dobrychemik napisał(a):To nie jest wygłup.
1. Nie jestem anonimową postacią, znaczna część polskiej astrospołeczności zna mnie osobiście.
2. Mam wieloletnie doświadczenie w pomiarach widm filtrów i śmiem twierdzić, że wielu ludzi o podobnym doświadczeniu raczej nie znajdziecie.
3. Pomiary wykonuję na świetnym sprzęcie dającym dokładność i precyzję konieczne do sensownego badania filtrów interferencyjnych.
4. Gdy stwierdzam, że filtr ma certyfikat to znaczy, że poświęciłem mu czas, by sprawdzić jego rzeczywiste parametry w szerokim zakresie spektrum. Dzięki temu nie muszę wierzyć w deklaracje producenta nie sprawdzającego każdego jednego filtra.
5. Jeśli odrzucasz fakt, że nominalnie takie same filtry potrafią się bardzo różnić, to masz niepełne pojęcie o filtrach interferencyjnych i stąd być może niechęć do pomiarów widm.
Oczywiście wciąż spotykam się tutaj z przekonaniem, że oko jest najlepszym detektorem światła, a pomiary widm to wymysł szalonych naukowców nie mających pojęcia o rzeczywistości. Mickiewiczowskie, romantyczne "szkiełko i oko"?
Z ciekawości jednak zapytam: jak wyobrażasz sobie prawidłowy certyfikat? Ma być wydruk A4 koniecznie w kolorze i parafką anonimowego pracownika biurowego? A może jeszcze hologram i pieczątka? O tak, wtedy to już jest supercertyfikat, nawet jeśli tylko kserowany dziesiątki razy. I kto byłby uprawniony do wystawienia certyfikatu dla filtra? Czyżby tylko Instytut Filtrów Interferencyjnych PAN? Ale poważnie: kto w Polsce (osoba lub instytucja) wg Ciebie ma kompetencje do wystawienia certyfikatu dla filtra interferencyjnego potwierdzajacego jego rzeczywiste parametry filtrowania?
Jeśli pracujesz w profesjonalnej firmie (bo jak pisałeś kiedyś na innym forum, robisz pomiary na firmowym sprzęcie po godzinach pracy), to powinieneś widzieć na ścianach niejeden certyfikat jakości, na przykład wydany przez PCA i wiedzieć jak on wygląda, że wymaga odnowień itd.. A jeśli ich nie posiadacie, to może i sprzęt pomiarowy nie ma przeglądów, homologacji, paszportów technicznych itd., a pomiary są powiedzmy ... warte. W każdym razie przykładasz dużą rangę do precyzji pomiarów, to powinieneś równie precyzyjnie określać charakter swojej dokumentacji pomiarowej. Powtórzę się, uważam, że nadużyciem jest stosowanie określenia certyfikat, bo jest to taki certyfikat Krystyny z gazowni.