celu przeprowadzenie badań geofizycznych, a w szczególności sejsmologicznych, zaobserwował tajemnicze noce pulsowania, które trwają ok. dwóch godzin. Wszystko w ramach połączonego spotkania European Planetary Science Congress (EPSC) i American Astronomical Society (organizacja zrzeszająca zawodowych astronomów, jak również inne osoby zainteresowane jej działalnością), gdzie dowiedzieliśmy się również o kolejnych dowodach na wodę w stanie ciekłym pod powierzchnią Marsa.
Przypominamy, że InSight wystartował 5 maja 2018 i osiadł na powierzchni Marsa 26 listopada, a na jego pokładzie znajdowały się 3 instrumenty nauk planetarnych, czyli do badań z zakresu budowy i ewolucji planet, księżyców oraz mniejszych ciał niebieskich, a także procesów na nich zachodzących, jak również instrumenty pomocnicze, np. magnetometr do pomiaru wielkości, kierunku oraz zmian pola magnetycznego. To właśnie ten ostatni jest źródłem ostatnich rewelacji, bo z zebranych przez niego danych wynika, że miejsce jego lądowania ma silne pole magnetyczne, które czasami… pulsuje w nocy.
Pulsy potrafią trwać nawet do dwóch godzin i są najsilniejsze w północnej części - zdaniem NatGeo same pulsy nie powinny nikogo dziwić, ale fakt, ze występują jedynie w nocy, a konkretniej ok. północy, jest już bardzo interesujący. Naukowcy nie są jeszcze w stanie tego wytłumaczyć, ale mają nadzieję, że wykonane przez lądownik pomiary będą w stanie pomóc nam zrozumieć różnice między polami magnetycznymi Ziemi i Marsa.
Nie mniej fascynujące są kolejne dowody na istnienie wody na Marsie, które sugerują, że planeta mogła być kiedyś pokryta ogromnymi oceanami (zupełnie jak piekielna obecnie Wenus, o czym dopiero co pisaliśmy). Naukowcy za sprawą wspomnianego magnetometru znaleźli ostatnio głęboki przewodzący obszar pod powierzchnią planety, ale potrzebują więcej czasu, żeby go właściwie zidentyfikować, a co więcej żadne dane nie zostały jeszcze naukowo zrecenzowane. Tak czy inaczej, lądownik w ciągu niecałego roku dostarczył nam tyle cennych informacji, że nie pozostaje nic innego, jak tylko z zainteresowaniem wypatrywać kolejnych.
Źródło: GeekWeek.pl/EPSC/NASA / Fot. NASA
https://www.geekweek.pl/news/2019-09-25 ... zy-sposob/

http://www.astrokrak.pl
Załączniki
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Nowe, ciekawe wieści z Marsa. Pole magnetyczne planety pulsuje w tajemniczy sposób.jpg
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Nowe, ciekawe wieści z Marsa. Pole magnetyczne planety pulsuje w tajemniczy sposób2.jpg
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 33588
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

PostPaweł Baran | 25 Wrz 2019, 08:53

Początek końca rakiet Proton
2019-09-25. Krzysztof Kanawka
Rosyjskie zakłady im. Chruniczewa zakończą niebawem produkcję rakiet Proton.
Rakieta Proton to prawdziwa legenda sektora kosmicznego. Pierwszy start rakiety tej rodziny nastąpił ponad pół wieku temu – w 1965 roku. Do września 2019 roku łącznie przeprowadzono 420 startów rakiety rodziny Proton.
Rakiety Proton charakteryzują się dużą nośnością – do prawie 24 ton na niską orbitę okołoziemską (LEO) i ponad 6,5 tony na orbitę geostacjonarną transferową (GTO). To właśnie rakieta Proton wyniosła dwa ważne elementy rosyjskiej sekcji Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS) – moduły Zarja (listopad 1998) i Zwiezda (lipiec 2000). W niedalekiej przyszłości rakieta Proton ma wynieść duży rosyjski moduł MLM Nauka (aktualnie start planowany jest na listopad 2020). Od 1996 roku rakieta Proton jest także oferowana komercyjnie – najczęściej do wynoszenia ciężkich satelitów telekomunikacyjnych na orbitę geostacjonarną.
Najnowsza – i jak się okazuje ostatnia – wersja tej rakiety nosi nazwę Proton-M. Pierwszy lot tej wersji nastąpił w 2001 roku. Ta rakieta była w poprzedniej dekadzie popularnym nośnikiem dużych satelitów telekomunikacyjnych na GEO. Rekordowym ładunkiem tego typu był satelita ViaSat-1 o masie startowej 6740 kg*.
Katastrofy, konkurencja, kontaminacja
Oczywiście, długa służba rakiety Proton nie obyła się bez wypadków. Około 50 startów Protonów zakończyło się niepowodzeniem. Najbardziej spektakularną katastrofą był nieudany lot Protona-M z lipca 2013. Często za katastrofy i nieudane starty odpowiadała niska jakość produkcji tej rakiety.
W 2016 roku wydawało się, że rakieta Proton ma przed sobą jeszcze wiele lat służby. Proponowano nawet wersje rozwojowe tej rakiety, bardziej dopasowane do zmieniających się wymagań na rynku. Komercyjny operator tych rakiet – firma ILS – proponowała wersje Proton Light i Proton Medium.
W ostatnich latach nie tylko zawodność zaczęła ciążyć rakiecie Proton. Ta rakieta jest coraz rzadziej wybierana z uwagi na nową generację rakiet nośnych, które skutecznie konkurują z Protonem. Z pewnością rakieta Falcon 9 zabrała dużą część rynku wcześniej obsługiwanego przez rakiety Proton. Dużą część pozostałego rynku zabrała także europejska rakieta Ariane 5, która charakteryzuje się bardzo wysokim poziomem niezawodności.
Ponadto, rakieta Proton jest napędzana wyjątkowo toksycznym paliwem. Tereny w pobliżu stanowiska startowego tych rakiet został skażony kilkuset tonami różnych chemikaliów, m.in. nafty, heptylu i amylu. Kazachstan (na terenie którego znajduje się kosmodrom Bajkonur) często protestował przeciwko zbyt wolnym działaniom Rosji przy oczyszczaniu terenów wokół stanowisk startowych jak i wokół miejsc upadku pierwszych stopni.
Koniec służby rakiet Proton
W ostatnich latach częstotliwość startów rakiety Proton wyraźnie spadła. Coraz częściej pojawiały się doniesienia, że służba tych rakiet dobiega końca. W połowie września 2019 pojawiła się informacja, że rosyjskie zakłady im. Chruniczewa zakończą niebawem produkcję rakiet Proton. Te zakłady zbudują jeszcze 11 rakiet i na tym zakończy się długa historia rakiet rodziny Proton.
Co zastąpi Protony? Powoli do służby jest wprowadzana rakieta Angara, startująca m.in. z nowego kosmodromu Wostoczny. Pojawiają się także i inne konstrukcje, z których kilka prawdopodobnie nie zakończy etapu projektowania. Wydaje się, że wraz z odejściem rakiet Proton Rosja przynajmniej chwilowo może ograniczyć sobie możliwości wynoszenia cięższych ładunków w przestrzeń kosmiczną. Pytanie tylko – na jak długo?
*Warto jednak dodać, że to nie jest najcięższy satelita, jaki kiedykolwiek znalazł się na orbicie GEO. Tym satelitą jest obecnie Telstar 19V, wyniesiony w 2018 roku za pomocą rakiety Falcon 9.
https://kosmonauta.net/2019/09/poczatek ... et-proton/

http://www.astrokrak.pl
Załączniki
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Początek końca rakiet Proton.jpg
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Początek końca rakiet Proton2.jpg
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 33588
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

PostPaweł Baran | 25 Wrz 2019, 08:56

Dziś nastąpi równonoc jesienna
2019-09-25.
Chociaż astronomiczna jesień rozpoczęła się w poniedziałek, to na równonoc musieliśmy poczekać aż do dziś. Przyczyną tej rozbieżności jest aktualna definicja wschodu i zachodu Słońca.
Rzeczywiste zrównanie długości dnia z długością nocy nastąpi w środę. Dzień potrwa wtedy 12 godzin i 2 minuty, noc z 25 na 26 września równo 12 godzin, a następny dzień 11 godzin i 58 minut.
Przyczyną tej rozbieżności jest aktualna definicja wschodu i zachodu Słońca, według której za momenty tych zjawisk uznajemy pojawienie się nad horyzontem pierwszego fragmentu tarczy Słońca lub w przypadku zachodu zniknięcie za horyzontem ostatniego skrawka Słońca, a nie środka tarczy słonecznej.
Równonoc i astronomiczna jesień
Równonoc, nazywana również ekwinokcjum, to termin, którym określa się moment przechodzenia Słońca przez jeden z dwóch punktów (punkt Barana lub punkt Wagi). Zjawisko to występuje dwa razy w ciągu roku - wiosną oraz jesienią.
W poniedziałek o godzinie 9.50 Słońce osiągnęło punkt równonocy jesiennej (tak zwany punkt Wagi) i tym samym rozpoczęła się astronomiczna jesień. Na jesiennym niebie będzie można oglądać Saturna i Jowisza, rzadkie zjawisko tranzytu Merkurego na tle tarczy Słońca, a nawet tak zwane spadające gwiazdy.
Okres od momentu równonocy jesiennej do przesilenia zimowego uznawany jest za astronomiczną jesień. W tym okresie dzień jest krótszy od nocy i z każdym dniem różnica ta zwiększa się na korzyść nocy (Słońce zachodzi coraz wcześniej i wschodzi coraz później).
Ciekawe tradycje
Osoby zainteresowane astrologią duże znaczenie nadają dniom równonocy jesiennej. Niektórzy chętnie obchodzą wtedy sabat Mabon, czyli święto, które zwiastuje początek nowej pory roku. Mabon to czas, w którym nie tylko dzień równa się z nocą, lecz także moment, w trakcie którego równoważą się dwie siły - dobra i zła. Obchodzący święto chętnie ozdabiają w tym czasie swoje domy, wykorzystując w tym celu sezonowe warzywa, jarzębinę oraz kolorowe liście.
Ważnym świętem związanym z dniami równonocy jesiennej są dożynki. Według tradycji słowiańskiej święto plonów to czas, w którym należy podziękować za zbiory, zgromadzone zapasy i jednocześnie poprosić o urodzaj na przyszły rok. Dożynki do dziś mają charakter ogólnopaństwowy i obchodzone są w wielu krajach światach. W przeszłości podczas tego święta (obchodzonego dokładnie w dzień równonocy) wykonywane były również rytuały, które miały na celu odegnać zło, a przywołać szczęście i dobrobyt dla całego domu lub wioski.
Co na niebie?
W pierwszych jesiennych miesiącach, czyli we wrześniu i październiku, dominujące na niebie są ciągle gwiazdozbiory letnie, w szczególności tak zwany trójkąt letni, którego wierzchołki stanowią jasne gwiazdy z konstelacji Łabędzia, Lutni i Orła. W późniejszych miesiącach zaczyna z kolei wschodzić charakterystyczny gwiazdozbiór nieba zimowego - Orion, w przypadku którego jasne gwiazdy tworzą symboliczną sylwetkę człowieka.
Jeśli chodzi o planety, na wieczornym jesiennym niebie dość nisko nad horyzontem możemy zobaczyć Saturna i Jowisza. Merkury i Wenus zachodzą zbyt szybko o zmierzchu, aby je można było dobrze obserwować. Dopiero pod koniec jesieni Wenus będzie widoczna lepiej. Z kolei Mars wschodzi nad ranem. Posiadacze teleskopów mogą zapolować na Urana i Neptuna, które będą widoczne przez większą część nocy - Uran w konstelacji Barana, a Neptun w gwiazdozbiorze Wodnika.
Źródło: PAP, tvnmeteo.pl
Autor: anw/rp
https://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-po ... 4,1,0.html


http://www.astrokrak.pl
Załączniki
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Dziś nastąpi równonoc jesienna.jpg
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Dziś nastąpi równonoc jesienna2.jpg
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 33588
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

PostPaweł Baran | 26 Wrz 2019, 08:34

Dziura ozonowa najmniejsza od 35 lat. Dlaczego w kwestii ocieplenia klimatu nie jesteśmy tak skuteczni?
2019-09-25. Aleksandra Stanisławska
Dziura ozonowa zmniejszyła się dzięki skutecznej reakcji społeczności międzynarodowej. Pod koniec lat 80. świat potrafił podjąć wspólne działania w celu ochrony atmosfery, a więc wycofać szkodliwe freony i zażegnać kryzys. Dlaczego podobnie skutecznie nie potrafimy walczyć z ociepleniem klimatu?
„Według naszych prognoz tegoroczna dziura ozonowa będzie jedną z najmniejszych, które obserwowaliśmy od połowy lat 80.” – stwierdził Antje Inness z Copernicus Atmosphere Monitoring Service (CAMS), europejskiej agencji zajmującej się gromadzeniem i monitorowaniem danych atmosferycznych. To dobra wiadomość, bo udało się ograniczyć stężenie substancji wywołujących rozpad ozonu w atmosferze. Z drugiej jednak strony dziura ozonowa w tym akurat roku zmniejszyła się głównie z powodu ocieplenia się stratosfery.
Dobrze pamiętam panikę w końcu lat 80. i na początku 90., związaną z powiększaniem się dziury ozonowej nad Antarktydą. Mówili o tym wszyscy. Kilka lat trwało, zanim przemysł wycofał z produkcji tzw. freony, czyli związki, które pod wpływem promieniowania ultrafioletowego ulegają rozpadowi, niszcząc przy okazji ozon (O3) w atmosferze ziemskiej. Freony udało się wycofać stosunkowo szybko, mimo że były wykorzystywane w wielu branżach, m.in. w sprężarkach i chłodziarkach, do produkcji lakierów i środków czyszczących czy jako gaz nośny w kosmetykach w sprayu. Jak do tego doszło i dlaczego podobnych działań nie ma co się spodziewać na polu walki z ociepleniem klimatu?
Jak to było z dziurą ozonową?
Szkodliwy wpływ freonów na atmosferę odkryli prof. Mario Molina, meksykański chemik atmosfery pracujący wówczas w Stanach Zjednoczonych, oraz jego przełożony na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley – Frank Sherwood Rowland. Pierwsze badania na ten temat opublikowali w piśmie „Nature” w 1974 roku. Freony to potoczna nazwa wykorzystywanych w przemyśle związków o nazwie chlorofluorowęglowodory (w skrócie CFC). Są to niezwykle stabilne związki, które nie ulegają rozkładowi wskutek naturalnych procesów, jak inne zanieczyszczenia powietrza. Molina zaobserwował, że CFC w stanie nienaruszonym docierają do stratosfery, gdzie pod wpływem ultrafioletu są rozbijane na bardzo aktywne substancje, takie jak atomy chloru czy wolne rodniki. A ponieważ chlor wchodzi w gwałtowne reakcje z ozonem, naukowcy doszli do wniosku, że stanowi ogromne zagrożenie dla warstwy ozonowej w atmosferze.
Czym jest warstwa ozonowa? To warstwa w atmosferze niezwykle istotna dla życia na Ziemi, która chroni przed promieniowaniem ultrafioletowym (UV). Przypomnijmy: ten rodzaj promieniowania szkodzi organizmom żywym, powodując uszkodzenia DNA. Nic więc dziwnego, że perspektywa zniszczenia warstwy ozonowej tak bardzo zaniepokoiła naukowców.
I rzeczywiście, było tak, jak przewidywali. W 1982 roku Joe Farman z British Antarctic Survey odkrył, że znaczna część warstwy ozonowej nad Antarktydą zanikła. Dlaczego akurat tam? Ubytki ozonu są najsilniej odczuwane podczas wiosny w rejonach okołobiegunowych, kiedy powrót światła słonecznego po nocy polarnej inicjuje procesy prowadzące do niszczenia tego gazu. To właśnie tam, przy bardzo niskich temperaturach (poniżej -83°C), tworzą się tzw. polarne chmury stratosferyczne, które umożliwiają zachodzenie reakcji niszczących ozon. Nad biegunem południowym dochodzi do tego regularnie, co roku (pomiędzy wrześniem a grudniem ponad Antarktydą ubytki ozonu sięgają aż 60 proc.), zaś nad północnym – od czasu do czasu.
Średnia grubość warstwy ozonowej to 300-500 dobsonów (jednostek nazwanych tak na cześć badacza ozonu w atmosferze, Gordona Dobsona), a o dziurze ozonowej mówi się wtedy, kiedy wartość ta spada poniżej 220 dobsonów.
W 1994 roku nad Antarktydą odnotowano rekord – zaledwie 96 dobsonów. Aż do pierwszej dekady XXI wieku co roku wiosną warstwa ozonowa w tym rejonie przyjmowała wartości minimalne na poziomie 110 dobsonów (z wyjątkiem 2002 roku). W 2006 roku dziura osiągnęła rekordowe rozmiary 27 mln km2, co daje powierzchnię dwukrotnie większą od powierzchni samej Antarktydy.
W tym czasie społeczność międzynarodowa już działała pełną parą. W 1985 roku uchwalono Konwencję wiedeńską w sprawie ochrony warstwy ozonowej – zobowiązywała ona 28 państw, które zdecydowały się ją podpisać, do ograniczenia emisji gazów zubożających warstwę ozonową planety. W 1987 roku podpisano z kolei Protokół montrealski, w ramach którego 196 krajów i Unia Europejska zdecydowały się drastycznie zredukować ich emisje.
Dzięki tym regulacjom warstwa ozonowa powoli się odradza. Światowa Organizacja Meteorologiczna (WMO) prognozuje, że około 2060 roku dziura ozonowa może powrócić do stanu sprzed 1980 roku. Wieści płynące z Antarktydy są już teraz pocieszające, bo w 2017 roku dziura skurczyła się na tyle, że zbliżyła się do swoich rozmiarów z końca lat. 80., a teraz jest najmniejsza od połowy lat 80.
Jak to możliwe, że z dziurą ozonową zadziałano tak skutecznie? I dlaczego tak się nie dzieje w związku z ratowaniem klimatu?
„Mieliśmy więcej szczęścia niż klimatolodzy, bo zmiany klimatu zostały błyskawicznie upolitycznione – powiedział prof. Mario Molina w rozmowie z prof. Szymonem Malinowskim, opublikowanej w magazynie Polskiej Akademii Nauk „Academia” (wydanie specjalne 1/6/2019). – Trochę to wynikało z faktu, że mieliśmy do czynienia z małą grupą producentów, którzy zachowali się odpowiedzialnie i przyjęli wyniki badań do wiadomości. W przypadku zmian klimatu mamy całe mnóstwo branż i grup politycznych, a problem jest bardzo upolityczniony. CFC nie były aż tak ogromnym problemem, więc łatwiej go było rozwiązać. Nasza historia to przykład tego, jak społeczeństwa mogą wspólnymi siłami rozwiązać globalny problem. Jeśli jest jakieś podobieństwo między zmianami klimatu a CFC, to takie, że nie ma znaczenia, który kraj emituje gazy cieplarniane – współpracować muszą wszystkie”.
W latach 80. CFC (czyli “freony”) produkowało pięć-sześć dużych koncernów chemicznych, które dostosowały się do regulacji pod wpływem nacisków naukowców i rządów. Działania przy ograniczaniu skutków ocieplenia klimatu są dużo bardziej złożone i obejmują m.in. przestawienie gospodarki światowej na gospodarkę niskoemisyjną oraz drastyczne zmiany w sposobie użytkowania gruntów czy produkcji żywności. Zagrożenie jest jednak tak wielkie, że trzeba czym prędzej podjąć te działania, zanim będzie za późno, żeby coś zmienić.
Przykład skuteczności przy zwalczaniu dziury ozonowej jest godny pochwały, jednak i w tym przypadku nie wszystko jest tak różowe, jakby się zdawało.
Po pierwsze, od 2012 roku państwa azjatyckie (nie ustalono, które) znów wypuszczają do atmosfery nieautoryzowane emisje zakazanego związku CFC-11, czyli szkodliwego dla ozonu trichlorofluorometanu, a nasilenie tego procederu nastąpiło w 2018 roku.
Po drugie zaś, tegoroczne prognozowane zmniejszenie się dziury ozonowej jest efektem ogrzania się stratosfery, jak donosi CAMS. Wyższe temperatury powodują zaburzenia wiru polarnego, czyli układu niskiego ciśnienia, który w okresie nocy polarnej tworzy się nad obszarami biegunowymi. To z kolei utrudnia formowanie się polarnych chmur stratosferycznych, które, by zainicjować niszczenie ozonu, potrzebują niskich temperatur. To dlatego dziura ozonowa w tym sezonie ma szansę osiągnąć rekordowo małe rozmiary.
Choć naukowcy nie mówią otwarcie o tym, że to ocieplenie klimatu w tym akurat przypadku hamuje rozwój dziury ozonowej, to jednak można zauważyć związek pomiędzy tymi zjawiskami – zaburzenia wiru polarnego nasilają się wraz z podwyższaniem się średnich globalnych temperatur na Ziemi, a im cieplejszy wir, tym mniej ozonu ulega rozpadowi.
Jednak w ostatecznym rozrachunku ocieplenie klimatu wcale nie sprzyja zmniejszaniu się dziury ozonowej. Raport stworzony przez naukowców z Programu Środowiskowego Organizacji Narodów Zjednoczonych i opublikowany w piśmie „Nature Sustainability” wskazuje, że emisje gazów cieplarnianych zatrzymują więcej ciepła w dolnej warstwie atmosfery, co prowadzi do ochłodzenia jej górnych warstw. Te niższe temperatury w górnych warstwach atmosfery spowalniają odbudowę warstwy ozonowej. Dziura może więc “goić się” dłużej niż do prognozowanego 2060 roku.
Cóż, w sprawach klimatu nic nie jest proste. Sprawdza się jedno: wspólne działanie regulowane porozumieniami międzynarodowymi. Bez tego nie mamy co liczyć na jakiekolwiek ruchy przeciwdziałające ocieplaniu się klimatu.
https://www.crazynauka.pl/dziura-ozonow ... skuteczni/


http://www.astrokrak.pl
Załączniki
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Dziura ozonowa najmniejsza od 35 lat. Dlaczego w kwestii ocieplenia klimatu nie jesteśmy tak skuteczni.jpg
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Dziura ozonowa najmniejsza od 35 lat. Dlaczego w kwestii ocieplenia klimatu nie jesteśmy tak skuteczni2.jpg
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Dziura ozonowa najmniejsza od 35 lat. Dlaczego w kwestii ocieplenia klimatu nie jesteśmy tak skuteczni3.gif
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Dziura ozonowa najmniejsza od 35 lat. Dlaczego w kwestii ocieplenia klimatu nie jesteśmy tak skuteczni4.jpg
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 33588
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

PostPaweł Baran | 26 Wrz 2019, 08:37

Sojuz MS-15 na ISS
2016-09-25. Krzysztof Kanawka
Dwudziestego piątego września nastąpił start załogowej misji Sojuz MS-15. Sześć godzin po starcie Sojuz dotarł do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.
Start Sojuza MS-15 nastąpił 25 września 2019 roku o godzinie 15:57 CEST. Start odbył się z kosmodromu Bajkonur za pomocą rakiety Sojuz-FG. Na pokładzie kapsuły Sojuz MS-15 znalazło się troje kosmonautów:
• Oleg Skripoczka (Rosja / Roskosmos, 3 lot kosmiczny)
• Jessica Meir (USA / NASA, 1 lot kosmiczny)
• Hazza al-Mansouri (Zjednoczone Emiraty Arabskie, 1 lot kosmiczny)
W czasie krótszym od dziesięciu minut od startu Sojuz MS-15 wszedł na wstępną orbitę okołoziemską. Przez kolejne sześć godzin Sojuz MS-15 “doganiał” Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS). Wreszcie, o 21:42 CEST Sojuz MS-15 dotarł do Stacji.
Dla Zjednoczonych Emiratów Arabskich (ZEA / UAE) jest to ważna misja. Jest to pierwsza wyprawa kosmonauty z tego państwa i jednocześnie trzeci lot kosmiczny Araba. Jest to także dowód na coraz większe ambicje ZEA w dziedzinie nauki i techniki, w tym branży kosmicznej. Wybór astronauty tego państwa trwał w 2017 i 2018 roku. Łącznie z czterech tysięcy aplikacji wybrano dwóch kandydatów: Hazza al-Mansuri oraz Sultan an-Najadi. Co ciekawe, podczas selekcji kandydatów pojawiła się także informacja, że docelowo ZEA ma zamiar wykonać długoterminowy orbitalny lot swojego astronauty.
Hazza al-Mansouri spędzi na pokładzie ISS zaledwie kilka dni i powróci trzeciego października na Ziemię na pokładzie Sojuza MS-12.
Skripoczka i Meir pozostaną na pokładzie ISS od początku kwietnia 2020 roku. W tym czasie do Stacji powinny dotrzeć po raz pierwszy załogowe misje nowej generacji pojazdów: Dragon 2 firmy SpaceX oraz CST-100 Starliner firmy Boeing.
W tym starcie po raz ostatni do lotu załogowego wykorzystano rakietę Sojuz w wersji FG. Przyszłe rosyjskie starty załogowe będą korzystać z wersji Sojuz 2. Ponadto, był to ostatni (przynajmniej na 3 lata) start z wyrzutni 1/5 w Bajkonurze – tej samej, z której w 1961 roku w pierwszy lot kosmiczny wyruszył Jurij Gagarin.
Dotychczas tylko dwóch Arabów odbyło lot kosmiczny. Pierwszym był Saudyjczyk Sultan Bin Salman Al Saud, który odbył tygodniowy lot na pokładzie wahadłowca Discovery w ramach misji STS-51G w 1985 roku. Drugim arabskim astronautą jest Muhammad Faris z Syrii. W 1987 roku spędził tydzień na pokładzie stacji Mir w ramach misji Sojuz-TM 3.
(PFA)
https://kosmonauta.net/2019/09/sojuz-ms-15-na-iss/

http://www.astrokrak.pl
Załączniki
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Sojuz MS-15 na ISS.jpg
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Sojuz MS-15 na ISS2.jpg
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Sojuz MS-15 na ISS3.jpg
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Sojuz MS-15 na ISS4.jpg
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 33588
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

PostPaweł Baran | 26 Wrz 2019, 08:39

Żelazowa magma wyjaśnieniem zagadki niskiej gęstości Psyche
2019-09-25.
Metaliczna asteroida Psyche intryguje astronomów, bowiem jest mniej gęsta niż ich zdaniem być powinna. Nowa teoria opracowana z udziałem naukowców z Uniwersytetu w Arizonie być może wyjaśnia jej niską gęstość i metaliczną powierzchnię.
Psyche, największa znana metaliczna asteroida w Układzie Słonecznym, należy do pasa planetoid krążących pomiędzy Marsem a Jowiszem. Badania jej powierzchni dowodzą, że składa się głównie z żelaza i niklu, a nie ze skał, tak jak większość znanych nam asteroid. Jednocześnie naukowcy oszacowali, że jej gęstość wynosi tylko około połowy gęstości typowego meteorytu żelaznego. Jak to możliwe do pogodzenia ze sobą?
Uważa się, że bogate w metale asteroidy powstały przy zderzeniach pomiędzy pierwotnymi planetozymalami, podczas których duża część zewnętrznego materiału tych ciał została usunięta, ukazując i pozostawiając ich wewnętrzne, metaliczne jądra. Te następnie ochładzały się i zestalały w zimnej przestrzeni kosmicznej. Podczas tego procesu chłodzenia resztkowe ilości żelaza, niklu i lżejszych pierwiastków takich jak siarka mogły wypłynąć na powierzchnię tych ciał przez wypełnione płynem pęknięcia zwane kanałami, pokrywając leżące wyżej, skaliste warstwy. Naukowcy nazywają prowadzące do tego procesy ferrowulkanizmem. To stosunkowo nowa idea - rodzaj wulkanizmu, w którym magma jest ciekłym metalem zamiast, jak w typowo ziemskich wulkanach, roztopionymi skałami. Teorię tą opisano szczegółowo w artykule opublikowanym niedawno w Nature Astronomy.
- Pierwsza połowa publikacji to tak naprawdę teoria. Pokazujemy, że proces ten jest możliwy - tłumaczy Michael Sori, współautor badań. - W drugiej połowie artykułu podajemy dwa przykłady zjawisk, które naszym zdaniem teoria ta może wyjaśniać. Jeden to meteoryty, a drugi - planetoida Psyche.
Meteoryty zwane pallasytami składają się zarówno z materiału pochodzącego z jądra i płaszcza planetozymali, prawdopodobnie zmieszanego ze sobą właśnie przez proces ferrowulkanizmu. Obszary ciekłego metalu wymieszanego z siarką są mniej gęste niż otaczający je materiał stały, wytwarzając przy tym pewnego rodzaju nadciśnienie i prawdopodobnie powodując rozprzestrzenianie się kanałów, co umożliwia ferrowulkanizm. Naukowcy ustalili też, jak daleko te kanały musiałyby się rozprzestrzeniać, aby do niego doprowadzić.
Obliczenia sugerują, że erupcje ferrowulkaniczne są możliwe w przypadku małych ciał bogatych w metale (w szczególności stopy bogate w siarkę) oraz ciał o płaszczach cieńszych niż około 35 kilometrów lub też tych ciał, w których płaszcz został lokalnie naruszony przez duże kratery uderzeniowe.
Zbliżająca się misja kosmiczna NASA do asteroidy Psyche, zaplanowana na rok 2022, pomoże naukowcom przetestować tę nową teorię. Erupcje ferrowulkaniczne mogą również tłumaczyć niską gęstość Psyche, która ma miejsce pomimo istnienia pomiarów radarowych i innych dowodów naukowych na wyraźnie metaliczny skład jej powierzchni. Naukowcy twierdzą ponadto, że asteroida może składać się z dwóch warstw, a wówczas jej metaliczne jądro jest otoczone skalistym płaszczem o niższej gęstości. Ferrowolkanizm mógłby w takiej sytuacji przenosić materiał z jądra na powierzchnię, powodując tam wykrywanie pewnych ilości metalu przez nasze ziemskie radary.

Czytaj więcej:
• Cały artykuł
• Praca naukowa: Ferrovolcanism on metal worlds and the origin of pallasites, Brandon C. Johnson et al. (Nature Astronomy 2019)

Źródło: University of Arizona
Opracowanie: Elżbieta Kuligowska
Na ilustracji: Artystyczna wizja asteroidy Psyche. Źródło: ASU/Peter Rubin/CC-BY-SA-4.0
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/ze ... sci-psyche

www.astrokrak.pl
Załączniki
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Żelazowa magma wyjaśnieniem zagadki niskiej gęstości Psyche.jpg
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 33588
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

PostPaweł Baran | 26 Wrz 2019, 08:41

Tajemnica brakujących zalążków czarnych dziur
2019-09-25
Wiemy, że w obecne we Wszechświecie, najcięższe czarne dziury wyrosły ze swoistych zalążków - mniejszych kosmicznych nasion. Nasiona te, odżywiane pochłanianym przez siebie gazem i pyłem lub łączące się z innymi gęstymi obiektami kosmicznymi, z czasem urosły, tworząc obserwowane dziś centra galaktyk takich jak Droga Mleczna. Ale w przeciwieństwie do roślin, zalążki tych olbrzymich czarnych dziur również musiały być kiedyś mniejszymi czarnymi dziurami. Problem w tym, że nikt jak dotąd nie znalazł jeszcze tych zalążków.
Istnieje hipoteza, zgodnie z którą supermasywne czarne dziury o masach rzędu setek tysięcy do miliardów mas Słońca wyrosły z populacji mniejszych czarnych dziur, których nigdy po prostu nie zaobserwowano. Ta nieuchwytna grupa, czyli tak zwane czarne dziury o masach pośrednich, składałaby się z obiektów o masach z zakresu 100 do 100 000 mas Słońca. Wśród setek znalezionych dotychczas czarnych dziur było mnóstwo ciał stosunkowo małych, ale naukowcom wciąż brakuje tych o typowo średnich masach.
Astronomowie starają się więc wyśledzić odległe obiekty pasujące do opisu takich czarnych dziur. Znaleźli dziesiątki potencjalnych kandydatów i pracują nad tym, by ostatecznie potwierdzić, że są one faktycznie tym, czego się poszukuje. Ale nawet jeśli one istnieją, otwiera to zupełnie nowe pytanie: jak właściwie powstały czarne dziury o masach pośrednich?
Czarna dziura to niezwykle gęsty obiekt, z którego nie może wydostać się nawet światło. Gdy materia wpada do czarnej dziury, nie ma już dla niej drogi powrotnej. Im bardziej czarna dziura pochłania okoliczną materię, tym bardziej nabiera masy. Najmniejsze czarne dziury nazywane są gwiazdowymi i mają masy od 1 do 100 mas Słońca. Tworzą się, gdy gwiazdy eksplodują w gwałtownych procesach prowadzących do wybuchu supernowej.
Z kolei tak zwane supermasywne czarne dziury to centra dużych galaktyk. Słońce i wszystkie inne gwiazdy Drogi Mlecznej krążą wokół czarnej dziury o nazwie Saggitarius A*, która ma masę rzędu 4,1 miliona mas Słońca. Jeszcze cięższa czarna dziura - o masie 6,5 miliarda mas Słońca - znajduje się w środku galaktyki M87. Supermasywna czarna dziura w M87 to ta sama, która pojawiła się na słynnym obrazie pochodzącym z Teleskopu Horyzontu Zdarzeń, pokazującym po raz pierwszy czarną dziurę i jej „cień” rzucany na dysk akrecyjny w galaktyce. Ten cień jest efektem istnienia horyzontu zdarzeń, obszaru bez powrotu dla światła i materii wpadającej do wnętrza czarnej dziury. Supermasywne czarne dziury mają wokół siebie dyski zwane dyskami akrecyjnymi, złożone z niezwykle gorących, wysokoenergetycznych cząstek, które świecą jasno, gdy zbliżają się do horyzontu zdarzeń.To właśnie one sprawiają, że dyski te są jasne - pochłaniają one wciąż nową materię. Obszary takie nazywane są aktywnymi jądrami galaktycznymi (AGN-ami).
Kluczem do tajemnicy pochodzenia czarnych dziur jest fizyczny limit ich wzrostu. Nawet supermasywne czarne dziury rezydujące w centrach galaktyk mają ograniczenia co do dalszego nabierania masy, ponieważ pewna ilość materiału dysku akrecyjnego jest odpychana przez promieniowanie wysokoenergetyczne pochodzące z gorących cząstek przyspieszanych w pobliżu horyzontu zdarzeń. Na przykład po pochłonięciu otaczającego ją materiału czarna dziura o niewielkiej masie początkowej może być w stanie podwoić swoją masę dopiero za 30 milionów lat. Jeśli więc zaczynamy od masy 50 mas Słońca, po prostu nie jest możliwe dalsze zwiększenie się masy takiej czarnej dziury do miliarda mas Słońca w ciągu zaledwie miliarda lat.
W początkach historii Wszechświata zalążek czarnej dziury o średniej masie mógł powstać albo z powodu kolapsu grawitacyjnego dużej, gęstej chmury gazu, albo w wyniku wybuchu supernowej. Pierwsze gwiazdy, które wybuchały we Wszechświecie, miały w swoich zewnętrznych warstwach czysty wodór i hel, a cięższe pierwiastki były skoncentrowane tylko w ich jądrach. Taki skład gwiazd stanowi przepis na znacznie masywniejszą czarną dziurę, niż mogłaby powstać dziś, w wyniki eksplozji współczesnych gwiazd, które są znacznie bardziej „zanieczyszczone” ciężkimi pierwiastkami, także w swych warstwach zewnętrznych, i tracą przez to większe ilości masy przez tzw. wiatry gwiazdowe.
Ale mimo to niektóre z uformowanych dawno, dawno temu pierwotnych czarnych dziur powinny wciąż istnieć. Gdzie zatem one są?
Pewną wskazówkę dały naukowcom obserwacje prowadzone z udziałem interferometru grawitacyjnego LIGO, we współpracy z Caltech i Massachusetts Institute of Technology. Detektory LIGO w połączeniu z europejskim detektorem Virgo wciąż ujawniają różne możliwe połączenia czarnych dziur z innymi czarnymi dziurami i innymi gęstymi obiektami - na drodze obserwacji propagujących się jako zaburzenia czasoprzestrzeni fal grawitacyjnych. W 2016 roku konsorcjum LIGO ogłosiło jedno z najważniejszych odkryć naukowych ostatniego półwiecza: pierwszą detekcję fali grawitacyjnej. Detektory z Livingston w Luizjanie i Hanford w Waszyngtonie wykryły połączenie się ze sobą dwóch czarnych dziur. Ich masy to odpowiednio 29 i 36 mas Słońca, co nieco zaskoczyło naukowców. Choć technicznie nie są to jeszcze poszukiwane masy pośrednie, są one już wystarczająco duże, by wzbudzić zainteresowanie.
Możliwe jest więc, że wszystkie czarne dziury o masach pośrednich już dawno się ze sobą połączyły, ale prawdopodobne jest również, że nasze obecne technologie nie zostały dostrojone do ich zlokalizowania.
Poszukiwanie takich czarnych dziur jest trudne, ponieważ czarne dziury ze swej natury nie emitują światła. Jednak naukowcy mogą szukać konkretnych, świadczących o ich obecności poszlak przy użyciu wyrafinowanych teleskopów i innych instrumentów. Przykładowo - z uwagi na to, że przepływ materii do czarnej dziury nie jest stały, jasność okolic dysku akrecyjnego może być silnie zmienna w czasie. Takie zmiany można zobaczyć szybciej w mniejszych czarnych dziurach niż w przypadku tych większych.
Najbardziej obiecujący kandydat na czarną dziurę o pośredniej masie to HLX-1, obiekt około 20 000 razy cięższy niż Słońce. HLX-1 to skrót od Hyper-Luminous X-ray source 1. Został odkryty w 2009 roku przez australijskiego astronoma Seana Farrella, za pomocą teleskopu rentgenowskiego XMM-Newton należącego do Europejskiej Agencji Kosmicznej. Badania z 2012 roku, przeprowadzone z wykorzystaniem teleskopów kosmicznych Hubble i Swift (NASA), wykazały, że być może wokół tego obiektu krążą gromady młodych, niebieskich gwiazd. Możliwe więc, że dawniej był on środkiem galaktyki karłowatej, która została z czasem połknięta przez większą galaktykę, ESO 243-49. Harrison twierdzi, że wielu naukowców uważa HLX-1 za “pewną” już czarną dziurę o masie pośredniej. Barwy emitowanego przez ten obiekt promieniowania rentgenowskiego i sposób, w jaki się on zachowuje, bardzo przypominają własności czarnej dziury. Ale dalsze polowanie na tego typu ciała wciąż trwa.
Mniej jasne obiekty, które też mogą być takimi czarnymi dziurami, nazywane są ultra jasnymi źródłami promieniowania rentgenowskiego (ULX). Pewiwn silnie "migoczący" ULX o nazwie NGC 5408 X-1 był od początku szczególnie intrygujący dla naukowców poszukujących czarnych dziur o masach pośrednich. Ale obserwatoria rentgenowskie NuSTAR i Chandra zaskoczyły ich, ujawniając, że wiele obiektów klasy ULX to wcale nie czarne dziury - okazują się one być pulsarami, niezwykle gęstymi gwiezdnymi pozostałościami, które świecą okresowo niczym latarnie morskie.
M82 X-1, najjaśniejsze źródło promieniowania rentgenowskiego w galaktyce M82, to kolejny bardzo jasny obiekt, który wydaje się migotać w skali czasowej zgodnej ze znaną nam z teorii, oczekiwaną zmiennością jasności dla czarnych dziur o masach pośrednich. Te zmiany jasności są związane z masą czarnej dziury, a odpowiada za nie materiał orbitujący w pobliżu wewnętrznego obszaru dysku akrecyjnego. W badaniu z 2014 roku przeanalizowano zmiany jasności w świetle rentgenowskim i oszacowano, że M82 X-1 ma masę około 400 mas Słońca.
Ostatnio naukowcy zbadali większą grupę możliwych czarnych dziur o masach pośrednich. W 2018 roku Chilingarian i jego współpracownicy opisali próbkę 10 takich kandydatów, analizując dane optyczne z przeglądu Sloan Digital Sky Survey i dopasowując do nich dane z teleskopów rentgenowskich Chandra i XMM-Newton. Obserwując z kolei przez naziemne teleskopy z Chile i Arizony Mar Mezcua z hiszpańskiego Instytutu Nauk Kosmicznych przeprowadził niezależnie podobne badania, również z użyciem danych z obserwatorium orbitalnego Chandra. Są szanse, że odkrył wówczas 40 rosnących wciąż czarnych dziur w galaktykach karłowatych, które mogą mieć poszukiwane masy pośrednie.
Galaktyki karłowate są interesującymi miejscami, w których można dalej szukać, ponieważ te nieco mniejsze układy gwiezdne mogą kryć w sobie czarne dziury o znacznie mniejszych masach niż te znajdujące się w centrach dużych galaktyk takich jak nasza. Z tego samego powodu naukowcy poszukują gromad kulistych - sferycznych koncentracji gwiazd znajdujących się na obrzeżach Drogi Mlecznej i innych galaktyk. Możliwe, że występują w nich czarne dziury o masach pośrednich, ale jeśli nie gromadzą one wokół siebie wystarczająco dużych ilości materii, może być trudno je dostrzec.
Łowcy tego typu czarnych dziur z niecierpliwością czekają na wystrzelenie kosmicznego teleskopu Jamesa Webba, który zajrzy w początki tworzenia się pierwszych galaktyk we Wszechświecie. Tym samym pomoże astronomom zrozumieć, co było pierwsze - galaktyki czy czarne dziury leżące w ich centrach - i jak takie czarne dziury mogły powstać. W połączeniu z obserwacjami rentgenowskimi dane te będą kluczowe dla zidentyfikowania części z najstarszych kandydatów na pośrednie czarne dziury.
Kolejne nowe narzędzie, uruchomione w lipcu tego roku przez rosyjską agencję kosmiczną Roscosmos, to Spectrum X-Gamma, satelita skanujący niebo w promieniach rentgenowskich. Informacje o falach grawitacyjnych, uzyskiwane na bieżąco dzięki współpracy LIGO-Virgo, również pomogą w tych poszukiwaniach, podobnie jak planowana misja Europejskiej Agencji Kosmicznej - interferometr laserowy LISA. Ta flota nowych instrumentów i technologii pomoże astronomom, którzy przeszukują kosmiczny ogród w poszukiwaniu zalążków czarnych dziur i zarazem galaktyk takich jak Droga Mleczna.

Czytaj więcej:
• Cały artykuł
• Znaleziono ukrywającą się czarną dziurę
• Uzyskano pierwsze w historii zdjęcie czarnej dziury

Źródło: NASA
Opracowanie: Elżbieta Kuligowska
Na zdjęciu: Galaktyka ESO 243-49, w której znajduje się wyjątkowo jasny obiekt - HLX-1. Jest on zaznaczony kółkiem. To najbardziej prawdopodobny kandydat na czarną dziurę o masie pośredniej.
Źródło: NASA, ESA, S. Farrell, Sydney Institute for Astronomy, University of Sydney
Na zdjęciu powyżej: Obraz centralnego obszaru galaktyki NGC1313. Jest ona domem dla ultra jasnego źródła promieni X, NCG1313X-1, które astronomowie zidentyfikowali jako czarną dziurę o tzw. masie pośredniej. NGC1313 ma rozmiar około 50 000 lat świetlnych i znajduje się w odległości 14 milionów lat świetlnych stąd, w granicach widocznego z półkuli południowej gwiazdozbioru Sieci (Reticulum).
Źródło: ESO
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/ta ... nych-dziur

http://www.astrokrak.pl
Załączniki
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Tajemnica brakujących zalążków czarnych dziur.jpg
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Tajemnica brakujących zalążków czarnych dziur2.jpg
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 33588
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

PostPaweł Baran | 26 Wrz 2019, 08:42

We Wrocławiu tworzą wyjątkową antenę
2019-09-25
Thorium Space, wrocławska spółka z branży kosmicznej, pracuje nad niezwykle lekką i małą anteną, sterowaną elektronicznie, która będzie pracowała w paśmie E. Aby tego dokonać potrzebne jest specjalistyczne oprogramowanie. W tym celu rozpoczęła współpracę z ANSYS – twórcą najnowocześniejszych rozwiązań programistycznych na świecie.
Thorium Space jest projektantem i konstruktorem nowatorskiej płaskiej anteny przeznaczonej na unikalne pasma nadawczo-odbiorcze, umożliwiające elektroniczne sterowanie wiązką i szybszą transmisję danych od oferowanych aktualnie na rynku. Misją spółki jest projektowanie nowatorskich rozwiązań technologicznych w zakresie konstruowania pojazdów kosmicznych i inteligentnych anten macierzowych mających zastosowanie w branży kosmicznej i sektorze obronności.
Kosmiczne możliwości
Aby znacznie rozwinąć swoją działalność, spółka rozpoczęła współpracę z ANSYS. To globalny lider na rynku symulacji inżynierskich, który współpracuje jedynie z najbardziej innowacyjnymi firmami na świecie. Od 2018 roku Thorium Space jest aktywnym członkiem programu ANSYS Start up Program.
- Nasz najnowszy projekt zakłada stworzenie bardzo skomplikowanej anteny – mówi Paweł Rymaszewski, prezes Thorium Space - Praktycznie niemożliwe byłoby zaprojektowanie jej przybliżonymi metodami. Aby zrobić to bezbłędnie, niezbędne jest oprogramowanie, które wykonuje pełne numeryczne obliczenia elektromagnetyczne, np. ANSYS HFSS.
Projekt Thorium Space, realizowany dzięki oprogramowaniu ANSYS, ma na celu opracowanie innowacyjnego urządzenia nadawczo - odbiorczego pracującego w paśmie E. Jego stworzenie jest podyktowane widocznym trendem miniaturyzacji urządzeń branży space oraz potrzebą zwiększania maksymalnych prędkości transmisji danych oferowanych przez dostawców usług satelitarnych. Spółka zamierza rozwijać budowę kompletnego transpondera satelitarnego pracującego w pasmie E, posiadającego na pokładzie wielowiązkową antenę sterowaną elektronicznie.
Warto wiedzieć, jak zachowa się produkt
Oprogramowanie ANSYS, używane w badaniach Thorium Space, charakteryzuje się skalowalnością, kompleksowym podejściem i adaptacyjną architekturą. To wyróżnia je na tle innych narzędzi CAE. ANSYS rozwija oprogramowanie symulacji inżynierskich pozwalające na prognozę, jak produkt zachowa się w rzeczywistych warunkach jeszcze zanim powstanie. Pokrywa cały zakres zjawisk fizycznych, zatem żadne wyzwanie projektowe nie jest poza jego możliwościami. Ponieważ oprogramowanie ANSYS umożliwia sprawdzanie tysięcy rozwiązań w tym samym czasie, czego potrzeba do budowy jednego prototypu, jego możliwości są nieskończone. Pozwala to nie tylko zwiększać wydajność, ale również napędza innowacje.
Nowa jakość w branży
Za sprawą oferowanych przez ANSYS rozwiązań, Thorium Space ma zapewniony dostęp do takich symulacji, jakie są potrzebne na kolejnych etapach projektowania. Spółka zdecydowała się na wybór modułu HFSS do symulacji elektromagnetycznych. W szczególności użyteczną opcją jest automatyczne tworzenie skończonej macierzy antenowej i przyspieszenie ich obliczeń. - Rozwijanie produktu z użyciem symulacji inżynierskich ANSYS zapewnia zupełnie nową jakość – twierdzi Paweł Rymaszewski.
Rozwiązania ANSYS doskonale się sprawdzają w branży lotniczej, motoryzacyjnej, zbrojeniowej, elektronicznej, energetycznej, materiałowej, inżynierii chemicznej i procesowej, medycznej czy sportowej. Klienci ANSYS projektują nowe rakiety do podboju kosmosu, autonomiczne pojazdy, zaawansowane implanty medyczne, naddźwiękowe pociągi, coraz bardziej wydajne turbiny wiatrowe i panele słoneczne, elektronikę, komputery oraz oprogramowanie wbudowane dla urządzeń z Internetu Rzeczy.
Ponad 40 tysięcy klientów na całym świecie używa oprogramowania ANSYS, w tym 96 ze 100 najbardziej przemysłowych firm z listy FORTUNE 500.
Czytaj więcej:
• Strona Thorium Space

Źródło: Thorium Space
Na ilustracji: Wizualizacja anteny. Źródło: Thorium Space
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/we ... owa-antene

http://www.astrokrak.pl
Załączniki
Astronomiczne wiadomości z Internetu: We Wrocławiu tworzą wyjątkową antenę.jpg
Astronomiczne wiadomości z Internetu: We Wrocławiu tworzą wyjątkową antenę2.jpg
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 33588
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

PostPaweł Baran | 26 Wrz 2019, 08:45

Czy jeziora na tytanie mogły powstać w wyniku eksplozji?
2019-09-25. Maria Puciata-Mroczynska
Dzięki danym zebranym przez sondę Cassini udało się ostatnio opublikować nowy scenariusz wyjaśniający, skąd biorą się jeziora wypełnione metanem na Tytanie — księżycu Saturna. Wokół jezior wznoszą się zbocza wysokie na dziesiątki metrów.
Tytan jest jedynym, poza Ziemią, ciałem posiadającym substancję w stanie ciekłym na swojej powierzchni. Jednak zamiast wody, na Tytanie można znaleźć zbiorniki wypełnione metanem i etanem. Na Ziemi te dwa węglowodory występują w stanie gazowym, jednak na Tytanie z powodu jego chłodnego klimatu metan i etan stają się cieczami.
Większość dotychczas istniejących modeli zakładała, że jeziora na Tytanie powstały w wyniku zjawiska rozpuszczania skały macierzystej przez ciekły metan. W wyniku tego roztwarzania powstałyby zbiorniki o stromych brzegach. Na Ziemi istnieją akweny o podobnym pochodzeniu, są to jeziora krasowe.
Jednak nowe badania pokazują, że dla małych jezior (o średnicy ok. kilkudziesięciu kilometrów) ta teoria się nie sprawdza. Proponują one, że jeziora powstają w wyniku wybuchów azotu. Gdy ciekły azot znajdujący się w skorupie Tytana zostanie podgrzany, powoduje wybuch i tym samym tworzy krater. Następnie krater zostaje wypełniony ciekłym metanem otoczony materiałem skalnym wyrzuconym w wyniku eksplozji. Ta teoria wyjaśnia, dlaczego niektóre kratery mają bardzo strome zbocza, wznoszące się wysoko nad poziom morza, co jest dosyć trudne do wyjaśnienia za pomocą poprzednich modeli.
Międzynarodowy zespół naukowców prowadzony przez Giuseppe Mitriego zauważył, że model, w którym brzegi są roztwarzane przez ciekły metan, nie zgadza się z tym, co widać na zdjęciach zebranych przez sondę Cassini podczas ostatniego bliskiego przelotu przy Tytanie. Brzegi jezior wznoszą się do góry, a procesy krasowe działają w przeciwnym kierunku. Badacze nie potrafią znaleźć wyjaśnienia tego zjawiska, które pasowałoby do krasowego modelu powstawania jezior. W teorii wyglądowi kraterów najlepiej odpowiada model obejmujący wybuch azotu.
Podczas ostatniego pół miliarda lat metan na Tytanie pełnił funkcję gazu cieplarnianego (na Ziemi rolę tę odgrywają para wodna oraz dwutlenek węgla). Sprawiał, że księżyc był stosunkowo ciepły. Naukowcy uważają, że Tytan cyklicznie ocieplał się i ochładzał zgodnie z tym, jak zmieniała się zawartość metanu w atmosferze.
W zimniejszych okresach głównym składnikiem atmosfery był azot. Skraplał się i spadał na powierzchnię Tytana w formie deszczu. Następnie spływał po jego lodowej skorupie, żeby zebrać się w zbiornikach znajdujących się nieco pod powierzchnią księżyca.
Jeziora ze stromymi brzegami są śladem pozostawionym przez okres, w którym na powierzchni oraz w skorupie znajdował się ciekły azot. Nawet niewielkie ocieplenie sprawiłoby wtedy, że azot zamieniłby się w gaz opary, co spowodowałyby zapadnięcie się powierzchni Tytana i powstanie krateru.
Misja Cassini-Huygens to misja współtworzona przez NASA, ESA oraz Włoską Agencję Kosmiczną. Cassini powstał w Jet Propulsion Laboratory w stanie Pasadena. Obecnie naukowcy analizują dane zebrane przez sondę, która dwa lata temu została kontrolowanie zniszczona w atmosferze Saturna. Danych jest bardzo wiele i z pewnością przyniosą jeszcze wiele innych zaskakujących informacji o Saturnie i jego otoczeniu.
Source :
New Models Suggest Titan Lakes Are Explosion Craters

https://news.astronet.pl/index.php/2019 ... eksplozji/

www.astrokrak.pl
Załączniki
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Czy jeziora na tytanie mogły powstać w wyniku eksplozji.jpg
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Czy jeziora na tytanie mogły powstać w wyniku eksplozji2.jpg
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 33588
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

PostPaweł Baran | 26 Wrz 2019, 08:47

Burza magnetyczna 2019 o sile G2 uderzy wraz z końcem września? Sprawdź, na czym polega to niezwykłe zjawisko
2019-09-25. Maja Kołodziejczyk
Burza magnetyczna 2019 o sile G2 może dotrzeć do nas już pod koniec września. Naukowcy ostrzegają przed tym rzadkim zjawiskiem. Należy się spodziewać dysfunkcji sieci komórkowej?
Burza magnetyczna 2019
Według informacji podanych przez Laboratorium Astronomii Rentgenowskiej Słońca Instytutu Fizycznego Rosyjskiej Akademii, do najbliższej burzy magnetycznej na Słońcu może dojść już w dniach 27-28 września. Należy zaznaczyć, że burze magnetyczne, zwanie również słonecznymi, opisuje się w pięciostopniowej skali. Zjawisko, którego skutki odczujemy pod koniec miesiąca, uzyskało stopień G2, co określa jego siłę jako średnią. Najpotężniejsze burze słoneczne wystąpiły około czterech razy w ciągu 11 lat, wpływając na nawigację satelitarną i zasilanie na naszej planecie.
Burza słoneczna – co to za zjawisko?
Burze magnetyczne powstają w wyniku gwałtownych zmian pola magnetycznego Ziemi (magnosfery). Zaburzenia te powodowane są przez koronalne wyrzuty masy ze Słońca, powstające w czasie rozbłysków. Burze Słoneczne wywołują gwałtowne zmiany parametrów fizycznych wiatru słonecznego, w wyniku czego, obłoki naładowanych cząstek zaczynają przemieszczać się w kierunku Ziemi. Docierają do niej po około 20-70 godzinach, kiedy natrafiają na magnosferę naszej planety. Silne burze magnetyczne mogą uszkodzić urządzenia elektryczne, doprowadzić do zakłóceń komputerowych, radiowych oraz GPS i przyczynić się do chaosu komunikacyjnego.
Najpotężniejszą burzę słoneczną stwierdzono 1859 roku. Wyrzuty ze Słońca dotarły wówczas do Ziemi po zaledwie 18 godzinach.
https://wiadomosci.wp.pl/burza-magnetyc ... 387861121a

www.astrokrak.pl
Załączniki
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Burza magnetyczna 2019 o sile G2 uderzy wraz z końcem września Sprawdź, na czym polega to niezwykłe zjawisko.jpg
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 33588
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

PostPaweł Baran | 26 Wrz 2019, 08:47

Bliskie przeloty 2019 SJ (16.09) i 2019 SD1 (21.09)
2019-09-25. Krzysztof Kanawka
W czwartym tygodniu września obok Ziemi przemknęły dwa meteoroidy o oznaczeniach 2019 SJ i 2019 SD1.
Meteoroid o oznaczeniu 2019 SJ przemknął obok Ziemi 16 września, z maksymalnym zbliżeniem około godziny 20:00 CEST. W tym momencie 2019 SJ znalazł się w odległości około 246 tysięcy kilometrów od Ziemi, co odpowiada 0,64 średniego dystansu do Księżyca. 2019 SJ ma szacowaną średnicę około 9 metrów.
Następnie, 21 września przemknął meteoroid o oznaczeniu 2019 SD1. Maksymalne zbliżenie nastąpiło około godziny 08:00 CEST. W tym momencie 2019 SD1 znalazł się w odległości około 281 tysięcy kilometrów od Ziemi, co odpowiada 0,73 średniego dystansu do Księżyca. 2019 SJ ma szacowaną średnicę około 5 metrów.
Jest to 46 i 47 bliski (wykryty) przelot planetoidy lub meteoroidu w 2019 roku. W 2018 roku wykryć bliskich przelotów było przynajmniej 73. Rok wcześniej takich wykrytych przelotów było 53. W 2016 roku wykryto przynajmniej 45 bliskich przelotów, w 2015 było ich 24, a w 2014 roku 31. Z roku na rok ilość odkryć rośnie, co jest dowodem na postęp w technikach obserwacyjnych oraz w ilości programów poszukiwawczych, które niezależnie od siebie każdej pogodnej nocy “przeczesują” niebo. Pracy jest dużo, gdyż prawdopodobnie planetoid o średnicy mniejszej od 20 metrów może krążyć w pobliżu Ziemi nawet kilkanaście milionów.
(HT)
https://kosmonauta.net/2019/09/bliskie- ... sd1-21-09/


www.astrokrak.pl
Załączniki
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Bliskie przeloty 2019 SJ (16.09) i 2019 SD1 (21.09).jpg
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 33588
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

PostPaweł Baran | 27 Wrz 2019, 08:17

Historia Teleskopu Kosmicznego Hubble’a. Część 3
2019-09-26. Wojciech Usarzewicz
Narodziny LST
W Woods Hole powołano Komisję do Spraw Budowy Dużego Teleskopu Kosmicznego. Spitzer został przewodniczącym tejże komisji, w której znaleźli się również Arthur Code i Nancy Roman, która w końcu w 1965 roku przytaknęła głową na kwestie finansowe i technologiczne co do budowy dużego teleskopu orbitalnego. Naukowcy w czasie całej konferencji w Woods Hole opracowali raport mający 600 stron, w którym omówili aspekty budowy teleskopu, a także spore pole jego zastosowań w szeroko pojętej nauce. Na bazie tego raportu, w 1966 roku James Webb31, ówczesny dyrektor NASA, powołał swój oficjalny komitet dotyczący LST. Członkami komitetu zostali Martin Schwarzschild i Leo Goldberg. Komitetów i grup roboczych było sporo, ale w ten sposób właśnie pracowano w NASA w tamtych czasach.
Prace posuwały się wolno i bardziej polegały na polityce i bataliach słownych. Pierwsze chwile LST to głównie walka o „wyciągnięcie” projektu teleskopu poza dział astronomiczny NASA, co sugerował Leo Goldberg, ponieważ wielu naukowców nie zgadzało się z polityką finansową Nancy Roman, a która miała dzięki swojej pozycji wpływ na LST. Pomysł ten nie przeszedł przez administrację NASA i LST pozostał projektem działu astronomicznego.
Leo Goldberg w tym czasie też nawiązał współpracę z Robertem O’Dellem, młodym naukowcem i inżynierem, w którym rodziło się zainteresowanie ideą teleskopu kosmicznego. Zimmerman zwraca uwagę na ważny moment w historii teleskop Hubble’a – w marcu 1968 roku w Boulder w Colorado O’Dell poznał bowiem Wernhera von Brauna.32 Von Braun był naukowcem pracującym dla Hitlera w czasie II Wojny Światowej. Uciekając na zachód w 1945 roku wraz ze swoimi współpracownikami oddał się w ręce Amerykanów i dla nich też zaczął pracować – był bowiem głównym inżynierem i naukowcem, właściwie szefem projektu, nazistowskich rakiet V2. Przez kolejne lata von Braun rozwijał technologię tych rakiet prowadząc, jako dyrektor, należące do NASA Centrum Lotów Kosmicznych Marshalla. To właśnie prace von Brauna rozwinęły załogowe programy rakiet dla programów Merkury i Gemini, a także zbudowały rakiety Saturn 5, które w późniejszych latach wyniosły misje Apollo na Księżyc.
W Boulder, von Braun pojawił się głównie po to, by znaleźć nowe oferty dla Centrum Marshalla – zamówienia na nowe technologie powoli się kończyły i von Braun szukał nowych projektów, którymi mógłby się zająć. Istotnym dla całego projektu LST był zachwyt von Brauna nad energicznym i inteligentnym O’Dellem – von Braun zaproponował O’Dellowi, już wtedy szanowanemu w środowisku naukowym, pracę w Centrum Marshalla. Przez pierwsze lata było to tylko doradztwo, ale zaczęło O’Della wiązać z Marshallem. W późniejszych latach te powiązania okazały się być niezwykle ważne dla przyszłości LST.
W tym samym czasie pomiędzy 1965 a 1971 rokiem Leo Goldberg oraz NASA organizowali regularne spotkania naukowe. Komitet Spitzera również nie marnował czasu. W 1971 roku NASA w końcu postanowiła na poważnie ruszyć z budową dużego teleskopu kosmicznego. W tym samym roku, pod zarządem Nancy Roman utworzono Grupę Naukową do spraw LST, która miała się w końcu zająć zaprojektowaniem teleskopu. Grupa nie zaczynała pracy od zera, już wcześniej od 1969 roku NASA zlecała swoim dotychczasowym podwykonawcom tworzenie koncepcji dla LST. Wśród tych podwykonawców znalazły się takie firmy jak Boeing, Grumman, Perkin-Elmer, Itek i Martin-Marietta.33 W samym centrum Marshalla też opracowano, na zlecenie NASA, koncepcje LST. Nowo powołane grupy robocze miały za zadanie zebrać te plany i koncepcje, by projekt teleskopu kosmicznego mógł ruszyć pełną parą.
W 1971 roku, kiedy praca ruszała na poważnie, podjęto też jeszcze jedną ważną decyzję konstrukcyjną – teleskop był projektowany tak, by zmieścić się w ładowni wahadłowca kosmicznego. Takie wahadłowce były już projektowane od kilku lat, a ich ostateczne plany zatwierdzono w 1972 roku. NASA miała prostą ideę, którą już wcześniej przedstawiono w założeniach koncepcyjnych – do teleskopu będą dolatywać promy w celu napraw i wymiany części LST. Dlatego teleskop musiał również mieć konstrukcję modułową.
Nieco ponad 20 lat później, ta decyzja konstrukcyjna uratuje teleskop Hubble’a przed śmiercią.
Wybieranie podwykonawców
Kiedy plany teleskopu były opracowywane, NASA zaczynała szukać firm, które zbudują teleskop. Istniała spora szansa, by prace zlecono firmom, które już wcześniej współpracowały z NASA.
Von Braun ze swoim Centrum Marshalla bardzo chciał kontraktu na teleskop kosmiczny, zwłaszcza w momencie, kiedy program Apollo dobiegał końca. Część administracji NASA chciała zaś, by teleskop budowało Centrum Goddarda, już wtedy odpowiedzialne za lwią część sprzętu naukowego agencji kosmicznej. Ale John Clark, dyrektor Goddarda w latach 60-tych i 70-tych, tego jednak nie chciał. Jesse Mitchell, który przejął program astronomiczny w NASA po Nancy Roman, postanowił podzielić pracę nad teleskopem. Gdyby bowiem jeden ośrodek dostał całość zlecenia, drugi by upadł – z politycznego punktu widzenia było to nie do przyjęcia. Zarówno Goddard jak i Marshall były ważnymi ośrodkami NASA.
Ale środowisko astronomów obawiało się problemu – Marshall już wcześniej udowodnił, że jest biurokratycznym molochem, który potrafi każdy projekt wydłużyć o wiele lat. Naukowcy obawiali się, że bez nadzoru ze strony astronomów, Marshall zepsuje sprawę. Zimmerman w swojej książce zaś często podkreśla – ówczesne realia polityczne wymagały wsparcia ze strony środowisk naukowych, inaczej LST mógłby nigdy nie powstać.
Środowisko naukowe chciało szanowanego astronoma u sterów w Centrum Marshalla – ofertę złożono Lymanowi Spitzerowi, ale ten – wtedy już po pięćdziesiątce – pracował na Uniwersytecie w Princeton nad swoją kamerą optyczną, którą miał zamiar umieścić w budowanym teleskopie kosmicznym. Spitzer jednak znał kogoś, kogo środowisko naukowe by zaakceptowało – tym człowiekiem był Robert O’Dell, ten sam, który już wcześniej współpracował z von Braunem w Marshallu.
O’Dell długo się nie zastanawiał – posadę przyjął i stawił się w centrum Marshalla 1 września 1972 roku, gdzie miał nadzorować projekt LST. Jesse Mitchell zaś oficjalnie podzielił pracę między dwa ośrodki. Marshall miał zbudować główną strukturę teleskopu i nadzorować jego ostateczny montaż, a Goddard miał zbudować wszystkie instrumenty naukowe – kamery i spektrografy. Wtedy jeszcze wszyscy mieli nadzieję, że teleskop będzie wystrzelony na orbitę nim minie rok 1977.
Finansowanie programu LST
Szybko okazało się, że współpraca między Goddardem a Marshallem nie przebiega pomyślnie, kontrakty były bowiem tak spisane, że prace albo wzajemnie się nakładały albo wykluczały. Pierwsze chwile budowy LST to czas dużego zamieszania. Goddard prawie z zemsty za utratę całego kontraktu skierował do prac nad instrumentami teleskopu ludzi o co najwyżej średnich kwalifikacjach i często naciskał, by teleskop budowany był według ich planów, nie zaś według planów Marshalla. Goddard również naciskał, by kwestie naukowe przechodziły przez szefa projektu w tymże ośrodku, Kena Hallama, a nie przez głównego nadzorcę, czyli O’Della w Centrum Marshalla. W rezultacie, po dłuższych bataliach biurokratyczny, O’Dell doprowadził do utraty stanowiska przez Hallama, który komplikował współpracę i zastąpił go Georgem Levinem, odzyskując w ten sposób sporą część kontroli nad projektem.
Kiedy wszystko było na dobrej drodze do realizacji projektu, nadszedł 21 grudnia 1972 roku. W ten dzień odbyło się spotkanie z kolejnym dyrektorem NASA, Jamesem Fletcherem. Spotkanie zorganizowano, ponieważ problemy na linii Goddard-Marshall trwały mimo wcześniejszych prób ich rozwiązania. Marshall chciał zatrudnić dwóch podwykonawców – jeden zbudowałby lustra teleskopu i jego główny szkielet, a drugi zbudowałby elektronikę, żyroskopy, systemy celowania i komunikacji. Goddard natomiast chciał zatrudnić jednego podwykonawcę, który znowu zatrudniałby kolejnych podwykonawców, ale sam byłby odpowiedzialny za całość teleskopu, nie licząc instrumentów naukowych dostarczonych przez samo Centrum.
Jednak James Fletcher miał trochę inną wizję i związana ona była z kwestiami budżetu. W 1972 roku zamykały się dopiero plany NASA na budżet na 1974 rok. Zgodnie z polityką na linii NASA-Kongres-Biały Dom, kolejny rok, w tym przypadku 1973, byłby rokiem, kiedy budżetem NASA zająłby się Kongres i Biały Dom w ramach drugiej fazy negocjacji.34 Fletcher musiał więc bardziej patrzeć na kwestie budżetowe, niźli na kwestie podwykonawców. Goddard bowiem wycenił koszt LST na 500 milionów dolarów – za budowę i pierwszy rok działania na orbicie. Marshall natomiast wycenił ten sam okres na 900 milionów dolarów. W 1972 roku LST nie był jeszcze formalnie projektem NASA i w budżecie stanowił zaledwie mikroskopijny punkt35 – ale gdy już wszystko byłoby zatwierdzone, LST stałby się najdroższych projektem naukowym NASA w historii.36 I dlatego, po wysłuchaniu wszystkich stron, na spotkaniu 21 grudnia Fletcher, w ciągu ostatnich kilkunastu minut, zażądał od uczestników zebrania, by budżet teleskopu ograniczyć do 300 milionów dolarów, a także przebudować projekt tak, by był tańszy – konstrukcja musiałaby być uproszczona, a instrumentów naukowych miało być mniej, nie wspominając o ograniczeniu liczy lotów wahadłowcami w celu wykonania misji serwisowych. Decyzja ta w kolejnych latach okazała się głównym powodem opóźnień i problemów, z jakimi spotkał się LST i jego budowniczy.
W pewnym sensie, zgodzono się z tym pomysłem – inżynierowie w Goddardzie i Marshallu ograniczyli budżet do 300 milionów dolarów za budowę teleskopu i rok pracy orbitalnej, a Marshall podnajął dwóch podwykonawców zgodnie z ustaleniami. Ale nikt nie zmienił samego projektu – żadne uproszczenia teleskopu nie miały miejsca. W 1972 plany teleskopu były praktycznie gotowe i nikt nie chciał ich zmieniać, w efekcie czego budżet nagle stał się nierealny – lecz nikt o tym nie wspomniał. Standardową polityką NASA było obcięcie budżetu i potem błagalne proszenie Kongresu o dodatkowe fundusze. Taką samą taktykę obrano w przypadku LST.
Zaprojektowano instrument naukowy o zwierciadle głównym średnicy 304 centymetrów, w budowie modułowej – były to czasy, kiedy przewidywano, iż nadchodzące promy kosmiczne będą mogły wykonywać do 60 rutynowych lotów rocznie. W stworzonym projekcie lustra teleskopu były zamontowane na stałe, choć posiadały aktuatory i mikrosilniki, dzięki którym można było delikatnie zmieniać kształt lustra głównego i pozycję lustra wtórnego. Za lustrem głównym miały znaleźć się instrumenty naukowe – montowane w taki sposób, że można by je wymieniać i zastępować innymi w czasie misji serwisowych.
W tym czasie, w okresie 1972-1973, Robert O’Dell podróżował po Stanach Zjednoczonych, a nawet po Europie, promując ideę LST, dzwoniąc również do różnych przedstawicieli środowisk naukowych – jego zadaniem w tym czasie było określenie, jakie instrumenty naukowe powinny znaleźć się w teleskopie i rozpocząć ich budowę. Naukowcy mieli zaproponować sprzęt, a Centrum Goddarda miało go zbudować. Nim minął kwiecień 1973 roku, O’Dell zorganizował siedem grup technicznych w centrum Goddarda, które miały zbudować sześć instrumentów naukowych. Siódma grupa miała analizować projekt LST z ogólnego punktu widzenia.
W 1973 przestawiono plan budżetu NASA na 1975 rok – w tym budżecie znalazł się już LST, a budżet na 1975 miał wynieść 6,2 miliona dolarów. Był to, rzecz jasna, budżet na jeden rok, a kolejne lata miały dorzucać dalsze pakiety finansowe. 4 lutego 1974 roku plan budżetu trafił do Kongresu. Był to zupełnie inny czas niż lata, kiedy Spitzer, Roman i inni zaczynali pracę w komitecie dotyczącym budowy teleskopu orbitalnego. Pod koniec lat 60., NASA regularnie wykonywała loty kosmiczne, a w 1969 roku wysłała pierwszych ludzi na Księżyc, wygrywając tym samym wyścig kosmiczny ze Związkiem Radzieckim. Lecz już zaraz po tym nastroje w społeczeństwie zaczęły się zmieniać.
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 33588
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

PostPaweł Baran | 27 Wrz 2019, 08:18

Wyścig kosmiczny został wygrany, ekscytacja związana z lotami kosmicznymi zaczęła spadać, misja Apollo 1337 z 1970 roku obniżyła zaufanie do bezpieczeństwa lotów, a koniec wojny w Wietnamie i powrót weteranów poważnie zmienił nastroje społeczne. Kongres USA przestał być przychylny dużym projektom w NASA, które – w oczach wielu kongresmenów – nie były tak ważne, jak zapewnienie dobrego bytu powracającym żołnierzom z Wietnamu. Eksploracja kosmosu zawsze była przedmiotem walk finansowych – a w latach 70. także i walk politycznych. Żaden kongresmen nie mógł zgodzić się na gigantyczny budżet teleskopu kosmicznego w momencie, gdy wyborcy z jego stanu widzieli na ulicy kalekich weteranów bez środków do życia. Dodatkowo, NASA wydawała już duże pieniądze na bezzałogowe sondy badawcze i projekt floty wahadłowców kosmicznych. Z tymi realiami budżetowymi musieli zmierzyć się ludzie pracujący nad teleskopem kosmicznym.
Budżet NASA został przedstawiony komisjom Kongresu na początku 1974 roku – i należy pamiętać, że wiele agencji rządowych liczyło wtedy na duże pieniądze. Komisje szukały więc wszelkich możliwych cieć. Budżet NASA analizowany był przez trzy dni, w czasie których przed komisją Kongresu wystąpili James Fletcher i John Naugle, również z NASA. Na pytanie o realny koszt teleskopu, Naugle odpowiedział komisji: pomiędzy 400 a 500 milionami dolarów. Fletcher szybko ratował sytuacje wspominając, iż jest to przewidywany koszt na przestrzeni 15 lat działania teleskopu. Zaraz potem jeden z kongresmenów zauważył, że to kolejny projekt teleskopu, podczas gdy jakiś czas wcześniej Narodowa Rada Nauki dostała pieniądze na budowę sieci radioteleskopów VLA w Nowym Meksyku. Inni kongresmeni obawiali się stopniowego zwiększania kosztów w kolejnych latach.38 Projektowi LST nie pomagało nawet wsparcie środowisk naukowych, które, w raporcie Greensteina z 1972 roku39, umieściły LST na dziewiątym miejscu listy priorytetów, podczas gdy ten sam budżet NASA umieścił jeszcze jeden teleskop, tym razem naziemny na Mauna Kea, na trzecim miejscu tego samego raportu. W rezultacie, Kongres od komisji dostał raport 21 czerwca 1974 roku, w którym rekomendowano obcięcie budżetu teleskopu kosmicznego do zera.
Lobbowanie dla LST
Projekt LST znalazł się na skraju śmierci. Robert O’Dell nie chciał do tego dopuścić – gdy tylko dowiedział się o obcięciu budżetu do zera, zaczął kontaktować się z każdym znanym sobie naukowcem i inżynierem sugerując, by ci lobbowali na rzecz przywrócenia LST do budżetu NASA. Sam, jako pracownik rządowy, nie mógł nic poradzić, ale mógł sugerować innym, by ratowali projekt. Przez pięć dni O’Dell intensywnie pracował, a nawet skontaktował się z Jessem Greensteinem. 26 czerwca 1974 na głosowaniu w sprawie budżetu kongresmen James Symington, popierający LST, zacytował samego Greensteina, który kilka godzin wcześniej wytłumaczył Symingtonowi, że sam jest zwolennikiem realizacji projektu teleskopu kosmicznego. Greenstein również oficjalnie napisał list, który miał być przedstawiony Kongresowi.
W tym samym czasie co O’Dell, Spitzer wraz z Johnem Bahcallem, astroteoretykiem, który dołączył do prac nad teleskopem, również intensywnie lobbowali na rzecz ratowania LST. Po kilku wzajemnych rozmowach, naukowcy zdecydowali, że Spitzer zajmie się Kongresem, Bahcall naukowcami, a O’Dell będzie kontaktował się z inżynierami i wykonawcami – i tak toczyła się kampania lobbująca w Kongresie. Naukowcy zebrali też wszystkich członków komisji Greensteina, którzy podpisali się na liście, popierającym budowę LST – dzięki temu, raport Greensteina w pewnym sensie stracił wartość karty przetargowej dla kongresmenów, którzy użyli go do uśmiercenia projektu teleskopu kosmicznego. 2 lipca 1974 roku Symington odczytał list do Izby Reprezentantów napisany przez Greensteina.
Lobbowanie przyniosło efekty – 1 sierpnia tego samego roku kolejna komisja budżetowa zwróciła fundusze dla LST. Batalie trwały jednak dalej – jak to bywa w przypadku budżetu, kolejne spotkania i negocjacje między Izbą Reprezentantów a Izbą Wyższą wciąż stawiały projekt LST pod znakiem zapytania. James Fletcher miał pomysł na obniżenie kosztów teleskopu poprzez zmniejszenie jego zwierciadła głównego ze 120 cali (304 centymetrów) do innej, mniejszej liczby. Spitzer wraz z O’Dellem postanowili przeanalizować koncepcję mniejszego zwierciadła głównego, głównie po to, by pokazać zarówno Fletcherowi, jak i przedstawicielom Kongresu swoją gotowość na cięcie kosztów w zamian za wspieranie projektu teleskopu kosmicznego. Ostatecznie, naukowcy w liście do Fletchera stwierdzili, że LST może wciąż być ważnym instrumentem naukowym przy zmniejszeniu zwierciadła głównego do średnicy pomiędzy 2 a 2,5 metra.
16 sierpnia 1974 roku kolejne komisje obcięły budżet teleskopu kosmicznego z 6,2 milionów do zaledwie 3 milionów dolarów. To uniemożliwiłoby wprowadzenie LST do oficjalnego budżetu jako nowy projekt w 1975 i teleskop znów zostałby przesunięty w czasie. Wszelkie cięcia kosztów przez zespół projektu LST byłyby wtedy mile widziane w oczach zarówno administracji NASA, jak i w Kongresie. Kiedy negocjacje trwały, O’Dell zaczął kolejną falę lobbowania – tym razem przekonywał naukowców i inżynierów do przychylnego patrzenia na zmianę średnicy zwierciadła głównego LST – O’Dell postawił konkretną liczbę – 2,4 metra średnicy dla zwierciadła głównego. Wiedział bowiem, dzięki swoim uprawnieniom i przepustkom do tajnych projektów, że program wojskowy w USA już budował satelity szpiegowskie o zwierciadłach z tą średnicą. Zastosowanie dokładnie takiego samego zwierciadła w LST obniżyłoby koszta, bowiem nie trzeba by budować nowego urządzenia do polerowania lustra o innej średnicy – technologia była już obecna.
Przekonywanie przez O’Della powiodło się, a społeczność naukowa zgodziła się na średnicę 2,4 metra zwierciadła głównego – wszystko oficjalnie potwierdzono na spotkaniu w Centrum Marshalla 13 grudnia 1974 roku. Dzięki temu osiągnięto redukcję kosztów i ryzyka – mniejszy teleskop byłby łatwiejszy do wyniesienia na orbitę, a jego budowa byłaby znacznie prostsza. Jednocześnie, zwierciadło wciąż było na tyle duże, by LST był wartościowym instrumentem naukowym. NASA miała nadzieję, że teleskop trafi oficjalnie do budżetu na rok 1977. Ale już sierpień 1974 roku zmienił sytuację polityczną. Wtedy Richard Nixon zrezygnował z prezydentury po aferze Watergate, a nowe wybory miały miejsce w listopadzie 1974 roku. Nowy Kongres, niestety, również nie był przychylny do finansowania projektów NASA.
Kiedy więc nadszedł czas kolejnego projektowania budżetu, zaczęły się problemy. Następca Nixona, Gerald Ford, postanowił poważnie obciąć budżet federalny, a wyniku czego na rok 1977 budżet NASA obcięty byłby o całe 305 milionów.40 NASA chciała wtedy wprowadzić do budżetu dwa nowe oficjalne projekty – badania aktywności słonecznej na lata 1979-1980 i właśnie teleskop LST. Ponieważ sytuacja budżetowa zaczęła być gorąca, Fletcher nakazał Noelowi Hinnersowi, który zastąpił Johna Naugle’a, wstrzymanie się z teleskopem kosmicznym.
Noel Hinners, który odpowiadał za budżet NASA na 1977 rok, postanowił postawić wszystko na jedną kartę. Zamiast zmniejszyć budżet LST do kilku milionów dolarów, by prace mimo wszystko posuwały się do przodu, choć wolno, Hinners w swoim planie budżetu obciął budżet teleskop kosmicznego do zera, w praktyce uśmiercając projekt. Jak wspominał wiele lat później, doskonale wiedział co robi – gdyby ograniczył budżet do kilku milionów, środowisko naukowe by się zmartwiło, ale na tym by się skończyło. Tymczasem gdyby projekt został uśmiercony, naukowcy by się oburzyli i zaczęli akcję ratowania LST – dokładnie o to chodziło Hinnersowi. Do drugiej połowy stycznia 1976 roku plany budżetowe miały być tajne, do momentu ogłoszenia ich przez Biały Dom. Ale już w grudniu 1975 O’Dell, jako pracownik rządowy, przekazał Bahcallowi informację, że w nowym budżecie LST został skasowany. Bahcall miał więc czas, by rozpocząć kolejną akcję ratowania teleskopu. I tak zaczęło się kolejne pisanie listów i dzwonienie do Fletchera oraz do Kongresu, a Bahcall i O’Dell znowu, zamiast zająć się nauką, zajmowali się lobbowaniem urzędników.
O’Dell oficjalnie nie mógł nic robić, ale pomagał w dostarczaniu informacji i strategii Bahcallowi i Spitzerowi, którzy na bieżąco spotykali się z senatorami i udostępniali informacje dalej środowisku naukowemu, które prowadziło swój własny lobbing – i tak rozpoczynał się 1976 rok. Ryzyko było spore – jeśli budżet teleskopu nie zostałby przywrócony, istniała możliwość, iż LST zostanie uśmiercony na dobre.41 Lobbystom udało się przekonać Kongres do precedensu i wypuszczenia RFP, ang. request-for-proposals, dokumentu określającego specyfikacje projektu, który umożliwia firmom składanie ofert do przetargów. Taki dokument można wydać dopiero po oficjalnym zatwierdzeniu projektu w budżecie. Kongres jednak przychylił się przekonaniom naukowców i pozwolił NASA na wydanie RFP dla teleskopu kosmicznego wcześniej, oczekując, że projekt zostanie oficjalnie zatwierdzony na rok 1978.
W lutym 1977 roku NASA opublikowała plan budżetu na 1978, a Bahcall zeznawał przez Kongresem sprawie projektu LST, który już w ten budżet został włączony – przypomnę, iż zgodnie z polityką budżetową USA, po złożeniu projektu przez NASA rozpoczynały się negocjacje z Kongresem i Białym Domem. Dla LST była to kolejna okazja do oficjalnego startu. Bahcall, z uwagi na wezwanie na świadka przed komisję Kongresu w sprawie budżetu, trafił do Waszyngtonu i wykorzystał ten czas, by znowu wystawić na próbę cierpliwość senatorów i kongresmenów, przekonując ich do LST. W lobbowaniu cały czas przez latach 1976-1977 pomagał Lyman Spitzer oraz Robert O’Dell zza kulis.
Jednak już 11 maja 1977 roku senator William Proxmire przedstawił na konferencji prasowej oszacowany koszt teleskopu kosmicznego, wykonany przez General Accounting Office, aktualnie Government Accountability Office, odpowiednik Najwyższej Izby Kontroli. Według tego raportu, LST miał kosztować nie 300 milionów przez okres 15 lat, ale 1,4 miliarda dolarów – dla opozycji projektu miała to być karta przetargowa w odrzuceniu planu budżetowego NASA. Opozycja jednak poległa, a budżet NASA przeszedł. Ironią jest fakt, iż raport Proxmire’a był dość trafny, a koszt teleskopu kosmicznego od momentu rozpoczęcia prac do jego wyniesienia na orbitę faktycznie wyniósł ponad 1,4 miliarda dolarów, choć biorąc pod uwagę dodatkowe koszta utrzymania i misji serwisowych, projekt kosztował 2,5 miliarda dolarów.42 Jednak w latach 70-tych wszyscy powtarzali liczbę 300 milionów jako pewną.
Pod koniec lipca 1977 NASA, na bazie RFP, miała wybranych już podwykonawców. O ile już wcześniej wiadomo było, że budową teleskopu zajmie się Marshall, a budową instrumentów Goddard, teraz wiadomo było, kto będzie podwykonawcami, którzy dostarczą wszystkie elementy do Marshalla. Szkielet teleskopu, zwierciadło i systemy namierzające (celujące) miał zbudować Perkin-Elmer. Systemy zasilania, obudowę czy żyroskopy – ogólnie zestaw systemów dodatkowych – miał zbudować Lockheed Missiles and Space Company. Koszta oszacowano na 152 miliony dolarów – znacznie poniżej przyznanego przed Kongres finansowania wynoszącego 475 milionów.43
Po latach lobbowania i walk budżetowych, z przewidywaną ówcześnie nadwyżką gotówki, w końcu można było rozpocząć budowę teleskopu kosmicznego. I kiedy wielu uważało, iż problemy teleskopu się skończyły, a jego start w kolejnych latach był pewny, kwestia jego budowy stała się kolejnym polem bitwy.
Przypisy
31 To właśnie imieniem Jamesa Webba nazwano nowy teleskop kosmiczny, którego wystrzelenie planuje się na 2018 rok – Teleskop Kosmiczny Jamesa Webba. James Webb miał duży wkład w prowadzeniu i rozwoju programu Apollo (Aktualizacja 14.09.2019: postanowiłem pozostawić przypis w oryginale. Ładnie dzięki temu widać, jak wszystko lubi się przesuwać. Na dziś wystrzelenie Webba planuje się na rok 2021.)
32 Zimmerman, s. 40.
33 Perkin-Elmer istnieje do dziś, choć nie zajmuje się już optyką. Martin-Marietta w 1995 dokonał fuzji z firmą Lokheed Corporation, tworząc znaną dziś firmę Lockheed Martin. Grumman od 1994 znany jest, po fuzji, jako Northrop Grumman i buduje sprzęt kosmiczny.
34 NASA w ten sposób określa budżet roczny – przez rok opracowuje swój plan, a w kolejnym roku plan jest negocjowany z Kongresem i Białym Domem. W końcu, pod koniec drugiego roku prezydent USA podpisuje budżet agencji na właściwy, czyli kolejny rok.
35 NASA finansowała więc projekt z budżetu dodatkowego – kiedy projekt ma oficjalnie „ruszyć”, zostaje on umieszczony jako osobna pozycja w dokumentacji budżetu. Póki jest to projekt w fazie narodzin, finansowany jest z budżetu wspólnego dla planów rozwojowych.
36 Zimmerman, s. 50-52.
37 Słynna misja Apollo 13 nazywana jest „udaną porażką” – w wyniku wybuchu w module serwisowym, astronauci ledwo uszli z życiem. Nie wylądowali na Księżycu, jak planowano, ale załogę udało się bezpiecznie sprowadzić na Ziemię.
38 Zimmerman, s. 54-55.
39 Raport ten spisywał sugestie naukowców dotyczące projektów naukowych w kolejnej dekadzie. Od początków istnienia NASA, takie raporty na całe dziesięciolecia są regularnie tworzone, określając cele, zagadnienia i projekty warte większych inwestycji czasowych i finansowych. Jesse Greenstein, jako przewodniczacy komisji tworżącej „Raport Greensteina”, zasugerował członkom umieszczenie LST dopiero na dziewiątym miejscu, jako iż NASA sugerowała wolniejsze tempo rozwoju LST jako projektu bezpośrednio powiązanego z wahadłowcami kosmicznymi, które nie miały polecieć w kosmos jeszcze przez kilka lat. Wg. Komisji Greensteina, projektowi LST się nie śpieszyło, bowiem skończyłby w magazynie, czekając na start. Co i tak – mimo wolniejszego tempa prac – się stało.
33 Zimmerman, s. 69.
41 Zimmerman, s. 73.
42 Chen, s. 3.
43 Zimmerman, s. 76.
https://www.pulskosmosu.pl/2019/09/26/h ... a-czesc-3/

www.astrokrak.pl
Załączniki
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Historia Teleskopu Kosmicznego Hubble’a. Część 3.jpg
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 33588
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

PostPaweł Baran | 27 Wrz 2019, 08:20

NASA projektuje nowe roboty do badania księżyców Saturna
2019-09-26. Radek Kosarzycki
Sonda Cassini przeleciała w pobliżu Tytana ponad stukrotnie, wykonując przy tym mapy jego powierzchni dla przyszłych sond kosmicznych. Cassini odkryła w ten sposób świat zaskakująco podobny do Ziemi, aczkolwiek różniący się od niej na kilka zasadniczych sposobów: zimne rzeki, jeziora i deszcz na Tytanie składają się z ciekłego metanu i etanu (które na Ziemi są gazami). Mglista atmosfera księżyca może także skrywać jaskinie, a nawet lodowe wulkany, z których wypływa amoniak i woda zamiast lawy.
“Posiadamy bardzo ograniczone informacje o składzie chemicznym powierzchni. Skaliste tereny, jeziora metanu, kriowulkany – prawdopodobnie wszystko to tam występuje, aczkolwiek nie jesteśmy tego w 100% pewni” mówi Agha. “Zastanawialiśmy się zatem nad stworzeniem systemu o szerokich możliwościach, zdolnych radzić sobie z różnego rodzaju terenami, a jednocześnie wystarczająco kompaktowym, aby można było go wynieść w przestrzeń kosmiczną za pomocą rakiety”.
Mini roboty, które potrafią się toczyć, latać, unosić na powierzchni jezior i pływać, a następnie łączyć w jedną większą maszynę? Razem tworzą Shapeshifter, rozwojowy pojazd koncepcyjny do badania nieznanych, odległych światów.
Zespół zajmujący się Shapeshifterem w JPL w Pasadenie testuje wydrukowany w 3D prototyp tego nietypowego pojazdu. Urządzenie przypominające dron zamknięty w wydłużonej kuli do biegania dla chomika toczy się po placu, a następnie dzieli się na dwie części. Każda z nich unosi się na niewielkim śmigle, stając się latającym dronem do prowadzenia badań z powietrza. Te wydrukowane w 3D elementy to dopiero początek. Badacze myślą o serii nawet 12 robotów, które mogłyby łączyć się w sondę pływającą lub razem badać jaskinie.
Ta latająca amfibia stanowi element programu badawczego NASA Innovative Advanced Concepts (NIAC), w ramach którego finansowane są pomysły koncepcyjne, które zamieniają science fiction w science fact. Ali Agha, główny badacz projektu Shapeshifter z JPL uważa, że robot ten mógłby być wykorzystany do badania Tytana, jedynego obiektu w układzie słonecznym poza Ziemią, na którego powierzchni mamy zbiorniki cieczy: jeziora, rzeki i morza metanu.
Agha wraz z pozostałymi członkami projektu Shapeshifter wpadł na pomysł samobudującego się robota składającego się z mniejszych robotów zwanych kobotami. Koboty, z których każdy posiada małe śmigło, byłyby w stanie poruszać się niezależnie od siebie i latać nad interesującymi naukowców klifami. Mogłyby także badać jaskinie łącząc się ze sobą w łańcuchy, które utrzymują kontakt z powierzchnią. Koboty potencjalnie łączyłyby się w sferę, która mogłaby toczyć się po płaskich powierzchniach zachowując przy tym energię.
Jak na razie Shapeshifter jest półautonomiczny, ale w jego przyszłych wersjach koboty będą autonomicznie się ze sobą łączyły bez oczekiwania na polecenia z Ziemi.
W ostatecznej wizji Aghy pojawia się lądownik przypominający sondę Huygens, która wylądowała na Tytanie po odłączeniu się od sondy Cassini. Tego rodzaju “statek-matka” służyłby jako źródło energii dla kobotów oraz zawierałby instrumenty do wykonywania analizy pobranych przez koboty próbek. Jednak zamiast być stacjonarnym – jak to mają w zwyczaju lądowniki – ten lądownik mógłby być przenośny. Lot na Tytanie jest stosunkowo łatwy, bowiem atmosfera jest gęsta, a grawitacja niska. Agha wyliczył, że 10 kobotów z łatwością mogłoby unieść lądownik rozmiarów Huygensa (3 metry średnicy) i przenosić go w nowe miejsca.
“Unikalna uniwersalność Shapeshiftera może umożliwić nam dostęp do wszystkich naukowo interesujących miejsc”.
Zespół opracowujący urządzenie złoży propozycję swojej koncepcji do II fazy procesu selekcji NIAC w 2020 roku. Nawet jeżeli zostałby wybrany, to może upłynąć jeszcze wiele lat zanim Shapeshifter odwiedzi Tytana. Najbliższą planowaną misją do Tytana będzie Dragonfly, który wystartuje w 2026 roku.
Źródło: NASA
https://www.pulskosmosu.pl/2019/09/26/n ... w-saturna/

http://www.astrokrak.pl
Załączniki
Astronomiczne wiadomości z Internetu: NASA projektuje nowe roboty do badania księżyców Saturna.jpg
Astronomiczne wiadomości z Internetu: NASA projektuje nowe roboty do badania księżyców Saturna2.jpg
Astronomiczne wiadomości z Internetu: NASA projektuje nowe roboty do badania księżyców Saturna3.jpg
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 33588
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

PostPaweł Baran | 27 Wrz 2019, 08:24

Dokładniejsze zdjęcia tajemniczej substancji na Księżycu

2019-09-26.

Niedawno łazik Yutu-2 działający w ramach misji Chang'e-4 znalazł na Księżycu coś niezwykłego - żelopodobną substancję o zabarwieniu nieco innym niż otaczająca gleba. Teraz naukowcy wiedzą o niej już więcej.

Do odkrycia doszło 28 lipca, ale ogłoszono je dopiero pod koniec ubiegłego miesiąca. Oficjalnie nie podano żadnych wyjaśnień dotyczących tajemniczej substancji. Teraz udostępniono nowe zdjęcia i spostrzeżenia na temat odkrycia.

Na podstawie nowych zdjęć, niewiele można wywnioskować, ale już samo zebranie dodatkowych danych jest wyzwaniem dla Yutu-2. Krater, w którym znaleziono substancję został uznany za zbyt głęboki, aby łazik mógł się z niego wydostać. Aby użyć spektrometru VNIS musiał jechać do samej jego krawędzi.

Prowadzone badania nie należały do łatwych, ale dokonano "satysfakcjonującego wykrycia", mimo że wciąż nie opublikowano oficjalnego raportu. Naukowcy wciąż analizują zebrane dane, choć nie planują już angażować łazik Yutu-2 do zbierania kolejnych.

Uczeni spekulują, że tajemnicza substancja mogła powstać podczas uderzenia meteorytu i może mieć związek ze szkłem powstającym w wysokich temperaturach. Substancja jest poza zasięgiem łazika, więc nie można jej fizycznie zbadać. Nie są planowane kolejne działania do zbadania tego fenomenu.

Źródło: INTERIA

https://nt.interia.pl/raporty/raport-ko ... Id,3222754

www.astrokrak.pl
Załączniki
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Dokładniejsze zdjęcia tajemniczej substancji na Księżycu.jpg
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 33588
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

PostPaweł Baran | 27 Wrz 2019, 08:26

Kontrowersyjna teoria - kosmici nas obserwują?

2019-09-26.
Czy asteroidy krążące wokół Ziemi są tak naprawdę sondami zaawansowanych cywilizacji pozaziemskich? Taką szokującą teorię wyznaje dr James Benford, amerykański astronom, analizujący nietypowe trajektorie tego typu obiektów.

Prowokująca do myślenia, choć przez wielu ekspertów już okrzyknięta mianem "niemożliwej", teoria mówi, że planetoidy towarzyszące Ziemi mogą zawierać żywe lub robotyczne sondy wysłane przez odległe cywilizacje do obserwacji Ziemi. Mimo iż brzmi to jak szaleństwo, teoria ta ma mocne podstawy naukowe.

Wokół Słońca krążą tysiące asteroid, a niektóre z nich zbliżają się do Ziemi na odległość mniejszą niż Księżyc. To czyni z nich idealne obiekty obserwacyjne Ziemi. Nie wszystkie sondy kosmiczne musiałyby być ukryte - niektóre mogłyby być umieszczone na powierzchni i być zasilane energią słoneczną. Mogłyby w takiej formie przetrwać tysiące, jeżeli nie setki tysięcy lat.

Właśnie te obiekty dr James Benford określa mianem lurkerów. W terminologii internetowej, lurkerem określa się osobę śledzącą forum dyskusyjne, nie udzielając się w nim aktywnie i nie pisząc postów. Ponad 90 proc. użytkowników różnych grup internetowych to lurkerzy. W odniesieniu do asteroid i planetoid można by określić ich mianem "cichych obserwatorów" mających za zadanie badanie Ziemi.

- Mogą reagować na celowy sygnał lub nie - w zależności od motywacji obcych cywilizacji. Lurkerzy podobnie byliby zrobotyzowani, podobnie jak nasze własne sondy Voyager czy New Horizons - powiedział dr Benford.

Istnieje limit czasu, jaki jest w stanie wytrzymać dowolna sonda kosmiczna wysłana w celu zbadania dowolnego ciała niebieskiego, w tym konkretnym przypadku: Ziemi.


Być może sondy nasłuchują i czekają, aż je znajdziemy. Mogą milczeć i po prostu raportować postępy obserwacji do tych, którzy im to zlecili - dodał dr Benford.

Pomysł lurkerów został luźno zainspirowany koncepcją sondy Bracewella. Chodzi o urządzenie zdolne do podróży międzygwiezdnych zaopatrzone w zaawansowaną sztuczną inteligencję, pozwalającą na kontakt z napotkaną cywilizacją pozaziemską. Pozwoliłoby to sondzie przeprowadzać pełną interakcję z obcymi na miejscu, niezależnie od tego, jak daleko byłoby to od miejsca powstania.

Czy ta teoria faktycznie jest szalona? Na pierwszy rzut oka tak, ale poszukiwanie statków kosmicznych na naszym podwórku ma kluczowe znaczenie dla zrozumienia możliwości ekspansji galaktyki. Benford twierdzi, że jeżeli nie znajdziemy pozaziemskich sond na obiektach orbitujących wokół Ziemi, szanse na pojawienie się bardziej zaawansowanych cywilizacji w dowolnym miejscu naszej galaktyki, staną się znacznie odleglejsze.


Źródło: INTERIA

https://nt.interia.pl/raporty/raport-ko ... Id,3224502

www.astrokrak.pl
Załączniki
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Kontrowersyjna teoria - kosmici nas obserwują.jpg
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 33588
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

PostPaweł Baran | 27 Wrz 2019, 08:28

Będzie więcej obiektów międzygwiezdnych w Układzie Słonecznym
2019-09-26. Radek Kosarzycki
Gregory Laughlin oraz Malena Rice nie byli szczególnie zaskoczeni kilka tygodni temu gdy dowiedzieli się, że drugi międzygwiezdny obiekt zabłąkał się do Układu Słonecznego.
Astronomowie z Uniwersytetu Yale zakończyli właśnie pracę nad nowym artykułem, w którym sugerowali, że takie osobliwe, lodowe obiekty z innych planet będą bezustannie pojawiały się w naszej okolicy. Naukowcy mogą spodziewać się kilku dużych obiektów tego typu w ciągu roku; mniejsze obiekty wlatują do Układu Słonecznego w setkach rocznie.
Artykuł został zaakceptowany do publikacji w periodyku The Astrophysical Journal Letters.
“Takich obiektów w naszym otoczeniu powinno być całkiem sporo” mówi Rice, doktorant na Yale i główny autor opracowania. “Niedługo będziemy zbierali znacznie więcej danych dzięki nowym teleskopom, które wchodzą do użytku. Dzięki temu nie będziemy musieli ograniczać się do spekulacji”.
Pierwszym międzygwiezdnym obiektem w Układzie Słonecznym był ‘Oumuamua, po raz pierwszy zauważony w październiku 2017 roku. Jego pojawienie się spowodowało gorące debaty co do jego pochodzenia i klasyfikacji. Laughlin, profesor astronomii na Yale, przyczyniła się w znacznym stopniu do odkrycia, że ‘Oumuamua ma właściwości podobne do komety, pomimo braku komy.
Kolejny obiekt, dopiero co nazwany 2I/Borisov, pojawił się kilka miesięcy temu. Gienadij Borisov, amator astronomii po raz pierwszy dostrzegł 2I/Borisov w sierpniu, dzięku czemu naukowcy będą mieli około roku na obserwacje tego obiektu za pomocą teleskopów – czyli znacznie dłużej niż zaledwie kilka tygodni, jakie mogli poświęcić na obserwacje ‘Oumuamua. Nowy obiekt jest także znacznie większy od ‘Oumuamua i ciągnie za sobą wyraźny warkocz.
Oczywiście dla naukowców jednym z najważniejszych pytań związanych z tymi obiektami jest “Skąd one się wzięły?” Najprościej można powiedzieć, że są one planetazymalami wyrzuconymi z innych układów planetarnych. Jednak na pierwszy rzut oka, jest jeden problem z tą teorią: szybkie spojrzenie na około 4000 potwierdzonych planet pozasłonecznych wskazuje, że większość z nich krąży za blisko swoich gwiazd macierzystych, aby wyrzucać jakiekolwiek planetazymale. Planetazymale zaburzone przez większość z obecnie znanych egzoplanet, pozostałyby na orbitach wokół swoich gwiazd macierzystych.
Zatem skąd się biorą te obiekty międzygwiezdne?
W swoim artykule Rice and Laughlin twierdzą, że obiekty międzyplanetarne mogą być materią wyrzuconą z dużych, nowopowstałych planet, krążących dalej od swoich gwiazd macierzystych, a które wycięły znaczące przerwy w swoich macierzystych dyskach protoplanetarnych.
Gdy gwiazda dopiero co powstała, jest otoczona przez cienki, rotujący dysk protoplanetarny składający się z gazu i pyłu. Dysk jest chaotycznym środowiskiem, w którym gaz i pył podgrzewane są przez młodą gwiazdę oraz jej energię grawitacyjną, co powoduje ruch, zderzenia i z czasem powstawanie planet.
Choć większość znanych planet powstaje blisko swojej gwiazdy, to jednak niektóre powstają znacznie dalej i wycinają spore przerwy w dysku protoplanetarnym. Według Rice and Laughlin, właśnie te odległe planety są w stanie wyrzucać materię i mniejsze obiekty tak, że opuszczają one swój pierwotny układ planetarny. Jednocześnie są to planety znacznie trudniejsze do obserwacji niż planety krążące blisko gwiazdy, przez co odkryto ich znacznie mniej.
Aby przetestować swoją teorię, badacze przyjrzeli się trzem dyskom protoplanetarnym z Disk Substructures at High Angular Resolution Project (DSHARP), przeglądu przeprowadzonego przez duże konsorcjum astronomów. DSHARP skupiał się na 20 pobliskich, jasnych i dużych dyskach protoplanetarnych sfotografowanych za pomocą teleskopu ALMA w Chile.
“Przyglądaliśmy się dyskom, w których wyraźnie było widać, że jest w nich planeta” mówi Rice. “Jeżeli w dysku jest wyraźna luka, a tak jest w przypadku kilku dysków z DSHARP, można na jej podstawie wywnioskować jaka planeta ją wycięła. Następnie możemy stworzyć symulację układu, aby sprawdzić jak dużo materii może on wyrzucać”.
“Taka teoria dobrze tłumaczy dużą liczbę takich obiektów w przestrzeni kosmicznej i wskazuje, że do końca przyszłego roku możemy obserwować setki takich obiektów w kolejnych przeglądach”.
W przeciwieństwie do wielu innych odkryć astronomicznych, w których dane zbieramy i interpretujemy z potężnych odległości, obiekty międzygwiezdne przelatujące przez układ słoneczny to spojrzenie z bliska na inną część naszej galaktyki, podsumowują badacze.
Źródło: Yale University
https://www.pulskosmosu.pl/2019/09/26/b ... lonecznym/

http://www.astrokrak.pl
Załączniki
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Będzie więcej obiektów międzygwiezdnych w Układzie Słonecznym.jpg
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Będzie więcej obiektów międzygwiezdnych w Układzie Słonecznym2.jpg
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 33588
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

PostPaweł Baran | 27 Wrz 2019, 08:31

Bliskie przeloty 2019 SS2 i 2019 SU2 (21.09)
2019-09-26. Krzysztof Kanawka
Dwudziestego pierwszego września w pobliżu Ziemi przemknęły dwa małe meteoroidy o oznaczeniach 2019 SS2 i 2019 SU2.
Meteoroid o oznaczeniu 2019 SU2 zbliżył się do naszej planety w dniu 21 września, z maksymalnym zbliżeniem około godziny 04:00 CEST. Minimalny dystans wyniósł ok. 42 tysiące kilometrów, co odpowiada ok. 0,11 średniej odległości do Księżyca. Meteoroid 2019 SU2 ma szacowaną średnicę około 4 metrów.
Następnie, meteoroid o oznaczeniu 2019 SS2 przemknął obok Ziemi tego samego dnia około godziny 09:10 CEST. W tym momencie 2019QR8 znalazł się w odległości około 115 tysięcy kilometrów od Ziemi, co odpowiada 0,30 średniego dystansu do Księżyca. 2019 SS2 ma szacowaną średnicę zaledwie 2 metrów.
Jest to 48 i 49 bliski (wykryty) przelot planetoidy lub meteoroidu w 2019 roku. W 2018 roku wykryć bliskich przelotów było przynajmniej 73. Rok wcześniej takich wykrytych przelotów było 53. W 2016 roku wykryto przynajmniej 45 bliskich przelotów, w 2015 było ich 24, a w 2014 roku 31. Z roku na rok ilość odkryć rośnie, co jest dowodem na postęp w technikach obserwacyjnych oraz w ilości programów poszukiwawczych, które niezależnie od siebie każdej pogodnej nocy “przeczesują” niebo. Pracy jest dużo, gdyż prawdopodobnie planetoid o średnicy mniejszej od 20 metrów może krążyć w pobliżu Ziemi nawet kilkanaście milionów.
(HT)
https://kosmonauta.net/2019/09/bliskie- ... su2-21-09/

www.astrokrak.pl
Załączniki
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Bliskie przeloty 2019 SS2 i 2019 SU2 (21.09).jpg
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 33588
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

PostPaweł Baran | 27 Wrz 2019, 08:32

Gdy planetoidy “przeszkadzają” HST
2019-09-27. Krzysztof Kanawka
Kosmiczny teleskop Hubble często obserwuje obiekty głębokiego nieba. Na długoczasowych obrazach pojawiają się także “nieproszeni” goście z naszego Układu Słonecznego – planetoidy.
Ponad 10 lat temu nastąpiła ostatnia misja serwisowa do kosmicznego teleskopu Hubble (HST). Dzięki misji STS-125 teleskop HST do dziś funkcjonuje w dobrym stanie technicznym, dostarczając wielu obrazów Wszechświata oraz naszego Układu Słonecznego.
Czasem różnego typu obiekty nieco “przeszkadzają” w obserwacjach HST. Dość często HST rejestruje ślady planetoid – w szczególności podczas długoczasowych obserwacji “głębokiego nieba”, w tym dalekich galaktyk. Na uzyskanych obrazach planetoidy mogą uzyskać wygląd śladu, który jest związany z ruchem teleskopu oraz planetoidy w czasie obserwacji. Większość w ten sposób obserwowanych planetoid pochodzi z Pasa Planetoid, znajdującego się pomiędzy Marsem a Jowiszem.
Co ciekawe, czasem zdarza się, że zaobserwowany ślad pochodzi od nieznanej wcześniej planetoidy. W zaprezentowanym w tym artykule obrazie “głębokiego nieba” pięć śladów pochodziło od nieznanych wcześniej planetoid.
Misja STS-125 zakończyła się lądowaniem promu Atlantis w bazie Edwards w Kalifornii w dniu 24 maja 2009. Dzięki STS-125 kosmiczny teleskop Hubble funkcjonuje prawidłowo do dziś – dopiero w październiku 2018 roku zanotowano pierwsze poważniejsze problemy z żyroskopami tego orbitalnego obserwatorium. HST nadal wykonuje ważne obserwacje Wszechświata i przewiduje się, że przez kolejne lata nie powinno być większych problemów, które by uniemożliwiły kontynuację badań. Świetny stan techniczny HST jest zasługą udanej misji STS-125 – bez niej teleskop prawdopodobnie przestałby funkcjonować na początku tej dekady.
Aktualnie nie planuje się już żadnej misji serwisowej w kierunku HST. Niebawem (w kwietniu 2020 roku) to obserwatorium będzie obchodzić trzydzieści lat prac na orbicie.
(NASA)
https://kosmonauta.net/2019/09/gdy-plan ... dzaja-hst/

www.astrokrak.pl
Załączniki
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Gdy planetoidy przeszkadzają HST.jpg
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 33588
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

PostPaweł Baran | 28 Wrz 2019, 10:07

Astrofizycy odkryli, że podczas rozbłysku gamma czas płynie do tyłu
Autor: admin (2019-09-27)
Nowy model fizyki rozbłysków gamma sugeruje, że w momencie wybuchu inicjującego sam rozbłysk, porusza się on z prędkością większą niż prędkość światła oznacza to, że w części jego otoczenia czas płynie do tyłu.
Twórcy nowego modelu, astrofizycy Jon Hakkila z College of Charleston i Robert Nemiroff z Uniwersytetu Michigan, zastrzegają, że ich odkrycie nie narusza teorii względności Einsteina. Według ekspertów paradoks czasowy można wyjaśnić zakładając, że szybciej od światła poruszają się dżety, strumienie rozbłysku zorientowane w dwóch kierunkach na jednej osi.
Nowy model rozbłysków gamma zakłada, że tylko te dżety poruszają się szybciej niż światło w obrębie swojego strumienia, a nie w próżni. Hakkila i Nemiroff twierdzą, że dzięki temu ich model nie jest sprzeczny z teorią Einsteina. Zdaniem obu astrofizyków, nowy model, opublikowany w tym tygodniu w czasopiśmie Astrophysical Journal, może pomoc w analizie rozmaitych niewyjaśnionych dotychczas interpretacji zapisów rozbłysków gamma.
To, że podczas tego zjawiska czas porusza się w przód i w tył, wywiera też wpływ na analizy tak zwanych krzywych światłości rozbłysków gamma. Nowy model jest pierwszym, który ma na w celu uwzględnienie tego zjawiska. Standardowe modele rozbłysków gamma nie brały pod uwagę możliwości odwrócenia czasu w krzywych, a to znaczy, że stare modele były tylko częściowo zgodne z obserwacjami astronomicznymi i często wprowadzały w błąd.
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/astr ... ie-do-tylu

http://www.astrokrak.pl
Załączniki
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Astrofizycy odkryli, że podczas rozbłysku gamma czas płynie do tyłu.jpg
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Astrofizycy odkryli, że podczas rozbłysku gamma czas płynie do tyłu2.jpg
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 33588
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

PostPaweł Baran | 28 Wrz 2019, 10:11

Czarna dziura rozerwała gwiazdę. NASA opublikowała nagranie
2019-09-27.BJS.TM
Teleskop kosmiczny NASA po raz pierwszy zaobserwował cały proces rozrywania gwiazdy przez czarną dziurę. Zjawisko to, zwane również zdarzeniem zakłócenia pływów, oznacza „śmierć” gwiazdy, czyli jej eksplozję i rozszarpanie z powodu zbyt bliskiego zbliżenia się do czarnej dziury.
Teleskop Transiting Exoplanet Survey Satellite (TESS) agencji kosmicznej NASA zarejestrował moment rozrywania gwiazdy przez czarną dziurę. Po raz pierwszy zaobserwowano pełny czas trwania zdarzenia.
Rozerwanie nastąpiło w strefie ciągłego podglądu TESS, czyli w obszarze, w którym jedna z czterech kamer teleskopu jest zawsze włączona. Pozwoliło to astronomom na obejrzenie wybuchu od początku do końca.
Wybuch o nazwie ASASSN-19bt zauważyła ogólnoświatowa sieć 20 automatycznych teleskopów All-Sky Automated Survey for Supernovae (ASAS-SN). Do eksplozji doszło 19 stycznia. Naukowcy wyniki badań przekazali we wrześniu.
Kolejne obserwacje i badania przeprowadzili krótko po odkryciu. A wykorzystali do tego m.in. satelitę z obserwatorium Swift, satelitę XMM-Newton Europejskiej Agencji Kosmicznej oraz naziemne teleskopy 1-metrowe globalnej sieci Obserwatorium Las Cumbres.
Nagranie NASA pokazuje ujęcia wybuchu ASASSN-19bt. Agencja kosmiczna opublikowała także animację ilustrującą rozrywanie gwiazdy.
źródło: ZZEBU - NEWS SOCIAL, NASA’s Goddard Space Flight Center
https://www.tvp.info/44582873/czarna-dz ... a-nagranie

http://www.astrokrak.pl
Załączniki
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Czarna dziura rozerwała gwiazdę. NASA opublikowała nagranie.jpg
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Czarna dziura rozerwała gwiazdę. NASA opublikowała nagranie2.jpg
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Czarna dziura rozerwała gwiazdę. NASA opublikowała nagranie3.jpg
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 33588
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

PostPaweł Baran | 28 Wrz 2019, 10:12

Trzy czarne dziury na kursie kolizyjnym
2019-09-27. Autor. Vega
Astronomowie odkryli trzy olbrzymie czarne dziury w tytanicznym zderzeniu trzech galaktyk. Kilka obserwatoriów, w tym Obserwatorium Rentgenowskie Chandra i inne teleskopy kosmiczne, uchwyciło niezwykły układ.
„W tym czasie szukaliśmy tylko par czarnych dziur, a jednak dzięki naszej technice selekcji natknęliśmy się na ten niesamowity układ. To najsilniejszy jak dotąd dowód na istnienie takiego potrójnego układu aktywnego karmienia czarnych dziur” – powiedział Ryan Pfeifle z George Mason University w Fairfax w stanie Wirginia, pierwszy autor artykułu.

Układ jest znany jako SDSS J084905.51+111447.2 (w skrócie SDSS J0849+1114) i znajduje się miliard lat świetlnych od Ziemi.

Aby odkryć ten rzadki układ potrójny czarnych dziur, badacze musieli połączyć zarówno dane z teleskopów naziemnych jak i kosmicznych. Najpierw teleskop Sloan Digital Sky Survey (SDSS), który skanuje duże obszary nieba w świetle optycznym z Nowego Meksyku, zobrazował SDSS J0849+1114. Z pomocą naukowców społecznych uczestniczących w projekcie o nazwie Galaxy Zoo zostało on następnie oznaczony jako układ zderzających się galaktyk.

Następnie dane z misji WISE ujawniły, że układ intensywnie świecił w świetle podczerwonym podczas fazy łączenia się galaktyk, gdy oczekiwano, że więcej niż jedna z czarnych dziur będzie szybko karmiona. Aby podążać za tymi wskazówkami, astronomowie skorzystali z teleskopu Chandra i Large Binocular Telescope (LBT) w Arizonie.

Dane z Chandra ukazały źródła promieniowania rentgenowskiego – charakterystyczny znak konsumpcji materii przez czarną dziurę – w jasnych jądrach każdej galaktyki podczas zderzenia, dokładnie tam, gdzie naukowcy spodziewali się istnienia supermasywnych czarnych dziur. Satelity Chandra i NuSTAR również znalazły dowody na duże ilości gazu i pyłu wokół jednej z czarnych dziur, typowy dla łączącego się układu tych obiektów.

Tymczasem dane optyczne z SDSS i LBT wykazały charakterystyczne widmowe ślady materii konsumowanej przez trzy supermasywne czarne dziury.

Jednym z powodów, dla których trudno jest znaleźć triplet supermasywnych czarnych dziur, jest to, że prawdopodobnie są one otoczone gazem i pyłem blokującymi większość światła. Obrazy w podczerwieni z WISE, widma w podczerwieni z LBT i zdjęcia rentgenowskie z Chandra omijają ten problem, ponieważ promieniowanie podczerwone i rentgenowskie przechodzą przez obłoki gazu znacznie łatwiej, niż światło widzialne.

„Dzięki wykorzystaniu dużych obserwatoriów zidentyfikowaliśmy nowy sposób rozpoznawania potrójnych supermasywnych czarnych dziur. Każdy teleskop daje nam inną wskazówkę dotyczącą tego, co dzieje się w tych układach. Mamy nadzieję rozszerzyć naszą pracę, aby znaleźć więcej tripletów przy użyciu tej samej techniki” – powiedział Pfeifle.

„Podwójne i potrójne czarne dziury są niezwykle rzadkie, ale układy takie są w rzeczywistości naturalną konsekwencją zderzenia galaktyk, a naszym zdaniem to sposób, w jaki galaktyki rosną i ewoluują” – powiedziała współautorka, Shobita Satyapal, także z George Mason University.

Trzy łączące się supermasywne czarne dziury zachowują się inaczej, niż dwie. Kiedy trzy czarne dziury oddziałują, para powinna połączyć się w większą czarną dziurę znacznie szybciej, niż gdyby dwie były same. Może to być rozwiązanie teoretycznej zagadki zwanej „final parsec problem”, w którym dwie supermasywne czarne dziury mogą zbliżyć się na dystans kilku lat świetlnych do siebie, ale potrzebowały by dodatkowego przyciągania do wewnątrz, aby się połączyć, ze względu na nadmiar energii, jaką niosą na orbitach. Wpływ trzeciej czarnej dziury, jak w przypadku SDSS J0849+1114, może w końcu je połączyć.

Symulacje komputerowe wykazały, że 16% par supermasywnych czarnych dziur w zderzających się galaktykach będzie oddziaływać z trzecią supermasywną czarną dziurą przed ich połączeniem. Takie połączenia wywołają fale grawitacyjne, które będą miały niższą częstotliwość, niż są w stanie wykryć detektory LIGO i Virgo. Można je jednak wykryć za pomocą obserwacji radiowych pulsarów, a także przyszłych obserwatoriów kosmicznych, takich jak Laser Interferometer Space Antenna (LISA), które będzie wykrywać czarne dziury o masie do miliona mas Słońca.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
Chandra

Urania
https://agnieszkaveganowak.blogspot.com ... yjnym.html

www.astrokrak.pl
Załączniki
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Trzy czarne dziury na kursie kolizyjnym.jpg
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 33588
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 8 gości

AstroChat

Wejdź na chat