Strasznie się cieszę, że mogliśmy pogadać i wspólnie poobserwować. Faktycznie, było to bardziej jak zlot, a nie jak spontaniczny zjazd astromaniaków.
Miło zobaczyć twarze (a raczej zarysy) starych Astrokumpli i kilka nowych twarzy (a raczej zarysów postaci przechadzających się w ciemności).
Jeszcze raz dziękuję za pożyczenie czerwonej latarki i szukacza. Bez tego mógłbym jedynie sępić przy Waszych telepach, a Maczysko stałoby samotnie lub leżało w aucie.
Szkoda, że niebo jakieś wyblakłe i wyprane z ciemniejszych gwiazd. Cóż, nie można mieć wszystkiego...
PS. Dzięki również za ciepłe słowo i możliwość podzielenia się meteorytową pasją. Już trochę śpiący byłem, ale wiadomo... starałem się.
Może kiedyś powtórzymy z jeszcze innymi okazami? Ostatniej nocy czasu i sił starczyło ledwie na zajawkę, bo mógłbym gadać duuuużo dłuuuużej.