Kilka miesięcy temu spróbowałem pierwszy raz powalczyć w tym rejonie nieba skupiając się na samych galaktykach z katalogu Messiera. Po tym jak jednej nocy udało mi się wyłapać wszystkie oprócz jasnej M85 - która padła dzień później - oraz M64 i M53, które odnalazłem wcześniej, obiecałem sobie, że wrócę tam, by skupić się na galaktykach spoza tego katalogu. Wczorajsza noc (21-22/04/14) była przyzwoita, a Księżyc wstawał dopiero około drugiej. Sprawa z samym planowaniem obiektów okazała się już dużo trudniejsza i pamięć została wystawiona mocno na próbę, do tego od tamtej pory nie wracałem w te rejony, więc nie mogłem tak po prostu pozostawić w zapomnieniu M-ek i od ich przypomnienia rozpocząłem planowanie jak i obserwacje.
Pierwszy raz wyszedłem kilkanaście minut przed dwudziestą trzecią, po około dziesięciu minutach adaptacji w ciemnym pokoju. Poszukiwania jak zwykle już odbywały się z lornetką SM 15/70. Nie bez powodu oczywiście była wybrana pora górowania Panny i Warkocza.
Rozpoczynam od mojego wyznacznika orientacji, czyli odwróconej literki Y z gwiazd. Od razu dostrzegam obok M60, a po chwili także oczywistą M59. Nieco wyżej widać już M58, a nad nią odnajduje bez problemu M89 oraz M90. Idę jeszcze wyżej przekraczając granice Panny. Znajduję się już w Warkoczu Bereniki i idę do M91, która kilka miesięcy temu była bardzo kłopotliwa. Wtedy z trudem padła po długim czasie i najwyraźniej było na nią za wcześnie, bo tym razem dostrzegam ją niemal natychmiast, a obok nie muszę szukać M88, gdyż sama się wprasza w pole widzenia. Wracam trochę niżej do Panny i odnajduję jasną M87, po czym przejeżdżam znów do Warkocza i posługując się wyznacznikiem z gwiazd, dostrzegam natychmiast galaktykę Wiatrak, czyli M99, a następnie łatwą M100. Messier 98 także był dla mnie wielce trudny przy pierwszym podejściu, lecz teraz jej podłużny kształt widać bez kłopotów po krótkiej chwili, choć zbyt jasna nie jest. Nieco wyżej i po lewo czeka na mnie już bardzo jasna M85. Po niej wracam do Panny i odnajduję wyraźną M49, a po niej słabszą, ale oczywistą M61. Przejeżdżam następnie do dumnie świecącej pary jasnych galaktyk, czyli jasnej M86 oraz nieco słabszej M84.
Zapominając o jeszcze dwóch M-kach rozpoczynam polowanie na NGC od słynnego Łańcucha Markariana. Już przy M86 i M84 dostrzegam kątem oka jedno ze słynnych oczu. Zapewne to jaśniejsza NGC 4438, natomiast NGC 4435 wyskakiwała nieco później i tylko czasami. To musiała być ona, ponieważ nie zauważyłem ani w Stellarium, ani w atlasie, później w domu, żadnej dostępnej tam gwiazdki, która mogłaby mnie zbić z tropu. Obok, pod dwoma tamtejszymi Messierami, leży NGC 4388 i chwilami miałem usilne wrażenie, że dostrzegam tam malutką, jakby nieco podłużną mgiełkę, co by się zgadzało, lecz to chyba za mało bym mógł ją zaliczyć. W domu także nie znalazłem tam gwiazdki, która mogłaby być w zasięgu lornetki, ale do galaktyki muszę jednak wrócić i się upewnić. Potem dostrzegam niemal od razu majaczącą NGC 4459, leżącą tuż nad gwiazdką, a poniżej miałem z początku mały problem, lecz w pewnym momencie NGC 4477 oraz NGC 4473 zaczęły być oczywiste zerkaniem. Nieco zgłupiałem wtedy, bo pomiędzy nimi a "Oczyma" chyba powinna być jeszcze jedna lub dwie galaktyki. A jednak są, ale jak się okazało ich jasność obserwowalna nie wskazuje na to bym mógł je dostrzec.
Postanawiam opuścić Łańcuch tamtejszych gwiezdnych miast i kieruję się w okolice M49. Nieco po lewej jest dość jasny romb z gwiazd. Pomiędzy dwoma środkowymi gwiazdkami leży NGC 4526. Po krótkiej poprawce ostrości, gdy tylko wzrok przeskoczył na zerkanie, galaktyka stała się bardzo oczywista, świecąc wyraźnie pomiędzy gwiazdami. Nieco wyżej po krótkim czasie wyskakuję także NGC 4535. Potem przejeżdżam nieco poniżej i na lewo, by zaczaić się na NGC 4570. Galaktyka z początku sprawiała kłopot, lecz po jakimś czasie dostrzegłem tam coś, co by mogło sugerować jej obecność, choć obiekt był już bardzo gwiazdopodobny i słaby. Następnie, mijając M61, przechodzę do ostatniego już celu podczas tego wyjścia. Jeśli żadna z tamtejszych gwiazdek nie sprawiła mi psikusa to NGC 4179 dostrzeżona jako malutka mgiełka w towarzystwie kilku gwiazdek.
Przypomniało mi się wtedy, że zapomniałem o M104. Jest bardzo jasna tym razem, a odnalezienie jej jest banalnie proste. Odrywając czasem wzrok od lornetki podziwiałem niebo usiane mnóstwem gwiazd. Wracam do domu około dwudziestej trzeciej trzydzieści, spiesząc do kolejnych celów.