Osoby siedzące nieco głębiej w temacie obserwacji obiektów DS od razu zauważą, że tytuł został ordynarnie zerżnięty wprost od P. Harringtona ("Cosmic Challenge") - lecz nie zamierzam bynajmniej udawać, że to mój własny pomysł obserwacyjny. Temat galaktyczek ukrytych za jasnymi gwiazdami gromady otwartej Żłóbek (tudzież Praesepe, Ul lub Pszczółka, choć z tą ostatnią nazwą stykamy się chyba najrzadziej) chodził za mną już od kilku ładnych lat, ale zawsze coś przeszkadzało. Generalnie, wiadomo - zima to kiepski czas na obserwacje, choć u mnie od niepewnej pogody gorsze jest zaświetlenie, generowane przez liczne na Podhalu stacje narciarskie. Z tego co wiem, pier...a Białka zaczęła już naśnieżanie stoków, więc trzeba było się streszczać. No i się udało - bezksiężycowa, sucha, przejrzysta noc przyszła akurat z soboty na niedzielę. O tej porze roku to prawie jak wygrana w totka. Fakt, koło pierwszej w nocy Messier 44 był jeszcze dość nisko, jednak oczekiwanie na jego górowanie nie miało sensu - sat24 pokazywał nadciągające chyżo od zachodu zachmurzenie.
O starhoppingu w kierunku M44 wspominał nie będę, bo gromadkę widać doskonale gołym okiem, tak mniej więcej od starożytności. Zresztą obserwacje gołooczne, względnie w szerokim polu lornetki czy krótkoogniskowego teleskopu to w tym przypadku najlepszy pomysł. Przy zwiększeniu powerku klaster traci gdzieś cały swój urok.
Szczerze powiedziawszy, spodziewałem się większego wyzwania, ale czternastocalowiec plus Pentax 7 mm (generujący pow. nieco ponad 200x) uczyniły przedsięwzięcie w miarę bezproblemowym. Cała filozofia to usunąć z pola widzenia jasne gwiazdki wchodzące w skład gromady, w czym pomaga zastosowanie okularu o nieco mniejszym FOV. Tak się składa, że Pentax XL ma 65 stopni pola własnego, więc jest w sam raz. Szkła bardziej szerokokątne (takie ESiki w wersji stustopniowej na przykład) już średnio się nadadzą. Spróbowałem z ogniskową 14 mm - w okularze pojawiła się poświata, która skutecznie zabiła subtelny blask galaktycznych mgiełek.
Przechodząc do sedna - tak jak radzi Phil, jako punkt odniesienia przyjąłem gwiazdki w centralnej części gromady, ułożone w kształt przypominający nieco serce. Idąc ze wschodu na zachód odhaczyłem kolejno:
- NGC 2647 (14.1mag) - mała, owalna, z nieco jaśniejszą częścią centralną, zanurzoną w mglistej otoczce, niezbyt trudna,
- NGC 2643 (14.3mag) - położona tuż nad maleńkim asteryzmem przypominającym położoną bokiem literę "Y", mała i dość słaba, najlepiej widoczna zerkaniem,
- NGC 2637 (14.7mag) - malutka, przypomina mocno rozmytą gwiazdkę, zerkaniem w miarę oczywista, pod warunkiem wywalenia poza diafragmę okularu pobliskich, mocno przeszkadzających gwiazd,
- NGC 2625 (13.9mag) - bardzo mała, zwarta, dość łatwa, bo już poza obszarem największego zagęszczenia jasnych gwiazd,
- NGC 2624 - (14.1mag) - nieco większa od poprzedniczki (choć to nadal maleństwo), owalna, dość łatwa.
Wszystkie mają rozmiar poniżej jednej minuty łuku.
Z położoną odrobinę bardziej na południe UGC 4526 miałem spory problem - coś tam wyskakiwało (takie mocno rozciągłe pojaśnienie), ale konieczna będzie powtórka.
To tyle. Są tam jeszcze schowane galaktyczki z katalogu PGC, ale w ich przypadku poczekam na górowanie gromady i lepsze niebo (może uda się wyskoczyć w styczniu w Bieszczady?).
Więc jak, poprzestaniemy tylko na "zaliczeniu" Praesepe czy sprawdzamy, co kryje się głębiej? Jeśli zdecydujesz się na drugą opcję, koniecznie spróbuj i daj znać jak poszło!