Zamiast wracać do domu czy załatwiać ważne sprawy siedziałem u Janusza w sklepie na mogilskiej. Nie wiem ile setek godzin tam przesiedziałem? Wypracowaliśmy rytuał picia paskudnej rozpuszczalnej kawy z jeszcze bardziej ohydnym sproszkowanym cappuccino
W kółko otwierałem dwie szafki w Astrokraku i brałem do rąk znajdujące się tam astronomiczne akcesoria.
Na biurku Janusza pośród sterty papierów z przeróżnymi notatkami, zamówieniami i projektami, walały się
stare rosyjskie i DDR-owskie lornetki, które on tylko potrafił naprawić!
Wystarczyło pójść z Januszem i Krzyśkiem na zaplecze do warsztatu i zanurkować w jego szafach. Było tam dosłownie wszystko czego człowiek potrzebował do astro-hobby
Sobota czy niedziela najważniejsze było aby wyrwać się na dwie trzy godzinki do Janusza. Żona często dzwoniła za mną gdzie się włóczę i kiedy w końcu raczę wrócić do domu !!!
Wkurzał mnie każdy klient, który przerywał nam pogawędki. Często wpadali : Paweł Tur, Tiamat, MaPa i inni koledzy było cholernie miło !
Wykonałem u Janusza dziesiątki projektów, napraw i niezliczoną ilość złączek. Bez niego nie było by moich zdjęć, nie działały by jak należy moje teleskopy, nie było by jak instalować potężnych montaży. Ileż zaawansowanych i trudnych prac Janusz wykonał trudno teraz zliczyć.
Lata temu kiedy można było pomarzyć o seryjnych teleskopach kupowanych teraz z taką łatwością w internecie Janusz budował własne wspaniałe astrografy, wyciągi, okulary oparte na wojskowych i starych kultowych polskich soczewkach.
Do dzisiaj posiadam monumentalnego i wspaniałego “Syriusza” Made in Astrokrak. Nie sprzedam go nigdy!
Kurcze można by było tak pisać w nieskończoność, aż włos jeży się na głowie od tych wspomnień a łzy cisną się do oczu.... szkoda, szkoda.......
Żegnaj Janusz!!!