lulu napisał(a):Okulary mikroskopowe Zeissa:
https://www.olx.pl/d/oferta/okular-mikr ... WaK1K.html
https://www.olx.pl/d/oferta/para-okular ... NCIk1.html
https://www.olx.pl/d/oferta/okular-zeis ... WaOlg.html
https://www.olx.pl/d/oferta/zeiss-okula ... WpiA0.html
https://www.olx.pl/d/oferta/para-okular ... WaQ3w.html
lulu napisał(a):To co piszesz jest prawdą w wypadku Zeissa, którego cena wynika wyłącznie z oślego pędu ku komunistycznej produkcji, uważanej na Zachodzie za niekomercyjną. To rodzi irracjonalną wiarę w to, że była lepsza. Natomiast sprzęt japoński można kupić w cenie (czasem miażdżąco...) konkurencyjnej do współczesnych achromatów.
lulu napisał(a):W czasach gdy nie było cyfrowej fotografii wychodzono z założenia, że 75-80 mm to jest rozmiar optymalny, pozwalający wykorzystać przeciętne, czy nawet dobre warunki seeingu. Nie było stackowania i szans na sięgnięcie ponad ograniczenia atmosferyczne, więc dopóki rządziły obserwacje wizualne, nie było specjalnego ekonomicznego uzasadnienia żeby oferować ludziom większe i droższe instrumenty. Sam zaczynałem z atm-owym refraktorkiem z obiektywem PZO/PTMA. Jednocześnie przesiadywałem często w obserwatorium PTMA we Wrocławiu na Wzgórzu Partyzantów, gdzie do dyspozycji miałem 25 cm klasycznego Cassegraina. I skłamałbym gdybym twierdził, że wypatrywałem przez niego na Jowiszu więcej niż przez mój mały refraktor. Nie - nie wypatrzyłem nigdy wyraźnie więcej.
Więc producenci dobrze wiedzieli co robią, oferując 75-80 cm refraktory jako modele flagowe dla wymagających i pchając do szerokiej dystrybucji wersje 60 mm. A wersje 60 mm były po prostu tańszymi i łatwo dostępnymi propozycjami entry-level, przeznaczonymi do obserwacji Księżyca i planet z powiększeniami do powiedzmy 140x w przeciętnych warunkach. No i tyle - jeśli ktoś chce większego poweru musi sięgnąć po te 75-80 mm, a jeśli sięga po jeszcze więcej, to już moim zdaniem musi polować na dobre warunki. Czyli te 60 mm to jest sprzęt typu 'grab&go' - do szybkiego wystawienia i obserwacji dla czystej przyjemności, bez wyczynowego zacięcia. Jeśli kogoś rusza piękny, precyzyjny, kontrastowy i żywy obraz, to nie musi walczyć o nie wiadomo jakie powiększenie. Jak kogoś to nie bawi, to będzie pytał "po co" - ale pytanie pozostanie moim zdaniem retoryczne. Każdego może bawić coś innego.
lulu napisał(a):nie robiłem takich bezpośrednich porównań
lulu napisał(a):W czasach gdy nie było cyfrowej fotografii wychodzono z założenia, że 75-80 mm to jest rozmiar optymalny, pozwalający wykorzystać przeciętne, czy nawet dobre warunki seeingu. Nie było stackowania i szans na sięgnięcie ponad ograniczenia atmosferyczne, więc dopóki rządziły obserwacje wizualne, nie było specjalnego ekonomicznego uzasadnienia żeby oferować ludziom większe i droższe instrumenty. Sam zaczynałem z atm-owym refraktorkiem z obiektywem PZO/PTMA. Jednocześnie przesiadywałem często w obserwatorium PTMA we Wrocławiu na Wzgórzu Partyzantów, gdzie do dyspozycji miałem 25 cm klasycznego Cassegraina. I skłamałbym gdybym twierdził, że wypatrywałem przez niego na Jowiszu więcej niż przez mój mały refraktor. Nie - nie wypatrzyłem nigdy wyraźnie więcej.
Więc producenci dobrze wiedzieli co robią, oferując 75-80 cm refraktory jako modele flagowe dla wymagających i pchając do szerokiej dystrybucji wersje 60 mm. A wersje 60 mm były po prostu tańszymi i łatwo dostępnymi propozycjami entry-level, przeznaczonymi do obserwacji Księżyca i planet z powiększeniami do powiedzmy 140x w przeciętnych warunkach. No i tyle - jeśli ktoś chce większego poweru musi sięgnąć po te 75-80 mm, a jeśli sięga po jeszcze więcej, to już moim zdaniem musi polować na dobre warunki. Czyli te 60 mm to jest sprzęt typu 'grab&go' - do szybkiego wystawienia i obserwacji dla czystej przyjemności, bez wyczynowego zacięcia. Jeśli kogoś rusza piękny, precyzyjny, kontrastowy i żywy obraz, to nie musi walczyć o nie wiadomo jakie powiększenie. Jak kogoś to nie bawi, to będzie pytał "po co" - ale pytanie pozostanie moim zdaniem retoryczne. Każdego może bawić coś innego.
anatol1 napisał(a):lulu napisał(a):W czasach gdy nie było cyfrowej fotografii wychodzono z założenia, że 75-80 mm to jest rozmiar optymalny, pozwalający wykorzystać przeciętne, czy nawet dobre warunki seeingu. Nie było stackowania i szans na sięgnięcie ponad ograniczenia atmosferyczne, więc dopóki rządziły obserwacje wizualne, nie było specjalnego ekonomicznego uzasadnienia żeby oferować ludziom większe i droższe instrumenty. Sam zaczynałem z atm-owym refraktorkiem z obiektywem PZO/PTMA. Jednocześnie przesiadywałem często w obserwatorium PTMA we Wrocławiu na Wzgórzu Partyzantów, gdzie do dyspozycji miałem 25 cm klasycznego Cassegraina. I skłamałbym gdybym twierdził, że wypatrywałem przez niego na Jowiszu więcej niż przez mój mały refraktor. Nie - nie wypatrzyłem nigdy wyraźnie więcej.
Więc producenci dobrze wiedzieli co robią, oferując 75-80 cm refraktory jako modele flagowe dla wymagających i pchając do szerokiej dystrybucji wersje 60 mm. A wersje 60 mm były po prostu tańszymi i łatwo dostępnymi propozycjami entry-level, przeznaczonymi do obserwacji Księżyca i planet z powiększeniami do powiedzmy 140x w przeciętnych warunkach. No i tyle - jeśli ktoś chce większego poweru musi sięgnąć po te 75-80 mm, a jeśli sięga po jeszcze więcej, to już moim zdaniem musi polować na dobre warunki. Czyli te 60 mm to jest sprzęt typu 'grab&go' - do szybkiego wystawienia i obserwacji dla czystej przyjemności, bez wyczynowego zacięcia. Jeśli kogoś rusza piękny, precyzyjny, kontrastowy i żywy obraz, to nie musi walczyć o nie wiadomo jakie powiększenie. Jak kogoś to nie bawi, to będzie pytał "po co" - ale pytanie pozostanie moim zdaniem retoryczne. Każdego może bawić coś innego.
Wzgórze Partyzantów to przecież samo centrum Wrocławia, tam seeing chyba nigdy nie był zbyt dobry.
Ja mogę tyle powiedzieć, że ilość dostrzeganych przeze mnie szczegółów na Księżycu i Jowiszu jest wprost proporcjonalna do apertury moich teleskopów (10" newton na Księżycu to jest miazga). Wszystkie mają optykę z górnej półki bo i refraktory (PZO, ScopeTech) i newtony ("Stefan Optics") nie wypadły astro-sroce spod ogona (ostatnio najczęściej sięgam po newtona 6" F/10 bo to jeszcze jest wystarczająco lekkie na mój zużyty kręgosłup a apertura 6" już pokazuje pazury, poza tym jakość lustra plus F/10 plus mała obstrukcja dają efekt refraktorowy - to taki Tak 130 za 5% ceny).
....
(tłumaczenie googla)Czy pokazuje aberrację chromatyczną? Tak - to achromat. Aberracja chromatyczna jest obecna, ale jest bardzo, bardzo dobrze kontrolowana; niewielka ilość niebieskiego halo jest widoczna wokół jasnych gwiazd i na Jowiszu, a jasne obiekty mają oczywiście „romantyczny” lekko żółtawy kolor, który wynika z faktu, że fioletowy koniec widma jest nieostry w klasycznym achromacie lubię to.
JOKER1 napisał(a):Zadne lustro nawet Takahashi nie da takiegi detalu planet co apo i to 3 elenentowe ...
Ten kto nie porownywal w tym samym czasie obu sprzęty nic nie wie...
130 Takahashi udostepnia mniejszy pasa w stosunku do duzego lustra tyle ilość ostrych detali zdekalsuje każde lustro.
Piszecie duzy detal...ale co w nim widzidziecie ? Jest to rozmyty pas np.Jowisza bez możliwości dotarcia do szczgl.tam gdzie siega 130 tka.
Dlatego ten newton kosztuje 5% ceny takahashi...
Można sobie wmawiać na siłę,że to samo widzicie ale to nie jest to samo.
DS to juz inna bajka ale 150 APO i tak da ostrzejsze obrazy DS i nie bedziecie musieli tyle razy wlaczac wyobraznie przy Newtonie bo APO 150 To wam dostarczy...
mrjq napisał(a):Małe wtórne nie jest remedium na wszystko, np spada zasięg teleskopu (ilość zbieranego światła)...
anatol1 napisał(a):"Małe wtórne nie jest remedium na wszystko, np spada zasięg teleskopu (ilość zbieranego światła)..."
Dawno nie słyszałem czegoś równie ... niemądrego ? Myślisz, że zmniejszamy LW tak, że obcina stożek światła ?
I wanted the most from my new 14.25 inch [36cm] Horseshoe mounted reflector. Conventional wisdom of the era was that a reasonably sized secondary of 1/5 to 1/4 the diameter of the primary mirror was fine, that there was little benefit to going to a smaller secondary. Some people though were agitating that secondary size mattered a great deal, that I would only be getting the very best images if my secondary was small. Maybe there were onto something, maybe convention wisdom was wrong.
Worried that I might not achieve the very best images, I designed a nifty self-collimating quick-mount secondary holder so that I could swap back and forth between two diagonals: the smallest possible diagonal for planetary and lunar imaging and a larger diagonal for deep-sky use. What resulted was a surprise.
Here is the 1.83 inch diagonal in its self-collimating quick-mount holder. The large diagonal was a 2.60 inch. I built a motorized slide focuser with a single straight stalk diagonal holder. The 1.83 inch diagonal was 1/8 the diameter of the 14.25 inch primary and the 2.60 diagonal was 1/5 the diameter of the primary.
The real message though is that closely sized diagonals do not make a discernible difference in visual performance. Intrigued I set about making larger masks of 1/4, 1/3 and 1/2 the size of the primary. Over several nights I saw a consistent result: the 1/4 mask give nearly almost identical performance to the existing diagonals, but the 1/3 mask caused a modest degradation and the 1/2 sized mask gave sad images. I also realized that the best mask for star testing spherical aberration or overall correction of a telescope is a 1/3 mask. Well, how about them apples, as my father used to say.
I learned to avoid worrying about secondary size, and became aware of Parkinson's Law of Triviality. I also learned to ignore fear and concentrate on getting the most from all the factors involved.
mrjq napisał(a):https://www.bbastrodesigns.com/NewtDesigner.html#diagonal