Witam. Musiałem założyć swój wątek. Mam powoli dosyć ciągłego poprawiania kolimacji luster w swoich newtonach. Na litość, wiem na co stać moje newtony bo niejednokrotnie skrobałem swoją szczękę z Ziemi.
Przemyłem niedawno lustra. Tak jak zwykle.
Wkręciłem i lipa...
Jestem skazany na kolimowanie. Aż mnie coś bierze jak piszę słowo kolimacja. Niby jest idealna a obrazy Jowisza wydają się być zanurzone w jakiejść dziwacznej mgiełce/ poświacie. Często przy jednej krawędzi. Wtedy oczywiście kręcę śrubami kolimacyjnymi dosłownie na styk i bardzo ostrożnie obserwując jak zmienia się obraz. I załóżmy jest idealna ostrość ustawiona. Jowisz zejdzie z pola widzenia, steruję teleskopem by znów był na srodku i już wraca rozmazany.
Oczywiście warunki tutaj wykluczam. Niewychłodzenie również gdyż teleskopy stały od samego rana na dworze. Wszelkie śrubki są na styk dokręcane. Obrazy są często ostre ale mają wstrętną poświatę. Wygląda jak aberracja sferyczna ale po raz pierwszy się to pokazało po umyciu luster w obu syntach 8 i 10. Kolimowanie LG pomaga ale na chwilę... zerknę pod kątem i wygląda już źle. Muszę się domyślać jak mam patrzeć by ucelować ten ostry punkt...
Problem wygląda podobnie jak tu:
http://www.astromaniak.pl/viewtopic.php?f=1&t=2474