Zapomniałem dodać że poczesne miejsce w plecaku zajęła lorneteka Nikon 8x40 !
Sprawnie wysiedliśmy z pojazdów, ciemno choć oko wykol. Niektórzy zapobiegliwi mają czołowe latarki, nawet czerwone!
Z biurowego kombi zostają wyładowane teleskopy. Są trzy: 20-centymetrowy dobson, na oko 150-mm katadioptryk i największy: solidny Meade, wyglądający (w ciemności) na LX-200. Każdy sprzęt zostaje przydzielony do odrębnej grupy obserwatorów, przy czym kryterium podziałów jest język. Trafiam do grupy z angielskojęzycznym przewodnikiem, z LX-200.
Teraz okazuje się że obiecanka zostaje dotrzymana. Otrzymuję (dość lekki) Manfrotto z głowicą fotograficzną i... Polarie. Ale Polarie jest dla mnie nowy, trochę trudno się z nim zapoznawać w kompletnej ciemności, nawet nie wiem czy jest druga głowica kulowa albo czy będzie możliwe zamontowanie mojej, z gwintem 3/8 cala. Po krótkiej dyskusji rezygnuję z Polarie i pozostaję przy statywie, decydując się na fotografię Drogi Mlecznej przy pomocy rybiego oka.
Teraz próbuję zorganizować sobie miejsce dla statywu. Po pewnym czasie ustaje błądzenie uczestników, którzy skupiają się wokół przewodników na dolnym poziomie. Na górnej platformie zapanowuje spokój, ustaje zagrożenie wpadnięcia lunatyka na mój statyw. Udaje mi się należycie ustawić aparat i próbuję zrobić pierwsze ekspozycje, eksperymentując z czułością i czasem naświetlania.
W tym czasie przewodnicy rozpoczynają swoje prelekcje, na bardzo elementarnym poziomie, tłumacząc jak znaleźć Gwiazdę Polarną. Ilustrują swoje wywody szczodrze wymachując laserami, z wiadomym efektem dla moich kadrów:
Wybrane miejsce dla mojego stanowiska ma swoje zalety - nikt mi nie przeszkadza. Ma też i wady, bo od strony morza pomimo wszelkich starań lokalnych władz światła odległego miasta zaświetlają pole widzenia i niweczą wysiłki podwyższenia ISO moich siatkówek:
Jednym uchem podsłuchuję prelekcji o Letnim Trójkącie, Kwadracie Pegaza itp. Drugim uchem nasłuchuję migawki Nikona.
Naświetlam 20-30 sekundowe kadry, przy ISO w okolicach 800. Aparat jest ustawiony z osią optyczną około pionu, więc sprawdzenie ostrości na nieruchomym wyświetlaczu wymaga gimnastyki godnej uwiecznienia w brązowej rzeźbie, ale jakoś nikt nie dostrzega moich heroicznych starań.