Witajcie drodzy koledzy.
Chciałem się z Wami dzisiaj podzielić przezabawną historią z dzisiejszych obserwacji
Otóż wyjechałem na kilka dni na wieś, a że pogoda miała dopisywać telep został załadowany do bagażnika fiata Wieczorem jeszcze raz sprawdzałem prognozy - zachmurzenie małe i tylko wysokie chmury - myślę - super! Nigdy specjalnie jakoś nie zwracałem uwagi na wilgotność powietrza, a ta wynosiła dzisiaj ponad 90%.
Obserwacje zacząłem po północy, najpierw Mizar - układ wielokrotny w dyszlu Wielkiego Wozu. Później na celownik poszły Plejady, następnie postanowiłem znaleźć Urana - po jakichś 10 minutach widok wycentrowany był na blado-niebieskawą kropeczkę. Po nacieszeniu się wschodem Księżyca przyszedł czas na Ceres - a że akurat był bardzo blisko jednej z jasnych gwiazd w Wielorybie nie było problemem go znaleźć.
Wtedy zdecydowałem się poszukać C56 - w sumie spontaniczna decyzja - zobaczyłem go w atlasie. Nie wiedziałem jaką ma jasność ani rozmiary. Po 20 minutach przeszukiwania nieba coś mi mignęło w okularze. Przesuwam delikatnie widok i... zamurowało mnie. Czy to możliwe? Czy to jest C56? Dookoła jednej z gwiazd z grubsza gdzie powinien się znajdować mój cel znajdowała się niesamowita poświata. Baaardzo jasna jak na DSa... czy nie nazbyt jasna jak na mojego 90mm Sky Watchera?
....
Okazało się, że woda skropliła się na głównej soczewce teleskopu i dlatego dookoła gwiazd nagle pojawiły się poświaty. A więc ostatecznie C56 nie znalazłem, za to spędziłem dobre 25 minut na podziwianiu kropli wody
Trzeba zainwestować w przenośną suszarkę.......
Pozdrawiam!