To ja coś napiszę.
Byłem na zlocie od soboty do poniedziałku z Taurusem. Obie noce były obserwacyjne. W nocy z sb/nd było aż tłoczno na podwórku od ludzi i sprzętu, noc nd/pn bardziej kameralna - 6 osób. Niebo czyste, super przejrzystkość, choć tło pozostawiało trochę do życzenia (było lekko rozjaśnione, niektórzy zlotowicze stwierdzili, że to przez wysoką aktywność słoneczną w tych dniach).
Dla mnie widoki były rewelacyjne! Wcześniej o tej porze roku nie wyjeżdżałem w porządne miejsca na obserwacje, więc to niebo było dla mnie najlepsze. Zimowa droga mleczna ciagnęła się wąską wstęgą.
Ze sprzętu do wizuala były Netwony: 14", dwie 12", 8", lornetki i jeszcze inne sprzęty, których nie zliczę.
Obserwowałem głównie przez moje 12", choć zerkałem też w 14".
Pierwszej nocy skupiłem się na jesiennych galaktykach. M33 była naprawdę wypasiona (tłusta - w porównaniu z dotychczasowymi moimi obserwacjami) - grube ramię spiralne z ngc604, z przeciwnej strony jądra nieregularna poświata, która dzieliła się na kilka ramion. Sporo drobnicy galaktycznej (Hickson 7, 16, Łańcuch Ryb, gromada galaktyk w Perseuszu (wokół ngc1275) i inne NGCe), wszystko bez wysiłku jak przystało na Bieszczady.
Jednak głównym celem było dostrzeżenie Kaliforni i Konia. Po założeniu H-bety w 62x Kalifornia stała się całkiem dobrze widoczna, w 62x można było się doszukać nieregularności. Koń był trudniejszy. Na początku widziałem go bardzo słabo, ale gdy wzniósł się wyżej nad horyzont (ok 28st) to się zmieniło. Trzeba było tylko umieścić gwiazde Alnitak poza polem widzenia i mgławica emisyjna wyłoniła się, jako słaba podłużna smuga przez całe pole 1.3st okularu. Kolejny krok - pyłowa głowa konia - tu okazało się pomocne zdjęcie ukazujące położenie głowy względem trzech jasnych gwiaz. Dzięki temu wiedziałem dokładnie gdzie trzeba zerkać i jest - cień dostrzeżony (w kształcie półkolistej zatoki, nie głowy). Wypatrywałem też innych rozległych mgławic o małej jasności powierzchniowaj (Mgławica Merope, Serce (ic1805), Dusza (ic1848), płonąca gwiazda (ic405)). Tej ostaniej niestety nie udało mi się dostrzec.
Wilgoć dawała się we znaki bo optyka dość szybko parowała - kto nie miał grzałki na LW ten żałował.
Ostatniej nocy zmyłem się dość wcześnie (żałuję że nie zaliczyłem wszystkich zimowych hitów, ale potrzebowałem odpoczynku przed następnym dniem jazdy samochodem), większość jednak twardych zawodników wytrwała aż do rana by podziwiać galaktyki Lwa.
Noc pn/wt też zapowiadała się czysto, ale niestety z ciężkim sercem musiałem wracać do pochmurnej rzeczywistości