Hej.
Mam deja vu, bo odnoszę wrażenie, że ten temat był już gdzieś na jakimś forum.
Wczoraj, kładąc się spać ok północy czasu PL spoglądalem przez okno na Księżyc. Coś nie pozwalało mi zamknąć oczu i musiałem usiąść. Przez okno na wprost widzę kierunek SSW, tak więc patrzac na Księżyc, Północ miałem za sobą, a Zachód po prawej. O tej porze roku i doby Słońce jest już, że tak powiem, pod horyzontem. Patrząc jednak na linie terminatora i cień odniosłem wrażenie, że Słońce powinno być nad horyzontem (z mojego punktu odniesienia). Poniższy, na szybko zrobiony szkic obrazuje tą sytuację.
Wiem, że Słońce znajduje się dużo dalej, niż układ Ziemia-Księżyc, więc to "pod horyzontem" nie określa dokładnie gdzie, ale jednak "pod". Na szybko wrzucone w Google pytania dają w odpowiedzi paralaksę i właśnie odległość, ale ani jedno, ani drugie mnie nie przekonuje.
Ktoś potrafi to wytłumaczyć, jak krowie na rowie?
PS. Żeby wykluczyć pomyłkę, sięgnąłem nawet po lornetkę. Pomyłki w obserwacji nie było.