Po ostatnim wpisie Lukosta z obserwacji w nocy z piątku na sobotę 22/23.08.br w Roztokach zamieszczonym w „Mniej znanych mgławicach planetarnych…..” i ja podzielę się jedną swoją zdobyczą.
Wspomnianej nocy Lukost nie czekał do świtu chcąc się jeszcze zdrzemnąć przed podróżą powrotną.
Ja i Piotr liczyliśmy na drugą tej nocy kometę C/2013 V5 Oukaimeden.
Nasze czekanie zostało nagrodzone a widok komety okazał się wspaniały. Niemniej okupione to zostało swoistą walką.
Zbliżał się świt, niebo już zaczęło blednąć.
Za to Orion wznosił się bardzo powoli przysłaniany wysokim w tym miejscu horyzontem.
A kometa miała znajdować się na lewo i sporo niżej od Betelgezy, tak na wysokości pasa Oriona.
Wyglądało, że przegramy ten wyścig i świt pochłonie kometę.
Więc aby zwiększyć nasze szanse zapadła decyzja o pozostawieniu teleskopu i szukaniu lepszego miejsca na pobliskim wyniesieniu tylko z lornetkami.
Wykonanie tego planu (forsowny marsz na dystansie ok.0,5 km) przyniosło połowiczny sukces. W nowym miejscu Piotr natychmiast i bez trudu dostrzegł w lornetce kometę. Mnie się to nie udało, cóż oczy dwa razy starsze niż Piotrowe nie mogą się równać z jego młodymi.
Pozostał szybki odwrót i nadzieja, że teleskop jeszcze zobaczy kometę.
Na dole okazało się, że dosłownie minuty kątowe dzielą kometę od wyłonienia się zza widnokręgu, jednocześnie z minuty na minutę niebo stawało się jaśniejsze. Piotr zadecydował o przeniesieniu teleskopu na lepsze miejsce oddalone o kilkadziesiąt metrów.
No i dopiero ten zabieg przyniósł pełny sukces. W teleskopie kometa prezentowała się doskonale, wprawdzie nie była tak okazała jak Jacques ale i tak była piękna.
Bieganie i przeniesienie teleskopu opłaciły się.
Żegnaliśmy mijającą noc i witali nowy dzień bez cienia żalu.