Czyż nie jest wspaniale ułożyć się wygodnie w fotelu i przeczesać lornetką bogate rejony nieboskłonu, przemierzające wysoko nad głową? O nie, nie myślcie, że namalowałem sobie w pokoju Drogę Mleczną na suficie. Mam fotel, który trzymam w garażu i czasem go wyciągam na podwórko. Pamiętam swoje pierwsze obserwacje w tymże tronie i zarazem bardzo udane - o ile wciąż nie najlepsze. Rozpocząłem je o 21.30 wieczorem i dzieląc na 3 główne etapy, skończyłem o świcie, obserwując o 7 rano pozostałego na placu boju Arktura, który na jasno bladym, błękitnym niebie, wciąż nie mógł poddać się i zniknąć w mojej lornetce 15/70.
Może zwyczajnie ten fotel przyciąga dobre obserwacje?
To, co wydarzyło się pewnego wieczoru z końcem Listopada, było jak zamachnięcie się magiczną chochlą po nieboskłonie. Coś przepchało chmury i odsłoniło czyste, klarowne niebo na niespełna 3 godziny a ja... cóż, wykorzystałem dziurę do cna. Usadowiłem się wygodnie na siedzisku, nieopodal kotłowni, przystawiłem moją lornetkę 10/50 zamocowaną na żurawiu i czerpałem pełnymi garściami wspaniałości północnego nieba w zenicie. Przetarłem po części swoją starą ścieżkę teleskopową, wzdłuż królewskich szlaków i przekonałem się, że Kasjopeja to baba zimna jak lód ale jak to często bywa z takimi - obrzydliwie bogata!
Źródło - Wikipedia
"I oto ujrzała księcia, ubranego w kalesony, dres domowy i gumofilce, lecz bez rękawic a przybył doń na Żyrafie długiej"
No dobra, bez wygłupów. Do królowej przybyłem od Żyrafy a konkretnie startując od nieco mniej znanej gromady Tombaugh 5.
Jest widoczna jako słabiutkie, plackowate pojaśnienie o jasności 8.4mag Nawet nie podejmowałem próby wyłapania choćby krzty ziarnistości. Tu trzeba raczej nieco apertury. Wspomnę tylko, że innej nocy mój 12" teleskop odsłonił w tej gromadzie mnóstwo składników - dobre kilkadziesiąt. Sporo z nich było bardzo słabych i widocznych jedynie zerkaniem, a całość była spowita czymś w rodzaju mgły. Wróćmy jednak do lornetek. Razem z przyjemnym ciapkiem, w kadrze widocznych jest 6 jasnych gwiazd a pośród nich zobaczyłem łukowaty asteryzm, kształtem przypominający sierp.
Klasyfikacja III 2 m według Trumplera donosi, że gromada nie jest skoncentrowana ku środkowi, ale da się ją wydzielić z tła. Jej słońca mają umiarkowanie zróżnicowaną jasność, a cała rodzina liczy od 50 do 100 członków. Cóż, mając w głowie widok z teleskopu pozostaje mi się tylko z tym zgodzić. Gdzieś mi się obiło, że gromada liczy około 80 słońc, a większość z nich ma jasność 12-13mag.
Mogę obiecać, że to był jedyny, dłuższy raport teleskopowy w tej relacji. Wieczór o którym piszę należał jedynie do 10/50.
Tuż przed granicą, dzielącą Żyrafę od Kasjopei, zahaczyłem jeszcze o gromadę Stock 23, przy której zanotowałem minimum 5 składników na wprost i kolejne kilka zerkaniem. Nie liczyłem tych, co do których nie miałem pewności czy należą do gromady.
Moim pierwszym klejnotem koronnym była gromada Trumpler 3. Na wprost, ukazała ona kilka jaśniejszych słońc, natomiast zerkaniem wyskoczyło ich całkiem sporo. Doliczyłem do dziewięciu, jednak ostatecznie mogłem widzieć tam nawet około tuzina gwiazd.
Pamiętam swoje początki, kiedy na dobre wpadłem w obserwacyjny nałóg. Wychodząc z moją starą lornetką na łowy już dobry miesiąc, natknąłem się pewnego razu na słabe pojaśnienia niedaleko Gromady Podwójnej. Sprzęt był jeszcze słabszy więc przypuszczam, że widziałem światło pochodzące od tamtejszych gromad - Melotte 15 i NGC 1027 - w okolicy Serca i być może gromad Collindera - w obrębie Duszy. Mimo iż od tamtej pory wracałem czasem do tych miejsc, nie rozwiązałem wciąż jednej z moich zagadek - sprawy widoczności Serca i Duszy w lornetce. Prawdę mówiąc przyglądam się tym miejscom już od kilku sesji i nieśmiało twierdzę, że mała lornetka chyba przebija barierę mgławic - a przynajmniej jednej.
Za każdym razem widzę sporą i nieco podłużną poświatę w miejscu gdzie miała by leżeć Dusza. Co więcej, wydaje mi się, że dostrzegam bardzo słabą wyrwę w tym pojaśnieniu. Te wcięcie jest czymś subtelnym, ale pierwszym razem wychwyciłem je bez znajomości dokładnej lokalizacji. Zdjęcia w domu potwierdzają bardzo dokładnie położenie ubytku w mgławicy. Teraz wydaje mi się że widuję to za każdym razem, ale czy aby nie wkrada się tu autosugestia? Zwidy czy nie, na prawdę ciężko bynajmniej przeoczyć wielkie i grube pojaśnienie i tak samo ciężko uznać to za światło od tamtejszych gromad. Swoją drogą, nie za bardzo potrafię stwierdzić, które gwiazdy konkretnie można przypisać Collinderom 32 i 33.
Duszę niejako uważam za wyłapaną, a co z Sercem królowej? Cóż, tu było gorzej. W miejscu gdzie powinna przebiegać krawędź mgławicy, można się upierać, że jest pewna granica ciemniejszego i jaśniejszego tła, ale chyba muszę jeszcze pomęczyć serducho i wrócić do obu mgławic (także w większej dwururce). Mam jeszcze pewne asy w rękawie co do Heart nebula.
Choć Serca nie uraczyłem to w jego centrum wyraźnie widać gromadę Melotte 15. Na jej tle, świeciły jaśniejsze gwiazdy układające się w kształt literki Y, zaś w tle towarzyszyły im słabsze słońca. Zerkaniem Mel jest dość silnie rozświetlona ale kto zgadnie czy to poświata gromady czy może także oznaka mgławicowości? Wikipedia podaje, że gromada leży 50 lś przed mgławicą Serce, ale jakby nie spojrzeć na zdjęcia, na jej tle leży wyraźnie jaśniejszy obszar mgławicowy.
Miałem bezpośrednie porównanie do NGC 1027 tuż obok, która z kolei wydała się świecić jakby trochę słabiej ale za to odniosłem wrażenie, że jest odrobinę bogatsza w słońca.
Na skraju mgławicy Serce widać także maleńką i podłużną grupkę gwiazd - Markarian 6. Obserwując jakiś czas temu z moim kolegą, złowiliśmy Markariana i wspólnie stwierdziliśmy, że mimo iż jest mały - to cieszy oczy! Przyglądając się na podwórku Mrk 6, dostrzegłem na wprost przynajmniej 2 składniki. Zerkaniem podłużny kształt grupki stawał się coraz bardziej łatwy do wychwycenia. Zobaczyłem po chwili doklejoną gwiazdkę, skręcającą nieco w bok od „osi” Markariana, a w sumie doliczyłem się około 4-5 słońc. Gwiazdy gromady wyraźnie wykazywały spadek jasności w kierunku Mel 15. Warto pamiętać, że Markarian 6, leży prawdopodobnie ponad 2 razy bliżej nas niż NGC 1027 i ponad 4-krotnie bliżej niż Melotte 15.
Źródło - http://www.astromarcin.pl/index.html
Wybaczcie mi w tym momencie wykroczenie poza królewski szlak, ale chyba doskonale to znacie - będąc tak blisko, nie w sposób przejść obojętnie wobec Gromady Podwójnej - tym bardziej wiszącej centralnie nad moją głową. Ale nie bądźmy tacy, Perseusz przecież należy do rodziny prawda? W końcu uratował Andromedę - córkę Kasjopei, przed okropnym Wielorybem, po czym odlatując razem z nią na Pegazie, żyli długo i szczęśliwie.
O widoku Chichotek, szczególnie razem ze Stockiem 2 nie będę się rozpisywał. Wszyscy chyba wiemy, że są szalenie widowiskowe. Wspomnę natomiast o tym co zanotowałem nieopodal.
Niecałe 2 stopnie na Wschód, widać było światło gromady NGC 957, na której tle leżą także jasne gwiazdy, ale nie wiem czy to członki grupy. Odrobinę na Południe z kolei, dość mocno rzucała się w oczy gromada Trumpler 2, gdzie na wprost dostrzegłem około 6-7 składników. Jako ciekawostkę można dodać, że światło słońc Tr 2, które widzimy, pochodzi mniej więcej z czasów Chrystusowych.
Napawając się przepięknym widokiem kipiących Chichotek i rozsypanego w drobny mak Stocka 2, wyłuskałem również maleńką gromadkę - Basel 10 - położoną dokładnie pomiędzy nimi. Była widoczna między parką słabych słońc, praktycznie na łączącej je (w wyobraźni) linii.
Zatem czerpiąc fotony z olśniewających gromad Perseusza, oddalonych od naszego podwórka o ponad 7,5 tys lś, wraz z prawie 8-krotnie bliższym nam mięśniakiem, polecam zadać sobie odrobinę trudu i dodatkowo łupnąć maleńkiego Basela 10 - nijak mającego się wyglądem do swych majestatycznych niebiańskich kompanów.
Odbiłem potem nieco na Zachód i zahaczyłem o gromadę NGC 744, gdzie zanotowałem 2-3 słońca zerkaniem oraz słabiutką poświatę. Na wprost nie było widać praktycznie nic. Następnie skręcając na Północ w kierunku lodowego królestwa, odnalazłem Stocka 4 i w zasadzie to był ostatni klaster z krótkiej wizyty u Perseusza. Przyglądając się tej gromadzie na wprost, widziałem jaśniejszy składnik i migające w tle inne. Zerkaniem stadko powiększyło się do około 9-10 słońc.
Kolejna grupa gwiezdna jaką napotkałem leżała już w granicach Kasjopei - i tak już zostanie do końca tej sesji. Gromada ASCC 6 - bo o niej mowa - pokazała się jako bardziej zagęszczone miejsce gwiazd, nie skoncentrowane ku centrum - z grubsza może i przypominające trochę gromadę otwartą. Na jej tle wyróżniały się także jakieś parki i trójki słońc.
Źródło - http://www.astrobin.com/full/125749/0/?real=&mod
Miałem dotrzeć za chwilę do jednego z bogatszych rejonów Kasjopei, lecz przed tym zatrzymałem się przy małym łuczku z czterech słońc ponad 8 wielkości, oraz jednego 9.5mag Nigdy przedtem nie zdarzyło mi się chyba wpaść na ten asteryzm. Wśród mnóstwa klejnotów jakie leżą nie daleko, jest swego rodzaju kolejną uroczą błyskotką. Łuczek ten był po części jednym z moich przystanków, jak i służył za drogowskaz do leżącej tuż obok, trójkątnej gromady NGC 743. Zanotowałem w gromadzie jedno słońce niemal na wprost - od strony NGC 663. Jak się później okazało to chyba najjaśniejszy składnik grupy. Zerkaniem, wyraźnie wyskoczyło 2-3 a może i 4 gwiazdki a także bez trudu dało się rozpoznać jej charakterystyczny kształt trójkąta. Przypuszczam, że powinno dać się wyłuskać z niej nieco więcej, poświęcając jej dłuższą chwilę.
Idąc od NGC 743 odrobinę na Zachód, znalazłem się w okolicy gwiazdy Ruchbah - delty Cas. Rejon ten jest dość popularny i o tej porze roku kręci się tam zapewne wielu obserwatorów. Pierwszym przystankiem była M103, która pokazała na wprost jeden jasny składnik i dwa słabsze a zerkaniem ujawniało się lekkie rozmycie, plus chyba jeszcze jedno słońce.
Około 40' na Północ i minimalnie na wschód od M103 pobłyskiwał kolejny skarb. Właściwie to najpierw zbiły mnie troszkę z tropu dwie pobliskie gwiazdki, pośród których miał znajdować się Trumpler 1, niemniej byłem prawie pewny, że to co widać pomiędzy nimi, jest tym czego szukam. Potwierdziłem dla pewności Trumplera potem zarówno w domu jak i podczas kolejnej okazji pod niebem. Zachodzę tylko w głowę czemu Phil Harrington pisze, że nie widzi go w 10/50. Przecież nawet w małej lornetce jest stosunkowo wyraźny - ino gwiazdopodobny. Gromadce tej jak wspomniałem, towarzyszą blisko dwie gwiazdki: HD 9696 - odrobinę w stronę NGC 663 oraz HD 9583 - nieco na Północ - i tu uwaga, znajduje się tam coś jeszcze. Skrywa się tam chyba Czernik 4 - kolejna gromada otwarta, ale niestety nie mam pojęcia czy ta gwiazdka 8,5 wielkości to członek grupy, więc nie okrzyknę Czernika za zaliczonego lornetkowo. Nawet patrząc tam kiedyś teleskopem, niczego szczególnego nie uświadczyłem, poza tym jaśniejszym słońcem, blaskiem ogólnym i kilku słabszymi gwiazdkami wokół. Jest tam w ogóle jakaś gromada, czy nie ma?
Czernik - chole.....k*
Kolejną gromadą jaką odwiedziłem była NGC 663, która wyraźnie wybija się na pierwszy plan spośród swojego towarzystwa. Lubię patrzeć na ten przyjemny klaster w lornetkach. Właściwie to odnoszę czasem wrażenie, że to ona się na mnie gapi. W mojej 10/50, na pierwszy rzut oka dostrzegam słabo, jej dwuczłonową naturę, ale porozmawiamy sobie o niej jeszcze później. Po obu stronach NGC 663, standardowo do kolekcji wpadły gromadki NGC 654 oraz NGC 659. Ta pierwsza była widoczna jako chmurka doklejona do gwiazdki, druga zaś jako dość słabiutka, malutka mgiełka.
Przeskoczyłem na północny Wschód, zatrzymując się na chwilkę przy słońcach gromady Stock 5, po czym przesunąłem się około 20' jeszcze na Wschód do pewnego równoległoboku z gwiazd. Moim celem tutaj była maleńka gromadka Berkeley 63. Patrzyłem, zerkałem i po chwili padły słowa - „Jest Berkeley!” Maleństwo leżało tuż obok zapamiętanej gwiazdki 10 wielkości. Berk pojawiał się ulotnie i z upływem kolejnych chwil, jego blask był widoczny coraz słabiej. Nawet pobliska gwiazdka zanikała. Niebo było czyste, więc obstawiałem, że musiałem niechcący chuchnąć na okulary lornetki. To był także moment, kiedy chyba po raz pierwszy oderwałem oczy od lornetki, tamtego wieczoru, startując od gromady Tombaugh 5 w Żyrafie.
Nie miałem rękawiczek więc zrobiłem sobie krótką przerwę by ogrzać zmarznięte dłonie przy ciepłej rurze - obok w kotłowni i dałem chwilkę czasu lornetce na odparowanie. Po kilku minutach wszystko wróciło o normy a ja wróciłem do Berka 63, który stał się obiektem, choć maciupkim to oczywistym. Gwiazdka 10mag w jej pobliżu także była już wyraźna. No cóż...postaram się mniej mówić. Tuż obok Berkeleya powinna być sąsiadka Stock 6 (alias NGC 886) ale jakoś nie zwróciła szczególnie mojej uwagi, poza kilkoma luźniejszymi słońcami. Być może jest słabo wyróżniająca się z tła.
Czy mówiąc w głowie - Collinder, wy także słyszycie czasem jakby delikatny dźwięk dzwoneczków?
Udałem się na Północ by przywitać kolejny mój cel. Namierzyłem jasne charakterystyczne gwiazdy i od razu wpadłem na nieprzebrany stos królewskich koralików - Collinder 463. Próbowałem je zliczyć ale nie było to bynajmniej łatwe zadanie. Gromada jest spora więc ciężko było policzyć słońca na wprost. Patrząc w jedno miejsce, tuż obok skrzyły się nowe światełka. Zerkaniem doliczyłem się około 30 gwiazd, choć chwilę później stwierdziłem, że jest chyba ich nieco więcej. Piękny obiekt! Dziękuje w tym miejscu autorom serii cyklu „Obiekt Tygodnia”.
Wróciłem do Epsilon Cas, gdzie nie całe półtora stopnia na Zachód od niej, leżał mój następny cel - NGC 637. Gromada była wyraźna a na wprost widać było przy niej ledwo gwiazdkę. Zerkaniem gwiazdka stała się oczywista a dodatkowo dopatrzyłem się doklejonych do niej dwóch - jakby uszu. Jak tak patrzę na zdjęcia to wydaje mi się, że nie policzyłem jeszcze 3 gwiazd, które uznałem najwyraźniej za nie związane z grupą. Leżą one nieco dalej od rdzenia gromady, niemniej fotki dość mocno przemawiają za tym, że jednak to mogą być członki tego klastra.
Nie udało mi się wypatrzeć oddalonej od nas o 13 tysięcy lat świetlnych NGC 609 - co w sumie nie dziwi. Ma ona jasność 11mag, więc miejscówka jak i warunki musiały by być bardzo wyjątkowe by mogło się poszczęścić w małej lornetce.
Półtora stopnia dalej, w kierunku południowym od miejsca NGC 609, z kolei inna gromada - NGC 559 była wyraźnym i przyjemnym pojaśnieniem z którego jakby wychodziło ramię z dwóch gwiazd.
Odwiedziłem potem parkę gromad NGC 457 oraz NGC 436. W tej pierwszej doliczyłem się około 10-ciu gwiazdek na wprost. Zerkaniem widać wyraźnie było kształt gromady, ale nie zauważyłem by pojawiało się zbyt wiele dodatkowych słońc. Ogólnie widziałem może około tuzina.
Nie wielka NGC 436 nawet nie była praktycznie widoczna na wprost. Zerkaniem zanotowałem ją jako nie rozbitą gromadę, plus chyba dwa dodatkowe słońca, leżące od strony NGC 457 - co potwierdziły z kolei zdjęcia. Kiedyś obserwując ją teleskopem widziałem te dwie, a w zasadzie 3 gwiazdki w linii, tuż przy gromadzie a całość przypominała mi teleskop na trójnogu.
Wróćmy w tym miejscu do NGC 663. Czy przyglądając się czasem NGC 663 oraz NGC 457, odniosłeś/-aś kiedyś wrażenie, że coś je łączy?
NGC 663 z lewej i NGC 457 z prawej
Źródło Sky-map.org / http://hwilson.zenfolio.com/opencluster ... #h2bb91bb0
Ostatnio stwierdziłem, że jest pewne podobieństwo w tych dwóch gromadach. O ile NGC 457 - szerzej znana jako ET - to jeden gość, o tyle przy NGC 663 widzę dwa - mniej lub bardziej podobne stworki, złączone ze sobą. Wyglądają trochę jak bracia syjamscy a NGC 457 - ich pokrewny odludek. No dobra. Przyznam się że już kiedyś obserwując NGC 663 widziałem tam dwie pary oczu, ale wtedy przyswoiłem sobie nazwę dwóch kijanek. Ostatnio jednak doszedłem do wniosku, że te wszystkie stworki to żadne tam kijanki czy ufoludki! Toż to są...
Ach Muminki - bajka mojego dzieciństwa. Pewnego razu, Muminki znalazły tajemniczą skrzynie, w której były przeróżne nasiona. Okazało się, że przez jedną noc wyrosła z nich ogromna dżungla. Niestety jak się później okazało, nie tylko nasiona znalazły się w skrzyni. Jak zgadł tatuś Muminka, były w niej także jajka z których wykluły się dziwne rośliny z oczami. Nie trzeba było długo czekać by przekonać się że to są muminkożerne rośliny!
Co ciekawe, jak się potem okazało - do ich obłaskawienia, potrzeba było aby Włóczykij zagrał coś na harmonijce. To był jedyny sposób by zwabić je z powrotem do piwnicy.
Wracając do naszych celów, my na szczęście nie musimy grać podczas obserwacji a do obłaskawienia gromad NGC 663 i NGC 457 i dostrzeżenia ich natury, lornetka 10/50 w zupełności wystarcza.