Zacząłem wieczorem od zlustrowania za pomocą małej lornetki koniunkcji Wenus z Merkurym. Ku mojemu zdziwieniu, Merkury był widoczny także gołym okiem, mimo że znajdował się prawie 15 stopni nad horyzontem, a niebo było całkiem jasne. Zniknięcie obu planet za dachami sąsiednich domów było sygnałem do wyniesienia teleskopu na zewnątrz. Chłodzenie zacząłem ok. 20:00, trwało 45 minut.
Co się chłodziło? Kupiona dwa miesiące temu Synta SW 8'' na dobsonie, która dopiero teraz doczekała się bezchmurnej, weekendowej nocy. Wyposażona w standardowe okulary (10mm i 25mm) oraz NLV 7mm; do tego filtr polaryzacyjny 1-40%. Warunki obserwacyjne chyba typowe dla przedmieścia. Obserwowałem z jednej z do niedawna wiejskich, od niedawna "sypialnianych" dzielnic Katowic (10 km od centrum). W porównaniu z Krakowem, gdzie mieszkam na co dzień, warunki wymarzone. W Krakowie bez problemu widzę gwiazdy do 4 mag, potem zaczynają się strome schody. W Katowicach 4.5 mag ok. 30 stopni nad horyzontem, a 5 mag wyżej to żaden problem. Swoją drogą to smutne, że "wymarzone warunki" to zasięg 5 mag i ciemnoszarne niebo, do tego okazjonalnie światło w oczy od sąsiada.
Mija 45 minut, tuba zimna, jedziemy.
Na pierwszy ogień Mars. Bez filtra polaryzacyjnego po prostu dramatycznie jasny. Widać było kulkę z czerwonawym blaskiem. Po dokręceniu filtra i poświęceniu chwili na jego wyregulowanie, poprawa była wyraźnie dostrzegalna. Opozycję mamy już za sobą, a powiększenie 170 mm (NLV 7mm) było chyba na granicy rozsądku przy nieszczególnym seeingu, ale przy odrobinie wysiłku można było dostrzec rozjaśnienie w okolicach północnej czapy. Z wielkim trudem i tylko czasami widziałem dwa delikatne pociemnienia, które po porównaniu z Mars Profilerem na stronie skyandtelescope.com interpretuję jako Mare Sirenum i Mare Cimmerium.
Po pewnym czasie straciłem cierpliwość do uparcie uciekającego z pola widzenia Marsa i zacząłem mały przegląd gromad otwartych. Zacząłem od tej, do której miałem najbliżej, a przy tym najprostszej. M44 jest banalna do znalezienia nawet w malutkiej lornetce; szukacz Synty uporał się z tym zadaniem w trymiga. Cała gromada w okularze 25mm wygląda bardzo okazale, więc chwilę się nią ponapawałem.
To miało być przy okazji ćwiczenie z podstaw star-hoppingu, więc zabrałem się za odrobinę ambitniejsze dla debiutanta cele. Na pierwszy ogień M35 w Bliźniętach, znaleziony szybko i sprawnie. Następny w kolejności miał być M38 w Woźnicy. Jego okolice zlokalizowałem szybko, ale z samą gromadą miałem już nieco problemów. Paradoksalnie od razu znalazłem inny obiekt - gdy rozglądałem się za M38, moją uwagę przykuła niewielka mgiełka w polu widzenia szukacza. Okazała się być gromadą otwartą, a konkretniej M36. Prezentowała się prześlicznie przy powiększeniu 48x, więc zostałem przy niej na dłużej. Po chwili wróciłem do głównego zadania treningowego...i ponownie nie trafiłem do M38. Skacząc z gwiazdki na gwiazdkę "po drodze" do celu trafiłem na kolejną nieplanowaną gromadę, a mianowicie NGC 1907. Nie powalała, więc przesunąłem się kawałeczek dalej...i tu nie można już było się pomylić. M38 przyćmiła wszystkie oglądane wcześniej gromady.
Skoro moja Synta w katowickich warunkach potrafi znaleźć i niebrzydko pokazać gromady otwarte, to może spróbować czegoś z odrobinę wyższej półki? Jak pomyślałem, tak zrobiłem - M81 i M82 były blisko zenitu, więc zabrałem się za ich szukanie. Próbowałem to już kiedyś robić dużo słabszym sprzętem, więc miałem odrobinę ułatwione zadanie - tym bardziej, że w zenicie widziałem nawet gwiazdki 5.5 mag. M82 wyglądała jak rozmazany brud na szybie, z M81 widziałem jądro i odrobinę "zamglenia". Cały czas traktując obserwacje czysto treningowo zabrałem się za M51. Znalazłem ją po kilku chwilach - bez trudu widoczne jądra M51 i NGC 5195, dostrzeżenie spiralnej struktury wymagałoby już sporej dozy wyobraźni. Przy okazji zlustrowałem bezpośrednie okolice galaktyk, żeby ocenić zasięg Synty. Tuż obok widać trójkąt trzech gwiazd, z których najciemniejsza to TYC 3463-0348-1 (11.94 mag). Dostrzegałem je bez wysiłku, więc teleskop dawał mi niemal 7mag dodatkowego zasięgu ponad to, co widziałem gołym okiem. Ostatnim celem miała być M63. Tu po dłuższym szukaniu udało mi się spostrzec tylko jądro i ślady mgławicowości dookoła.
Robiło się zimno, a czekał jeszcze Saturn, akurat przechodzący przez południk. Przy powiększeniu 171x bez trudu dostrzegalne były dwa pasy w atmosferze, cień pierścieni na planecie, a z księżyców: bez najmniejszego problemu Tytan, Dione, Rhea i Tethys; z wysiłkiem Enceladus, schowany blisko planety.
W tym momencie nadszedł chyba dobry moment na zabranie przymarzającego do krzesła tyłka w cieplejsze miejsce. Podsumowując w kilku zdaniach:
- SW 8'' użyty do miejskiej obserwacji planet i gromad otwartych więcej niż daje radę;
- obserwacje galaktyk z miasta to chyba z definicji nie jest najlepszy pomysł, ale te jaśniejsze można przynajmniej zobaczyć, a zapewne rozpoznać niektóre detale (przy włożeniu większego wysiłku niż ja dzisiaj i może jeszcze dorzuceniu filtra),
- sądząc po "wartości dodanej" zasięgu, jeśli ktoś ma ochotę obserwować gwiazdy zmienne, to może być sprzęt dla niego - w granicach 11-12 mag jest ich całkiem sporo.