Właśnie ponownie skolimowałem mojego Newtona. Wcześniej miałem z kolimacją pewne problemy, które wynikały chyba z braku zrozumienia calej procedury kolimacji.
W szczególności bardzo zdradliwa jest kolimacja za pomocą jedynie lasera. Efekt zawsze był taki, że jak skolimowałem dokładnie teleskop za pomocą lasera to gdy popatrzyłem przez wyciąg i poprzez wieczko od pudełka od filmu fotograficznego z niewielkim otworkiem w środku to było totalnie źle.

Jeśli kolimację przeprowadzałem za pomocą samego pudełka i ustawiałem wszystko jak potrzeba to po włożeniu w wyciąg lasera okazywało się, że jest znowu źle i to tak, że było całkiem daleko od dobrze.
W końcu wziąłem małe lusterko podręczne i włożyłem razem z nim rękę do tubusa aby zobaczyć promień lasera padający na lusterko wtórne. Okazało się, że promień lasera nie pada dokładnie na środek lusterka wtórnego. Przy pomocy dobrania odpowiedniego offsetu (głebokości osadzenia lustra wtórnego) ustawiłem lusterko wtórne tak aby promień lasera z kolimatora padał bardzo blisko środka lusterka wtórnego (dokładnie chyba się nie da bo lusterko wtórne nie ma znacznika środka).
Następnie zwykłą już procedurą kolimacyjną, śrubami przy lustrze wtórnym, doprowadziłem do tego aby promień lasera odbity od lusterka wtórnego padał dokładnie na środek lustra głównego (no tutaj nie ma problemu bo jest znacznik środka).
Następnie regulując pokrętłami, przy oprawie lustra głównego, położenie lustra głównego doprowadziłem do tego aby promień lasera wrócił dokładnie do punktu, z którego był emitowany.
Sprawdziłem ostatecznie przy pomocy pudełka od filmu foto i jakież było moje zdziwienie gdy wreszcie zobaczyłem wręcz podręcznikowy obraz lustra głównego a na nim ciena wtórnego i znacznika na lustrze głównym dokładnie w centrum cienia lustra wtórnego.
Tak więc i laserem i klasyczną procedurą kolimacyjną jest teraz tak samo dobrze.
Pozdrawiam,
Dominik