Królowa bieguna północnego

PostDamian P. | 14 Gru 2016, 20:54

Czyż nie jest wspaniale ułożyć się wygodnie w fotelu i przeczesać lornetką bogate rejony nieboskłonu, przemierzające wysoko nad głową? O nie, nie myślcie, że namalowałem sobie w pokoju Drogę Mleczną na suficie. Mam fotel, który trzymam w garażu i czasem go wyciągam na podwórko. Pamiętam swoje pierwsze obserwacje w tymże tronie i zarazem bardzo udane - o ile wciąż nie najlepsze. Rozpocząłem je o 21.30 wieczorem i dzieląc na 3 główne etapy, skończyłem o świcie, obserwując o 7 rano pozostałego na placu boju Arktura, który na jasno bladym, błękitnym niebie, wciąż nie mógł poddać się i zniknąć w mojej lornetce 15/70.

Może zwyczajnie ten fotel przyciąga dobre obserwacje?
To, co wydarzyło się pewnego wieczoru z końcem Listopada, było jak zamachnięcie się magiczną chochlą po nieboskłonie. Coś przepchało chmury i odsłoniło czyste, klarowne niebo na niespełna 3 godziny a ja... cóż, wykorzystałem dziurę do cna. Usadowiłem się wygodnie na siedzisku, nieopodal kotłowni, przystawiłem moją lornetkę 10/50 zamocowaną na żurawiu i czerpałem pełnymi garściami wspaniałości północnego nieba w zenicie. Przetarłem po części swoją starą ścieżkę teleskopową, wzdłuż królewskich szlaków i przekonałem się, że Kasjopeja to baba zimna jak lód ale jak to często bywa z takimi - obrzydliwie bogata!


Image
Źródło - Wikipedia


"I oto ujrzała księcia, ubranego w kalesony, dres domowy i gumofilce, lecz bez rękawic a przybył doń na Żyrafie długiej"

No dobra, bez wygłupów. Do królowej przybyłem od Żyrafy a konkretnie startując od nieco mniej znanej gromady Tombaugh 5.
Jest widoczna jako słabiutkie, plackowate pojaśnienie o jasności 8.4mag Nawet nie podejmowałem próby wyłapania choćby krzty ziarnistości. Tu trzeba raczej nieco apertury. Wspomnę tylko, że innej nocy mój 12" teleskop odsłonił w tej gromadzie mnóstwo składników - dobre kilkadziesiąt. Sporo z nich było bardzo słabych i widocznych jedynie zerkaniem, a całość była spowita czymś w rodzaju mgły. Wróćmy jednak do lornetek. Razem z przyjemnym ciapkiem, w kadrze widocznych jest 6 jasnych gwiazd a pośród nich zobaczyłem łukowaty asteryzm, kształtem przypominający sierp.
Klasyfikacja III 2 m według Trumplera donosi, że gromada nie jest skoncentrowana ku środkowi, ale da się ją wydzielić z tła. Jej słońca mają umiarkowanie zróżnicowaną jasność, a cała rodzina liczy od 50 do 100 członków. Cóż, mając w głowie widok z teleskopu pozostaje mi się tylko z tym zgodzić. Gdzieś mi się obiło, że gromada liczy około 80 słońc, a większość z nich ma jasność 12-13mag.

Mogę obiecać, że to był jedyny, dłuższy raport teleskopowy w tej relacji. Wieczór o którym piszę należał jedynie do 10/50.

Tuż przed granicą, dzielącą Żyrafę od Kasjopei, zahaczyłem jeszcze o gromadę Stock 23, przy której zanotowałem minimum 5 składników na wprost i kolejne kilka zerkaniem. Nie liczyłem tych, co do których nie miałem pewności czy należą do gromady.

Moim pierwszym klejnotem koronnym była gromada Trumpler 3. Na wprost, ukazała ona kilka jaśniejszych słońc, natomiast zerkaniem wyskoczyło ich całkiem sporo. Doliczyłem do dziewięciu, jednak ostatecznie mogłem widzieć tam nawet około tuzina gwiazd.

Pamiętam swoje początki, kiedy na dobre wpadłem w obserwacyjny nałóg. Wychodząc z moją starą lornetką na łowy już dobry miesiąc, natknąłem się pewnego razu na słabe pojaśnienia niedaleko Gromady Podwójnej. Sprzęt był jeszcze słabszy więc przypuszczam, że widziałem światło pochodzące od tamtejszych gromad - Melotte 15 i NGC 1027 - w okolicy Serca i być może gromad Collindera - w obrębie Duszy. Mimo iż od tamtej pory wracałem czasem do tych miejsc, nie rozwiązałem wciąż jednej z moich zagadek - sprawy widoczności Serca i Duszy w lornetce. Prawdę mówiąc przyglądam się tym miejscom już od kilku sesji i nieśmiało twierdzę, że mała lornetka chyba przebija barierę mgławic - a przynajmniej jednej.
Za każdym razem widzę sporą i nieco podłużną poświatę w miejscu gdzie miała by leżeć Dusza. Co więcej, wydaje mi się, że dostrzegam bardzo słabą wyrwę w tym pojaśnieniu. Te wcięcie jest czymś subtelnym, ale pierwszym razem wychwyciłem je bez znajomości dokładnej lokalizacji. Zdjęcia w domu potwierdzają bardzo dokładnie położenie ubytku w mgławicy. Teraz wydaje mi się że widuję to za każdym razem, ale czy aby nie wkrada się tu autosugestia? Zwidy czy nie, na prawdę ciężko bynajmniej przeoczyć wielkie i grube pojaśnienie i tak samo ciężko uznać to za światło od tamtejszych gromad. Swoją drogą, nie za bardzo potrafię stwierdzić, które gwiazdy konkretnie można przypisać Collinderom 32 i 33.

Duszę niejako uważam za wyłapaną, a co z Sercem królowej? Cóż, tu było gorzej. W miejscu gdzie powinna przebiegać krawędź mgławicy, można się upierać, że jest pewna granica ciemniejszego i jaśniejszego tła, ale chyba muszę jeszcze pomęczyć serducho i wrócić do obu mgławic (także w większej dwururce). Mam jeszcze pewne asy w rękawie co do Heart nebula.
Choć Serca nie uraczyłem to w jego centrum wyraźnie widać gromadę Melotte 15. Na jej tle, świeciły jaśniejsze gwiazdy układające się w kształt literki Y, zaś w tle towarzyszyły im słabsze słońca. Zerkaniem Mel jest dość silnie rozświetlona ale kto zgadnie czy to poświata gromady czy może także oznaka mgławicowości? Wikipedia podaje, że gromada leży 50 lś przed mgławicą Serce, ale jakby nie spojrzeć na zdjęcia, na jej tle leży wyraźnie jaśniejszy obszar mgławicowy.
Miałem bezpośrednie porównanie do NGC 1027 tuż obok, która z kolei wydała się świecić jakby trochę słabiej ale za to odniosłem wrażenie, że jest odrobinę bogatsza w słońca.
Na skraju mgławicy Serce widać także maleńką i podłużną grupkę gwiazd - Markarian 6. Obserwując jakiś czas temu z moim kolegą, złowiliśmy Markariana i wspólnie stwierdziliśmy, że mimo iż jest mały - to cieszy oczy! Przyglądając się na podwórku Mrk 6, dostrzegłem na wprost przynajmniej 2 składniki. Zerkaniem podłużny kształt grupki stawał się coraz bardziej łatwy do wychwycenia. Zobaczyłem po chwili doklejoną gwiazdkę, skręcającą nieco w bok od „osi” Markariana, a w sumie doliczyłem się około 4-5 słońc. Gwiazdy gromady wyraźnie wykazywały spadek jasności w kierunku Mel 15. Warto pamiętać, że Markarian 6, leży prawdopodobnie ponad 2 razy bliżej nas niż NGC 1027 i ponad 4-krotnie bliżej niż Melotte 15.


Image
Źródło - http://www.astromarcin.pl/index.html



Wybaczcie mi w tym momencie wykroczenie poza królewski szlak, ale chyba doskonale to znacie - będąc tak blisko, nie w sposób przejść obojętnie wobec Gromady Podwójnej - tym bardziej wiszącej centralnie nad moją głową. Ale nie bądźmy tacy, Perseusz przecież należy do rodziny prawda? W końcu uratował Andromedę - córkę Kasjopei, przed okropnym Wielorybem, po czym odlatując razem z nią na Pegazie, żyli długo i szczęśliwie.
O widoku Chichotek, szczególnie razem ze Stockiem 2 nie będę się rozpisywał. Wszyscy chyba wiemy, że są szalenie widowiskowe. Wspomnę natomiast o tym co zanotowałem nieopodal.
Niecałe 2 stopnie na Wschód, widać było światło gromady NGC 957, na której tle leżą także jasne gwiazdy, ale nie wiem czy to członki grupy. Odrobinę na Południe z kolei, dość mocno rzucała się w oczy gromada Trumpler 2, gdzie na wprost dostrzegłem około 6-7 składników. Jako ciekawostkę można dodać, że światło słońc Tr 2, które widzimy, pochodzi mniej więcej z czasów Chrystusowych.
Napawając się przepięknym widokiem kipiących Chichotek i rozsypanego w drobny mak Stocka 2, wyłuskałem również maleńką gromadkę - Basel 10 - położoną dokładnie pomiędzy nimi. Była widoczna między parką słabych słońc, praktycznie na łączącej je (w wyobraźni) linii.
Zatem czerpiąc fotony z olśniewających gromad Perseusza, oddalonych od naszego podwórka o ponad 7,5 tys lś, wraz z prawie 8-krotnie bliższym nam mięśniakiem, polecam zadać sobie odrobinę trudu i dodatkowo łupnąć maleńkiego Basela 10 - nijak mającego się wyglądem do swych majestatycznych niebiańskich kompanów.
Odbiłem potem nieco na Zachód i zahaczyłem o gromadę NGC 744, gdzie zanotowałem 2-3 słońca zerkaniem oraz słabiutką poświatę. Na wprost nie było widać praktycznie nic. Następnie skręcając na Północ w kierunku lodowego królestwa, odnalazłem Stocka 4 i w zasadzie to był ostatni klaster z krótkiej wizyty u Perseusza. Przyglądając się tej gromadzie na wprost, widziałem jaśniejszy składnik i migające w tle inne. Zerkaniem stadko powiększyło się do około 9-10 słońc.
Kolejna grupa gwiezdna jaką napotkałem leżała już w granicach Kasjopei - i tak już zostanie do końca tej sesji. Gromada ASCC 6 - bo o niej mowa - pokazała się jako bardziej zagęszczone miejsce gwiazd, nie skoncentrowane ku centrum - z grubsza może i przypominające trochę gromadę otwartą. Na jej tle wyróżniały się także jakieś parki i trójki słońc.


Image
Źródło - http://www.astrobin.com/full/125749/0/?real=&mod



Miałem dotrzeć za chwilę do jednego z bogatszych rejonów Kasjopei, lecz przed tym zatrzymałem się przy małym łuczku z czterech słońc ponad 8 wielkości, oraz jednego 9.5mag Nigdy przedtem nie zdarzyło mi się chyba wpaść na ten asteryzm. Wśród mnóstwa klejnotów jakie leżą nie daleko, jest swego rodzaju kolejną uroczą błyskotką. Łuczek ten był po części jednym z moich przystanków, jak i służył za drogowskaz do leżącej tuż obok, trójkątnej gromady NGC 743. Zanotowałem w gromadzie jedno słońce niemal na wprost - od strony NGC 663. Jak się później okazało to chyba najjaśniejszy składnik grupy. Zerkaniem, wyraźnie wyskoczyło 2-3 a może i 4 gwiazdki a także bez trudu dało się rozpoznać jej charakterystyczny kształt trójkąta. Przypuszczam, że powinno dać się wyłuskać z niej nieco więcej, poświęcając jej dłuższą chwilę.

Idąc od NGC 743 odrobinę na Zachód, znalazłem się w okolicy gwiazdy Ruchbah - delty Cas. Rejon ten jest dość popularny i o tej porze roku kręci się tam zapewne wielu obserwatorów. Pierwszym przystankiem była M103, która pokazała na wprost jeden jasny składnik i dwa słabsze a zerkaniem ujawniało się lekkie rozmycie, plus chyba jeszcze jedno słońce.
Około 40' na Północ i minimalnie na wschód od M103 pobłyskiwał kolejny skarb. Właściwie to najpierw zbiły mnie troszkę z tropu dwie pobliskie gwiazdki, pośród których miał znajdować się Trumpler 1, niemniej byłem prawie pewny, że to co widać pomiędzy nimi, jest tym czego szukam. Potwierdziłem dla pewności Trumplera potem zarówno w domu jak i podczas kolejnej okazji pod niebem. Zachodzę tylko w głowę czemu Phil Harrington pisze, że nie widzi go w 10/50. Przecież nawet w małej lornetce jest stosunkowo wyraźny - ino gwiazdopodobny. Gromadce tej jak wspomniałem, towarzyszą blisko dwie gwiazdki: HD 9696 - odrobinę w stronę NGC 663 oraz HD 9583 - nieco na Północ - i tu uwaga, znajduje się tam coś jeszcze. Skrywa się tam chyba Czernik 4 - kolejna gromada otwarta, ale niestety nie mam pojęcia czy ta gwiazdka 8,5 wielkości to członek grupy, więc nie okrzyknę Czernika za zaliczonego lornetkowo. Nawet patrząc tam kiedyś teleskopem, niczego szczególnego nie uświadczyłem, poza tym jaśniejszym słońcem, blaskiem ogólnym i kilku słabszymi gwiazdkami wokół. Jest tam w ogóle jakaś gromada, czy nie ma?
Czernik - chole.....k*

Kolejną gromadą jaką odwiedziłem była NGC 663, która wyraźnie wybija się na pierwszy plan spośród swojego towarzystwa. Lubię patrzeć na ten przyjemny klaster w lornetkach. Właściwie to odnoszę czasem wrażenie, że to ona się na mnie gapi. W mojej 10/50, na pierwszy rzut oka dostrzegam słabo, jej dwuczłonową naturę, ale porozmawiamy sobie o niej jeszcze później. Po obu stronach NGC 663, standardowo do kolekcji wpadły gromadki NGC 654 oraz NGC 659. Ta pierwsza była widoczna jako chmurka doklejona do gwiazdki, druga zaś jako dość słabiutka, malutka mgiełka.


Image


Przeskoczyłem na północny Wschód, zatrzymując się na chwilkę przy słońcach gromady Stock 5, po czym przesunąłem się około 20' jeszcze na Wschód do pewnego równoległoboku z gwiazd. Moim celem tutaj była maleńka gromadka Berkeley 63. Patrzyłem, zerkałem i po chwili padły słowa - „Jest Berkeley!” Maleństwo leżało tuż obok zapamiętanej gwiazdki 10 wielkości. Berk pojawiał się ulotnie i z upływem kolejnych chwil, jego blask był widoczny coraz słabiej. Nawet pobliska gwiazdka zanikała. Niebo było czyste, więc obstawiałem, że musiałem niechcący chuchnąć na okulary lornetki. To był także moment, kiedy chyba po raz pierwszy oderwałem oczy od lornetki, tamtego wieczoru, startując od gromady Tombaugh 5 w Żyrafie.
Nie miałem rękawiczek więc zrobiłem sobie krótką przerwę by ogrzać zmarznięte dłonie przy ciepłej rurze - obok w kotłowni i dałem chwilkę czasu lornetce na odparowanie. Po kilku minutach wszystko wróciło o normy a ja wróciłem do Berka 63, który stał się obiektem, choć maciupkim to oczywistym. Gwiazdka 10mag w jej pobliżu także była już wyraźna. No cóż...postaram się mniej mówić. Tuż obok Berkeleya powinna być sąsiadka Stock 6 (alias NGC 886) ale jakoś nie zwróciła szczególnie mojej uwagi, poza kilkoma luźniejszymi słońcami. Być może jest słabo wyróżniająca się z tła.

Czy mówiąc w głowie - Collinder, wy także słyszycie czasem jakby delikatny dźwięk dzwoneczków?
Udałem się na Północ by przywitać kolejny mój cel. Namierzyłem jasne charakterystyczne gwiazdy i od razu wpadłem na nieprzebrany stos królewskich koralików - Collinder 463. Próbowałem je zliczyć ale nie było to bynajmniej łatwe zadanie. Gromada jest spora więc ciężko było policzyć słońca na wprost. Patrząc w jedno miejsce, tuż obok skrzyły się nowe światełka. Zerkaniem doliczyłem się około 30 gwiazd, choć chwilę później stwierdziłem, że jest chyba ich nieco więcej. Piękny obiekt! Dziękuje w tym miejscu autorom serii cyklu „Obiekt Tygodnia”.

Wróciłem do Epsilon Cas, gdzie nie całe półtora stopnia na Zachód od niej, leżał mój następny cel - NGC 637. Gromada była wyraźna a na wprost widać było przy niej ledwo gwiazdkę. Zerkaniem gwiazdka stała się oczywista a dodatkowo dopatrzyłem się doklejonych do niej dwóch - jakby uszu. Jak tak patrzę na zdjęcia to wydaje mi się, że nie policzyłem jeszcze 3 gwiazd, które uznałem najwyraźniej za nie związane z grupą. Leżą one nieco dalej od rdzenia gromady, niemniej fotki dość mocno przemawiają za tym, że jednak to mogą być członki tego klastra.
Nie udało mi się wypatrzeć oddalonej od nas o 13 tysięcy lat świetlnych NGC 609 - co w sumie nie dziwi. Ma ona jasność 11mag, więc miejscówka jak i warunki musiały by być bardzo wyjątkowe by mogło się poszczęścić w małej lornetce.
Półtora stopnia dalej, w kierunku południowym od miejsca NGC 609, z kolei inna gromada - NGC 559 była wyraźnym i przyjemnym pojaśnieniem z którego jakby wychodziło ramię z dwóch gwiazd.


Image


Odwiedziłem potem parkę gromad NGC 457 oraz NGC 436. W tej pierwszej doliczyłem się około 10-ciu gwiazdek na wprost. Zerkaniem widać wyraźnie było kształt gromady, ale nie zauważyłem by pojawiało się zbyt wiele dodatkowych słońc. Ogólnie widziałem może około tuzina.
Nie wielka NGC 436 nawet nie była praktycznie widoczna na wprost. Zerkaniem zanotowałem ją jako nie rozbitą gromadę, plus chyba dwa dodatkowe słońca, leżące od strony NGC 457 - co potwierdziły z kolei zdjęcia. Kiedyś obserwując ją teleskopem widziałem te dwie, a w zasadzie 3 gwiazdki w linii, tuż przy gromadzie a całość przypominała mi teleskop na trójnogu.

Wróćmy w tym miejscu do NGC 663. Czy przyglądając się czasem NGC 663 oraz NGC 457, odniosłeś/-aś kiedyś wrażenie, że coś je łączy?


Image
NGC 663 z lewej i NGC 457 z prawej
Źródło Sky-map.org / http://hwilson.zenfolio.com/opencluster ... #h2bb91bb0


Ostatnio stwierdziłem, że jest pewne podobieństwo w tych dwóch gromadach. O ile NGC 457 - szerzej znana jako ET - to jeden gość, o tyle przy NGC 663 widzę dwa - mniej lub bardziej podobne stworki, złączone ze sobą. Wyglądają trochę jak bracia syjamscy a NGC 457 - ich pokrewny odludek. No dobra. Przyznam się że już kiedyś obserwując NGC 663 widziałem tam dwie pary oczu, ale wtedy przyswoiłem sobie nazwę dwóch kijanek. Ostatnio jednak doszedłem do wniosku, że te wszystkie stworki to żadne tam kijanki czy ufoludki! Toż to są...


Image



Ach Muminki - bajka mojego dzieciństwa. Pewnego razu, Muminki znalazły tajemniczą skrzynie, w której były przeróżne nasiona. Okazało się, że przez jedną noc wyrosła z nich ogromna dżungla. Niestety jak się później okazało, nie tylko nasiona znalazły się w skrzyni. Jak zgadł tatuś Muminka, były w niej także jajka z których wykluły się dziwne rośliny z oczami. Nie trzeba było długo czekać by przekonać się że to są muminkożerne rośliny!
Co ciekawe, jak się potem okazało - do ich obłaskawienia, potrzeba było aby Włóczykij zagrał coś na harmonijce. To był jedyny sposób by zwabić je z powrotem do piwnicy.
Wracając do naszych celów, my na szczęście nie musimy grać podczas obserwacji a do obłaskawienia gromad NGC 663 i NGC 457 i dostrzeżenia ich natury, lornetka 10/50 w zupełności wystarcza.
 
Posty: 363
Rejestracja: 12 Sty 2014, 19:12

 

PostDamian P. | 14 Gru 2016, 21:00

Może odbije chwilowo od kolejności obserwacji i wspomnę w tym miejscu o ciemnej mgławicy LDN 1310, którą odwiedziłem nieco później tamtego wieczoru, ale jako, że znajduje się blisko NGC 457 i NGC 436, zaznaczyłem ją w kadrze poniżej. Pociemnienie na żywo nie jest trudne do wyłapania. Widoczne jest jako ciemniejszy, podłużny pas - być może minimalnie wygięty w banan.


Image



Przeskoczyłem następnie do gammy Cas, gdzie po krótkim wpatrywaniu i zerkaniu w odpowiednie miejsce wykrzyknąłem: „Widzę! Gromadkę przy gammie - za duchami! Jest mdłym placuszkiem.”
To była reakcja na widok NGC 381. Była co prawda dosyć słaba zerkaniem, ale jej obecność była czymś pewnym. Innej nocy, moja lornetka 15/70 pokazała w tej gromadzie niemal jedno słońce - będące na tle mgły klastra - niemal punktowym, ale nie ostrym światełkiem. Jak to określiłem - prawie chciało wyskoczyć z mglistej poświaty.
Troszkę powyżej wyłuskałem maleńką NGC 366, która w Nikonie była jak ziarenko, ale jej błysk był oczywisty. Obie wraz z NGC 381, leżą stosunkowo blisko gammy Cas, ale nie zauważyłem by przeszkadzała ona w ich obserwacji.

Moje spełnienie obserwacyjne trwało. Byłem uradowany każdym, kolejnym łupem, podczas - jak to określiłem - wspaniałej wędrówki. Potem było trochę ciszy i odrobinę skupienia a po chwili znów przejaw podjarania: Cholera widzę Berkeleya!
Ten okrzyk z kolei, był na widok mdłej plamki, jaką niewątpliwie był Berk 62 - kolejny, cudowny przystanek tego wieczoru. Mały duszek był niczym samotny skarb, znaleziony na rozwidleniu dwóch gwiezdnych łańcuszków. Plamka - jak zanotowałem - była dość zwarta, zerkaniem oczywista.

Następne obiekty przysporzyły mi trochę kłopotu. Przeskoczyłem do gwiazdki, obok której miały leżeć trzy maleństwa w jednej linii - Berkeley 4, King 16 oraz gromada Dias 1. Widziałem wtedy raczej dwie z trzech wspomnianych gromad, ale moje notatki z obserwacji tych celów były trochę trudne do zrozumienia, dlatego też wróciłem do nich ponownie. Było tak jak myślałem: Gromady Berk 4 i King 16, widać stosunkowo łatwo - w szczególności Berka, którego podczas pierwszej próby, wziąłem chyba za gwiazdkę. Porażkę zaliczyłem przy Dias 1. Ten cel okazał się być za trudny także dla średniej lornety. Nie mniej, nie odmówię sobie jeszcze kiedyś zerknięcia przy okazji.

Po kolejnym skoku do kotłowni, wyszedłem na dwór i gapiłem się chwile w niebo. M33 co prawda była widoczna gołym okiem, ale w miarę słabo. Po chwili ujrzałem czworonożną postać na podwórku i wystraszony zacząłem coś do niej bełkotać nieokreślonego i zadawać pytania - „Ares to ty?” Minęła chwilka zanim upewniłem się, że to jednak mój pies, który chyba jednocześnie wystraszył się mnie, po czym podszedł nieśmiało do mojego stanowiska a ja mogłem wrócić do Kasjopei.

Pomimo zimna z każdym kolejnym obiektem, utwierdzałem się coraz mocniej, że było jak najbardziej warto wyjść na dwór.
Na celowniku pojawiła się NGC 225. Była niczym piękny motylek, migoczący łagodnie około dziesięcioma słońcami. Następnie przeskoczyłem do jasnej NGC 129 w której na wprost, widać było 3 składniki (możliwe, że było ich więcej ale nie byłem pewny, które należą do gromady). Zerkaniem gromadka się rozświetlała, ukazując więcej gwiazd. Porównawszy ją do poprzedniczki, muszę stwierdzić, że to jednak NGC 225 była wtedy dla mnie o wiele piękniejszym klejnotem.

Znalazłem się przy gwiazdce K Cas, przy której moimi celami były trzy gromadki leżące w kupie. Po krótkiej chwili udało się wyłapać wszystkie. NGC 133 była najwyraźniejsza z całej trójki i widać było, jakby chciały się uwolnić z niej, spowite mgłą 2-3 słońca. Skojarzyła mi się trochę z mniejszą M103. Na drugim miejscu, pod względem wyraźności była NGC 146, w której zanotowałem jedną, może dwie gwiazdki. Najsłabsza z całej trójki była gromada King 14, która była nieokreślonym pojaśnieniem.
Mapka z „Interstellarum deep sky atlas”- sugeruje jeszcze czwartą gromadkę - tuż przy wspomnianej trójcy, ale nie próbowałem się jej doszukiwać.

Przesunąłem się odrobinę do gwiazdy 12 Kas, gdzie tuż obok wypatrywałem NGC 103. To słabizna ale udało się na sto procent - co też potwierdziłem innej nocy, wspierając się dodatkowo 15/70. W średniej dwururce była oczywista zerkaniem, natomiast w Nikonie określiłem ją jako słabe tchnienie.
Po przeciwnej stronie gwiazdy 12 Cas, widoczna była grupa luźnych słońc, która ciągle rysowała mi w głowie coś na kształt bukietu kwiatów. Ach, cała Kasjopeja - królowa błyskotek i róż.
Pluję sobie trochę w brodę, że w natłoku gromad i gromadek, oraz w całym chaosie jaki toczył się podczas planowania sesji jeszcze w domu, nie wziąłem pod uwagę NGC 189. Ale pocieszam się tym, że to z pewnością nie jedyna gromada w okolicy, którą mógłbym dodać do sesji, jak i tym, że zawsze pozostaną tam nieodkryte skarby, które czekają na to by je wyłowić przy następnej, nadarzającej się okazji.

Tuż przed kolejną przerwą na ogrzanie się, i nabranie ciepłoty na kolejne, długie i mroźne minuty wędrówki, skoczyłem na chwilę do mgławicy Pacman. Byłem zdumiony tym jak silnie i pięknie generowała swoją mgławicową poświatę. Niebo było bardzo ładne, ale po chwili dostrzegłem złowieszczo rozświetlone łuny nad północno-zachodnim horyzontem - czyżby nadciągały chmury? W pierwszej chwili stwierdziłem, że muszę się spieszyć ale zaraz potem uznałem, że wcale nie chcę! To były magiczne chwile a mnie poza zimnem było całkiem wygodnie w moim fotelu. Pomyślałem zatem, że nie będę przyspieszał sesji tylko dlatego, że może zostać ona przerwana. Wezmę tyle ile zdążę. Będę delektował się każdym obiektem tyle na ile on mnie zatrzyma - dotąd aż przywędruje kolejna fala jesiennego-zimowych chmur.


Image



Nie odmówiłem sobie także spojrzenia na kompleks ciemnych obłoków, wijących się nieopodal gwiazdy Caph. Widziałem ciemnego rogala LDN 1265, który zdawał się być odcięty, zaraz przy maleńkim trójkąciku z gwiazd - czyli miejscu vdB 1. To, że prawdopodobnie nie zobaczymy w takim sprzęcie mgławicy vdB1, nie powinno nas zbyt mocno martwić. Możemy delektować się za to jej większym fragmentem. Wystarczy tylko spojrzeć na ów LDN 1265 i uświadomić sobie, że to część tego samego materiału. Podświetlona vdB 1, jest paradoksalnie trudniejsza do uchwycenia, niż nie podświetlony LDN 1265. A co do samej chmury L. 1265, wspomnę tylko, że w moim 12” teleskopie, jest to naprawdę intensywny i mięsisty obłok - istny tuman kurzu!
Rozglądając się wokół Caph, stwierdziłem, że sporo tu obłoków, po czym padły słowa: „O cholera widzę Tokyo!” Już wyjaśniam. Okrzyk - widzę Tokyo - dotyczył obłoku oznaczonego jako TGUH 771. Widziałem jakby ciemną szczelinę - rów, zaś oddalając się od bety Cas, rów nieco się poszerzył w miejscu gdzie leżą LDN-y 1256-58. Odwiedziłem także dość łatwe pociemnienie LDN 1253-1254 (wciąż dla mnie nierozdzielone), po czym próbowałem wypatrzeć LDN 1249, ale tu zaliczyłem chyba porażkę. Patrzyłem w odpowiednie miejsce, ale nie mogłem się upewnić do końca czy widzę to co chcę. Na koniec ponownie stwierdziłem, że jest tu sporo pociemnień, po czym ruszyłem na południowy Zachód do jednego z najbardziej oczekiwanych przystanków tego wieczoru.


Image



Po drodze wyłapałem jeszcze gromadę King 13, nad którą leżały dwie słabsze gwiazdki, po czym przyjąłem wygodną pozycję na tronie i przywitałem się z karawaną liliputów.
Łapałem tyle ile się dało z cudownego - jak to określiłem - naszyjnika królowej. Najpierw spróbowałem wypatrzeć Berkeleya 58, ale tu w zasadzie byłem od początku nastawiony na niepowodzenie. Nie upolowałem go także w 15/70, więc próby w mniejszej lornetce były raczej – ot tak, dla zasady.
Idąc kolejno, wyłapałem NGC 7790 oraz NGC 7788, które było widać bez problemu. NGC 7788 - pomimo że słabsza wizualnie - była nieco bardziej wyrazista, leżąc pomiędzy parką gwiazd. Zerkaniem odsłaniała być może nawet 3 słońca. NGC 7790 była kłębkiem bez śladów rozbicia, choć odnosiłem wrażenie, że nie dużo chyba jej brakuje. Obok mgiełki, widać było także dodatkowo blisko jedną gwiazdkę.
Przeskoczyłem dalej do znajomego trójkąta gwiazd, za którym od razu rzucała się w oczy gromada King 12. Zerkaniem widać było jakby jeden składnik na jej tle. Wspomnę w tym miejscu, że obserwując Kinga 12, jakieś dwa lata temu moją 15/70, zapisałem, że owe słońce widoczne było na wprost. Wracając do teraźniejszości i lornetki 10/50, zanotowałem zaraz przy Kingu jeszcze chyba jedną dodatkową gwiazdkę. Ogólnie gromada jest dość wyraźna - nie wiele ustępująca pobliskim sąsiadkom z katalogu NGC.
A co z Harvardem? Nie widzę śladu Harvarda - stwierdziłem lekko zmartwiony, wypatrując mojego kolejnego celu. Niestety Harvard 21 to twarda sztuka nawet dla średnich lornet, więc porażka w 10/50 nie była raczej zaskoczeniem, niemniej broni nie zamierzam składać. Dorwałem go kiedyś w średniej dwururce więc szanse są całkiem spore.
Na pocieszenie, do królewskiego naszyjnika dorzuciłem maciupką gromadkę Frolov 1. Tu warto posłużyć się trójkątem z gwiazd i iść od niego po linii słabych słońc aż do celu. Frolov jest widoczny w 10/50 jako mglisty punkcik zerkaniem - przynajmniej widoczne jest to co chyba jest Frolovem.
Mijając Kinga 12, przeskoczyłem do jaśniejszej w okolicy - boi nawigacyjnej, po czym zlokalizowałem pewien inny trójkącik z gwiazd. Tuż nad nim, w idealnej pozycji, pobłyskiwał King 21. Był bardzo słaby, jak zanotowałem - widoczne było ledwie tchnienie, jednak zerkaniem wyskakiwało bez żadnych wątpliwości. Odrobinę dalej jest jeszcze gromadka Teutsch 23, leżąca tuż przy gwiazdce, ale niestety nie udało mi się jej upolować. Moja 15/70 innej nocy, także nie wystarczyła.
Pomiędzy Kingiem 12 a Kingiem 21, leży także inna gromadka - Pfleiderer 4, która z pewnością wzbogaca ten królewski naszyjnik z błyszczących pereł, jednak to już zadanie raczej dla dużych teleskopów - ktoś się podejmie? Podobnie zresztą może być z Teu 23, choć wydaje mi się, że duża lorneta powinna sobie z nią poradzić. Powinna przełamać także barierę mojego nieuchwytnego jak dotąd, lornetkowego wyzwania i zarazem motywacji do powrotów w ten piękny rejon - Berkeleya numer 58.


Image



Kręcąc się po okolicy, nie odmówiłem sobie spojrzenia na M52. Była widoczna jako okrągła mgiełka, przytulona do jaśniejszej gwiazdki. To co zwróciło moją uwagę przy M52 to wyraźny, szeroki pas pojaśnienia, rozchodzący się w kierunku północny Wschód - południowy Zachód. W domu po obserwacjach, zobaczyłem, że istotnie jest tam długi, szeroki pas gwiazd Drogi Mlecznej, mniej przysłonięty przez ciemne pyły, które gaszą gwiazdy po obu stronach tej gwiezdnej ścieżki.

Na sam koniec zostawiłem sobie ucztę przy NGC 7789. To jedna z moim ulubionych gromad. Po części dlatego, że odnalazłem ją kiedyś całkowicie przypadkiem, błądząc lornetką w okolicy. Zerkaniem, Nikon ukazuje w niej delikatny ślad ziarnistości - coś jakby obraz na ekranie telewizora zaczął śnieżyć. O ile w 10/50 widzę lekką kaszkowatość w gromadzie, o tyle moja 15/70 już prawie wyciąga z niej pojedyncze słońca, które są niczym - błyskające niemrawo punkciki na tle gromady.
W jednym kadrze z Różą Karoliny znajduje się także inna gromada - Stock 19, ale przy tak okazałym klastrze, jakim jest NGC 7789, nie zwraca ona na siebie żadnej uwagi - zwyczajnie jest po prostu uboga i tycia. Niemniej gdy znamy dokładną lokalizację - Stock 19, jak i wiele innych maleństw, czeka na ich wyłapanie.


Image



Zakończyłem po chwili sesję a niespełna dwie, trzy minuty później, zobaczyłem jak niebo zaczynają pokrywać starzy znajomi, przybywający znad północno-zachodniego horyzontu.


Podczas relacji porównałem Kasjopeję do lodowego królestwa. Cóż, muszę przyznać, że jak na królową bieguna północnego, powiało prawdziwie lodem, ale nie żałuje ani chwili. Ponad dwa lata temu buszowałem tam moim 12” teleskopem, odnajdując wiele opisanych powyżej obiektów. Tym razem zobaczyłem je na nowo, w pięknej perspektywie i cudownej, magicznej aurze, jaka towarzyszy obserwacjom kosmosu przez lornetkę - i nie jestem ani trochę mniej szczęśliwy.



________________________________________

* Słowo nie dotyczy nazwiska a obiektu.

- Źródło nie podpisanych kadrów - http://www.forumastronomiczne.pl/index. ... norama-po-łuku/

- Źródło obrazka z Muminkami pochodzi z odcinka – tajemnicza skrzynia.
 
Posty: 363
Rejestracja: 12 Sty 2014, 19:12

 

PostDominik Woś | 14 Gru 2016, 21:40

Super relacja :!: Widzę, że wizualowcy fajnie podpierają się zdjęciami. :D Dodatkowym uatrakcyjnieniem i podaniem większej ilości ciekawych informacji w relacji, może być pokazanie paru zrzutów z ekranu np. z SkySafarii Pro. Przykładowo dla pierwszego obiektu z wątku. Ludzie są z natury lekko leniwi lub nie mają czasu na wyszukiwanie dodatkowych informacji i trzeba im je podać, jak gdyby, na talerzu. :wink:

Dodatkowe informacje:

Królowa bieguna północnego: image.png


Umiejscowienie w Drodze Mlecznej:

Królowa bieguna północnego: image.png


Chociaż może takie załączniki "zabiłyby" miejsce na serwerze AM. :wink:

Pozdrawiam,
Dominik
Pozdrawiam,
Dominik
 
Posty: 4399
Rejestracja: 26 Lip 2005, 22:05
Miejscowość: Łomianki /k Warszawy

Postkurp | 14 Gru 2016, 23:31

Masz zacięcie i wytrwałość w opisywaniu swoich obserwacji. Podziwiam i gratuluję bo mnie ciężko by się było zebrać do napisania takiej fachowej relacji obserwacyjnej.
Ja lubię patrzeć w Kosmos.
Krzysiek " kurp "

ED 100 SW Stigma 20x80 DO Silver 10x50 Carl Zeiss 10x50 Vixen 7x50 Olympus DPSi 8x40
Małe wiaderko orciaków i lantanów LV Vixena Maxvision 28 Nagler 9
Awatar użytkownika
 
Posty: 1571
Rejestracja: 13 Sty 2013, 23:23
Miejscowość: Ławy

 

PostDamian P. | 15 Gru 2016, 00:17

Dziękuje wam z miłe słowa :)


Domek,

Co do ukazania obrazowo położenia obiektów w galaktyce, to jestem jak najbardziej za. Nawet sam chciałem dołączyć w tej relacji przynajmniej jeden taki screen ale niestety w programie jakim dysponuję ("Where is M13"), nie znalazłem tych gromad, które mnie najbardziej interesowały - w tym także i Tombaugh 5.
Widzę, że ten SkySafari Pro to fajny i bogaty program. Skoro jest w nim wizualizacja położenia w galaktyce dla Tombaugh 5, to i pewnie jest także dla wielu innych, mniej znanych gromad a tego właśnie brakuje mi w programie "Where is M13".
 
Posty: 363
Rejestracja: 12 Sty 2014, 19:12

 

PostDominik Woś | 15 Gru 2016, 00:38

Damian P. napisał(a):Widzę, że ten SkySafari Pro to fajny i bogaty program. Skoro jest w nim wizualizacja położenia w galaktyce dla Tombaugh 5, to i pewnie jest także dla wielu innych, mniej znanych gromad a tego właśnie brakuje mi w programie "Where is M13".


Fajny, polecił mi go Jurek (Krater), też polecam chociaż wersja Pro v. 5 jest płatana (ok. 40 EUR). Ja używam na tablecie z iOS.

Pozdrawiam,
Dominik
Pozdrawiam,
Dominik
 
Posty: 4399
Rejestracja: 26 Lip 2005, 22:05
Miejscowość: Łomianki /k Warszawy

PostWega | 20 Gru 2016, 22:57

Witam
Przeczytałem całość, odpocznę, zrobię to jeszcze raz by móc zachwycać się pięknym, plastycznym, żywym do bólu opisem obserwacji lornetkowych.
Czytając miałem wrażenie jak bym tam był na drugim fotelu obok z równolegle sprzęgniętą, drugą lornetką w parę, wsłuchując się w to co widzimy.
Dziękuję Kolego "Damianie P" dawno nie czytałem takich opisów jestem pod wrażeniem, chylę czoła nie będę nic tu komentował mógł bym coś zepsuć.
Moim podstawowym sprzętem jest lornetka od samego początku do dzisiaj, teleskop wyciągam po to by sobie uzupełnić obraz.
Dziękuję pozdrawiam Wega
Wega
 

PostDamian P. | 21 Gru 2016, 14:58

Dziękuje, jest mi bardzo miło słyszeć (a raczej czytać) takie słowa :)

Od lornetki zaczynałem i w zasadzie od samego początku stała się ona dla mnie pełnoprawnym sprzętem do obserwacji nieba. Bardzo sobie cenię Kosmos przez lornetkę i po zakupie teleskopu nic się u mnie nie zmieniło.
 
Posty: 363
Rejestracja: 12 Sty 2014, 19:12

 

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 6 gości

AstroChat

Wejdź na chat