Otóż dnia wczorajszego, marca piątego, roku pamiętnego po dwutysięcznym dwudziestego, zebraliśmy się tłumnie, osób sztuk dwie nie licząc sprzętu, w okolicy wzgórza Dzię... Zię... ...
... na jakiejś wiosce za hutą
Gdy przybylem na miejsce odkrywca nowej owej miejscówki, Tow. Pigula, był w trakcie rozstawiania swojego działka 150mm. Ja poczułem się lekko rozczarowany, gdyż reszta ekipy okazała się bowiem dziadkami z balkonikami. Mientkie
z nich. Za to Łysy bandyta nie przysparzał większych problemów:
Podczas gdy Pigula kontynuował rozstawianie sprzęta, ja zrobiłem lekkie rozpoznanie terenu. Ulica położona jest mniej więcej w osi wschód-zachód, pomiędzy dwoma pagórkami na których są pola. Składa się ona ze szczątek asfaltu, wylanego przypuszczalnie jeszcze przed ostatnim zlodowaceniem. Do asfaltu z Mount Glanovia się nie umywa ale jest zdecydowanie lepszy niż czyste, płynne błoto. Następnie dokonałem nieco bliższego rekonesansu Pagórka Północnego w celu ustawienia na nim czujnika TL.
Droga w górę nie jest nawet utwardzona, ale nie było źle, tym bardziej, że pośrodku była trawka umożliwiająca względnie czystą eksplorację. Następnie przyszła kolej na gwoździa, a raczej ducha wieczoru:
Rozpocząłem jego testy, których wyniki zamieszczam poniżej:
Mniej więcej w momencie, kiedy właściwie już potestowałem to co miałem potestować, Pigule skończyło się miejsce, tak się mu Łysy rozpasał i rozdął. Zgodnie się wtedy pozbieraliśmy i udali do noclegowni zwanych domami.