cztery dioptrie napisał(a):żadna teoria nigdy nie wytłumaczy że coś powstało samo z siebie bez udziału Boga.
masz oczywiście na myśli powstanie z "niczego"?
kiedyś uważano że próżnia ("nic") jest wbrew naturze, nie może istnieć. a teraz nie tylko może ale nawet okazuje się że ta próżnia nie jest wcale taka pusta jak to się dawniej wydawało... a to rodzi pytania jak wygląda "prawdziwe nic", czyli co jest gdy brak nawet próżni? cóż, może nasi starożytni przodkowie mieli rację, czyli "prawdziwe nic" nie może istnieć? (i tylko dopatrywali się tego "niczego" na niewłaściwym poziomie atomowym), a skoro nie może być "niczego" to znaczy że zawsze istniała conajmniej ta właśnie próżnia (i jej fluktuacje, której wszechświat mógłby być jednym z przejawów).
problem z bogiem (rozumianym jako "Pierwsza Przyczyna", zupełnie pomijając aspekty kultu religijnego) jest taki, że on też niczego nie tłumaczy.
bo jeżeli przyjmiemy że stało się to za sprawą boga to należy zapytać skąd wziął sie ten bóg.
albo istniał zawsze - albo został kiedyś stworzony.
jeżeli istniał zawsze to równie dobrze można powiedzieć że wszechświat istniał zawsze (czyli dopuszczamy że cokolwiek mogło istnieć zawsze).
jeżeli został stworzony to wracamy do punktu wyjścia.
różnica jest tylko w tym że wprowadzamy dodatkowy element, trochę tak jak w teoriach o ziemi spoczywającej na wielkim żółwiu stojącym na słoniach które stoją na wielorybie itd, ale od ilości tych dodatkowych elementów wcale nie przybywa nam wiedzy.