No, to teraz jest pytanie, choć retoryczne, dlaczego AF powieliło termin AM i robi zlot w Jodłowie?
Każdy jedzie, z kim mu pasuje.
romulus67 napisał(a):W trakcie marcowego zlotu w Słupsku gdzie gościliśmy u Jacka P. Przemek Rudź wspominał o jesiennym zlocie na Kaszubach a konkretnie w Borucinie nad jeziorem Raduńskim.Jesli macie kontakt z Przemasem to warto się wywiedzieć czy pomysł jest aktualny i nie powielać terminów.Podobne zloty w Borucinie już przecież były.Pozdrawiam
wanderer napisał(a):wimmer napisał(a):wielu ludzi już we mnie zwątpiło, po tym jak zostałem moderatorem na wiadomym bardzo złym forum.
Ja tam nie twierdzię,że astro-forum.org jest złe,wręcz przeciwnie,jest bogate w szereg interesujących i praktycznych wiadomości dla każdego miłośnika astro a poza tym to chyba zaszczyt a nie hańba zostać moderatorem na tak elitarnym forum,na pewno kosztowało Cię to mnóstwo pracy.
wanderer napisał(a):Ja tam nie twierdzię,że astro-forum.org jest złe,wręcz przeciwnie,jest bogate w szereg interesujących i praktycznych wiadomości dla każdego miłośnika astro a poza tym to chyba zaszczyt a nie hańba zostać moderatorem na tak elitarnym forum,na pewno kosztowało Cię to mnóstwo pracy.
wanderer napisał(a):... a poza tym to chyba zaszczyt a nie hańba zostać moderatorem na tak elitarnym forum,na pewno kosztowało Cię to mnóstwo pracy.
Ignisdei napisał(a):Wyedytowane za porozumieniem stron : źle pojąłem intencje Wanderera, nie było tematu!
wanderer napisał(a):Poproszę o minus jeden karmy
wiechu napisał(a):Niestety, napiszę tu jeszcze jeden post, bo to też historia mojej astro-bazy. Ona mnie zabrała z Walkowic i dała mi nowe życie - moja żona.
Lidka zmarła w wielu 47 lat w niedzielę 17 lutego o godz. 19tej, w szpitalu w Pabianicach, w wyniku powikłań po naprawdę ciężkim udarze mózgu. Bóg zabrał cały mój świat, walczyłem jak umiałem, ale to było ponad moje siły. To była najwspanialsza i najlepsza kobieta na caluchnym świecie, moje WSZYSTKO.
JSC napisał(a):@Wiechu - niezwykle smutne to o czym piszesz. Jest mi bardzo przykro i szczerze Ci współczuję.
Niestety nawet ja okazałem się za słaby. Miała całkowicie zaczopowane tętnice płucne. Godzinna reanimacja. Napiszę wprost:
była całym moim światem, a ja całym Jej światem. Była 10 lat młodsza. Dałem jej dobre i pewne życie, a ona mi to samo - coś, czego nigdy wcześniej nie mieliśmy. Zaczęliśmy od całkowitego zera, zostawiając wszystko naszym współmałżonkom, bo mieliśmy więcej niż wszystko - SIEBIE. Teraz mój świat już nie istnieje. Nie wiem co dalej. To była najlepsza kobieta, jaka kiedykolwiek chodziła po tej Ziemi, naprawdę. Każdy kto ją spotkał - i właściciel wielkiej firmy, i sprzątaczka, po prostu ją lubił, bo lubić Jej było nie sposób. W ub. roku byliśmy zapraszani dokładnie tak: na wesele właściciela dużej firmy produkującej drzwi, i na wesele sprzątaczki z obiektu, gdzie wynajmujemy firmowy lokal. Chociaż z tego mogę byc dumny, że lubiła ciągle ze mną przebywać, a ja z nią. Wszędzie chodziliśmy za rękę. Byliśmy razem z sobą prawie stale, wszędzie gdzie jechałem, czy do sklepu tuż obok, czy na każdy wyjazd - wszędzie razem. Przez 12 lat wspólnego zycia pokłóciliśmy się jeden raz, na dwie godziny, wszyscy mówili że to aż niezdrowe, bo trzeba "odreagować". My odreagowaliśmy troszkę inaczej, np. razem i za łapę jeżdżąc na Jurę zwiedzać zamki albo szukać skamielin.
Przed pół godziną miałem telefon od starszego klanu cygańskiego z Pabianic: że jeśli czegokolwiek potrzebuję, czy pieniędzy w jakiejkolwiek kwocie, czy ludzi, transportu to mam tylko dać znac komukolwiek od nich. Miała przyjaciółkę, Cygankę, z którą żyła jak siostra, a ja- jak brat. Razem szyły "cygańską modę". Bo Jej nie można było nie lubić, zresztą Sylwia, ta Cyganka, ma identyczny charakter jak Lidka. I nawet oni nadal pójdą w ogień za nami. Podobnych telefonów miałem już kilkanaście, od różnych ludzi. Na (niestety zamkniętym) forum paleontologicznym na Facebooku jest akcja, która ma upamietnić Lidę. Była tego warta w 100%.
Taka była Lidka. Skromna, miła, uśmiechnięta, o wielkim sercu. Naprawdę padałem przed Nią na kolana po parę razy w miesiącu, a Ona nigdy tego nie wykorzystała w żaden sposób. To było NASZE i całkowicie WSPÓLNE życie.
Chyba jeszcze tak powinienem opisać Wam Lidkę.
Poznaliśmy się na ... Fotce, gdy prowadziłem bazę astronomiczną. Chciała tylko zapytać jaki teleskop sobie kupić. Właśnie odeszła od męża, a ja mieszkałem już 2 lata sam. Od słowa do słowa i stwierdziła, że przyjedzie do mnie. Przyjechała po to, żeby mi pokazać, że jest nikim i że nie warto mi zaprzątać sobie Nią głowy. Ale, po 2 tygodniach pisaniny, ja wiedziałem KTO do mnie przyjechał. Była tak inteligentna, błyskotliwa, prawdomówna, widać było że kocha życie. Była też strzępkiem nerwów, które całkowicie zrujnował Jej mąż- alkoholik.
Po 3 miesiącach mieszkaliśmy już razem. Za kłaki postawiłem ją do pionu, zabiłem wszystkie lęki, zrobiłem z Niej PRAWDZIWĄ kobietę, tzn. naprawiłem, bo przecież TAKA to ona już była. Wszystko, co robiła, robiła dobrze. Dużo ja Ją nauczyłem, dużo nauczyła się sama. Miała duuużo do wyrównania - Lidka nie skończyła nawet zawodówki bo poszła szybko do pracy jako szwaczka, gdy w tym zawodzie zarabiało się serio wielkie pieniądze. Ale była tak ambitna i inteligentna, że zawsze Jej powtarzałem: i na co temu i tamtemu studia, skoro przy Tobie jest zwyczajnym przygłupem. Ja w sumie skończyłem 3 kierunki studiów, ale Ona była mi całkowicie równa pod każdym względem.
Tyle, że każdemu znajomemu mówiła, że zamknąłem ją w akwarium, które chroni Ją przed całym światem. Jak dzwonił jakiś porabany klient, to wyrywałem słuchawkę i to ja się darłem na debila, a nie debil na Nią. Nie pozwalałem Jej prowadzić auta, bo miała problemy chyba z błędnikiem - ocena odległości. Ale też każdemu mówiła, że jak Lidzia chce gdzieś jechać, obojętnie gdzie i kiedy, to Wiehu jest gotowy o każdej godzinie, a ona tylko "wozi sobie d*pę". Przejechaliśmy po Polsce dziesiątki tysięcy kilometrów, pokazałem Jej wszystko co się w tak krótkim czasie dało. Była ciekawska i dokładna. W przewodnikach identyfikowała każdą dziurę w zamku, bo do każdej wsadzała tą kręconą łepetynę, później obierałem Ją z pajęczyn.
SAMA mistrzowsko opanowała Corela, obsługę kompa, wszelkie Wordy, programy do faktur itd., robiła całą robotę biurową i np. wizualizacje, gdy były potrzebne. Jakież projekty graficzne tworzyła! NIGDY się nie myliła. Potrafiła zapamietać ... numer konta bankowego klienta, tak od niechcenia, bez powtarzania, wystrarczyło że go wpisała gdzieś tam.
Cyganki zabijały się o ciuchy, które sama wymyślała, a Sylwia szyła.
Była PRAWDZIWYM ideałem, aniołem, który chodził po Ziemi. I wiedziała, że dla mnie nim była, bo jej to mówiłem i po parę razy dziennie, a Ona zwracała mi to wszystko z nawiązką. Mieliśmy życie idealne.
I jeszcze to, co dla mnie bardzo ważne: nie ja Ją poderwałem, to Ona mnie. Jestem z tego naprawdę dumny. Ja za to zrobiłem konstrukcję naszego świata, ale Ona nam go ozdabiała.
felcia97 napisał(a):Wiesiu, szczere kondolencje, brak mi słów. Mieliśmy się razem spotkać, coś to przesunęło. Lidka, Hobo są już tam. My też tam będziemy.
"Nie czekajcie, ja nie wrócę
Nie spieszcie się, ja poczekam."
Wiesiu ...