Albo też buczy i grzmi - czyli nasze super-obserwacje. Radość z kosmosu, radość z niezwykłości ale i radość z warunków obserwacyjnych czy sytuacji towarzyskich przy tej okazji.
Ady wróciłem. Ze zdrowiem może i trochę lepiej a z kompem to wcale - archiwizacja wszelkich personalizacji i zainstalowanych programów to horror po po prostu. Żaden tam sprzęt ani zasadniczy OS to nic nic nie znaczy. Liczą się wszystkie osobiste instalacje programów, dane osobiste a także wszelakie personalizacje. I to jest to, co najtrudniej odtworzyć.
No ale nic. Ad rem - czyli zakładam topic w kwestii opisu i wspomnień najwspanialszych obserwacji astronomicznych. Przytoczę trochę moich. Może też ktoś z Koleżeństwa coś doda?
No to ruchy.
1. Encke. Lata dawniejsze. Opozycja Saturna. Wysoka ekliptyka. Straszny mróz. Obserwatorium w Chorzowie. Cudowny refraktor Zeiss'a - 30cm obiektyw 450 cm ogniskowa. Powiększenie cosik ponad 400 razy. No i widać przerwę Enckego ! Jest bosko i wspaniale (choć potwornie zimno).
2. Księżyc. Światła w tym słynnym kraterze Arystarcha. Jasne, że je widziałem! 3 razy jak nic!
Takie sobie białe pobłyskiwanie tak sobie widoczne z Ziemii przez rasowy teleskop. Tak jakoś w pobliżu granicy światła i cienia. Tak było i tyle. A kto chce powiedzieć, że to mit to ewidentnie kłamie. To naprawdę czasem tam widać. Tylko trzeba po prostu często patrzeć. To się zobaczy.
3. Mars. Lata dawniejsze. Zabieram koleżkę do swego malucha (fiata 126p). Jesteśmy zdecydowanie "po kilku głębszych". Tłumaczę mu, że pod nogi to patrzą tylko małpy i ew. szczury. Człowiek patrzy w gwiazdy! No i pędzimy koło północy samochodem do obserwatorium w Chorzowie. A to wszystko dlatego, że właśnie jest wielka opozycja Marsa. Toż to przecież święto dla nas - astromaniaków! A w obserwatorium ciężko się dopchać do teleskopu! Kilkunastu chętnych jak nic! Ale jednak popatrzyliśmy. Między 300 a 450 razy powiększenia przez wielki refraktor Zeiss'a (30/450). Że tam Wielka Syrta to i nic... Sporo innych innych obiektów. Było super! Koleżka przyznał rację - pod nogi to patrzą myszy i szczury. Człowiek patrzy w gwiazdy! A wszechświat cieszy (Heweliusz). Co też uczciliśmy kilkoma głębszymi.
4. Księżyc Wenus. Jasne, że go nie ma. Tylko że ja go widziałem! Musiało to być jednak coś ze wszechświata równoległego bo faza nie zgadzała się z ówczesną fazą Wenus. Ale był! Ewidentnie. Wielkości tak jakoś 1/4 - 1/5 Wenus. I bulba!
5. M33 w Bieszczadach. Wreszcie w końcu udało mi się ją dojrzeć! Przez marnego Newton'a 130/900. Jakoś całe życie miałem pecha do tego obiektu. Wreszcie Bieszczady dały radę. Słabo było widać, ale było. I dobrze.
6. Księżyce Saturna. Bieszczady 2 lata temu. Stężnica. Newton 130/900. Kończące się już warunki obserwacyjne planety. Jasne, wieczorne tło nieba itd. A jednak dzięki cudownemu tamtejszemu niebu widziałem 5 księżyców! To się w pale nie mieści kiedy się weźmie pod uwagę, że ja tutaj w centrum Śląska to ekstremalnie ew. dostrzegam tylko Tytana!
7. DS-y w Bieszczadach. To jest osobny temat. Co tu w ogóle gadać. Przepiękny Veil przez 12-calowego Newton'a ze stosownym Naglerem albo fakt dostrzeżenia gromady "Kaczka" przez gównianą lornetkę za 30 złotych z 2,5 cm aperturą! Albo fakt, że widać niebieskie kolory gwiazd Plejad przez Newton'a 130/900! Super, bulba i tyle.
8. Bolid. Dawne czasy. Bory Tucholskie. I wspaniały meteor. Chyba jasności Księżyca w pełni. Z kolorami, iskrami, świecącym śladem i dźwiękiem (jakby syczeniem i odgłosami wybuchów).
Kolory itd. Bosko.
9 No i idiotyczna zmyłka. 3 lata temu. Mielenko koło Mielna. Patrzę w nocy no i oczom nie wierzę. Co to jest grane - jakieś takie cośkolwiek idiotyczne światła powoli przemieszczające się na niebie. Zachodzę w głowę co jest grane? Rychło okazało się. Latające lampiony. Tak wyszło.
No i tak to było. Ciekawość, jakie też najpiękniejsze historie obserwacyjne mogliby szanowni astromaniacy przytoczyć?
Pozdrowienia dla wszystkich!