To była zaledwie godzinka ale wystarczyło by nacieszyć oczy kilkoma znanymi obiektami i widokiem letniej Drogi Mlecznej. Ponad tydzień temu (24-25/07) udało mi się pojechać samotnie na krótki wypad pod niebo.
Około godziny 22, położyłem się, by odpocząć i złapać trochę snu. Pózniej niż chciałem ale dobre i to. Moja miła znajoma, obudziła mnie sygnałem i sms-em o 23.15, tak jak się umawialiśmy. Dziękuje jej za to mimo, że już po kilku sekundach spałem dalej.
- O nie! która godzina? - wykrzykiwałem w głowie tuż po przebudzeniu. Telefon pokazywał 25 minut po północy. Zatem nie przespałem chyba jeszcze wszystkiego?
Zerwawszy się z łóżka wyszedłem szybko przed dom. Pierwsze spojrzenie w górę na niebo oraz na galaktykę Trójkąta widoczną bez kłopotu gołym okiem, prawie na wysokości 30 stopni upewniły mnie, że nie ma chwili do stracenia. Po kilkunastu minutach byłem gotowy do drogi.
Po krótkim namyśle udałem się w stronę Parczewa - w okolice Lubienia, około 20 km od Włodawy. Moja miejscówka znajdowała się kilkaset metrów od szosy, na polnej drodze. Rozstawiłem żurawia i powiesiłem na nim SM 15/70. Dookoła dało się naliczyć minimum sześć łun światła od różnych miejscowości.
Po Skorpionie nie było już ani śladu a Strzelec szybko zmierzał w stronę linii horyzontu.
Na początek padła trójca, niemal nigdy nierozłączna podczas mojego oglądactwa tamtejszych skarbów. Messier 17 - z jasną, środkową częścią w kształcie łabędzia, M16 - czasem sobie myślę, że nie samą gromadą świeci Orzeł. Być może ta myśl jest błędna ale kiedyś będę chciał to jakoś sprawdzić. Trzeci obiekt to NGC 6604 - gromada otwarta powiązana z mgławicą. Zwykle widuję tutaj stosunkowo spore pojaśnienie, na którym jest trochę większe zagęszczenie gwiazd w stosunku do otoczenia. Tym razem słabiej niż zwykle. Padły także M18, M25 i majestatyczna M24. Nie była tak efektowna jak miałem okazję ją już widywać i może dlatego nie jestem do końca pewny czy widziałem obiekty na które czaję się od pewnego czasu. Barnardy 92, 93 a także numer 304 będą musiały poczekać chyba do kolejnej sesji. Tej nocy już jest za pózno. Owszem, coś tam było ale chwilę pózniej, po tym jak zobaczyłem M8 i okolice, szybko zrozumiałem, że nie ma sensu dłużej ślęczeć nad południowym horyzontem. Laguny w zasadzie już prawie tam nie było. Nie pomyślałem o tym, że Strzelec może być już tak nisko do tego horyzont nie był czysty.
Wędrując coraz wyżej nie mogłem oprzeć się gęstemu obłokowi, kłębiącemu się pomiędzy Strzelcem i Orłem. Kiedy patrzymy na ten piękny obszar w gwiazdozbiorze Tarczy, możemy sobie wyobrazić, że spoglądamy w dziurę przez którą widać światło mnóstwa gwiazd naszej galaktyki. Dookoła przeważnie te gwiazdy przysłania pył a chmura Tarczy jest jak okno, wyrwa w tych obłokach pyłu. Co do jaśniejszych słońc, zwykle widzę tam wielki klucz, który łączy w jakiś sposób Tarcze z Orłem lub też biegnącego w lewo człowieka, żonglującego kulkami. W lornetce widziałem także łańcuszek gwiazd układający się w hak. Widok był przyjemny ( jak to dobrze, że w dzień poprawiłem w lornetce tę nieszczęsną kolimacje! To było motywujące.) Przyjrzałem się chwilę tamtejszym Messierom i przekręciłem lornetkę wyżej.
Czy można odkryć obiekt na nowo, w tym samym sprzęcie, obserwując go wcześniej dziesiątki razy?
Usiadłem na małym krzesełku pod żurawiem i zrobiłem sobie krótki przystanek przy kulistej M71 w gwiazdozbiorze Strzały, po czym skręciłem do mgławicy Messier 27 w Lisku.
Na początkach moich obserwacji, miałem sporą satysfakcję gdy udało mi się zidentyfikować tę mgławicę w mojej małej jednookiej lornetce. Kiedy Hantle wpadły pierwszy raz w pole widzenia lornetki 15/70 nie mogłem zamknąć ust z podziwu i ze zdumienia. Były takie duże i wyrazne (Hantle). Z czasem stawały się jakby kwadratowe a około rok temu widziałem nieregularne krawędzie i coś jakby może podwójny kształt. Teraz znów M27 wciągnęła mnie na wiele minut a co najlepsze w tym roku widzę jeszcze więcej. Ten rzekomo podwójny kształt zaczął układać się w coś bardzo oczywistego i znanego. Coś tak wyraznego i prostego jak klepsydra. Ona tam po prostu była, jak na dłoni. Kolejnym zaskoczeniem było to, że po bokach rozchodziły się słabsze pojaśnienia, które po chwili urywały swój ślad. Postanowiłem zapamiętać kierunek osi klepsydry względem pobliskiej gwiazdy i otoczenia. Po powrocie do domu wszystko stało się jasne. Właśnie tak są ukierunkowane Hantle jak je widziałem.
Może dla wielu to oczywiste ale dla mnie to było ponowne odkrycie i nowe, wspaniałe wrażenia. Mgławica nie tylko pokazała swój charakterystyczny i jakże dobrze znany kształt ale i wydaje się jakby przez ten rok jeszcze bardziej urosła.
Może jestem dziwny ale widok w lornetce uwielbiam z pewnością nie mniej niż w mojej Syncie 12''. Tak wiem, przecież to absurd! Ktoś powie, ale jakto? Przecież widok z 15/70 ma się nijak do średniego lustra! Cóż, dla mnie jest inaczej.
I pewnie za jakiś czas będę wychwalał M27 w 12'' ale to dobrze. Hantle w tym teleskopie bez wątpienia są wspaniałe ale nic nie odda ich lornetkowego uroku.