Efekt Motyla

PostDamian P. | 06 Lis 2016, 15:58

Kiedy warunki są słabe a Droga Mleczna nijaka, musimy stanąć przed wyborem - brać co jest, albo czekać (tylko ile?) na kolejną dziurę. Kilka dni temu udało mi się choć częściowo ugasić głód obserwacyjny, chociaż nie jestem pewien czy aby...a gdzie tam! Jestem pewien, że nabrałem jeszcze większego apetytu! Bo owszem, coś widziałem ale świadomość, że gdyby warunki były dobre a niebo przejrzyste, kiedy widać wszystko lepiej i wyraźniej, ciągnie za sobą ogromny niedosyt. Obiekty pokazują wtedy maximum w sprzęcie X, adekwatnie do warunków miejscówki i nie ma zrzędzenia jak to miało miejsce tydzień temu. A potem jeszcze ten głupi dylemat..czy opisywać ochłapy, czy też czekać na lepsze niebo i wszystko powtórzyć. Powtórzyć i dokończyć bo przecież warunki nie pozwoliły zobaczyć wszystkiego co było planowane. Z przeciętnych, spadły na jeszcze gorsze. Sesję urwałem, krążąc gdzieś przy Trąbie Słonia. A reszta planów? Może kiedyś doczeka się osobnej sesji. Ba, na pewno. Na pewno się doczeka. Może za rok, a jak nie za rok to za dwa...


Kilka dni wcześniej..

Sobota 29/10/16. Okolice Krukowa – kilkanaście km od Włodawy. Jestem spóźniony, niebo już się zaczęło - około 18.50 a jest 19.17. I tak żadna strata jak na jedzenie, szukanie siedziska, pakowanie klamotów i nauka lokalizacji obiektów w biegu, do ostatniej minuty przed wyjazdem. Tak to jest jak do końca nie wierzysz w pogodę, aż nagle zaczynasz rozumieć, że to dziś i to już za chwilę. Całe szczęście, że była ze mną dziewczyna, która przyspieszyła wyjazd i pomagała ogarnąć się nieogarniętemu. I zgodnie razem stwierdziliśmy na miejscu, że niebo jest jakieś jasne i że jest syf. Drogę Mleczną widywałem lepszą ode mnie spod domu (2-3 km od Włodawy).
Głodny nie powinien gardzić, w końcu nie było aż tak źle. Dałem więc szansę sobie a także mojej nowej, małej lornetce – Nikonowi 10/50 EX. Mam ją niespełna dwa miesiące i kilka razy udało mi się już spojrzeć nią w niebo.

Choć moje dość skromne plany zaczynały się właściwie od Liska, sesję rozpocząłem od dwóch gromad otwartych w innych rejonach. Najpierw odnalazłem NGC 6791 w Lutni. Zobaczyłem ją dopiero po małym usadowieniu się na okropnie nie wygodnym krześle (ileż klątw poleciało w ciągu nadchodzącej godziny..). Gromada była nie wielkim, bladym, okrągłym plackiem, widocznym zerkaniem. Na pierwszy rzut oka, tuż obok świeciły lekko mylące gwiazdki ale po chwili uwagi, tuż przy nich widać było pojaśnienie Lutniowej staruszki.
Przestawiłem żurawia zamocowanego wcześniej na stojaku od choinki (Boże odstąp mnie więcej od takich pomysłów) na gwiazdę Polarną a od niej, małym krokiem przeskoczyłem do NGC 188 w Cefeuszu. Ta gromada widoczna była w sumie z marszu, jako łatwiejsze i nieco większe pojaśnienie niż weteranka z Lutni.

W końcu wylądowałem przy Wieszaku, który był moim startem do innych celów. Pokusiłem się co prawda jeszcze chwilę by spróbować wypatrzeć NGC 6802, lecz warunki zdawały się mówić jasno – nie tym razem. Zatem spróbuję kiedyś jak będzie idealnie czysto bo coś mi mówi, że w 10/50 ta sztuka jest możliwa, aczkolwiek może być to nie lada wyczyn.
Na Północ od Cr 399, wypatrywałem jaśniejszego pasa, prowadzącego z grubsza do miejsca, gdzie miał urzędować Diplodok a tuż za nim drugi zlepek LDN-ów, które znam ze zdjęć i forum bardziej jako Kosa. Pas dostrzegłem bez większego trudu, choć początkowo byłem trochę nie ufny. Przypominał on nieco drogę, która była odcięta, szczególnie od zachodniej strony i wyścielona jaśniejszym światłem nierozdzielonych gwiazd Drogi Mlecznej. Zachodnia krawędź świadczyła o tym, że są tam jakieś ciemne pyły ale nie wiem niestety jakie mają oznaczenie . Dało się właściwie to zobaczyć bez większego trudu. Żałuję, że nie przyłożyłem się bardziej do tych i innych okolic ale z drugiej strony, bardziej detaliczne obserwacje wolę zdecydowanie na czystym niebie. Nieco dalej natknąłem się na dwie ciemne sylwetki, które z każdym kolejnym spojrzeniem, powoli wyjaśniały mi, że są parą, której szukam. Zapamiętałem pewne dwa układy gwiezdne w środku potencjalnego Diplodoka oraz w innym miejscu i zanotowałem co widzę. Zdjęcia w domu wszystko potwierdziły. Diplodok był poniekąd do siebie podobny, choć skojarzył mi się też chwilowo z ustami. Kosa nie była już do końca kosą a dodatkowo jej ostrze zdawało się być bardzo wydłużone i grube, co mogło sugerować zarówno o tym, że mogłem widzieć dodatkowo coś z LDN 786 jak i o tym, że warunki były dość przeciętne, co odebrało szczegół i kontrast.
Widziałem również inną ciemną i dość wyraźną plamę, którą prawdopodobnie był LDN 792, choć tego nie mogę być pewny. Za pewne przypadkowo widziałem również gromadę Stock 1.


Image
Źródło - http://www.kost973.com/images/_2014/vulp.html




Znalazłem się potem w Łabędziu, gdzie pierwszym celem był Barnard 145. Powiem szczerze, że po krótkim starhoppingu, niemal od razu dostrzegłem ten ciemniejszy od tła cypel. Poświęciłem mu chwilę czasu i dało się zobaczyć jakby obiekt stawał się nieco bardziej dziobowaty i ostry. Zanotowałem, że wygląda jak na bardzo przyciemnionym zdjęciu, co zresztą bardzo mi się podobało.
Kolejny ciemny twór nieopodal, był już dość pokaźnych rozmiarów i w Nikonie albo mieścił się na styk albo po prostu się nie mieścił. Przeglądając zdjęcia, pewnego razu zauważyłem ciemniejszy kształt, który przypominał mi tylni sterownik samolotu. Czułem, że powinno udać się wypatrzeć go na żywo i nie myliłem się. Kontury Barnarda 144 były dość wyraźnie i precyzyjnie odcięte, zgodnie jak na fotkach. Odcięcie z lewej biegło przy gromadzie NGC 6871 a całe pociemnienie rozszerzało się ku dołowi aż za Eta Cygni. Dostrzegłem także bez trudu, wlewający się na mgławicę od lewej jaśniejszy język, który dzieli obiekt na osobne oznaczenia LDN 862 i LDN 857.
Notatki sugerują, że bełkotałem coś o jakimś ciemniejszym wżeru, nieco na południe od Ety Cygni, leżącym pod łukiem z pięciu jaśniejszych gwiazd. Zaznaczyłem mniej więcej to miejsce na zdjęciu poniżej ale sam już nie wiem czy tam coś było czy miałem złudzenie.


Image
Źródło - http://www.astromarcin.pl/



Aśka już dawno grzała się w samochodzie a ja błąkałem się między pojaśnieniami a pociemnieniami, gdzieś w okolicy Gammy Łabędzia. Chciałem tu wypatrzeć choć jakikolwiek skrawek kompleksu Motyla, na który czekam w zasadzie od roku. W najgorszym wypadku liczyłem mocno na IC 1318 A. W bardzo dobrym, na B, C - dwa charakterystyczne płaty formujące samego Motyla. W idealnym przypadku na inne fragmenty mgławicy.
Część oznaczona jako IC 1318 A, okazała się być banalnie łatwa i dość wyraźna. Spore pojaśnienie było skłębione dokładnie tam gdzie powinno i nie mogło być blaskiem gwiazd. Co ciekawe kilka dni wcześniej, chyba widziałem ten fragment spod domu, przy naprawdę słabych warunkach, kiedy jeszcze do końca się nie robiło ciemno a już miał wstawać spory Księżyc. DM wtedy była bardzo słaba a jednak i wtedy odnosiłem małe wrażenie jakiegoś lekkiego pojaśnienia w odpowiednim miejscu. Teraz przekonałem się, że to co wtedy podejrzewałem za mgławicę teraz świeci tak, że raczej nie w sposób tego przeoczyć.
Odbiłem w kierunku Sadru by zaczaić się w końcu na danie główne. Znam wystarczające układy gwiazd, gdzie płaty powinny świecić najjaśniej. Właściwie to wystarczyła chwila by stwierdzić, że coś widać. Dokładnie tam gdzie trzeba, widoczne były lekkie pojaśnienia. Pomiędzy tymi pojaśnieniami przebiegał pusty rów, który zaraz skręcał pod odpowiednim kątem w kierunku - nieco poniżej Gammy Cygni. Rów ten to ciemna mgławica LDN 889. Pojaśnienia Łabędzich płuc raczej nie mogły być światłem gwiazd wspomaganych dodatkowo pobliskim Sadrem. Co prawda spoglądałem powierzchownie w ten rejon wcześniej SM 15/70 ale Motyl nie dawał o sobie nigdy żadnego znaku. Tym bardziej nic nie wskazywało, że obłaskawi się w mniejszej dwururce, choć ślad samego LDN 889 miałem jakby na widelcu w 15/70. A niech tam, wierzę w efekt motylego kurzu i pyłu!
Nieco na południe widać było spore, prostokątne pojaśnienie. Nie wiem na ile częściowo to mógłby być jakiś inny fragment kompleksu IC 1318 a na ile zwykłe zagęszczenie gwiazd ale wiem, że obok widać było całkiem wyraźne pociemnienie o przybliżonym kształcie rombu.

Przeskoczyłem potem do Pętli Łabędzia. Muszę przyznać, że wschodnia część Veila zadziwia mnie swą wyrazistością w Nikonie. Dodatkowo nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że przy 52 Cygni, widać strugę rozszerzającego się światła, tylko w jednym (na dodatek odpowiednim) kierunku. To musiała być Miotła Wiedźmy. Raz odniosłem wrażenie, że po przeciwnej stronie gwiazdy mignął mi cienki, lejowaty fragment zachodniego Welonu ale mogło mi się wydawać. Trójkąt Pickeringa z kolei wydaje się być mało realny lub bardzo trudny do wyłapania w małej lornetce ale może się mylę i może nie jeden z was go dorwał w 10/50?
Miłą niespodzianką w bliskim sąsiedztwie Pętli bez wątpienia była wielka, ciemna mgławica LDN 864 (patrz zdjęcie wyżej). Nigdy wcześniej jej nie widziałem (przynajmniej świadomie) a przecież jest tak wyraźna. Jej krawędź biegła dokładnie tak jak na zdjęciach, przy 52 Cygni, skręcając później prosto na gwiazdę 49 Cygni.


Image
Źródło - http://www.astromarcin.pl/



Zmierzałem coraz bardziej w kierunku północnym, po drodze zatrzymując się przy Ameryce i pobliskich celach. Prawie zawsze gdy na nią patrze, po chwili sprawdzam jak się ma Pelikan i czy widać jego ślad. Też tak macie? Był widoczny ale jakoś nigdy nie grzeszy jasnością i tym razem nie było inaczej. Podobnie również ciekawi mnie jak będzie odcinać się LDN 935, którego osobiście nazywam krzyżem, choć może lepiej brzmiałoby – czarnym krzyżem.
I tak oto kolejno robiłem małe skoki, zaliczając co wyraźniejsze dziury i starając się powierzchownie zapamiętać i zanotować co widzę. Jak zwykle najpierw rzuca mi się w oczy B 352. Tym razem, niechcący dostrzegłem tuż przy niej, także malutki, podłużny i ciemniejszy cypelek, noszący oznaczenie B353. Był widoczny zerkaniem bez większego trudu. Kolejno padła B356, potem B361 a także inna ciemnotka, leżąca w kierunku Le Gentil 3. Leży tam odnoga wielkiej LG3 ale na pierwszy rzut oka widziałem tam jakąś odrębną, nie wielką dziurę.
Po lewej stronie Ameryki, także jest podłużna spora wyrwa, przylegająca do NGC 7000 i domniemam, że może to być część LDN 906. Za B361, widać było sporą i nieregularną ciemnię, która nosi oznaczenie LDN 989.
Była godzina 20 a ja znalazłem się przy gromadzie M39. Krążąc po okolicy, nie chcący wpadłem na bardzo wyraźnego i rozbudowanego Barnarda 168 oraz na inne pociemnienia zarówno przy Ameryce jak i M39, których nie jestem już chyba w stanie zidentyfikować. Warunki jak i brak wygody nie pozwalały się zbytnio skupić na dokładniejszych obserwacjach.


Image
Źródło - http://www.astromarcin.pl/


Odkręciłem więc lornetkę i obserwowałem później jeszcze trochę z samochodu, skąd dotarłem do Cefeusza, gwiazdy Granat oraz IC 1396.
Jakiś czas temu odnalazłem całkiem przypadkiem, nieco na Wschód od gwiazdy Granat, bardzo wyraźną i nieregularną ciemną mgławicę. Jest ona podzielona na osobne części w katalogu Barnarda o numerach 169, 170, 171 oraz 173 i 174. Jak dla mnie, obiekt jest naprawdę wyraźny, choć i tym razem nie mogłem dobrze się mu przyjrzeć. Wiem tylko, że widziałem stosunkowo dobrze ciemny okrąg, który miał w sobie chyba dość mocno podkreśloną którąś część, oraz odnogę wychodzącą w kierunku wschodnim.
Wróciłem do IC 1396 i odnalazłem bez trudu ślad Barnarda 160 a także zanotowałem jakiś mniejszy brak czegoś, zaraz przy gromadzie Trumpler 37, idąc w stronę mi Cephei. Miejsce wskazuje jednoznacznie na B161, chociaż ta obserwacja zdecydowanie wymaga powtórki. I tak oto niestety musiałem przerwać w końcu wędrówkę, krążąc gdzieś przy Trąbie Słonia.
 
Posty: 363
Rejestracja: 12 Sty 2014, 19:12

 

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 14 gości

AstroChat

Wejdź na chat