Wczoraj nabyłem w końcu swój pierwszy teleskop. Wielka, biała i ciężka Synta 12 Miała być nowa, ale ostatecznie zdecydowałem się na używkę, a dodatkowo dokupiłem dwa używane okulary Es 14 i Es 4.7 - ten drugi głównie z myślą o małych DS, ale nie tylko, bo jak wiadomo przyda się na planetach itp. Miałem wybór z Es 6.7 i nie wiem czy za dobrze wybrałem, ale już trudno.
O dziwo pogoda pozwoliła na pierwsze światło, choć nie była zadowalająca i snuły się jakieś chmury. Jeszcze na jasnym niebie skierowałem się na Saturna. Oczywiście pierścień oddzielony od planety wyraźnie już w kitowcu 25, w Es 14 większy, a w 4.7mm mocno zamglony i nie dopatrzyłem się żadnych szczegółów. Widać było dwa Księżyce. Potem z czasem było lepiej i zauważyłem poprawę w 14mm.
Robiło się coraz ciemniej i odnalazłem Epsilony Lutni, choć nie jestem pewien czy to były one. W 14mm górna rozdzielona, choć prawie się zlewała, dolna jako jedna, ogólnie te gwiazdki były roziskrzone dosyć.
Pierwszy DS, jaki padł potem, to M57. Nie było jeszcze dostatecznie ciemno i wzrok też nie był dobrze zaadaptowany, ale zerkaniem była wyraźna, jako owalne kółko z ciemnym środkiem, i w każdym okularze zaskoczyła mnie jej wielkość, nawet w 25mm. Spodziewałem się mniejszej troszkę. Początkowo też była trochę niewyraźna na wprost, ale z czasem było tylko już lepiej.
Nie wiedziałem właściwie gdzie się skierować i jakim okularem. Padło na IC 4665 i NGC 6633. Obie poznałem w 25mm właściwie po jasnych, ładnych gwiazdach, bo nie mieściły się praktycznie w polu, ale były bardzo ładne i zaskoczyły mnie, choć trochę za duże. NGC dała się bardziej poznać przez podłużny kształt. Nie chciałem latać i tracić czasu, więc w większości używałem 25mm.
Padła też M103. Była trójkątna, dosyć ładna i rozbita na sporo gwiazd. Widziałem też chyba NGC 663 i inną małą obok, ale nie sprawdzałem czy na pewno. Wszystko próbnie i na szybko. Dorwałem także ufoludka NGC 457. Był duży i ładny, ale widziałem go tylko chwilkę, bo poleciałem dalej szybciej niż zdążyłem mu się przyjrzeć
Spojrzałem też na Chichoty i były bardzo duże w tym powiększeniu. Szczerze, to po chwili wolałem patrzeć na każdą NGC z osobna, bo obie były przy brzegach pola, ale były bardzo rozsypane. Były właściwie takie jak się spodziewałem, oczywiście piękne.
Skierowałem się w końcu na M13 i zaskoczyła mnie już w 25mm, mocno rozbita i spora a w 14mm oczywiście większa i bogatsza, choć ciemniejsza. W 4.7mm wielka, lecz dosyć już mocno ciemna, przez to wydawała się jakby mniej bogata. W tym powiększeniu widać było jak wędruje przez pole. Czekam na lepsze warunki z niecierpliwością a i nie mogłem się wczoraj na niczym skupić. M3 już dość nisko i tylko w 25mm, także rozbita trochę i wyraźnie mniejsza.
Mimo, że M51 była już nisko, także ją odnalazłem. W 25mm widać było chyba zarysy ramion, w 14mm też, natomiast 4.7mm nawet nie próbowałem. Cały czas nie mogłem się skupić dłużej, chyba też z powodu braku siedzenia albo chociaż niewyprostowanej pozycji. Spojrzałem także na Mizara i Albireo.
Czekam na dobre warunki, już mnie skręca i cały dzień wypatruję jak pogoda dziś Próbowałem jeszcze coś złapać wczoraj, ale szybko odpuszczałem. M27 nie zdążyłem, bo chmury wszystko psuły a jeszcze jest Veil i inne...tyle obiektów czeka...Mam niedosyt przez te warunki i chmury, ale to była tylko namiastka na szybko, mimo to już widzę, że szykuje się niezła zabawa Wracając do samych obserwacji, przy DS poczułem także jak bardzo przyzwyczaiłem się do obuocznego patrzenia.
Co do Synty...jeszcze chyba nie dociera do mnie, że ją kupiłem...