Napiszę coś od siebie o zlocie na Kudłaczach.
Pogoda była różna, były takie dni, że staliśmy w chmurach, albo noce były zachmurzone.
Ale było i odwrotnie...
Ludzie przyjeżdżali i wyjeżdżali, niektórzy na parę dni, inni na dłużej.
Właściwie to ciągle spałam. Raz cały dzień przespałam.
Obiekt agroturystyczny jest zdecydowanie ładniejszy od tego w Roztokach (ale pierożków z mięsem dla porównania nie było...
).
Los mnie zetknął w jednym pokoju z Karolem Wójcickim i Krzysiem, który tu nie pisze, ale widać go na zdjęciu z otwarcia obserwatorium.
Muszę powiedzieć, że panowie byli kulturalni.
Raz zdarzyła nam się noc, podczas której zasypiałam 4 godziny, bo oni gadali i gadali
Więc musiałam też z nimi rozmawiać (no i wyszło, że Karol nie oglądał "Gladiatora"
).
Proszę, tu jest zdjęcie na dowód, że poznałam trochę ludzi (zdjęcie robił JaLe i jesteśmy na nim oboje; chciałam z niego zrobić awatar, ale Irfan View zbuntował się; zdjęcie skadrowałam i mam nadzieję, że Jarek mi to wybaczy).
Miałam dużo czasu na czytanie. Połknęłam jedną książkę i parę czasopism.
Cieszę się, że poznałam Henryka (w pociągu), Mirka D., Karola Wójcickiego, jakire, Tomi'ego, Jontka i MaPę.
A teraz z czego jestem najbardziej zadowolona:
Z "ludzkich" rzeczy jestem najbardziej zadowolona z poznania JaLe'go, to prawdziwa bratnia dusza, jakbym go znała od lat.
Z rzeczy "astronomicznych" (żałujcie, żałujcie) były dla mnie trzy prawdziwie piękne noce. Z jednej jest tutaj zdjęcie grupowe. Przetrwaliśmy w jednej konfiguracji (misiekc, faral27 i ja) do 3,30, i jestem im naprawdę wdzięczna za znalezienie tylu obiektów na niebie, nawet z katalogu Caldwella, gdy w akcie desperacji szukali kwintetu Stefana
Dzięki teleskopowi Michała nie musiałam wchodzić na krzesełko
Tej nocy po raz pierwszy widziałam Neptuna - błękitno-gołębiego. Zielonkawy Uran był przepiękny. Tak na te dwie planety zachorowałam, że następnej nocy nauczyłam się je znajdować lornetką. To była prawdziwa frajda. Supcio.
Trzeciej nocy - ostatniej - bylismy tylko we trójkę: Janusz, Krzysiek i ja, i dzięki temu Janusz był cały dla mnie
Przez 4 godziny uczył mnie znajdować eMki lornetką. Znaleźliśmy wszystko, co było możliwe między 20 a 24 godziną. Na potwierdzenie Janusz łapał obiekty w Taurusie Mirka. To była prawdziwa lekcja abc. Nie wiem, co z tego zapamiętałam, ale cieszyłam się jak mały Kazio.
Nie wiem, ile było tych eMek. 50? Może Janusz skoryguje.
W tym takie kwiatki jak M6 Motyl i M7 w Skorpionie. Ech... wracałam do nich wielokrotnie, póki mogłam.
O mgławicy Helix (Ślimak) w Wodniku już nie będę się rozwodzić.
M31 widoczna gołym okiem. ISS - normalka.
Dziękuję serdecznie Miśkowi i Januszowi za wożenie mnie z dworca i na dworzec.
PS. Kraków jest przepiękny, ale zanim się wejdzie na Rynek. Niestety z knajpek rozpościera się widok na drewniane budy przed Sukiennicami. W Gdańsku problem jest rozwiązany - nie ma ani jednego takiego straganu po przekroczeniu Złotej Bramy i wejściu na Trakt Królewski.
PS2. Jeszcze kilka powiedzonek:
- Dzisiaj jemy prosiaka, to jesteśmy kanibalami (Bogdan J.)
- Czy jesteś już na kopycie Pegaza? Wejdź na kopyto (misiekc)
- Oczywiście przez teleskop podglądałem sąsiadkę. Tylko czemu była do góry nogami i nic jej nie spadało?
- Czy to jest śmieć, czy sprzęt? (nie wiem, kto)