Chciałbym powiedzieć o czymś, co tej zimy dało nam się nieźle we znaki, mianowicie zjawisku pogodowym zwanym INWERSJĄ. Najogólniej jest to typ rozkładu temperatury w dolnej części troposfery, odwrócony względem normalnego, czyli powietrze wraz ze wzrostem wysokości, zamiast być coraz zimniejsze, jest coraz cieplejsze, aż do wysokości zwanej GRANICĄ INWERSJI. Objawia się to m.in. tym że zablokowana jest wymiana powietrza pomiędzy troposferą dolną i górną, cała wilgoć koncentruje się na dole i utrzymują się CHMURY, które (i tu każdy niech w kilku dosadnych słowach powie co o nich myśli) sięgają wierzchołkami nie wyżej niż do wspomnianej granicy.
A teraz najciekawsze!
Żeby nie poprzestawać na jałowym użalaniu się, oznajmiam, że jestem zdesperowany i jeżeli ten stan się nie zmieni, zamierzam się wybrać w nadchodzącym tygodniu PONAD GRANICĘ INWERSJI. Tak, żeby sobie poobserwować niebo. Niestety, nie mam samolotu, tylko samochód i sprawne nogi, ale, jeżeli okoliczności pozwolą, i granica inwersji nie będzie wyżej niż 1500 m.npm., zbieram ekipę twardzieli i idziemy na biwak na Babią Górę! (bo mam najbliżej).
To pod warunkiem, ze nie będzie na przykład wiatru halnego, a ten (wg. ICM) może w najbliższych dniach się pojawić. Niestety będzie to sytuacja dość kuriozalna, bo ma on wiać... z północy na południe. Czyli odwrócenie (inwersja) normalnego porządku rzeczy. Ale cóż, klimat może niekoniecznie się ociepla, ale na pewno wariuje.