OB4
Data: 21.04./22.04.2014
Czas: 23:00 – 00:30
Miejsce: okolice Ostrowa Wlkp.; 51°39'41.8"N 17°44'30.5"E
Temperatura: od 15 oC do 11oC
Opis pogody: Pomimo lekkiego zachmurzenia pojawiła się spora luka pozwalająca na obserwacje, bardzo dobry seeing – najlepsze warunki i najbardziej rozgwieżdżone niebo jak dotąd w moich obserwacjach z teleskopem.
Sprzęt: Synta 10” + Meade 5000 UWA 18mm + SW 10mm
Plan obserwacji: brak planu
Po tej nocy dochodzę do wniosku, że chyba nieplanowane obserwacje najlepiej smakują. Ile to razy człowiek sprawdza pogodę od samego rana z nadzieją, że w końcu będą idealne warunki do obserwowania, a koniec końców pogoda się psuje, lub prognozy są błędne i czar pryska, a razem z nim przygotowany wcześniej pieczołowicie plan obserwacji. Takie sytuacje zna każdy zapalony astroamator. Dlatego tym bardziej ta obserwacja mi „smakowała” - nic nie było zaplanowane. Wróciłem późno do domu i widząc rozgwieżdżone niebo po prostu wystawiłem teleskop z garażu i zacząłem obserwować.
Najpierw zbadałem niebo nieuzbrojonym okiem oceniając mniej więcej zasięg gwiazdowy. Gwiazdy mieniły się w oczach, więc stwierdziłem, że musi być dobrze! Spojrzałem na Warkocz Bereniki, a że moje oko już było dobrze przystosowane do ciemności, wyraźnie widziałem duże skupisko gwiazd 4-5 magnitudo w zachodniej części ramienia Warkocza.
Na pierwszy ogień z mojej Synty poszła M53 – gromada kulista widoczna jako niewielka plamka. Zmiana okularu z 18mm na 10mm delikatnie ją rozbiła, kitowy okular od SW robił co mógł Oddalona od nas o 58 000 lat świetlnych gromadka 250 000 gwiazd robi wrażenie. Ale nie takie jak kolejna gromada kulista, która padła moim łupem – M3. Obiekt ten jest jaśniejszy od poprzedniczki, znajduje się bliżej nas bo około 34 tyś. lat świetlnych, a także ma bardziej wyraźne jądro. Zawiera dwukrotnie tyle gwiazd co M53, bo aż 500 000! To niesamowite móc obserwować takie obiekty… Myśl, że właśnie obserwujesz pół miliona gwiazd zbitych w jednym punkcie…
Jako ostatni cel w pieleszach Warkocza Bereniki obrałem sobie galaktykę Czarne Oko – M64. Galaktyka spiralna o jasności 8,5 magnitudo była widoczna jako mgiełka z kropką po środku. Tutaj odległość już znacznie przebija poprzednie obiekty – 17 milionów lat świetlnych od Ziemi…
Między czasie co chwila niebo przecinały spadające gwiazdy z roju Lirydów – pozostałość w postaci meteorów po Komecie Thatchera. Jeden szczególnie przykuł moją uwagę, bo nie dość, że jego lot trwał 2-3 sekundy (sporo jak na spadające gwiazdy, które spalają się w ułamku sekundy) to towarzyszył mu mały rozbłysk. Poczułem się prawie jak w Czelabińsku Ale, że prawie robi różnicę, to zszedłem na Ziemię i wróciłem do dalszej obserwacji
Było już po północy i zaczęły nadciągać chmurzyska. Ostatnie obiekty jakie udało mi się obejrzeć znajdowały się w gwiazdozbiorze Lwa. Mowa oczywiście o słynnym Tryplecie Galaktyk – M65, M66 i NGC-3628. O ile z pierwszymi dwoma nie było najmniejszych problemów, to 3628 sprawiała mi problemy z dostrzeżeniem, nawet zerkając. Tej nocy pobiłem swój osobisty rekord jeśli chodzi o odległość dojrzanego obiektu. Mowa o M66, która jest oddalona od nas o… 36 milionów lat świetlnych. To niewyobrażalnie daleko… Pomyśl, że światło z tej galaktyki, które pędzi z największą znaną nam prędkością około 300 000 km/s potrzebuje 36 MILIONÓW lat, aby dotrzeć do naszej Ziemi… A to jeszcze nie tak daleko – mój rekord zapewne wkrótce zostanie pobity
Po tej obserwacji mam do Was pytanie, czy gdy zwiększamy ogniskową okularu, to ściemnianie się tła obrazu jest normalne czy zależy od jakości danego okularu?
P.S.
Ponoć neutrina chcą obalić rekord prędkości światła ale z marnym skutkiem Czytałem, że oszukują i opuszczają supernove wcześniej niż fotony, więc to chyba falstart?