Na poprzednią noc ICM prognozował w Małopolsce gęste mgły i trochę chmur niskich, które miały sięgać wysokości 500-600 m.n.p.m.
Zachęcony tą prognozą, postanowiłem wybrać się po północy na chwilę na Koskową Górę (przełęcz, z której obserwujemy znajduje się na wysokości 800 m.n.p.m.). Razem ze mną pojechał Krater (z sąsiedniego forum), który wziął ze sobą Syntę 10" (ja miałem przy sobie tylko lornetkę 10x50).
Wyjazd okazał się strzałem w dziesiątkę. Do Myślenic jechaliśmy cały czas przez gęstą mgłę. Później mgła skończyła się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, jednak niebo w dużej mierze zasłonięte było przez niskie chmury. Na szczęście po przejechaniu kolejnej warstwy mgły (pewnie tych niskich chmur z okolic Myślenic) niebo zupełnie się oczyściło.
A na Koskowej (gdzie byliśmy przed godziną 3:00) przywitało nas niebo tak ciemne, że w szeroko pojętej okolicy Krakowa nigdy takiego nie widziałem. To, co było najbardziej uderzające, to fakt, że łuna od strony Krakowa była naprawdę niewielka. Już o tej godzinie światło zodiakalne rozciągało się do wysokości około 40 stopni i było znacznie jaśniejsze od łuny od Krakowa. Droga Mleczna w Rufie kończyła się kilka stopni nad horyzontem.
Na początku wycelowaliśmy teleskop w galaktyki M 81 i M 82 oraz ich towarzyszki NGC 2976 i NGC 3077, w drodze do świecącej w pobliżu komety C/2014 Q3 (Borisov). Sama kometa nie była specjalnie atrakcyjna, jednak po adaptacji wzroku do ciemności widać ją było bez trudu, jako dość duży, dość rozmyty, mniej więcej okrągły obiekt, o wyraźnie jaśniejszym centrum. Jasność komety oceniłem teleskopem na 10.3 mag, jej średnicę na 4', a stopień kondensacji na 3. Warunki były na tyle dobre, a kometa na tyle wyraźna i duża w teleskopie, że postanowiłem zerknąć w jej okolicę lornetką. Okazało się, że kometa jest widoczna także w lornetce, jako rozmyty obiekt o średnicy około 6' i jasności około 10.0 mag. Nie sprawdzałem zasięgu w lornetce, jednak świecąca w pobliżu komety gwiazda o jasności 10.7 mag była widoczna wyraźnie, zdecydowanie powyżej granicy.
Po komecie przyszła pora na coś egzotycznego. Na tę noc zaplanowałem polowanie na najbliższą nam mgławicę planetarną - Sharpless 2-216. Jest to stara mgławica planetarna, która na niebie zajmuje obszar o średnicy około 1.6 stopnia! Bez filtra w miejscu, gdzie powinna się ona znajdować, nie było widać zupełnie nic poza gwiazdami. Po założeniu filtra O-III okazało się, że w miejscu, gdzie miała się znajdować wschodnia, najjaśniejsza część mgławicy, widoczne jest wielkie, łukowate pojaśnienie nieba, o długości około 40'-50' i szerokości rzędu 15-20'. Po dłuższej obserwacji, podczas ruszania teleskopem, miałem wrażenie, że mgławica jest co najmniej kilkukrotnie większa. Do obserwacji tych użyłem okularu ES 24, który dawał powiększenie 50x i pole widzenia nieco ponad 1.6 stopnia. Zdecydowanie przydałoby się tu coś, co dałoby większe pole widzenia (choćby teleskop 6" z jakimś długoogniskowym, szerokokątnym okularem).
Po obejrzeniu kilku fantastycznie prezentujących się mgławic w Orionie (M 42, M 43, NGC 1973,5,7, NGC 1999), wypatrzyłem drugą kometę, która w ostatnim czasie zachowuje się znacznie lepiej od prognoz - mowa o C/2014 R1 (Borisov). Tę kometę było widać znacznie gorzej. W tym miejscu trzeba jednak zauważyć, że świeciła w bardzo jasnej części światła zodiakalnego, które znacząco utrudniało jej obserwacje. Jej jasność oceniłem na 11.0 mag, przy średnicy 3' i DC=3.
Później spojrzeliśmy jeszcze na mgławicę Rozetę oraz jedną z moich ulubionych - planetarną NGC 2438 świecącą na tle gromady otwartej M 46.
Na sam koniec obejrzeliśmy Jowisza w Radianie 6 mm, w którym wyglądał całkiem ładnie. Później już tylko podziwialiśmy świtające niebo i pojawiające się powoli Tatry...