Ostatnie dni i noce są wyjątkowo pogodne, więc postanowiłem poobserwować trochę niebo lornetką i odszukać kilka nowych celów przeplatanych znanymi już mi obiektami. Relacja z trzech ostatnich nocy.
Wieczorem przyglądałem się Księżycowi przedzielonemu na pół, a druga połówka ledwie rysowała światło popielate. Z cienia wybiegała horda przeróżnych kraterów, a oddalając się od terminatora, powoli ginęły w blasku oświetlonej części. Przyjemny widok, ale tak naprawdę w głowię miałem głównie to, by srebrny glob czym prędzej schował się za horyzontem...
Wyszedłem około pierwszej w nocy. Pierwszym celem była NGC 6543 (mgławica kocie oko). Świeciła jako gwiazdka, wyraźnie jaśniejsza od tej nad nią.
Przeniosłem się do Łabędzia i zlokalizowałem gromadę otwartą NGC 6910, jako małą grupkę. Obok przyjrzałem się M29, w której zerkaniem uwidaczniało się kilka gwiazd. Przejechałem nieco dalej, w stronę szyi Łabędzia, do całkiem przyjemnej NGC 6871. Mijając Messiera przeszedłem do kolejnego celu, z którym walczyłem na Jesieni lornetką 40mm, mianowicie do gromady NGC 6811. W pierwszej chwili rzuca się w oczy kilka jasnych gwiazd w okolicy, ale nie dałem się zwieść. Gromada leży nieco poniżej w stronę delty Cyg. i wygląda jak nieregularne pojaśnienie, a zerkaniem jakby ukazuję ślady rozbicia. Mijając Deneba przejechałem do M39. Gromada ta bardzo mi się spodobała tym razem a dodatkowo w polu widzenia łapały się akurat wierzchołki drzew co dodawało uroku.
Skierowałem lornetkę w inny rejon nieba, a dokładnie na dwie słynne galaktyki w Wielkiej Niedźwiedzicy. Moimi nowymi celami były dwie, a nieśmiało trzy pobliskie sąsiadki z grupy M81. Nieśmiało, bo trzecia to było trochę jak porwanie się z przysłowiową motyką...tym razem chyba na galaktykę. NGC 3077 dostrzegłem natychmiast, a po zlokalizowaniu miejsca pojawiła się oczywista NGC 2976. Przejechałem nieco wyżej, nie dając sobie wielkich nadziei na dostrzeżenie IC 2574. Jasność wizualna to około 10.80mag, ale powierzchniowa to jakieś 15.50mag., na co nie zwróciłem uwagi. Po pierwszym wstrzymaniu oddechu nie było tam nic. Ponowna próba także nie przyniosła rezultatu. Po krótkim spacerze skierowałem wzrok ponownie na to miejsce i zerkaniem zaczęło coś majaczyć. lecz było jakby nie tam gdzie powinno. Po dłuższym czasie gwiazdopodobny punkt był widoczny niemal cały czas zerkaniem. W domu okazało się, że jest tam jednak gwiazdka, która może być w zasięgu średniej lornetki, a sama galaktyka leży jednak nieco obok. Zaciekawiły mnie zdjęcia, które pokazały, że ma w jednej części jaśniejszy obszar gwiazdotwórczy, lecz i on wypadał nieco obok w stosunku do owej gwiazdki. Koniec końców galaktyka okazała się jednak niedostrzegalna. Owa gwiazdka, która była widoczna, okazała się mieć 11.75mag. To największy zasięg SkyMastera, jaki u mnie osiągnąłem do tej pory.
Zasięg gołego oka był tej nocy także dobry. W Małej Niedźwiedzicy 6.65mag a w Głowie Smoka bez problemu dostrzegalna gwiazdka 6.60mag. Na koniec skierowałem lornetkę tak po prostu na Marsa. Oczywiście roziskrzona czerwono ceglasta gwiazdka, tylko jaśniejsza niż gołym okiem. Do tarczki pewnie sporo poweru jeszcze brakuję. Do domu wszedłem o drugiej dwadzieścia trzy.
Zaplanowałem kilka gromad wokół M39 i wyszedłem około trzeciej. W pośpiechu zlokalizowałem gromady, nie poświęcając im dużo czasu, gdyż niebo było piękne, a za niedługo miało się rozjaśniać. NGC 7062 była słaba i mała. NGC 7082 widoczna jako pojaśnienie na tle gwiazd. NGC 7039 jawiła się jako rozjaśniony obszar na tle jakby miniaturowego gwiazdozbioru Kasjopei. Odnalazłem jeszcze IC 1369 jako słaby nie duży ślad.
Wróciłem do grupy M81 i nagle uwagę przerwała mi Gęś. Zaznaczywszy swą obecność w oddali przerywanym sygnałem ucichła. Gdy patrzyłem na galaktyki nagle przeleciał satelita a za chwilę drugi, jakby oba chciały zarysować znak X.
Przypomniało mi się, że zaplanowałem jeszcze gromadę w Jaszczurce i próbnie mgławicę Kokon. Najpierw przyjrzałem się NGC 7243, którą widziałem w małej lornetce kilka miesięcy wcześniej. W SM była całkiem spora. Odszukałem mój cel obok, czyli NGC 7209, która była nieco słabsza. Trochę wyżej, w miejscu gdzie miała by być IC 5146, nie było nic, choć czasem się wydawało, że jest tam pojaśnienie. To tylko przymiarka i wrócę do Kokona kiedy będzie wysoko, choć nie daję sobie większych szans. Sprawdziłem jeszcze potem z ciekawości M4 w Skorpionie. Po kilku sekundach zaczęła majaczyć, a wyżej M80 była lepiej dostrzegalna.
Zdjąłem lornetkę z żurawia, by poczuć nieco więcej wolności, ale za to kosztem drżącego obrazu. Obserwując podpartymi łokciami o płot błądziłem koło M11 idąc stronę Wężownika. Nagle złapałem w lornetce coś, co wywarło na mnie spore wrażenie! Moim oczom ukazała się piękna parka dwóch niemal identycznej jasnością gwiazd leżących bardzo blisko siebie. Widok mi się bardzo spodobał, ale zaczęło brakować stabilności. Popatrzyłem jeszcze na Drogę Mleczną, która pnąc się w górę stawała się coraz bardziej intensywna i wróciłem spiesznie do żurawia. Od razu odszukałem tę parkę w ogonie Węża. Porównywałem ją do Albireo i parka w Łabędziu wydała się trochę ładniejsza, ale tylko troszkę. Mój odnaleziony przypadkiem skarb, to układ podwójny (Alya,Theta Ser.) Polubiłem obiekt dość szybko i zawsze chętnie zrobię tam przystanek, gdy tylko będę w okolicy.
Odwiedziłem jeszcze ciekawą NGC 6633, która bardzo mi się podoba, a potem przyglądałem się IC 4756. Wyglądała jak rozsypana szczypta drobnego złotego piasku. Odnalazłem jeszcze nowego Messiera w Wężowniku, mianowicie gromadę kulistą M19.
Na koniec skierowałem lornetkę na Saturna. Choć sensu w tym nie wiele i maleństwo z niego straszne, to Planeta bardzo się starała pokazać przerwę między nią a pierścieniem, ostatecznie przegrywając chyba z budżetową jakością lornetki i stapiając się w owal ociekający majaczącą ową przerwę. Po chwili wpatrywania otrzymałem inną nie spodziewaną nagrodę od władcy pierścieni. Z prawej strony, nieco poniżej Planety, jawił się największy z jego księżyców Tytan.