Wczoraj zasiadłem sobie wygodnie w fotelu na tarasie z zamiarem obserwacji Perseidów (nawet w Wiadomościach trąbili, że właśnie jest maksimum tego niezwykłego zjawiska
).
Po niebie tu i uwdzie błądziły pięknie pierzaste chmurki ale można było zaobserwować nawet większe kawałki w miarę czystego nieba.
W każdym razie widać było Łabędzia i Kasjopeję i nawet poprzez liście brzozy sąsiada migotał Perseusz. Zmieniłem więc odrobine miejsce obserwacji aby lepiej go widzieć. Po upływie ok. pół godziny Księżyc wzbił się
ponad gęsto ulistnione gałęzie orzecha włoskiego drugiego sąsiada na tyle wysoko, że świecił mi prosto w twarz do tego stopnia, że mógłbym się zacząć opalać.
Przez te pół godzinki widziałem może jakąś jedną sztukę kosmicznego pyłu ale nie zdążyłem wypowiedzieć życzenia.
Potem p o w o l i zniknął Łabądek i Kasia ale Księżyc nie dał się chmurkom tak łatwo i świecił nadal pięknie je podświetlając a przy jak gdyby okazji rozświetlając niebo. Dobrze, że już coraz lepiej orientuję się na tym niebie i nawet przez chmurki jestem w stanie odnaleźć co trzeba.
Postanowiłem więc przy okazji przeprowadzić testy lornetki 10x70.
Źrenica 7mm to podobno za dużo jak na takiego staruszka jak ja.
Muszę przyznać, że na początku obserwacji występuje jak gdyby "efekt winetowania", który starałem się w pewien sposób skorygować stosując niedozwolony doping.
Otóż nalałem sobie kieliszeczek dobrego czerwonego wina i wypiłem z wyjątkiem jednej kropelki, która uparła się aby pozostać w kieliszku.
Wziąłem lornnetkę i po chwili stwierdziłem, że efekt winetowania jest jak gdyby mniejszy.
No to nałałem sobie kolejny kieliszeczek dobrego czerwonego winka i go wypiłem z wyjątkiem jednej małej kropelki, która w żaden sposób nie chciała poddać się siłom grawitacji (już prawie przestałem w nią wierzyć, znaczy się w tą grawitację). Kolejny raz wziąłem lornetkę i stwierdziłem, że efekt winetowania jest już prawie w zaniku. Zatem powtórzyłem akcję z kieliszczeczkiem dobrego wina i obserwacje lornetką. Wydawało mi się, że efekt winetowania już nie występował.
Na koniec testów wywróciłem kieliszek na drugą stronę i dobrałem się do tej ostatniej kropelki.
Gdy próbowałem tym razem wstać z fotela okazało się, że grawitacja jednak działa i to ze znacznie większą siłą, którą można było z grubsza oszacować na co najmniej 2-3 G.
Pewnie lornetka niedługo pojawi się w dziale Giełda bo wątroba by mi tego nie wytrzymała.
To by było na tyle.
Pozdrawiam,
Dominik