Polemika: Nie czas teraz na drugiego polskiego astronautę
2019-01-08. Redakcja
Inicjatywa obywatelska pod patronatem Lecha Wałęsy, senatora Platformy Obywatelskiej Jana Rulewskiego oraz byłego prezesa Polskiej Akademii Nauk profesora Michała Kleibera złożyła apel do władz amerykańskich o wysłanie polskiego astronauty w przyszłych lotach załogowych USA. Jest to bardzo nietrafiony pomysł, wyraźnie wskazujący na brak wiedzy dotyczącej relacji pomiędzy Europą a USA w branży kosmicznej.
Dość nieoczekiwanie, bez żadnej dyskusji z przedstawicielami polskiej branży kosmicznej, 20 grudnia 2018 pojawiła się w mediach informacja o powyższej inicjatywie. Apel do administracji prezydenta Donalda Trumpa został przekazany na ręce pracowników ambasady USA. Według jego założeń lot drugiego polskiego astronauty na Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS) miałby zostać zrealizowany prawdopodobnie w ramach jednej z przyszłych misji kapsuł CST-100 Starliner lub Dragon 2.
Inicjatywa na pierwszy rzut oka wygląda niezwykle obiecująco – jest to szansa na pierwszy po ponad 40 latach lot Polaka w przestrzeń kosmiczną. Od strony “medialnej” jest to także z pewnością szansa na zainteresowanie astronautyką szerszej społeczności w naszym kraju. Niestety, prawdopodobnie na tym kończą się “zalety” inicjatywy, a rozpoczyna długa lista problemów, a wręcz kontrowersji.
Inicjatorzy apelu zapomnieli bowiem o kilku kluczowych kwestiach:
• brak szerszego poparcia krajowego przemysłu kosmicznego i jego czołowych instytucji, w tym Związku Pracodawców Sektora Kosmicznego oraz Polskiej Agencji Kosmicznej
• regionalnych uwarunkowaniach Polski w sektorze kosmicznym – zwłaszcza naszym członkostwie w Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA) i jego programie lotów załogowych (Human Spaceflight)
• kwestii finansowania lotu drugiego polskiego astronauty, w związku z czym istnieje spore ryzyko, że taka – niezwykle kosztowna – inicjatywa mogłaby się odbyć kosztem wszystkich innych działań w krajowej branży kosmicznej.
Wielu przedstawicieli firm przemysłu kosmicznego, który dopiero od kilku lat prężnie rozwija się w Polsce, ze zdziwieniem przyjęło wiadomość o inicjatywie. W opinii kilku reprezentantów sektora kosmicznego list został podpisany głównie przez osoby ze środowisk naukowych i politycznych, nie zawsze dobrze zorientowanych w realiach branży kosmicznej i relacjach Polski z ESA. Wyraźny jest brak wsparcia wśród głównych aktorów krajowego sektora – przede wszystkim Polskiej Agencji Kosmicznej, Związku Pracodawców Sektora Kosmicznego, czy działającej przy Ministerstwie Przedsiębiorczości i Technologii Polskiej Delegacji do ESA. Trudno zrozumieć, dlaczego twórcy inicjatywy w ogóle nie poinformowali społeczności skupionej wokół polskiej branży kosmicznej o swoich planach.
Należy pamiętać, że Polska, będąc członkiem Europejskiej Agencji Kosmicznej, ma możliwość uczestnictwa w europejskim programie załogowym. Wiąże się to jednak z opłaceniem dodatkowej, opcjonalnej składki. Obecna cała składka Polski do ESA wynosi około 34 mln EUR rocznie. Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że w przypadku dołączenia do programu “Human Spaceflight”, łączna składka do ESA musiałaby wyraźnie wzrosnąć i zostać zwiększona nawet dwuipółkrotnie.
Jednocześnie Polska Agencja Kosmiczna ogłosiła już szczegóły Krajowego Programu Kosmicznego (KPK), nad którym agencja pracowała intensywnie przez cały poprzedni rok. W ramach KPK w ciągu najbliższych trzech lat 54 uzupełniające się projekty mają zostać wsparte kwotą 248,5 mln zł. Ostateczny poziom finansowania zależy jednak od finalnego kształtu przyszłego budżetu kraju.
W ramach KPK miałyby zostać również przeprowadzone “prace studyjne związane z udziałem Polski w programie lotów załogowych. Mają na celu analizę polskiego potencjału związanego ze szkoleniem astronautów dla przyszłych lotów kosmicznych m.in. Europejskiej Agencji Kosmicznej”. Oznacza to, że długoterminowo polski sektor kosmiczny również nie wyklucza uczestnictwa w lotach załogowych.
Warto nadmienić, iż krajowy przemysł wielokrotnie sygnalizował już potrzebę zwiększenia krajowej składki do ESA, zwłaszcza rozszerzenia i uruchomienia nowych programów opcjonalnych, ponieważ polska branża kosmiczna prężnie się rozwija a liczba krajowych podmiotów aktywnych w branży wyraźnie wzrosła.
Nawet, jeśli USA zgodziłoby się na “wyjątkowy” lot Polaka na ISS, z pewnością pojawiłaby się kwestia kwoty, jaką za lot musiałaby zapłacić Polska. Można przewidywać, że byłby to wydatek rzędu kilkudziesięciu milionów dolarów, jeśli nie więcej. Jest bowiem pewne, że USA nie zechce dopłacać z własnej kieszeni za lot Polaka na ISS – szczególnie, że administracja Donalda Trumpa proponuje redukcję budżetu NASA. Brak konkretnych sugestii odnośnie źródeł, z których środki na lot drugiego polskiego astronauty miałyby pochodzić oznacza, że kwota ta zostałaby zapewne wyasygnowana kosztem rozwoju obecnych projektów realizowanych w kraju. Jednocześnie, wraz z kończącym się etapem pierwszych sześciu lat Polski w strukturach Europejskiej Agencji Kosmicznej, krajowy przemysł będzie musiał rozwijać się i konkurować na znacznie trudniejszych warunkach.Taka sama wartość, regularnie wydatkowana na program Human Spaceflight w ESA, pozwoliłaby natomiast w dalszej przyszłości na dołączenie Polaka do europejskiego korpusu astronautów oraz dostęp polskich naukowców to laboratoriów Międzynarodowej Stacji Kosmicznej oraz planowanej stacji wokółksiężycowej Gateway.
Zgadzamy się z tezą, że lot krajowego astronauty jest ogromną szansą dla rozwoju – a także inspiracji – przyszłych kadr pracujących w sektorze nowych technologii. Jednak zrealizowanie takiego lotu w bliskiej przyszłości, bez uwzględnienia obecnych uwarunkowań branży, w dużo większym stopniu zaszkodziłoby niż pomogło krajowemu przemysłowi – a zainspirowani przyszli absolwenci nie znajdą pracy w kraju, w którym sektor kosmiczny nie rozwijałby się ze względu na brak funduszy spożytkowanych na pojedynczy lot, lecz będą wyjeżdżać zagranicę.
Niezwykle kontrowersyjny jest również fakt, iż główni – nieliczni – branżowi proponenci inicjatywy to osoby posiadające już doświadczenie przy współpracy z ESA, a nawet dla ESA. Można by zatem oczekiwać większej świadomości istnienia programu Human Spaceflight realizowanego w ramach Europejskiej Agencji Kosmicznej oraz korzyści z niego płynących. Tymczasem, cała inicjatywa została stworzona z pominięciem tak ważnego podmiotu jakim jest ESA. Można również przypuszczać, że większość pozostałych sygnatariuszy tego listu nie jest świadoma obecności Polski w ESA oraz istnienia europejskiego korpusu astronautów.
Uważamy, że inicjatywa wysłania drugiego Polaka w kosmos z całkowitym wyłączeniem ESA może zepsuć nasze relacje z tą agencją. ESA z pewnością wielokrotnie wykaże, że koszt jednorazowego lotu obywatela Polski przyniesie większe korzyści, gdy zostanie poniesiony w ramach programu Human Spaceflight tejże agencji. Jest także możliwe, że pozycja negocjacyjna naszego kraju zostanie osłabiona w debatach nad udziałem w różnych innych programach ESA – gdzie jednym z głównych argumentów są zawsze fundusze. Podczas tych rozmów trudno będzie Polsce obronić swoją pozycję.
W krytyce inicjatywy nie jesteśmy odosobnieni:
“W ostatnich latach Polski Przemysł Kosmiczny przeszedł ogromną przemianę, dzięki wysiłkom wielu specjalistek i specjalistów z branży, a polska marka urosła w siłę zwłaszcza na rynku Europejskim. Zawiązywanie nieoficjalnych sojuszów poza Europejską Agencją Kosmiczną, której Polska jest członkiem od 2012 roku, w mojej ocenie może poważnie zaszkodzić polskim interesom i opóźnić potencjalne (nie ma jeszcze takich planów) przystąpienie Polski do programu lotów załogowych. Pragnę zauważyć, że ESA i NASA konkurują ze sobą w obszarze nowych technologii i przyłączenie Polki/Polaka do amerykańskiego korpusu paradoksalnie może doprowadzić do sytuacji, w której polscy astronauci i astronautki nie będą mogli korzystać z rozwiązań, nad którymi pracowali europejscy (w tym polscy) naukowcy w ramach Europejskiej Agencji Kosmicznej” – dr Anna Fogtman, Space Medicine Team, Europejskie Centrum Astronautów, Europejska Agencja Kosmiczna.
“Polski sektor kosmiczny prężnie rozwija się z roku na rok. Zwłaszcza rok 2018 był bardzo interesujący i mogliśmy być świadkami takich wydarzeń jak lądowanie polskiego sprzętu na Marsie, czy udany początek i przebieg misji PW-Sat 2. Były to bez wątpienia najgłośniejsze przykłady na to, jak daleko zaszli polscy specjaliści i studenci przez lata starań, wyrzeczeń i nauki na błędach. Fakt, że te sukcesy wydarzyły się na stulecie odzyskania przez Polskę niepodległości był zdecydowanie wisienką na torcie i bardziej niż wystarczającym symbolem na taką okazję. Osiągnięcia te jednak nie wzięły się znikąd i zespoły pracowały latami na swoje sukcesy, pozycję i zasłużoną dumę. Co ważne nie robiły tego w próżni – współpracowały z polskimi instytucjami, zagranicznymi partnerami i aktywnie brały udział w tworzeniu polskiej strategii kosmicznej. Są owocem faktu, że inżynieria kosmiczna i technologie satelitarne od lat sukcesywnie rozwijają się w naszym kraju. Segment załogowych lotów kosmicznych rozwija się również, chociaż wciąż raczkuje. Nie może i nie uda mu rozwijać się w próżni, bez współpracy z Polską Agencją Kosmiczną i Europejską Agencją Kosmiczną.” mówi Leszek Orzechowski, dyrektor analogowego habitatu badawczego Lunares w Pile.
“Najlepsza droga dla naszego kraju to rozwinąć zdrowy, silny i zrównoważony przemysł kosmiczny, wraz z sektorem załogowych lotów. Kiedyś w końcu będzie nas stać na dołączenie do finansowania Human Spaceflight w ramach ESA. Możemy już w nim uczestniczyć jako dostawcy technologii, czy jako pracownicy ESA. Polski potencjał rośnie i na Polaka w kosmosie wolałbym zapracować. Wtedy to będzie, z czego i z kogo być dumnym.” dodaje Leszek Orzechowski.
“Oczywiście chciałabym zobaczyć Polaka na pokładzie stacji ISS. Jednak uważam, że wspomniana inicjatywa jest krokiem dość pochopnym i zdecydowanie nie najlepszym. Warto pamiętać, że program ISS jest współpracą kilku agencji kosmicznych. Współpraca ESA, NASA i Roskosmosu jest wielkim międzynarodowym osiągnięciem i myślę, że każdy z uczestników tego programu wciąż pamięta, że wypracowanie tej współpracy nie było łatwe. Dziś Polska jest członkiem ESA i powinniśmy pamiętać, że wszyscy europejscy astronauci reprezentują także nas. Niejednokrotnie w trakcie konferencji prasowych można usłyszeć „Alexander Gerst – europejski astronauta z niemieckim akcentem”. Nie jest to żadnego rodzaju przesada, każdy europejski astronauta reprezentuje ESA, a więc także kraje członkowskie. Nie rozumiem także argumentu, że polski astronauta mógłby przeprowadzić polskie eksperymenty na pokładzie ISS. A dlaczego tylko polski? Procedury będą po polsku? Myślę, że nasi naukowcy potrafią współpracować używając angielskiego i żaden europejski astronauta nie miałby problemu z przeprowadzeniem eksperymentów z naszego kraju. Ponadto polski rynek kosmiczny jest dość młody, myślę, że przyjdzie czas na nasz udział w programie ISS. Pewnie zaczniemy od eksperymentów, może zaangażujemy się w wytwarzanie technologii ułatwiających astronautą życie. Kiedy przyjdzie na to czas będzie nas stać na opłacenie składki do ESA, która umożliwi nam posiadanie polskiego astronauty, który mam nadzieję będzie szkolony w Europejskim Centrum Astronautów w Kolonii razem z innymi Europejskimi astronautami. Oczywiście doceniam wszystkie kroki mające na celu przyspieszenie tego rozwoju, natomiast najlepiej jeśli są one przemyślane i podjęte we współpracy ze wszystkimi zainteresowanymi”, Dorota Budzyń, Neutral Buoyancy Facility, Space Training Team, Europejskie Centrum Astronautów, Europejska Agencja Kosmiczna.
“Na uwagę oczywiście zasługuje fakt, że polski sektor kosmiczny zdołał przez 6 lat działalności w ESA zaproponować szereg eksperymentów wykorzystujących mikrograwitację, która jest kluczowym składnikiem środowiskowym na ISS. Eksperymenty takie jak żagiel satelity PW-Sat 2 z Politechniki Warszawskiej lub też DREAM Project z Politechniki Wrocławskiej mogły zostać przetestowane w stanie mikrograwitacji dzięki albo ustanowieniu własnej misji satelitarnej albo uczestnictwie w programie REXUS/BEXUS z ESA Education Office. Oczywiście doskonale byłoby mieć nasze rodzime, podobne do powyższych eksperymenty na ISS, natomiast czy jest do tego potrzebny astronauta – Polak, którego przeszkolenie i wystrzelenie będzie kosztować przynajmniej tyle co 2 lata polskiej składki w ESA? Moim zdaniem nie. Możemy to samo osiągnąć działając wspólnotowo i oczywiście proponując polskie eksperymenty na ISS, ale obsługiwane przez astronautów z krajów które mają już dobrze przeszkolone kadry kosmiczne.” – wskazuje Jędrzej Kowalewski, prezes firmy Scanway oraz członek projektu DREAM.
Wszyscy chcielibyśmy zobaczyć lot drugiego polskiego astronauty/astronautki. Naszym zdaniem powinien on jednak nastąpić dopiero, gdy krajowy przemysł dorośnie do tego wyzwania. Taką strategię objęła m.in. Wielka Brytania, gdzie przy okazji lotu Tima Peake’a na ISS pokazano osiągnięcia kosmiczne wypracowane przez ostatnie lata. Sam Tim Peake pozostaje zaś członkiem europejskiego korpusu astronautów z szansą na kolejny lot. Można nawet przypuszczać, że poleci w przyszłości w kierunku Księżyca na pokładzie kapsuły MPCV Orion, do której moduł serwisowy dostarcza ESA.
Można się ponadto zastanawiać, co taki polski astronauta miałby wykonać na pokładzie ISS, gdyby jego lot został przeforsowany na szybko, bez odpowiedniego długofalowego przygotowania. Czy Polak poleciałby jako “turysta” na kilka dni nie otrzymawszy żadnych zadań do wykonania? Przykładowo we wrześniu 2015 roku na kilka dni na ISS poleciał Ajdyn Aimbientow, astronauta z Kazachstanu (wymieniono go w załodze za turystkę Sarah Brightman, która nie opłaciła lotu na czas). Amerykański astronauta Scott Kelly, który na ISS brał udział w rekordowej 340 dniowej misji, w swojej autobiografii negatywnie wyraził się o jego locie, gdyż Aimbientow nie wykonał prawie żadnych prac i zwyczajnie się nudził na pokładzie Stacji (m.in. zgubił się i czytał gazety motoryzacyjne). Czy chcemy, aby lot Polaka miał wyglądać podobnie?
Dłuższy, na przykład sześciomiesięczny lot musiałby z kolei być poprzedzony długim treningiem, który odbywa się jako część programu Human Spaceflight ESA. Astronauta przygotowuje się wówczas do serii eksperymentów i prac na pokładzie Stacji. Taki lot z pewnością miałby sens, ale oczywiście byłby możliwy tylko wtedy, gdyby Polska przystąpiła do programu Human Spaceflight Europejskiej Agencji Kosmicznej. Z takiego lotu skorzystałyby wówczas także polskie podmioty przygotowując sprzęt, eksperymenty czy też uczestnicząc w projektach związanych z misjami załogowymi. Już w tej chwili pierwsze firmy stawiają w ESA pierwsze kroki rozwijając projekty związane z programem załogowym – przykładowo jedna z polskich firm rozwija kombinezon z czujnikami badającymi poziom stresu.
Idea oddolnych działań, rozwijających sektor jest oczywiście słuszna i świadczy o wysokim poziomie odpowiedzialności wspólnoty kosmicznej w Polsce. Nie są jednak działaniami dobrymi dla sektora inicjatywy pozbawione drogi służbowej i oparte na nieistniejących osiągnięciach lub instytucjach. Przyglądając się bliżej samemu apelowi zauważyć można podmioty, które nie są zarejestrowane ani w Krajowym Rejestrze Sądowym, ani w systemie CEIDG ani nawet na liście stowarzyszeń. Są to afiliacje dwóch osób widniejących na apelu: “Dr Agata Maria Kołodziejczyk – Dyrektor Centrum Szkolenia Astronautów w Toruniu” oraz “Mateusz Matt Harasymczuk – Szef Centrum Szkolenia Astronautów w Pile” (źródło: treść apelu, załączonego poniżej). Oczywiście w Pile zlokalizowany jest habitat pozwalający na symulacje misji załogowych, jednak nie jest on ośrodkiem szkolenia astronautów. Możliwe jest, iż powyższe nazwy instytucji to jedynie nazwy nigdzie niezarejestrowanych projektów, jednak charakter tych tytułów prawdopodobnie celowo wprowadza w błąd na temat stanu polskiego sektora lotów załogowych. Sam fakt braku takich podmiotów stawia twórców petycji w bardzo niekorzystnym świetle i sugeruje, że w Europie znajdują się aż trzy ośrodki szkolenia astronautów, z czego dwa w Polsce, co jest bardzo odległe od prawdy. Jedyny taki ośrodek znajduje się w Kolonii i jest częścią ESA.
Podsumowując, inicjatywa listu do Prezydenta USA w sprawie lotu Polaka w kosmos zignorowała cały szereg niezwykle istotnych kwestii. Niepokojący jest także brak konsultacji z polską społecznością kosmiczną i opieranie się w większości o osoby, które z branża kosmiczną mają niewiele wspólnego. Niepokoi także zignorowanie pozycji Polski jako państwa będącego członkiem ESA oraz prężnego programu Human Spaceflight tej agencji.
Drugi astronauta z Polski powinien polecieć w kosmos dopiero, gdy krajowy przemysł będzie na tyle rozwinięty, by mogła wystąpić synergia. W przeciwnym wypadku skończy się na przygotowaniu kilku eksperymentów naukowych i wieloletniej stagnacji. Tak jak w 1978.
Krzysztof Kanawka i Michał Moroz
https://kosmonauta.net/2019/01/polemika ... stronaute/http://www.astrokrak.pl