Cirqular Quay leży między Operą a Mostem Portowym, dokładnie w City - businesowej dzielnicy Sydney. Stąd odpływają promy wycieczkowe. Pełno tu ludzi. Przy promach wręcz tłok. No i proszę - siedzą i zarabiają.
Aborygeni zamieszkują głównie słabo zaludnione i nieurodzajne obszary Australii Zachodniej, Queenslandu i Terytorium Północnego. W sumie jest ich niewiele. Szacuje się, że ok. 200-250 000 czyli 1% ludności całej Australii, może trochę więcej. Nie sposób ich nie zauważyć. Nawet nie myślę o tych malunkach odpędzających złe duchy, ale urodę mają charakterystyczną (może raczej brak urody
) Są czekoladowo-czarni i... okropnie brzydcy. Tu w Sydney weszliśmy tylko na tę grającą grupę, w Cairns paru/parę Aborygenów dało się zauważyć na ulicy. Trudno się asymilują. A właściwie nie asymilują się w ogóle.
Aborygeni dopiero w latach 60 XX wieku zostali wykreśleni z Księgi Flory i Fauny. Prawa wyborcze otrzymali w 1984 r. Przez wiele lat polowanie i zabijanie Aborygenów było legalne. Strzelano do nich jak do kangurów. Byli wypierani z żyznych terenów w głąb lądu.
Nasza przewodniczka nie ma o nich dobrego zdania. Mówi, że pobierają zasiłki, piją w rezerwatach i nic nie robią. Skoro tak ich traktowano, pozabierano im tereny, może to i państwo jest odpowiedzialne za taki stan rzeczy. Być może nie potrafią się odnaleźć w nowej cywilizacji. A może to i wygodne, skoro dostają potrzebne minimum zupełnie bez wysiłku.
Niewątpliwie rząd australijski ma wiele grzechów na sumieniu wobec tych ludzi, zwłaszcza jest odpowiedzialny na praktyki "skradzionego pokolenia". W latach 1900-1970 odebrano Aborygenom ok. 200 000 dzieci - w celach asymilacji. Niektóre przymusowo, niektóre wykradano, niektóre oddano dobrowolnie. Dzieci trzymane były w internatach, część została zaadoptowana przez białych. Dopiero w 2008 roku premier rządu przeprosił za lata prześladowań, w tym za skradzione pokolenie.
Szacuje się, że rodziny aborygeńskie straciły 30% dzieci. Zabierano je np. podczas pobytu w szpitalu. Rodzicom mówiono, że dziecko umarło. Ta tzw. white Australia policy (polityka na rzecz białej Australii) miała doprowadzić do "rozbielenia" Aborygenów i całkowitego ich wymarcia. Wiadomo, że dzieci były bite, molestowane, dręczone w domach i szkołach. Wiele weszło w konflikt z prawem i nałogi.
W latach 80-tych ruszyło śledztwo i rozpoczęła się walka o zachowanie kultury aborygeńskiej. Nadano im prawo do głosowania i posiadania ziemi. Raport ze śledztwa ukazał się w roku 1997 i po nim świat australijski ruszył z przeprosinami - instytucje i osoby prywatne. 26 maja 1998 r. w całej Australii odbył się Pierwszy Krajowy Dzień Przeprosin, w którym wzięło udział ponad milion Australijczyków. Rok później przez Most Portowy przeszło około 400 tysięcy osób, nad którymi latały samoloty wypisujące kolorowymi dymami słowo „sorry”.
W 2001 r. Jan Paweł II wystosował przeprosiny za zło wyrządzone przez organizacje i społeczności katolickie.
Ostatnią instytucją, która przeprosiła, był rząd australijski. Wcześniej tego nie zrobiono z obawy przed pozwami o odszkodowania i wychodząc z założenia, że rząd nie ma obowiązku brać na siebie odpowiedzialności za błędy swoich poprzedników.
Zdecydowana większość Aborygenów żyje w nędzy. Wielu w alkoholizmie. Odsetek molestowanych dzieci w tej społeczności jest 6-krotnie większy niż w miastach. Żyją w małych, przeludnionych chatkach bez prądu i wody. Częściej popadają w konflikt z prawem, częściej chorują i szybciej umierają. W 2007 roku władze wydały absolutny zakaz spożywania alkoholu we wioskach aborygeńskich oraz rozpowszechniania pornografii. Obcięto zasiłki, żeby nie były wydawane na alkohol. Spotkało się to ze zdecydowanym sprzeciwem Aborygenów.
Tak więc trafiamy na Cirqular Quay na grupkę Aborygenów pracujących. Nasza przewodniczka wrzuca im kilka monet i mówi, żebyśmy lecieli zrobić sobie fotkę. Nie trzeba mi dwa razy powtarzać. Hop i jestem już koło Aborygena.
Dostaję dwa patyki do stukania i mam grać. Więc gram
Aborygen pyta, skąd jestem. "From Poland"."Ahaaa" jakoś tak mówi po angielsku. Jeszcze chcę dla jasności powiedzieć, że absolutnie nie z Holland, tylko z Poland między Rosją a Niemcami, ale zdaję sobie sprawę, że on naprawdę nic nie wie o Europie. Ma u góry jednego zęba i mówi, że mnie kocha, i całuje mnie w policzek. Myślę i myślę "teraz albo nigdy" i też go całuję. Wszyscy mamy radochę.
Trochę okupuję to miejsce, ale granie z Aborygenem w jednym bandzie bardzo mnie kręci.
Idę tylko dlatego, ze prom czeka!