Wyłapanie resztek z tej komety (co się już raz rozpadła na naszych oczach) o jasności zaledwie około 8 magnitudo fotografią za dnia to duża ...
bezczelność (albo zadufanie)
Może akurat ku jego obiektywowi poleciały kwanty całą zgrają. Taki przypadek zdarza się, raz na miliard miliardów miliardoleci.
W czepku urodzony jest ów fotograf. Ja, na jego miejscu, grałbym w Lotto, a pieniądze na kupony zdobywał z oferowanych mediom fotografii kosmosu (robionych w dzień - po co noce zarywać?) .
Pozdrawiam