Całkowite zaćmienie Słońca 22.07.2009 Chiny

Postslawekk95 | 22 Lip 2009, 10:33

Pozwoliłem sobie zrobić screenshot ze stellarium z położenia Szanghaju
Załączniki
Całkowite zaćmienie Słońca 22.07.2009 Chiny: solar eclipse.jpg-new.jpg
 
Posty: 224
Rejestracja: 10 Sie 2008, 19:00
Miejscowość: Kowalewo Pomorskie

 

PostSebastian_wawa | 22 Lip 2009, 11:06

hud.ini napisał(a):Dopisalo nam dzis szczescie i po pogoni za dziurami w chmurach mielismy bezchmurne niebo na czas trwania pelnego zacmienia. Po poludniu przygotujemy ze Zbigiem pelna relacje wraz ze zdjeciami z obserwacji.

pozdrawiamy


NO TO GRATULACJE :D Czekamy na relację :)
Mak127, SW AZ-GOTO
NA SPRZEDAŻ: Modyfikowany LB12" + NGC SkyVector & JMI TNT + 12" szklany filtr Słoneczny ORION - info na PW
http://www.novoslim.net
Awatar użytkownika
 
Posty: 1058
Rejestracja: 30 Wrz 2006, 13:46
Miejscowość: Warszawa

PostZbig | 22 Lip 2009, 14:12

Do Wuhan z Szanghaju przyjechaliśmy wieczorem 21 lipca po analizie pogody meteoblue. Dziękujemy za linki pogodowe Robertowi Bodzoniowi. O 6 rano wysokie, delikatne chmury nad miastem spowodowały, że wynajęliśmy taksówkę i pojechaliśmy jeszcze dalej na południowy zachód. W końcu szczęśliwie trafiliśmy na kawałek błękitnego nieba wśród wysokich chmur. Jutro wracamy do Szanghaju i umieścimy wybór najciekawszych zdjęć oraz dokładnieszą relację.
"A foolish consistency is the hobgoblin of little minds", Self-Reliance by Ralph Waldo Emerson
Awatar użytkownika
 
Posty: 242
Rejestracja: 18 Kwi 2006, 18:37

PostAnka_U | 22 Lip 2009, 14:16

Helou :)

Pisze z Suzhou. :) :)

Opisze wszystko pozniej, na razie informacja najwazniejsza: zacmienie WIDZIELISMY . Poszatkowane chmurami, ale korona byla i diament byl. Nie widzielismy w ogole fazy czesciowej stojac w deszczu. Ale na faze calkowita bylo jedno, jedno jedyne przejasnienie, choc bardzo trudne.

Stalismy za mostem, po drugiej stronie zatoki, w strone Ningbo.
Nie widzielibysmy nic, gdyby nie wysilek calej grupy. Dziekuje jak na gali Oskarow: Robertowi za pomoc, bo czytalismy jego interpretacje, chlopakom z ekipy, ktorzy analizowali pogode i podejmowali decyzje oraz calej ekipie za subordynacje, a nawet Finom na miejscu zacmienia, ktorzy mieli swojego czlowieka na satelicie :)
I Panu Bogu, bo sie nad nami zlitowal :)

Odebralam wiele podziekowan, ale to nie moja zasluga, tylko calej grupy. Sprawdzilismy sie teraz, mam nadzieje, ze sprawdzimy sie w Australii.
"Nie ma znaczenia, ile zaćmień widziałeś, nigdy nie masz ich dosyć."
Turcja 2006, Syberia 2008, Chiny 2009, Australia 2012, Szkocja 2015, Idaho 2017, przede mną Meksyk 2024
Awatar użytkownika
 
Posty: 3026
Rejestracja: 09 Sie 2006, 00:40

 

PostRobert_Bodzoń | 22 Lip 2009, 15:56

Anka_U napisał(a):Helou :)
Opisze wszystko pozniej, na razie informacja najwazniejsza: zacmienie WIDZIELISMY.

Stalismy za mostem, po drugiej stronie zatoki, w strone Ningbo.


No to odetchnąłem, bo bałem się, że przez to zamieszanie pogodowe ponownie mogą być nici z obserwacji zaćmienia całkowitego. O ile co do dobrej pogody w okolicach Wuhanu byłem pewny na 99%, to w okolicach Szanghaju wiedziałem, że będzie loteria (i z waszych opisów wynika, że była). Ostatecznie na kilka godzin przed zaćmieniem największe szanse dawałem dla rejonu od Hangzhou do Ningbo, ale bałem się to "głośno napisać" ;) i ta sugestia była zawarta w tym zestawieniu:

Robert_Bodzoń napisał(a):miasto - zachmurzenie ogólne - chmury niskie/chmury średnie/chmury wysokie

Wuxi - 100% - 98/85/72 -
Szanghaj - 98% - 21/90/79
Hangzhou - 96% - 14/29/94
Ningbo - 100% - 1/16/99


Mam nadzieję, że pozostała część wycieczki będzie także udana i ... czekam(y) na relację z całości :)
 
Posty: 1149
Rejestracja: 22 Sie 2005, 10:12
Miejscowość: Jarosław

Postmars2 | 22 Lip 2009, 15:57

Anka_U napisał(a):Helou :)

Pisze z Suzhou. :) :)

Opisze wszystko pozniej, na razie informacja najwazniejsza: zacmienie WIDZIELISMY . Poszatkowane chmurami, ale korona byla i diament byl. Nie widzielismy w ogole fazy czesciowej stojac w deszczu. Ale na faze calkowita bylo jedno, jedno jedyne przejasnienie, choc bardzo trudne.

Stalismy za mostem, po drugiej stronie zatoki, w strone Ningbo.
Nie widzielibysmy nic, gdyby nie wysilek calej grupy. Dziekuje jak na gali Oskarow: Robertowi za pomoc, bo czytalismy jego interpretacje, chlopakom z ekipy, ktorzy analizowali pogode i podejmowali decyzje oraz calej ekipie za subordynacje, a nawet Finom na miejscu zacmienia, ktorzy mieli swojego czlowieka na satelicie :)
I Panu Bogu, bo sie nad nami zlitowal :)

Odebralam wiele podziekowan, ale to nie moja zasluga, tylko calej grupy. Sprawdzilismy sie teraz, mam nadzieje, ze sprawdzimy sie w Australii.


A nie mówiłem :!: Tak trzymać. Gratuluję za cierpliwość w obserwacjach bo to zawsze się przydaje.Tylko szkoda że ja nie oglądałem.nawet rano w telewizji nie zobaczyłem reportażu o dzisiejszym zaćmieniu.Przesyłaj zdjęcia.Pozdro :D
Awatar użytkownika
 
Posty: 44
Rejestracja: 23 Cze 2009, 18:57

 

PostZbig | 23 Lip 2009, 16:04

Cud w okolicach Xiantao - albo Mission Impossible w Chinach

An English version of this report is posted here
http://www.z.zembaty.po.opole.pl/Eclipse2009_journey.html

20 lipca, Szanghaj, ranek
Spotkanie w Guang Xi Hotel. Dyskusja gdzie oglądać zaćmienie. Początkowy pomysł by płynąć na wyspę Putuoshan zarzucamy po sprawdzeniu linków pogodowych. Podejmujemy trudna decyzja by opuścić, jak na razie słoneczny Szanghaj i wyjechać do Wuhan gdzie prognozy przewidują jedynie cienką warstwę wysokich chmur. Pozostaje opłacony jeszcze w Polsce pokój hotelowy a w nim część bagażu. Szybki ekspres (chwilami 250km/godz.) pokonuje drogę do Wuhan w 6 godzin. Po drodze wjeżdżamy w pas gwałtownych burz i deszczy, który (jak okazało się później) przesuwał się już wtedy w stronę Szanghaju. Przyjeżdżamy około godziny 21. Na zalanym światłami miasta niebie widać pojedyncze gwiazdki, co poprawia nam humor. Yangtzie River Youth Hostel ma bardzo dobry standard, ale znalezienie go graniczy z cudem gdyż znajduje się na 4 i 5 piętrze wysokiego budynku w centrum Wuhan.

Image
W pokoju na ścianie portret Mao na tle błękitnego nieba poprzecinanego wysokimi białymi chmurami. Identyczne chmury całkowicie zasnuły niebo o 6 rano następnego dnia (3 i pół godziny przed zaćmieniem).

22 lipca, Wuhan, wczesny ranek
O 6 rano, po analizie zdjęć satelitarnych chmur i kierunku ich napływu, szybka decyzja, by jechać taksówką na zachód, w stronę
oddalonego o ok 200 km Jangzhou, gdzie przebiegała granica zachmurzenia. Po godzinie jazdy autostradą, kiedy jasne stało sie, że
nie zdążymy pokonać planowanego dystansu, w Xiantao skręcamy na południe podejmując próbę ucieczki przed nadciągającą z północy grubszą warstwą chmur. Po kilkunastu kilometrach, gdy faza częściowa doszła do 50% podejmujemy decyzję o zatrzymaniu się przy drodze.

Image
Powyższe zdjęcie przedstawia "z grubsza" sytuację pogodową w czasie zaćmienia ok godziny 9:30. Na niebie pasy białych cirrusów poprzedzielane niewielkimi obszarami błękitu. Słońce świeci dość mocno z za jednego z takich pasm, a my zastanawiamy się czy w chwili całkowitego zaćmienia obszar bezchmurny ma szansę nasunąć się na Słońce. Rozstawiliśmy dwa aparaty na statywach Nikona D60 z obiektywem Nikkor AF-S 55-200mm f/4-5.6 i filtrem Baadera oraz Canona 50D z obiektywem EF-L 200mm f/2.8.


Image
Zdjęcie przez filtr Baadera Nikonem - jeszcze faza częściowa.

Po chwili widzimy, że szczęście nam dopisuje, duża przerwa w zachmurzeniu nasuwa się na Słońce na 1 minutę :D przed fazą całkowitą. Robi się coraz ciemnej.


Image
Drugie zdjęcie Nikonem - już bez filtru Baadera - na sekundy przed fazą całkowitą

I w końcu - zaczęło się :shock: !!!
Na niebie pokazała się korona i gwiazdy. Widać Merkurego i Procjona. Korona stosunkowo skromna - w porównaniu do innych zaćmień Słońca. Jednak wizualnie efekt jest wspaniały. Trudno zdecydować się czy skupiać się na chłonięciu obrazów krajobrazu, niepokoju ptaków czy raczej wpatrywać się w koronę. Drogą przejeżdża ciężarówka obładowana produktami rolnymi. Jej kierowca ze zdziwieniem włączył światła, myśląc zapewne, że zbliża się jakaś wielka burza. W końcu zaczynamy nerwowo robić zdjęcia, eksperymentując z czasem naświetlania. Oto wybór kilku zdjęć.


Image
Trzecie i czwarte zdjęcie Canonem - widać już pełen splendor zaćmienia.


Image
Pod koniec pełnej fazy - zdjęcie Canonem przy 1/1000 s (f/5.6, ISO400) słabiej pokazuje koronę, jednak ukazuje piękną protuberancję.


Image
I w końcu błysk światła zwiastuje koniec całkowitego zaćmienia (zdjęcie Canonem).


Image
Wokół nas zbierają się podekscytowani mieszkańcy wioski, którzy już wcześniej korzystają z naszych skrawków filtru Baadera by obserwować nasuwanie się cienia Księżyca na tarczę Słońca. Wkrótce okazuje się, że tak dopisujące nam do tej pory szczęście opuściło nas :( . Okazało się, bowiem, że nasza taksówka popsuła się. I mimo prób uruchomienia jej "na pych" przy pomocy zgromadzonych mieszkańców wioski zupełnie nie chce jechać.


Image
Nasza taksówka.
Oczekiwanie, w rosnącym upale, na pomoc drogową umilamy sobie rozmową z jej mieszkańcami. Pomagają nam dwie dziewczynki, które z dumą mają okazję wypróbować swoje umiejętności posługiwania się językiem angielskim.


Kilka nastrojowych zdjęć miejsca obserwacji.

Image
Image
Na ostatnim widać stan zachmurzenia, jaki mieliśmy ok 100km na południowy zachód od Wuhan (okolice miasta Xiantao) gdzie przyszło nam oglądać zaćmienie.

Podsumowanie:
Okazało się, że wbrew statystykom, lepsza pogoda pojawiła się w głębi lądu. Stało się tak za sprawą frontu atmosferycznego, który nasunął się nad tereny pasa zaćmienia w Chinach, szczególnie na okolice Szanghaju. Sprawdziła się zatem prognoza podawana przez CNN, która już na 5 dni przed zaćmieniem przewidywała taką pogodę dla Szanghaju. Dzięki Internetowi i ciągłej aktualizacji prognoz udało nam się trafić na obszar cienkich chmur wysokich i (przy dużym łucie szczęścia) mieliśmy Słońce przez 10-15 minut trwania zaćmienia w obszarze błękitu. Wynagrodziło to (choć częściowo) jednemu z nas pełną frustracji wycieczkę do Austrii w 1999 roku, gdy całe zaćmienie odbyło się pod grubą warstwą chmur i zrekompensowało trud tysiąckilometrowej "pogoni" za błękitnym niebem. W pociągu Wuhan-Szanghaj, w drodze powrotnej spotkaliśmy Brytyjczyka, który oglądał zaćmienie z Wuhan. Według jego relacji w mieście warstwa cirrusów szczelnie przysłaniała niebo. Utrudniło to oglądanie korony słonecznej.
Wg. relacji w S&T chyba nikomu w Chinach nie udało sie oglądać zaćmienia przy zupełnie czystym niebie.
http://www.skyandtelescope.com/news/home/51389547.html
Autor artykułu potwierdza jednak takze kilka chwil w których w Szangahju widac było całkowite zaćmienie w dziurach w chmurach. Tym bardziej cieszyc sie trzeba z tych krótkich momentów.
Dziękujemy Robertowi Bodzoniowi za wyczerpujące linki pogodowe, bez których nasza gonitwa między chmurami nie byłaby możliwa.

Relacja: Zbig & hud.ini
Ostatnio edytowany przez Zbig 26 Lip 2009, 05:07, edytowano w sumie 6 razy
"A foolish consistency is the hobgoblin of little minds", Self-Reliance by Ralph Waldo Emerson
Awatar użytkownika
 
Posty: 242
Rejestracja: 18 Kwi 2006, 18:37

PostMiłosz G. | 23 Lip 2009, 18:57

pozazdrościć wyprawy i widoków! kiedyś-przynajmniej raz muszę zobaczyć całkowite zaćmienie na własne oczy
Synta 10" +Delos 14mm,ES 6,7mm, NPL 30mm,sp 25 i 10mm
garść ołówków + garść fiszorów + papier + photoshop

moja fotografia: http://www.miloszguzowski.pl
Awatar użytkownika
 
Posty: 457
Rejestracja: 23 Lip 2008, 16:12
Miejscowość: Dwukoły

 

Postkarolina147 | 23 Lip 2009, 22:50

I dlatego nazywają Was astromaniakami
 
Posty: 1
Rejestracja: 24 Sie 2008, 14:53

 

PostZbig | 25 Lip 2009, 02:28

Drobne uzupełnienie i komentarz.
Zacmienie w okolicach Xiantao ogladalismy wspolnie - ja, Łukasz (czyli hud.ini) oraz Magda, jego narzeczona (i kilkunastu przemiłych mieszkańców wioski). I to głównie uporowi i zdolnościom organizacyjno-terenowym Łukasza (a także linkom pogodowym Roberta Bodzonia) zawdzięczamy fakt. że troche pomogliśmy szczęściu w tym dniu. Dodajmy, że 300-sobowa amerykańska ekipa czasopisma Sky & Telescope która utknęła w Szanghaju wspomina w artykule na stronie internetowej S&T,
http://www.skyandtelescope.com/news/home/51389547.html
że mieli bardzo krótki moment widoczności z Szanghaju, co wskazuje także i na takie możliwości.
Zbig
"A foolish consistency is the hobgoblin of little minds", Self-Reliance by Ralph Waldo Emerson
Awatar użytkownika
 
Posty: 242
Rejestracja: 18 Kwi 2006, 18:37

Postmars2 | 25 Lip 2009, 09:21

Zdjęcia są super :D i powodzenia w przyszłych obserwacjach.pozdro :D
Awatar użytkownika
 
Posty: 44
Rejestracja: 23 Cze 2009, 18:57

 

PostZbig | 25 Lip 2009, 19:53

Uzupełniam relację techniczną. Pierwsze dwa zdjęcia (przez filtr Baadera i pierwszy "diament") wykonane zostały Nikonem ze standardowym zoomem. Natomiast pozostałe zdjęcia zaćmienia wykonane zostały Canonem 50D który ma 15MPix matrycę - stąd tak okazałe "cropy" dało się z nich wyciągnąć nawet dla obiektywu Canona 200mm (EF-L II 200mm, f/2.8 ) . Nie planowałem profesjonalnych fotek i dlatego nie zabrałem ze sobą EONa 80mm którego posiadam.
Poza tym należałoby wykonać dużą serię zdjęć i poddać je obróbce. Proszę zwrócić uwagę jak dobre zdjęcie wyszło przez słabe chmury z Wuhan - które pokazano w galerii S&T. Ale tam sklejono 12 zdjęć. Niestety nie mam czasu na tą drobiazgową pracę przy sklejaniu takich zdjęć. Mam też pewne wątpliwości czy takie zdjęcie pokazuje to co wtedy naprawdę było widac. A dla mnie fotografia to forma upamietnia tego co sam widzialem - i temu ma służyć.
Jednak jeśli ktoś z astromaniaków ma doświadczenia w sklejaniu takich zdjęć (chyba podobnie skleja się zdjęcia planet) to chętnie udostęnię moje zdjęcia wykonane przy róznych ekspozycjach, gdy eksperymentowałem z czasem - od 1/80 do 1/1000s.
"A foolish consistency is the hobgoblin of little minds", Self-Reliance by Ralph Waldo Emerson
Awatar użytkownika
 
Posty: 242
Rejestracja: 18 Kwi 2006, 18:37

PostAnka_U | 30 Lip 2009, 11:04

Jestem w domu. Relacja będzie, tylko muszę jakoś uporać się ze zdjęciami. Potem dołożę zdjęcia innych uczestników naszej wyprawy. Zaćmienie odbyło się w dramatycznych okolicznościach. Tym większa była radość, że cokolowiek się udało. Przeżylismy prawdziwe święto. Cały czas - wspominając - mam łzy w oczach.

Na początek zdjęcie z miasta, które powaliło wszystkich na kolana.
Wieczorny, pozaplanowy rejs po Huangpu w Szanghaju. Zdjęcia robiłam moim cyfrowym Olympusem, który praktycznie nie ma żadnych mozliwości, więc możecie sobie wyobrazić, jak to wygląda w rzeczywistości.


Image
"Nie ma znaczenia, ile zaćmień widziałeś, nigdy nie masz ich dosyć."
Turcja 2006, Syberia 2008, Chiny 2009, Australia 2012, Szkocja 2015, Idaho 2017, przede mną Meksyk 2024
Awatar użytkownika
 
Posty: 3026
Rejestracja: 09 Sie 2006, 00:40

 

PostAnka_U | 30 Lip 2009, 13:23

Najpierw przedstawię z imienia uczestników wyprawy i które zaćmienie całkowite w ich życiu.
Ekipa była świetna. Znaliśmy się w wiekszości wcześniej, kilka osób nowych, zgrani i zdyscyplinowani.

grupa gdańska:
1. ja - 3
2. Lila - 1
3. Lidka - 1
4. Alicja - 1
5. Heniek, mąż Alicji - 1
6. Wojtek - 1
7. Kasia, córka Wojtka - 1

Jak widać - przywlokłam nowicjuszy ;)

grupa zielonogórska:
8. Grzesiek - 4
9. Iwona, jego żona - 4

grupa wrocławska:
10. Konrad - 4
11. Ala - 2
12. Paweł J. - 4
13. Asia - 4

grupa warszawska:
14. Rafał - 4
15. Paweł U. - 2
16. Jarek - 3 (plus obrączkowe Hiszpania)
17. Iwona, jego żona - 3 j.w.
18. Krzyś, ich syn - 3 j.w. - najmłodszy uczestnik, 11 lat

grupa krakowska:
19. Ela - 2
20. Zosia - 1
21. Jola - 1

Obie dziewczyny łapane przez Elę w ostatniej chwili, ponieważ w listopadzie nie było chętnych

inne regiony:
22. Artur - 2
23. Tadeusz - 5, najstarszy uczestnik, 88 lat

Lucyna (2) musiała zrezygnować z powodu zdrowia.
Właściwie tylko 3 osoby pisują na forach astro.
Na zdjęciach z masażu brakuje mnie i Kasi (obie nie brałysmy udziału, jesteśmy na ostatnim), i jest Andrzej (drugie zdjęcie), nasz fenomenalny przewodnik, który mawiał np. " a po co tam macie iść, tam nic nie ma" albo "tu nie ma co zwiedzać, takie sobie obrazki", albo "nie spieszcie się, bo po co" :D Dawał cenne wskazówki, jak należy się targować. Wszyscy byli mu wdzięczni za nieprzeładowywanie nas wiadomościami o zabytkach.

Image Image

Image Image
Ostatnio edytowany przez Anka_U 03 Sie 2009, 16:12, edytowano w sumie 2 razy
"Nie ma znaczenia, ile zaćmień widziałeś, nigdy nie masz ich dosyć."
Turcja 2006, Syberia 2008, Chiny 2009, Australia 2012, Szkocja 2015, Idaho 2017, przede mną Meksyk 2024
Awatar użytkownika
 
Posty: 3026
Rejestracja: 09 Sie 2006, 00:40

 

PostKarol Wójcicki | 30 Lip 2009, 14:12

JUŻ W DOMU?! :shock:
Kurcze! Myślałem, że za taką kasę to tam trochę posiedzicie...

A co do Pudongu to właśnie wróciłem z remontowanego Bundu, i przyznam Ci rację - wieczorem wygląda to niesamowicie.
Awatar użytkownika
 
Posty: 41
Rejestracja: 19 Gru 2005, 21:47
Miejscowość: Warszawa

 

PostAnka_U | 30 Lip 2009, 14:30

Karol, wszystko zależy od atrakcji. Trochę tego mieliśmy. Poza tym pamiętaj, że lecieliśmy z biurem i obsługa kosztuje. W zamian mieliśmy dobre hotele, świetne jedzenie, klimatyzowane pociągi i autokar, który nas przeniósł na drugą stronę najdłuższego na świecie mostu. To też są Chiny.
I jak widzisz - masaże również. Nie było nas 11 intensywnych dni. Czasami wyjeżdżalismy z hotelu już o 8. Ale wszystko będzie po kolei. :)
Były i droższe wycieczki, więc nie uważam naszej ceny za specjalnie wygórowaną. Natomiast sądzę, że dojrzeliśmy do samodzielnej organizacji wyprawy do Australii.
"Nie ma znaczenia, ile zaćmień widziałeś, nigdy nie masz ich dosyć."
Turcja 2006, Syberia 2008, Chiny 2009, Australia 2012, Szkocja 2015, Idaho 2017, przede mną Meksyk 2024
Awatar użytkownika
 
Posty: 3026
Rejestracja: 09 Sie 2006, 00:40

 

PostKarol Wójcicki | 30 Lip 2009, 14:34

No cóż, wyjątkowo trudno w Chinach natrafić na coś nieklimatyzowanego - choć zdarza się, ale to przypadki patologiczne ;)

Czekam na relację.
Awatar użytkownika
 
Posty: 41
Rejestracja: 19 Gru 2005, 21:47
Miejscowość: Warszawa

 

PostAnka_U | 30 Lip 2009, 18:15

Anka_U napisał(a):18 lipca - dzień pierwszy

A właściwie dzień zerowy. Wylot jest w zasadzie jutro, ale dzisiaj wyjeżdżam już do Warszawy. Pociąg startuje o 11, o 16 jestem na miejscu.
Nocleg mamy w hotelu Logostour - siostrzanej spółce biura turystycznego. W niedzielę o 13.30 jest zbiórka na lotnisku, wylot o 15.45 do Paryża, tam trochę czekania, a potem start do Szanghaju o 23.20.
A resztę znacie: cały samolot łyka paracetamol, zanim brygada ufoków dokona selekcji.
Godzinę temu miałam 36,18 :D
No, dobra, nie utrzyma się, ale temperatura oscyluje wokół 36,8, więc jestem dobrej myśli (jeśli oczywiście sąsiad mnie nie wkopie).

Na drogę ubieram koszulkę zaćmieniową. Mamy po dwie - różne w kolorach, jeden bezrękawnik. Z Paryża lecimy dwusilnikowym Boeingiem, zapomniałam literek. Zdaje się, że spojrzymy z góry na Mongolię i pewno trochę Syberii też zobaczę :)

Wstałam dzisiaj o 4, może uda się jutro o 3 i dorwać się do kompa w hotelu.

------------------------------------------------------------------------------


Jadę do Warszawy razem z Alą i jej mężem Heńkiem. Znamy się zawodowo. Teraz mamy okazję zapoznać się w inny sposób :) Reszta ekipy gdańskiej wybiera się samochodem.
W pociągu jest niemozliwie. Sprzedano również miejsca stojące na korytarzu. Ktoś zajął nasze miejsca i nie chce ustąpić. Siedzimy, ale jest ciasno i gorąco, i zaczynam żałować, że nie wykupiłam 1 klasy. Pocieszam się, że w Szanghaju będzie gorzej i należy przyzwyczajać się do upału i tłoku.

Otrzymuję telefon od p. Tadeusza (88 lat, widział zaćmienie w Polsce w 1954). Jest w Warszawie, ale ma ciężki kryzys. Mówi o nieznośnej, upalnej pogodzie i że nie da rady, i że chce wracać, i już nie ma sił, i że gdyby była Lucyna, wszystko byłoby inaczej. Przerażona dzwonię do Lucyny. Udaje jej się zatrzymać p. Tadeusza w hotelu i ubłagać go, że jutro rano podejmie decyzję o ewentualnej rezygnacji.
- Wiesz - mówi - zobaczy Was, rozpozna, poczuje się lepiej i może przejdzie.

Pociąg przyjeżdża do Warszawy z prawie godzinnym opóźnieniem. Na szczęście do hotelu jest blisko i hotel okazuje się całkiem przyzwoity. Za 101 zł mam 2-os. pokój z wygodnym łóżkiem i ładną łazienką. Zaraz za nami pojawiają się w recepcji krakowianki, czyli Ela, Zosia i Jola. Nie znam ich właściwie, tyle, że pół roku korespondowałam z Elą zajmując się organizacją wyprawy. Ela ma za sobą zaćmienie na Węgrzech. Niedługo potem dołącza Artur.
Artur był ze mną na Syberii. Był w grupie ałtajskiej, a więc po zaćmieniu rozstaliśmy się - ja pojechałam nad Bajkał.

Pilot wycieczki - Andrzej - robi z nami spotkanie, rozdaje bilety, jakieś informacje. I mówi do p. Tadeusza " U nas nadaje tempo ten, który idzie ostatni". Pan Tadeusz w rezultacie z nami pojedzie i oczywiście zawsze należy go szukać na początku grupy. Zasuwa jak mały Kazio ;) Nie jest żadnym ciężarem dla grupy i czuje się z nami dobrze. Tak myślę, bo wiele razy ma łzy wdzięczności w oczach. Aż mi czasem głupio.

Wyruszamy na Nowy Świat. Alicja z Heńkiem wyjadają wszystkie lody u Bliklego , a my z Arturem przysiadamy na obiad.

Image

Ale świetnie się czuję. Czuję urlop, przygodę, nie myślę o domu ani o pracy. Wysyłam esy do kogoś, że już jestem w Warszawie.
Mam przesunięty trochę czas. Obiecałam sobie, że wstanę nazajutrz o 3. Po 21-ej wracamy do hotelu, o 22 przyjeżdża reszta Gdańska, oni idą na miasto, ja do łóżka.
"Nie ma znaczenia, ile zaćmień widziałeś, nigdy nie masz ich dosyć."
Turcja 2006, Syberia 2008, Chiny 2009, Australia 2012, Szkocja 2015, Idaho 2017, przede mną Meksyk 2024
Awatar użytkownika
 
Posty: 3026
Rejestracja: 09 Sie 2006, 00:40

 

PostRobert_Bodzoń | 30 Lip 2009, 19:46

Słowa uznania dla p. Tadeusza.

A swoją drogą jak ten czas szybko mija. Wydaje mi się, że "wczoraj" czytałem relację z Syberii, a tu już po Chinach.
 
Posty: 1149
Rejestracja: 22 Sie 2005, 10:12
Miejscowość: Jarosław

PostPaweł Baran | 30 Lip 2009, 21:28

Cieszę się bardzo, że udało Wam zobaczyć to piękne cudowne zjawisko, jakim jest całkowite zaćmienie Słońca na planecie Ziemia najdłuższe XXI wieku, do tych moich słów chciałem Wam każdemu z osobna pogratulować wytrwałości i życzyć z głębi mojego serca zawsze udanych wypraw i zaćmień lepszych od drugiego. Aniu nogi nie bolały jak się spinałaś po tych najmniejszych schodach, mur chiński widziany jest z kosmosu, więc mieliście łączność z kosmosem na wyciągnięcie ręki. To była wyjątkowa wyprawa. :wink:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Wielki_Mur_Chi%C5%84ski zdjęcie
Załączniki
Całkowite zaćmienie Słońca 22.07.2009 Chiny: Wielki Mur Chiński – zdjęcie satelitarne z programu NASA World Wind.jpg
Wielki Mur Chiński – zdjęcie satelitarne z programu NASA World Wind.jpg (53.28 KiB) Obejrzany 13515 razy
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 33588
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

PostAnka_U | 30 Lip 2009, 21:41

19 lipca - dzień drugi

No, tak nie do konca dobrze się czuję. Wisi nade mną moja nieszczęsna temperatura ciała - 37, 2. Chyba wnukom będę opowiadać, jak to poszłam z temperaturą do lekarza i prośbą, by pomógł mi ją zbić. Lekarka popatrzyła na mnie jak na wariatkę i nawet przepisała antybiotyk..
A temperatura jakby się uparła. A to 37,2, a to 37,0, czasem 37,4, a potem 36,8. Normalnie szaleństwo. Antybiotyk na wszelki wypadek i leki p/gorączkowe :lol: Teraz się śmieję, ale w samolocie nawet 3 termometry mieliśmy. A jak Chińczyki nas zakablują, że zbijamy sobie temperaturę? A jak rzeczywiście zabierają wszystkich w promieniu 5 metrów?

No więc wstaję o 3 nad ranem. A tu na niebie bohater najbliższych dni w towarzystwie:

Image

Patrzę i po raz kolejny dumam nad precyzją niebieskich mechanizmów. Schodzę na parter do web-kiosku, posprawdzam linki pogodowe.
Ten web-kiosk to porażka. Po wrzuceniu 5 zł za 50 minut i wybraniu strony naszej klasy wyskakuje mi reklama producenta tego urzadzenia i przerywa mi połączenie. Wrzucam kolejne 5 zł i już nie wybieram NK, bo czuję podstęp. Próbuję logować się tutaj. Jednak ta kuleczka, która służy za mysz, specjalnie tak chodzi (albo nie chodzi), żeby mnie denerwować. Skacze, gdzie chce. Nic nie mogę napisać. A czas leci. Rezygnuję więc z pisania i klikam na pogodę. Wiem, że inni o to dbają i inni będą podejmować decyzję, ale to, co widzę na 22 lipca, to może każdego przerazić. Właściwie najgorsza pogoda, jaka może być w lipcu w Szanghaju, to właśnie będzie 22 lipca. Nie dość, że UFO, to jeszcze te prognozy. Wygląda na to, że w całym pasie zaćmienia będzie nieciekawie. Może gdzieś na wodzie..
Nad/za Szanghajem wisi jakiś placek bezchmurnego nieba, ale czy on się przesunie na dół? Czy się utrzyma?
A gdyby ta prognoza miała się sprawdzić, to nawet nie ma gdzie uciekać.

Ale najpierw - myślę - trzeba przeżyć spotkanie z kosmitami; jak to powiedział nasz pilot:
- Kochani, jak wylądujemy, wejdą kosmici i przystawią nam pistolet do głowy w celu zmierzenia temperatury. Proszę się nie bać. Kto ma temperaturę, zostanie na 5 dni, ale będziemy z nim w kontakcie i go nie zostawimy.

Normalnie szczęście - zabiorą tylko na 5 dni. :mrgreen:
Bo mam 37,1.

Pilot Endrju jest w porzo. Jego angielski jest straszny, ale dogaduje się z każdym. Na początku robi wrażenie kogoś chaotycznego, ale z czasem okazuje się, że dba o to, żebyśmy za dużo nie wiedzieli, bo i tak nie zapamiętamy. Trudno mu w tym odmówić słuszności. I w ogóle nie ma dla niego rzeczy niemożliwych. Gdy pytam, dlaczego nie możemy jechać maglevem, patrzy na mnie zdziwiony.
- A chcecie? To nie ma sprawy. Tylko, że teraz jeździ wolniej - tylko 300 na godzinę. Chcecie takim wolnym?

Pewnie, że chcemy. Może nawet jechać 250.

Idę więc na śniadanie. Pan Tadeusz już po kryzysie. O 9,30 jedziemy 4 taksówkami na lotnisko.
Na lotnisku jest fajnie. Schodzimy się wszyscy. Miło popatrzeć na znajome gęby :D Całujemy się i ściskamy. Znaczy ja, bo reszta Gdańska nie bardzo, ale wcale nie zamierzam nimi się zajmować, w końcu kumaci, to se dadzą radę.
Gdy zbliżam się do Iwony - Grześka żony, słyszę:
- Aniu, ze mną nie, bo jestem chora, mam 37,4 i nie mogę zbić temperatury.. Biorę antybiotyk i żadne lekarstwo nie pomaga..

Czy to nie piękne? :mrgreen: Później z Iwoną śmiałyśmy się z tego do rozpuku - jak to ciężko zachorowałyśmy i poszłyśmy do lekarza.
No, ale ktoś mówi, że kosmici wysłali na kwarantannę całą wycieczkę dzieci angielskich. Kilkadziesiąt osób.
Biorę już tyle lekarstw, że mam wątpliwości, czy wstrzyknąć sobie kolejne, żeby krew mi nie zakrzepła w czasie lotu, czy coś tam. A jak się przekręcę od nich wszystkich? I to na oczach kosmitów?

Lidka kiwa jednak na mnie i niczym narkomanki chowamy się w kiblu. Nie tylko my zresztą.

Na lotnisku jest również druga grupa, która skorzystała z mojej oferty i też frunie na zaćmienie. Dostrzegam tam co najmniej 3 znajome osoby: Grażynę z Bogdanem z Syberii i Basię z Turcji. I znowu się całujemy i zarażamy 8)
Potem kilka razy wejdziemy na siebie, ale generalnie jesteśmy osobno - tak, jak biuro obiecało.

Nasz Airbus, linie Air France, przez okno raczej nic nie widać.
Image Image

Odlatujemy z 15 minutowym opóźnieniem, czyli o 16, lot do Paryża.
W samolocie niektórzy się cieszą, niektórzy śpią.

Image Image

Też chcę spać, ale mi nie wychodzi, przegaduję całe 2 godziny. Po 18-tej lądujemy na lotnisku Charlesa de Gaulle'a.
A tam kurza twarz - 5 godzin czekania. Powiedzmy 2,5, bo zanim się przejdzie, wyjdzie, odstoi w kolejce. Bagaże idą osobno, a my zmieniamy terminal na azjatycki. W czasie odprawy każą mi otworzyć torbę i sprawdzają w środku. Na jednorazowy długopis pan patrzy się dziwnie i nawet go maca jakimś przyrządem. Tak samo kalkulator. Widać za stary dla niego.

Pozuję sobie do zdjęcia w koszulce zaćmieniowej. Właściwie nie lubię pozować. Stąd mam kwaśne miny.

Image

Łapię internet w komórce, więc sprawdzam prognozy pogodowe, ale one jak na złość coraz gorsze. Idziemy też sobie na kawę z Konradem i Alą. Moich ludzi z Gdańska właściwie opuściłam. W końcu mam ich na co dzień i ciągle na nich patrzę :wink: Jakoś mi wybaczą. Właściwie z nikim nie czuję się związana i sobie fikam po różnych zestawach osobowych. Jak obywatel swiata ;)

Kawę przepijamy z Basią z drugiej grupy i o 22.30 ładujemy się do samolotu. Boeing 777. Miejsce mam dokładnie w środku (3 rzędy), między Konradem a Arturem. Każdy ma monitor przed sobą. Można se powybierać w kanałach. Konrad ogląda animowane "Potwory", ja "Madagaskar 2". Ale głównie sprawia mi frajdę patrzenie, jak lecimy, a mamy lecieć 11 godzin. W końcu nigdy tak nie leciałam.

Image Image

No i co widzę? Po przeleceniu 400 km z prędkością ponad 1000 km/h mamy za oknem -51 na wysokości 10 km. Polowałam na Gdańsk, ale korytarz biegł nad Bydgoszczą. Fascynujące.

Image Image

Dosyć szybko dostajemy kolację. Drugi posiłek będzie mniej więcej 2 godziny przed lądowaniem.

Image Po obiedzie i sprawdzeniu, czy dobrze lecimy, zasypiam na całe 6 godzin.
Ostatnio edytowany przez Anka_U, 30 Lip 2009, 21:51, edytowano w sumie 1 raz
"Nie ma znaczenia, ile zaćmień widziałeś, nigdy nie masz ich dosyć."
Turcja 2006, Syberia 2008, Chiny 2009, Australia 2012, Szkocja 2015, Idaho 2017, przede mną Meksyk 2024
Awatar użytkownika
 
Posty: 3026
Rejestracja: 09 Sie 2006, 00:40

 

PostAnka_U | 30 Lip 2009, 21:44

Paweł Baran napisał(a):Aniu nogi nie bolały jak się spinałaś po tych najmniejszych schodach, mur chiński widziany jest z kosmosu, więc mieliście łączność z kosmosem na wyciągnięcie ręki.
Ej, chyba nie jest widoczny. Ale nogi rzeczywiście bolały. Nie wspinałam się wprawdzie NA mur, ale wystarczyło mi samo chodzenie w środku. Muru jednak i tak było za mało.
"Nie ma znaczenia, ile zaćmień widziałeś, nigdy nie masz ich dosyć."
Turcja 2006, Syberia 2008, Chiny 2009, Australia 2012, Szkocja 2015, Idaho 2017, przede mną Meksyk 2024
Awatar użytkownika
 
Posty: 3026
Rejestracja: 09 Sie 2006, 00:40

 

PostAnka_U | 31 Lip 2009, 23:06

20 lipca - dzień trzeci

Budzę się, gdy mijamy Nowosybirsk. Wszyscy mniej więcej tak się budzą.

Image

Od tego momentu rozpoczyna się obłęd z temperaturą. Ogólnonarodowe mierzenie. Iwona załamana, ja mam 36,6 i drugi raz nie mierzę - wolę pozostać w błogiej nieświadomości. Konrad z triumfem pokazuje: 36,2 :)
Ale niestety mierzy drugi raz za jakiś czas: niewiele ponad 37. Wszyscy łykają tabletki p/gorączkowe. Ja dodatkowo antybiotyk. A Chińczyk w rzędzie obok kicha co jakiś czas.
- Jak myślisz - pyta Konrad - wziąłby od nas paracetamol?

Załoga roznosi śniadanie, a na godzinę przed lądowaniem chińska stewardesa przynosi do wypełnienia deklarację zdrowia.
"Czy miałeś zmiany chorobowe gardła?" Uznaję, że 37,4 przy lekko bolącym gardle to w Polsce nic takiego i wpisuję, że "nie".
Zaćmienie i kiepska pogoda gdzieś odpływają. Teraz najważniejsza rzecz to w ogóle dostać się do Chin.
Schodzimy do lądowania.
Na wysokości naszych Tatr panuje temperatura 16 st. Image

Trochę wyżej niż Łysica w Górach Świętokrzyskich i jest 30 st. Image

60 metrów nad ziemią jest 37, ale nie udaje mi się zrobić fotki, bo za bardzo trzęsie.
Przelecieliśmy 9300 km.
Siedzimy w napięciu czekając na kosmitów. Aparat mam przygotowany, żeby zrobić im zdjęcie, chociaż mam cykora. Artur otrzymuje zadanie wypatrywania ich z boku. A ich nie ma.
Wychodzimy. Cała obsługa lotniska ma na sobie białe maseczki. Trochę dziwnie się czuję - jakbym była jakąś zarazą. Przechodzimy przez różne bramki. Kosmitów niet.
Nagle Konrad i Kasia zostają cofnięci. Okazuje się, że jedna z tych bramek to był elektroniczny pomiar temperatury (nad głową). Nic nie wiedząc przeszłam szczęśliwie :D Wszyscy przeszli. Kasia i Konrad muszą przejść jeszcze raz. Wszystko w porządku. Od tego momentu wpadam w euforię i jestem dozgonnie wdzięczna władzom chińskim za takie bezstresowe potraktowanie mnie.

Idziemy wymienić walutę. Patrzę sobie na ten piękny sufit Image

.. i już wszystko mi się podoba. Przybywa nasza chińska przewodniczka w Szanghaju - Windy, która jest bardzo krucha w swoim wyglądzie i ładna. Chinki w ogóle są ładne. Idziemy zanieść bagaże do autokaru.
I tu następuje pierwsze zderzenie z szanghajskim powietrzem. Wręcz nie ma czym oddychać. Czym oni oddychają? W mgnieniu oka cała się lepię. Piekarnik. Tego szoku doznaję za każdym razem, gdy wychodzę z klimatyzowanego pomieszczenia. Nareszcie prawdziwe lato :D Strużki potu leją się hektolitrami.

Pan Tadeusz jedzie autokarem z Endrju, reszta (czyli wszyscy) idzie z Windy do maglevu.

Image Image

Windy zbiera bilety lotnicze, żeby móc kupić bilety na maglev. Musi ich być tylko dużo, nikt tego nie będzie liczył. Schodzimy schodami dla VIPów.
Jest maglev. W środku przestronnie i wygodnie. Zdjęcia są nie bardzo, ale co tam. Później będę miała lepsze.

Image Image

Ruszamy. Szybko zostawiamy za sobą lotnisko Image

Te 300 km/h rozwija się błyskawicznie Image

Suniemy bezszelestnie. Super. Ale jazda :)
Krajobrazy takie sobie. Teraz wiem, że to zdziwienie chińskimi krajobrazami będzie mi towarzyszyło do końca: uprawy, melioracja, drzewa i drogi ekspresowe.

Image Image

Image Image

Słońce lekko zamglone. Ten i następny dzień to jedyne dni z widocznym Słońcem. Jeszcze w Pekinie, jadąc na lotnisko, zobaczę Słońce gołe - bez promieni. Można na nie patrzeć. Pozostałe dni pochmurne i zamglone. Tylko zaćmienie zrobi psikusa.
Wyłaniają się drapacze chmur, SWFC - najwyższy budynek na świecie.

Image

Wysiadamy i idziemy w ten piekarnik w stronę autokaru. Szanghaj wita nas takimi widokami. Każde mieszkanie ma klimatyzację.

Image Image

cdn
"Nie ma znaczenia, ile zaćmień widziałeś, nigdy nie masz ich dosyć."
Turcja 2006, Syberia 2008, Chiny 2009, Australia 2012, Szkocja 2015, Idaho 2017, przede mną Meksyk 2024
Awatar użytkownika
 
Posty: 3026
Rejestracja: 09 Sie 2006, 00:40

 

PostAnka_U | 01 Sie 2009, 00:47

cd

-------------------------------------------------------------------

Mamy jechać do hotelu. Najpierw do restauracji na kolację, potem do hotelu. Bardzo szybko robi się ciemno. Mijamy zatłoczone ulice i 6-poziomowe skrzyzowania, pojawiają się drapacze, bajecznie podświetlone.
- Chcecie udać się w rejs po Huangpu? - pyta Endrju - to zobaczycie nabrzeże Bund, bo jest rozkopane i nie można tam wejść. I dzielnicę Pudong? To jedyny nasz wieczór w Szanghaju.

Wszyscy chcą. Zmieniamy więc plany i jedziemy do przystani. Po drodze korek. Zamieszkałe wieżowce robią wrażenie wyludnionych. Tylko gdzie nie-gdzie pali się światło. Biurowce - owszem, ale tylko do 22-ej. Potem miasto oszczędza energię i część podświetleń zostaje wyłączona.
Jarek otwiera laptopa, żeby sprawdzić prognozę pogody. Od tego momentu właściwie jest to główny temat rozmów. Dzwonię do Roberta Bodzonia. Na pewno byłby z nami, gdyby mógł. Mówię, że czytam jego posty na AM i proszę, by dalej pisał. Wydaje mi się, że dobrze mieć swojego człowieka w kraju, który spokojnie może sprawdzać i potwierdzać nasze informacje.

Ja jestem jednak pionkiem wśród naszych meteorologów. Rafał awansuje na naczelnego klimatologa, Grzegorz i Konrad to jego prawe ręce, a Jarek dowodzi całym sztabem operacyjnym. Mamy dwa laptopy, swojego czlowieka w Polsce. Reszta się słucha i nie przeszkadza.
Może dlatego mieliśmy później wewnętrzny spokój, stojąc w deszczu w czasie zaćmienia: że zrobiliśmy wszystko, co można było zrobić. Nikt nie mógł mieć do nikogo pretensji, ani przede wszystkim do siebie.

Wysiadamy, znowu to powietrze :roll: i idziemy na przystań. Po drodze dziesiątki sprzedawców chce nam wcisnąć Rolexy i wieczne pióra. Dziesiątki. A ja marzę o klimie.

Stateczek rusza. Robimy sobie wspólne zdjęcie na schodach. Wychodzę na pokład (cała masa turystów zostaje w środku) i ulegam porażeniu. Zaczynam żałować, że nie mam jakiegoś Canona czy Nikona. Po jednej stronie jest Pudong - światowa czołówka drapaczy chmur, po drugiej kolonialne nabrzeże Bund.
Opada mi szczęka. Takiej feerii barw jeszcze nie widziałam. SWFC lekko podświetlony na niebiesko, acz gustownie, z migoczącymi światełkami wokół prostokąta na górze, czerwone reklamy, Perła Orientu lśniąca niczym perła, mnóstwo barw, drapacze na wyciągnięcie ręki.
Postanawiam robić zdjęcia. Bo co Wam wrzucę zanim dostanę od kogoś? Proszę więc o wyrozumiałość.

Image Image

Image Image

Image Image

Image Image

Image Image

Image Image

Image Image

Image Image

Image Image

Rejs trwa może godzinę, nie więcej. Wracamy do autokaru poprzez Rolexy i wieczne pióra i jedziemy na kolację. Prawdziwą chińską kolację. To jedna z lepszych, może nawet najlepsza na tej wycieczce :) Jesteśmy spragnieni i zmęczeni.
Hotel - pierwsza klasa. Jest ciepła woda i suszarka. Jutro mamy w planie stare miasto, swiatynie Nefrytowego Buddy i przejazd do Jinshan. Wskoczą również inne atrakcje, he - głównie zmagania z pogodą.
"Nie ma znaczenia, ile zaćmień widziałeś, nigdy nie masz ich dosyć."
Turcja 2006, Syberia 2008, Chiny 2009, Australia 2012, Szkocja 2015, Idaho 2017, przede mną Meksyk 2024
Awatar użytkownika
 
Posty: 3026
Rejestracja: 09 Sie 2006, 00:40

 

PostAnka_U | 03 Sie 2009, 00:55

21 lipca - dzień czwarty

Hotele mamy porządne. Jest klima, wygodne łóżka, ładne łazienki, telewizor, internet lub możliwość podłączenia swojego laptopa, szuszarka do włosów, czajnik, herbata. Tak było we wszystkich hotelach na trasie. Błyskawiczne windy. Sedes skonstruowany tak, że woda w nim stała. Po spuszczeniu od razu się napełniał. Gniazdka raczej chińskie, w niektóre wchodziły polskie wtyczki.
Pokój mam na 17 piętrze, śpię razem z Lilą.

Image

Rano budzą mnie właściwie klaksony. W Chinach uwielbiają używać klaksonów, jakby ludzie oznajmiali: "uwaga, jadę". Na wszelki wypadek. Nie należy się ich bać. Można spokojnie iść dalej i nie ustępować, coś na zasadzie "przyjąłem do wiadomości, że jedziesz, ale ja jestem pierwszy".
Codziennie mam okazję przypatrywać się ruchowi ulicznemu i jest to fascynujące zjawisko.

Nasz widok z okna. Widać na jednym zdjęciu, że samochody ustawiają się tam, gdzie jest akurat wolne miejsce. Tak się jeździ w Chinach. Pieszy na jezdni też ją przechodzi tam, gdzie jest wolne miejsce. W Xian miałam swój chrzest przechodzenia na drugą stronę. W Pekinie już dobrze się z tym czułam i doszłam do wniosku, że światła nie są w ogóle potrzebne. Ludzie i maszyny żyją w doskonałej harmonii. Nikt nie jeździ szybko, każdy wie, że piesi wpychają się wszędzie, a rowerzyści potrafią jeździć pod prąd.

Image Image

Ten dzień jest dosyć nerwowy. Zwiedzanie jest uzależnione od tego, kiedy chcemy być w Jinshanwei. Trzeba sprawdzać prognozy i podjąć decyzję, czy zostajemy tam, czy jedziemy dalej. Możemy w ramach rekonesansu śmignąć na drugą stronę najdłuższego mostu na świecie, możemy włóczyć się po okolicy (choć potem okazuje się, że nie jest to takie proste). Pilot Endrju jest elastyczny. Decyzje, ile zostawić nam czasu wolnego, konsultuje ze mną. Endrju w ogóle w każdym hotelu dzwoni do każdego i zostawia namiary na siebie. Wszyscy rano mamy budzenie.

Dzisiaj więc jedziemy oglądać Nefrytowego Buddę i stare miasto. W 1882 roku jeden buddyjski mnich sprowadził z Birmy posąg Buddy wykonany z nefrytu. Zbudowano więc dla tego posągu świątynię, a raczej kompleks świątyń, bo światynia buddyjska to kilka budynków prowadzących do najważniejszego. Znajdują się w niej 2 posągi o dużej wartości: Budda leżący odchodzący w nirwanie i Budda siedzący. Ten ostatni jest ważniejszy i nie wolno go fotografować. Jest inkustrowany klejnotami.

Wychodzimy z autokaru i wpadamy w tłum sprzedawców wachlarzy i rolexów.
Świątynia prezentuje się tak (a raczej pierwszy budynek):

Image Image

Image Image

Nie powiem, jestem podekscytowana, bo takich wywijasów na dachach u nas nie ma.

W każdym budynku jest jakiś Budda, Budda przeszłości, teraźniejszości, przyszłości. Są również dobre duchy, choć miny mają nie bardzo. No i każda świątynia, każdy dom ma wysokie progi, żeby złe duchy nie przypełzły, bo one potrafią poruszać się tylko w linii prostej.

Image Image

Niektórzy wyznawcy klękają i biją pokłony. Image

Mijamy kolejne świątynie. Oczywiście zapominam i w jednej się potykam o te kosmicznie wysokie progi.

Image Image

Image Image

Image Image

Dochodzimy w końcu i do leżącego, i do siedzącego Buddy :)

Image Image

Nefryt jest tak kojarzony z Chinami jak Polska z bursztynem. Ma właściwości lecznicze i był używany do wyrobu insygniów cesarskich.

cdn.
"Nie ma znaczenia, ile zaćmień widziałeś, nigdy nie masz ich dosyć."
Turcja 2006, Syberia 2008, Chiny 2009, Australia 2012, Szkocja 2015, Idaho 2017, przede mną Meksyk 2024
Awatar użytkownika
 
Posty: 3026
Rejestracja: 09 Sie 2006, 00:40

 

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 24 gości

AstroChat

Wejdź na chat