...W ten sam wichrowy wieczór, nie widząc większego sensu jednookiego zerkania w kierunku Wielkiego Konia, wyruszyłem na spotkanie z królową Północy...
Znów mi się to przytrafiło. Znów myślałem o sprzedaży teleskopu. I pomyśleć, że to tylko i wyłącznie przez chmury.
Miałem długą przerwę i chociaż czasem mogłem wszystko postawić pod ścianą i jechać w pole, z różnych przyczyn odpuszczałem. Widziałem nie raz jak omijają mnie czyste noce. Zacząłem dochodzić do wniosku, że czegoś mi brakuję ale nie tylko. Obserwator nie mający zbyt długo kontaktu z ciemnościami i DS-ami, staje się nerwowy lub co gorsza ordynarny dla otoczenia. Trzy październikowe supernoce, z których wdzięków nie skorzystałem, to był już po prostu skandal.
Dnia 30 Października, gdy tylko rozpoczęła się pierwsza luka między ciemnością a wschodem Księżyca, wyniosłem nie ruszany od wielu miesięcy teleskop, lornetkę 15/70 i wyciągnąłem z krzaków wymiętego żurawia. Towarzyszyła mi wtedy dziewczyna i pomogła mi przetrzeć kurz osiadły na sprzęcie.
Po takim czasie na prawdę nie wiadomo na co skierować lustro. Padły dwa klasyki M103 oraz M27. Widać je było tak sobie, przyznam, że nie powaliły. Już w dzień wiedziałem, że super przejrzystości nie będzie, do tego mgła i wilgotność szybko dały o sobie znać. Wieczór potraktowałem raczej na sprawdzenie, czy do wyciągu dociera jeszcze światło, choć nie powiem, celowałem w ambitniejsze obiekty z listy. Dureń, na dodatek szukał dwa z trzech, nie tam gdzie trzeba. Opuściłem się i na usprawiedliwienie mam tylko zaparowany szukacz. Podszedłem zatem do lornetki i wycelowałem ją w Małą Niedźwiedzicę. NGC 6217 to galaktyka spiralna z poprzeczką o jasności 11.2mag. (pow. 13.2). To zdradza, że to jedyny obiekt DS w Umi, który daje nadzieje wyłapania w średniej lornecie. Wypatrywałem jej długo, może kilkanaście minut a potem okazało się że zaparowaną wstępnie lornetką. A dziewczyna biedna stoi i marznie.
- I co, jest? Widać?
- Nie wiem. Coś niby jest ale nie mogę się upewnić, chyba warunki słabe. Zimno?
- Nie..
- Już kończę.
Gdy sprawdziłem galaktykę w stojącym obok teleskopie, okazało się, że jest bardzo słaba. Okazało się także, że paruję już LW. Nad horyzontem wisiał już Księżyc, którego nie dało się wyostrzyć ani w lornetce ani w teleskopie. Tak wszystko parowało. Ale sprzęt działa!
Rozdział 1
Odlatujący Orzeł
Następnego wieczora, Księżyc miał pozwolić na dwie godziny ciemnego nieba. O 17.25 zgasiłem wszystkie światła w domu i czekałem z moim kotem Stefanem na wstępną adaptację wzroku do ciemności. Po 15-20 minutach wyszedłem na dwór i niemal natychmiast zobaczyłem gołym okiem M33, około 35 stopni nad horyzontem. Teleskop chłodził się od godziny a ja wycelowałem podobnie jak noc wcześniej w mgławicę Hantle. Od pierwszej chwili byłem oczarowany jak dzisiejsze niebo różni się od wczorajszego. Mgławica wyglądała po prostu pięknie.
Ja byłem także dobrze przygotowany. Zrobiłem nowy odrośnik na szukacz (około 30cm) a także (około 40 cm) odrośnik na tubę.
Chciałem złapać, choć małą część z tego co już odchodzi. Orzeł był jednym z takich rejonów. Po krótkich starhoppingu, ujrzałem niemal od razu w powiększeniu 60-krotnym, słabe światło gromady kulistej Palomar 11. W powiększeniu 107 razy wcale nie było lepiej. Wróciłem do okularu 25mm, gdzie kulista była chyba najbardziej łatwa do zauważenia. Po obserwacjach przeczytałem co piszą inni o Palomarze. Dla przykładu, Tom Trusock również wspomina, że najlepsze obrazy odnotował w mniejszych powiększeniach.
Kolejnym celem była gromada kulista NGC 6749. O zgrozo! Nie powiem już ile tam spędziłem czasu ale ostatecznie poniosłem chyba porażkę. Coś niby majaczyło ni to placek, ni to co. Do tej kulki będę musiał wrócić. Jak się okazało, pogoda już w tym roku na to nie pozwoliła.
Właściwie to miałem tu zaplanowaną mgławicę planetarną a kulkę dopisałem do listy tylko dlatego, że leży w pobliżu. Przesunąłem się zatem odrobinę na północny Zachód do PK 36-1.1. (Sh2-71). Obiekt dla odmiany okazał się być łatwy do zauważenia, niemal z marszu. Co prawda była to słaba, nie określona kształtem mgiełka, otulająca jedną czy dwie gwiazdki ale tam była.
Źródło- http://astro-kooperation.com/, http://www.capella-observatory.com/Plan ... eIndex.htm, http://www.starscapeimaging.com/page3/index.html
Miałem potem małą lukę w czasie, między kolejnym rejonem na południu, więc mogłem powtórzyć podejście do galaktyki NGC 6217. Nadeszła pora, by obudzić zaczadziałą optykę budżetowego Skazańca. Poszedłem po lornetkę, która czekała w samochodzie i skierowałem się na pewien prostokąt w Małej Niedźwiedzicy. Różnica była iście kosmiczna, bo galaktyka była widoczna w zasadzie z przyłożenia i świeciła około 90 procent czasu. I to by było chyba na tyle z Małej Niedźwiedzicy w 15/70.